19.
19.
I Spokojna, — tylko oczy się jej mącą.
Czerń rozjuszona właśnie wtedy wpadła,
; Gdy w tej postaci stała u zwierciadła.
I konające potępieńca oczy,
ji Gdy je śmierć grzeszna pod swe bielmo toczy, Już oblężone katów piekła zgrają,
Piekielnych krain witane już cieniem, —
Nic groźniejszego widzieć nie zdołają Przed ostatecznem na wieki zgaśnieniem. sTa wpół kobieta, wpół grobów maszkara,
: Z gasnącą lampą w rękach ubroczonych,
Jak gdyby z gwiazdą swych dni policzonych; Ten kozak za nią, co jak zbrodni kara,
[ Choć piętnem mordu cechowany cały,
• Przecież, niewolnie, staje osłupiały
Przed okropnością złoczyńców sumienia;
> Ten blask pożaru; skrwawione tło cienia;
; A ci mordercy, co wr głębokiej dali | Pomiędzy nocą orężem błyskali:
• Prawdziwy obraz pieczar potępienia! i
20.
iDalejże, dzieci! a wam co się stało ?«
! Był to głos Szwaczki świeżo przybyłego, j Gdy pozierano po sobie nieśmiało.
| A choć na chwilę stanął i głos jego, itOnby się zaśmiał do djabła samego.
| »Ho, hol nie wiecie, co to za djablica,
I »Nie wiecie tego, — a mój nóż odgadnie.
I »Patrzcie, jak we krwi skąpał się już ładnie!
E >A choć tak we krwi, jeszcze się rozświeca!
•Hej, dzieci! dalej, na pańskie komnaty!® Ryknęły miedzią atamańśkie płuca,
A jak grzmot działa gradem śmierci rzuca.
700 Tak czerń rozjadła rzuciła się tłumem,
Z piskiem wściekłości, z głowni skrzących s8 Na drzwi, na dachy, na ściany, na kraty,
A stare echo zawyło z przestrachu,
Kiedy po całym rozleli się gmachu,
706 Drzwiami, oknami, 'wyłomami- dachu.
•A teraz, dzieci, na rządcy pokoje!
•On, widzę, zamknął przed nami drzwi swojej Ale jak silą poparli drzwi całą,
Runęły, z dźwiękiem przykrego gwizdnienia, -710 Jakby je żywcem wyrwano z korzenia.
Czemuż ten kozak, co wprzód skoczył śmiało, Jak śmiało skoczył, tak się cofnął z trwogą? ffcóż-to ma znaczyć ta w ciele djablica ?
Ona nie słyszy, nie widzi nikogo:
7i6 Takie spokojne jej oko i lica.
Przed nią trup leży w rozrzuconem łożu;
W ręku nóż trzyma, krew pieni po nożu;
A na niej całej skrwawiona koszula.*’
Ona ją bierze, macza w trupa ranę,
720 I żmie ją niby i niby wypiera,
Potem martwego pościelą otula,
Wymawia zcicha słowa ucinane,
Zbroczonem płótnem cała się wyciera,
I wolnym krokiem idzie do zwierciadła.
726 Stanęła, z lampą w ręce konającą,