Nawrócenia 83
Nawrócenia 83
któr$ przecież^
Nów4ii
Ne pogSiij| sobie na jq poi, ® pnez twórców t| •ragnienie publik drogą prowadzą^
l'i Justyn (ok. 1 jyjącej we F1aviaNt i? Tryfonemopk ATÓcenie. Młodego czloitl pierw stoicy, będ) ą szkołą filozofia Iza o Bogu nie
0 „nauka niepotae duchowego kierom dania wysokościb |na te finansowe li Ikt z neopitagorejc dowiedział się, żel muzykę, astrom |o. co daje szczęki jd zmysłów i czyni, la i piękno, i dok agorę jeżyk nie dni izsądne. alewsuj aby poświęcić lala! pył się Justyn odl bezcielesnych zupę ducha mojego, W ej głupocie łudzili
samotności w oi >bą". Po drodzespi ] poważnego”, któ [wangelii. „W d® ogarnęła do o*?
1 się zastanowił!1 zofia jedynie pe*1 tem filozofem. ^
nąłbym zaś, by wszyscy podzielali moje uczucia i nie odstępowali od słów Zbawicielowych. Jest w nich bowiem jakiś straszny majestat, i przerażenie mogą wzbudzić w tych, co schodzą z drogi prawej, słodkim zaś spokojem darzą tych, co je przyjmują.” (wszystkie cytaty w przekł. ks. A. Lisieckiego)
Opowieść Justyna nie powinna być traktowana zbyt dosłownie, nie wszystko, o czym pisze, musiało zdarzyć się jemu samemu. Relacja jest zbudowana z literackich (i filozoficznych) stereotypów, z sytuacji modelowych. Justyn tworzy raczej wizję idealną — „jak intelektualista winien nawrócić się na chrześcijaństwo” — niż zdaje sprawę z rzeczywistych faktów. Mniejsza jednak o to, czy przytrafiło mu się wszystko, o czym wspomina, dla nas wystarczy, że taką wersję swym czytelnikom przedstawił: musiała być więc dla nich prawdopodobna. Oczywiście drogą filozoficznych poszukiwań mogli iść tylko intelektualiści, a nie przeciętni zjadacze chleba, trudno jednak się spodziewać (przynajmniej w tamtej epoce), byśmy w tekstach powstałych w kręgu intelektualistów znaleźli odbicie przeżyć zwykłych ludzi.
Na jedno w relacji Justyna chciałabym zwrócić uwagę: na niepokój i niezadowolenie, które były podstawowym warunkiem konwersji — konwersji wszystkich, nie tylko intelektualistów.
Drogę do Kościoła długo wybierały jednostki, a nie grupy społeczne lub zawodowe; często w tej samej rodzinie, w tym samym małżeństwie współżyli z sobą poganie i chrześcijanie. Nie było to łatwe, pojawiały się napięcia, konflikty, wzajemne oskarżenia, denuncjacje przed władzami.
O komplikacjach wynikłych z odmienności wyznawanych religii opowiada w sposób zdumiewająco konkretny Tertulian (ok. 155 — ok. 220), łaciński pisarz pochodzący w północnej Afryki:
„Każda wierząca kobieta winna swoje myśli do Boga kierować. A jak można służyć dwóm panom: Bogu i mężowi, a do tego poganinowi? Kiedy żona chce podobać się poganinowi, postępowanie jej będzie pogańskie: wygląd zewnętrzny, strój, sposób bycia przybiorą formę świecką, pieszczoty staną się nieprzyzwoite, a sekrety małżeńskie splamione (...)
Niechaj raczej przyjrzy się, jak może wypełnić obowiązki wobec męża. Z pewnością nie zdoła przed Panem wywiązać się z tego, co nakazuje karność kościelna. Ma bowiem przy swoim boku sługę diabła, który jako pełnomocnik swego pana utrudnia wierzącym wypełnianie zajęć i obowiązków: jeśli trzeba zachować post, mąż umawia się poprzedniego dnia na kąpiel; jeśli przypada dzień wstrzymywania się od pokarmów i napojów, mąż urządza tego dnia ucztę; jeśli trzeba wyjść, tedy on jest jak nigdy zajęty sprawami rodzinnymi.
Któż bowiem pozwoliłby swojej żonie, by biegała po nieznanych zaułkach i nędznych chatach, nawiedzając braci? Kto chętnie zniesie, że ona, jeśli zajdzie potrzeba, oddali się od jego boku, by udać się na nocne zebranie? Któż wreszcie cierpliwie będzie tolerował przez okres uroczystości paschal-