Kii dr z Człowieka śmiechu, 1928.
syjnyrn,^k'f»*; | |
cym jtrti‘in ***! | |
którego | |
wiązywjj*?h/' |
ty1*!: |
wagę. Czy | |
no*ć ptzeSjS/ | |
szyderczo |
i* |
z owego | |
go mitu, zt y*r*'- |
tej |
v»i_
led1
w
sa, że ten komizm to „parodia przerastająca w obłęd”. No tak, dla romantyka śmiech, aby miał wyższą wartość, musi być podszyty czymś bardzo na serio... I w ten sposób komizm obraca się wc własne zaprzeczenie: Gwynplaine nosi na sobie „posępną martwą maskę antycznej komedii”, a jego „wieczny śmiech” to „grobowy bezruch szyderstwa”.
Nie jest to więc w żadnym razie „karnawałowy” i opisany przez Bachtina śmiech, który przynosi wyzwolenie przez to, że obala oficjalne hierarchie kultury. Rzecz się wprawdzie dzieje w teatrze jarmarcznym, ale jest to romantyczna interpretacja wątków „karnawałowych”. Jej funkcją jest pokazać dwoistość bytu. Im mocniej więc naciska się jeden pedał, śmiechu, tym głośniej echem posępnej martwoty reaguje drugi: rozpaczy. Co w praktyce wygląda tak, że gdy śmiech z „człowieka śmiechu” mija, zostawia po sobie u widzów lęk, a nawet wstręt. Nie jest więc to prosty śmiech i mało ma w sobie wesołości, rewersem konwulsyjnej „zarazy wesołości” jest u widzów przerażenie. A u aktorów - okrucieństwo.
Spektakl w teatrze Ursusa nie jest „czarnym mitem”, wręcz przeciwnie. Na scenie nie wybucha zło ,jak dżuma”. Ale wszystko ostatecznie wy-stws człow-chaosem? jijT staje jakby peszona do ittttoC
„Konwulsje wt> ? ści podobne były do spłacania jj* czu". Rechot, konwulsje, * sołości, wstręt i lęk. Śmiech szany z przerażeniem, chaos, w ku Victora Hugo chaos jest jednią synonimów zła. Chaos zwyciąw Wygląda to tak, jakby chaos, aŁ , nowawszy nad publicznością, śnią się szyderczo i przeraźliwie ze ki, która przedstawia, jak czlcwu go zwycięża. Taki byłby ostatni v;. miar owego śmiechu?
Oczywiście nie. Razem z Urn*, należy wierzyć, że coś przeniknie j głąb umysłu” widzów, choć me wpr*
Ani wprost przez melodramat {odniesiony w sakralny wtęcz wyrrśr > mitu, ani przez wybuch śmiechu, & ry ma charakter wyraźnie infemafe Nie można też rzec, że zwycięstno sztuki jest dwuznaczne i że ma chaz-kter czysto symboliczny. Na scenie przecież dzieje się co wieczór ten san cud, a Hugo w misję sztuki nie wgjń. Przedstawienie ukazuje wybuch do- j bra, a wybuch złego śmiechu nie pod- i waża w żadnym razie mitu. Śmiech 1 jest okrutny tylko wobec aktorów. 1 Inaczej mówiąc: sztuka być powiną i przede wszystkim wobec samej siebie l w jakiś sposób „okrutna”, a nie pub- I zywać okrutne historie. Własną koni- j czną maskę oświetlać, wymierając ] sobie policzek... Nad sobą się znęcać