jawiajc^ ouj w umuut w ^caici w leniu. o — ucuu^u i£<*uiw.
Przy tym prawie zawsze należą do zwrotów utartych w mowie potocz- j nej: „lato bieży", „droga cnoty śliska", „okiem strzeli", „zbladła jak chusta" itp.
A jest to nie tyle objaw tendencji do potoczności czy realistycznej/ naturalności wypowiedzi, ile raczej znamię świadomej stylizacji na pry-' mitywizm, surowość i prostotę twórczości ludowej. Stąd też wypływa', tendencja do unikania wszelkich wyrazów i wyrażeń „literackich", skłonność do słów zwyczajnych, w pojęciu ówczesnym — „gminnych". Ta „gminność" w doborze słów ballady uderzała chyba najsilniej ówczesnych czytelników wychowanych na poezji klasycystycznej, srogo przestrzegającej „szlachetności" słownika poetyckiego. Tradycja ta ciążyć musiała i na Mickiewiczu, toteż przełamanie jej hyło dlań niemałą przeszkodą. Poeta bierze ją odważnie, z brawurą i to zapewne sprawia, że wiele z tych nowych — rzekomo „prostych" czy ludowych — wyrażeń, nawtykanych jak rodzynki tam i sam w zdania ballady, odczuwamy i dziś także jako wyrazy zbyt już gminne i obniżające artystyczny efekt całości. Wystarczy przypomnieć takie wyrażenia, jak: „pani... lec i", „...oczy przewraca w słup", „ten, to ów okiem strzeli", „coś... po krzakach stęka", a już najbardziej chyba owo zbyt swobodne zachowanie się upiora, gdy według relacji „pani":
I iskry z gęby sypie,
I ciągnie mię, i szczypie...
| W/o tych epitetów występuje w wypowiedziach postaci. W relacji autora trafiają się jeszcze rzadziej.