I strzał wieczorny zamkowego działa Zatrząsł Kaniowa okolice gromem.
485 Czy się spodziewać starosty przybyciu ?
Czyli patronu pana rządcy święto ?
Ze tak zamkową salę wyprzątnięto;
Stół ustrojono w kosztowne nakrycia, Jasnem go srebrem suto zastawiono; no A, tak jak wielka, przez stołową salę,
To na zwierciadłach, to w rżniętym krysztale .Jarzące światła rzęsnym blaskiem płoną.
I sam pan rządca, wieczorem, przebrany W nową ezamarę, w pas złotem kapiący,
■tir> Rozkazał: aby strojono torbany,
By czystą odzież oblekli służący,
Hojną wieczerzą by zastawić stoły,
Odeprzeć lochy warowne żelazem,
Wytoczyć na dwór kilka beczek razem, — Aby ten wieczór wszystkim był wesoły.
17.
Lecz nacóź tutaj długie tajemnice ?
__31łodą Orlika już Jest rządcy- żoną,
Tylko co ślubne światła pogaszono,
W. 435 Czy się spod ziewa ć s tri rosły przybycia — Mikołaja I tockiego, dziedzica tych włości. (Przyp. p.)
W pierwszein wydaniu mylnie podane imifl rosty: Jan.
w. 445 torban, teorban — instrument muzyczny w r«dfl gitary, używany przez Kozaków, w. 448 Odeprzeć lochy — otworzyć lochy.
I ksiądz zdjął stułę i zamknął kaplicę. Wszyscy się dziwią nad skrytym powodem Tak pospiesznego tego rządcy czynu,
Choć dobrze znana jego miłość stała.
Ale OrlikaI to to dziw dla gminu!
Co jeszcze dzisiaj przed słońca zachodem,
ii Niż zostać„-.P-olką um rżeć by wolała...
Za godzin kilka, nad samym wieczorem,
K Wystawszy służbę surowym rozkazem,
1 Został się rządca sam z Orliką razem,
I I coś poważnym zaczął rozhoworem.
U:> Prędko i przykro wrzasnął głos Orliki,
■ Jakby nagłego przestrachu wrzask dziki.
k: Rządca wciąż mówił; dziewczyna milczała;
■ Ucichł; dziewczyna znowu zaszlochała:
H I słychać było długo, nieprzerwanie,
nu Mieszane ciągle jej słowa i łkanie,
E I wzdłuż komnaty poważne stąpanie.
I I znowu potem groźna rządcy mowa,
1 Jak huk stłumiony, rozległa się wnętrzem:
■ Prędzej urywał, prędzej chwytał słowa; fflóI ucichł, jakby odpowiedzi czeka:
I A gdy dziewczyna, widać, ją przewleka,
I Uderzył krokiem o podłogę prędszym.
, I chciał wyjść pewnie, bo klamka zabrzękła; I A tu Orlika, jak przybita, jękła.
<80 Musi być zadość srogiemu żądaniu,
|. Bo wrócił nazad i jak najłagodniej I Tulił ją długo w ciągłcm jej szlochaniu,
■ I r. taką dumą, tak rad, wyszedł od niejl
I Chłopak, co spieszył na zamek z torbanem,