VIII SŁOWACKI I MISTYCYZM
Nabielaka. 13 lipca napisał wiersz Tak mi Boże dopomóż. Zapowiadał:
Z pokorą teraz padam na kolana,
Abym wstał silnym Boga robotnikiem.
Gdy wstanę, mój głos — będzie głosem Pana,
Mój krzyk — ojczyzny całej będzie krzykiem.
(s. 4)
Rozmawiał z Towiańskim sam na sam, i potem — na parę dni przed przymusowym wyjazdem proroka z Francji — przyłączył się do Koła. W dwa dni później pisał do Joanny Bobrowej:
teraz ta tortura moja skończona — bo zmartwychwstałem... Teraz wiedz, Pani, że ją kocham jako pięknego ducha, który leciał i upadł
— i cierpi — co będzie we mnie mocy wskrzeszenia, wydobędę z siebie
— aby duchowi temu lżej było1.
Pełna przemiana wiary, uczuć — jakże niezwykła musiała być potęga osobowości Towiańskiego, by tak zawładnąć Słowackim!
Wiele tu niejasności. Skąd ten widoczny już pod koniec 1841 r. zwrot ku Towiańskiemu nieufnego, niełatwo ulegającego obcym wpływom Słowackiego, którego wiadomości o nauce mistrza musiały być bardzo niepełne? Stanisław Pigoń wysunął hipotezę, że w kręgu myśli Towiańskiego Słowacki przebywał jeszcze w Wilnie2; potwierdzeniem tego przypuszczenia miałoby być przede wszystkim wprowadzenie idei metempsychozy do Godziny myśli. Ale w okresie wileńskiej młodości Słowackiego idee Towiańskiego dopiero zaczynały się krystalizować, a nadto różniły się istotnie od nauki, jaką
głosił w Paryżu: wiadomo, że Towiański starannie przystosował ją do mentalności emigrantów.
Jesienią 1841 r. Słowacki musiał natomiast zewsząd słyszeć
0 głoszonych przez Towiańskiego zasadach nowej wiary. Jeśli zetknął się z nimi poprzez otaczającą Towiańskiego famę, a nie z pisma ani bezpośrednio z ust proroka, to miały dodatkowy, niebywały walor: rozmaicie musiały być objaśniane i dopełniane przez jego rozmówców, pozostawał duży margines dowolności. Także Słowacki mógł zaczerpnąć z nich tylko podstawową inspirację, później swobodnie je dopełnić.
Słowacki w Kole Towiańskiego. W połowie lipca 1842 Słowacki przystąpił do Koła; z egzaltacją głosił zasady nowej wiary i pragnął podporządkować się obowiązującym braci regułom — ale nigdy mu się to w pełni nie udało. Całkowicie zmienił swój styl życia: żywo interesujący się światem, sprawami emigracji a i plotkami towarzyskimi autor Beniowskiego przeobraził się w abnegata, tak dalece posuwającego swą niechęć do realiów codziennych, że matka z rozpaczą podejrzewała go o chęć zostania księdzem.
Ze szczególnym samozaparciem wyrabiał w sobie cnotę pokory. Gdyż, jak pisał do matki, „mnie trzeba być dziś wewnętrznie człowiekiem, ile można doskonałym i dobrym”, zatem „pracuję nad sobą bardzo — bardzo”, „całym sobą wojuję, a najwięcej wnętrzem najczystszego czucia” i „wiele na tej drodze prawdziwego entuzjazmu mam do wypracowania”3. Rozpoczął od ukorzenia się przed Mickiewiczem, od pojednania z dawnymi wrogami. Sycił się własną pokorą
1 nastrojem radosnej, ufnej miłości.
Chłonął naukę Towiańskiego. W listach do Zygmunta Krasińskiego pisał:
List z 15 lipca 1842, Korespondencja, t. I, s. 489.
Stanisław Pigoń, Walka Słowackiego z towiańszczyzną (Próba ujęcia syntetycznego), Zeszyty JMaukowe Uniwersytetu Jagiellońskiego. Prace Historycznoliterackie, z. 5, Filologia, z. 9, Kraków 1963.
• Listy z 2 sierpnia 1842, z 24 września 1842, z 5 czerwca 1843; Korespondencja, t. I, s. 492, 496. 499; t. 11, s. 7—8.