MAIOK HYMKI
h obrazu- Aluzja jest na tyła wy-ju« wa*«*e •« mowa jurt o Urwane" liui,Mf wspomina w werała 2*
ła d^wjed^<_ „.„MiowMgw roku 1*0.
ZI.-llL*!* inft llgr” ni «ujRv^ rnoaa, adr».
UUmIb? u r»3y noimalywnaj poetyki, *11
, rtwniM lakii wyim»ffBowrt» malars? Tym bardziej, K u,VJtu ^ malaratwa jMt w StwUW" prmdmlota —
ja h sobą czy my — anacwUawlącej. Są to jednak — I trmba to pod. krełlłc _ tylko aluzje. Autorzy poetyk klasycy styczny oh opowia
dane wyimaginowanemu poecie, co potąd w sztuce srobiono, i rm-w-aiając. co nadal czynić wypada, przywoływali kulona wieracopi-aow czasu minionego: Homera. Tco kryta, Wergilego. Herbert — niebawem przekonamy dą o tym — również opowiada,' co potąd zrobiono w sztuce naszego wieku. Ale nie wymienia ani Malewicta, ani Mondriana, ani Braque*a. ani Berlewlago. A wapowd"tJąc ich obrazy, czyni to w ten sposób, *e wydaje się. Jakby mówił nie o konkretnych płótnach, lecz tylko o czym*, czego płótna te dotyczyły i co zostało na nich zapisane. Być może więc, wiedza o tych okrasach, które rzeczywiście kiedy* zostały namalowana, lat sbad-na czytelnikowi Studium przedmiotu. Nie o płótna chodzi bowiem wormtekśde, nie o Ma lewi cza czy Mondriana, lecz o co* ważniejszego: o ów przedmiot, który jtzt, choć go nie ma. Jd| więc wiedzę o dziejach malarstwa naszego wieku za chwile sic posłużymy, to tylko po to. by właśnie ten przedmiot tajenmicry rozpoznać i — na ile to będzie możliwe «— zdefiniować. Na razie — nie wnikając jaszcze w istotę owego przedmiotu — możemy określić jego charakter.
Jeśli adresatem Herberta jest ktoś, kto jest poeta, szy na aluzje do malarstwa) nie tylko poetą, 1 FCoś, _ iaraetn. ale (zważywszy, że są to właśnie tylko aluzje) nie tyR* malarzem, a więc ktoś, kogo mpglłhYśmy chyK« xui^WM po pnstu Igóccą czy artysta wieku to ^ędący-a-nie-bę3ącK przedmiot jest laptwne wspólnym przedmiotem poetów I ittalUizy; artystów wie-ku: przedmiotem szfukl. czymś, co artyści wimjlSapisują (lub — mamy przecież do czynienia z poetyką normatywną — zapisywać powinni) przy pomocy znaków plastycznych lub graficznych.
Kiedy ze wstępu 3ó poetyki' — ■tlb Ihk nazwać
pierwszą część Studium przedmiotu — przechodzimy do wykłada reguł i zaleceń tej poetyki, przedmiot sztuki naszego wieku, nfcfdjś Jswnie istniejący — mówi o tym wers 24, w którym użyty asstal czas przeszły: «gdzie stał przedmiot* — jest już przedmiotem, •którego nie ma*. Trzeba więc zapytań, kiedy to, co istniało jawnie, to, co stało, a więc było i tylko było, przemieniło g w gg
ale (zważyw-kto |Mt ma*
co Jest, chot nie jest, i nie Jest. choć Jest. Pierwsza aluzja do malarstwa naszej epoki pojawia Już w pierwsza) cręlci poematu. Przypomnijmy wersy 8—10;
całe Jest otwarte
widziane
z wszystkich stron
Tradycyjny przedmiot sztuk przedstawiających, przedmiot, któ- i ry mógł roztapiać się w świetle lub tonąć w półcieniach, ak brt g| Jednak przed miotam jawnym i konkretnym, bo postrzeganym ofckm. został po raz pierwszy otwarty i ujrzany ze wszystkich stron przez 1 kubistów. To oni — Picasso i Praąuo, a za nimi plejada Wrietayth I imitatorów — około roku 1910 przestali przedstawiać na płótnie to, • 1 co postrzega wpatrzone w naturalny model nieruchome oko i nie . ufając jut oku, poczęli malować przedmiot kompletny, bo widziany po wielokroć i z wielu stron naraz, przedmiot będący sumą widzeń, ale i sumą wiedzy, którą o przedmiocie mieć możemy. To, co widziane, choć jawi się nam Jako cale, w istocie nigdy nic odsłania się przed nami w całości. Postrzeżone, ukazuje nam tylko jedną ze swoich wielu stron — lub co najwyżej lalka z wielu stron — w jednej ze swoich G w jednej z naszych) dnriŁ Przedmiot kaustyczny, rozłożony na płaszczyźnie albo rozbity na gseewtzyca* ! elementy, na trójkąty, prostokąty i romby, ukazujący siebie — swe strony i swe wnętrze — w wielu płaszczyznach i w wielu momentach naraz, miał być wizerunkiem (lub może raczej: wizją) całośd, która dana jest nie tylko oku (bo całość nie może być dana oku), lecz także wszystkim innym zmysłom. I nie tylko wszystkim zmysłom, lecz takie duszy i umysłowi. Ten przedmiot wszystkich zmysłów, całość wielokrotna i wielostronna, był więc — albo przynajmniej miał być — przedmiotem zarazem zewnętrznym i wewnętrznym, wyjętym z oka, ale l z umysłu, postrzeżonym, ale i odczutym, przemienionym prze* zmysły, ale i przez refleksję. Kubiści — jak powiedzieliśmy — nie ufali oku. Wierzyli jednak w Istnienie jakiejś rzeczywistości wizualnej i z rzeczywistością tą nie stracili kontaktu. Przedmiot, który malowali, przemieniony w subiektywnym postrzeżeniu i przeistoczony w umyśle, nie będąc już niczemu imitacją, był jeszcze — był przynajmniej — aluzją do jakiegoś elementu lub elementów obecnych w jakimś świede (jakimś, bo niepewnym już wówczas, bo niszczejącym z dnia na dzień w rękach filozofów) widzialnym. Nie był więc przedmiotem przerysowywanym z natury, lecz był — tak nazwijmy— konstruowanym wspomnieniem natury. Gleizes i Melzinger, pierwsi teoretycy ku-