86 / Luhoratoria KmynlOw
nyc*h pokusom książek kucharskich pełnych wizji oralnej libido, za. fascynowanych nieosiągalnymi rajskimi kąskami, uwodzonych mirażem |M'ifi<łnyrh propozycji, w których króluje bezwstyd i kulinarny nierząd, będziemy mogli wtedy zbliżyć się do pustelniczego stołu z szacunkiem należnym wielkim prekursorom kuchni zanegowanej i klasykom nie-zastawionego stołu.
Kiedy pomyślimy następnie, że w granicach domowego terytorium człowieka, o żywotnym dla niego znaczeniu, kuchnia niemal zniknęła i przetrwała tylko symbolicznie (juko wyrzut sumienia) w ciemnym kącie, gdzie gotuje się naprędce (powraca także „wstyd” odczuwany przez świętych ojców w chwili spożywania posiłków), w aneksie przeznaczonym do gotowania, gdzie geometrię kary. reifikację nieczystości i błędu postrzega się również w punitywnym wyborze ciemnej przestrzeni, w której sadystyczne nauczycielki umieszczały i wystawiały na pośmiewisko tych, których niegdyś — nie wiadomo w gruncie rzeczy dlaczego — nazywano osłami, zauważymy wówczas, że wymiar anachoretyczny (dom-grób) ciąży nad przyszłością nas wszystkich, niegodziwych konsumentów, znarkotyzowanych zmysłowymi obrazami, pożerających ilustrowane książki kucharskie, skruszonych i nie-skruszonych badaczy spożywczego świuta, kosmosu węchowych rozkoszy, nad którymi człowiek utracił władzę, kontrolę oraz możliwość czerpania z nich satysfakcji. Kuchnię wizjonerów z lebaidy i kuchnię dzisiejszych uoyeturów-gastronomanów łączą zaskukujące cechy wspólne. Kuchnia, o której marzą jedni, i ta, która kusi drugich, odpowiadają sobie idealnie.
Pozostaje problem przyprawiania. Hilarion, który po czterech latach diety opartej na czerstwym chlekie i nieprzyprawionej zieleninie stał siępuimceus , suchy i chudy jak pumeks, o skórze pokrytej strupami, bardzo rozsądnie zmodyfikował swój sposób odżywiania się, dodając oliwę. Brak witamin zmniejszy! się w znacznym stopniu. Było to największe ustępstwo wobec libido, wyjątek, który w swojej zmumifikowanej diecie uczynił nieustraszony łowca demonów (rozpoznawał ich po zapachu, również pośród roślin), niezmordowany, wspaniały egzorcysta. Oliwę uważano głównie za lekarstwo, do którego uciekać się należało z konieczności, leczniczy smakołyk. Jak wszystkie inne przyprawy należało ją ignorować i — o ile to możliwe — obchodzić z daleka.
Albo używać bardzo umiarkowanie, jak czyniły to wielkie średniowieczne wspólnoty zakonne. W XII wieku święty Bernard z Clairvaux, jeden z najznakomitszych mistrzów średniowieczmoh i najprawdopodobniej najbardziej czytanych po Augustynie, rozmyślając jako chrześcijanin i przywódca wielkiej organizacji religijnej (zakon cystersów) nad zdrowiem, jedzeniem i snem, doszedł do wniosku, że trzeba unikać zbyt mocnych i deprawujących przypraw „fugienda supedlua et adul-terina condimenta”13. Wzywał swoich współbraci, aby nie poprawiali zbytnio smaku potraw poprzez ich nadmierne przyprawianie: ..co do przypraw, zaklinam was, aby używać ich tak, by pożywienie było jadalne, ale niewzbudzające pożądliwości lub nie stawało się źródłem rozkoszy” („De condimentis vero sufficiat, obsecro, ut comestibles fiant cibi nostri, non etiam concupiscibiles, vel delectabiles”)14. Potrawa smaczna demoralizuje i deprawuje. Kto je ze smakiem, „effun-dit super cibum animam suam”1’. Wylewa na talerz własną duszę, która sama staje się przyprawą pożywienia.
„Suflicit enim concupiscentiae malitiasua”16. Pożądliwość jest już sama przez się upadkiem w grzech, każde danie, kiedy stanowi przedmiot pożądania, oznacza zagrożenie, skłonność do zla, do „choroby”. Podniebienie jest naturalną bramą grzechu. Święci ojcowie wiedzieli, że przyjemność oralna i seksualna należą do tej samej sfery. Macica była dla świętego Hieronima „czarą rozkoszy”. Dla Tertuliana nie istniała libido sine gula: „monstrom scilicet haberetur libido sine gula: per edacitatem salacitas transit”17. Rozkosze Wenery zaczynają się od podniebienia, edacitas18 stymuluje i żywi również salacitas19 (herba sakuć0; afrodyzjakiem była według Owidiańskich Remadia amoris21 rukiew). Dla umiarkowanego chrześcijaństwa, na użytek wielkich wspólnot i tłumów, salus (zbawienie duszy) zakłada sanitas (zdrowie ciała). Prawość związana jest z trawieniem. Im bardziej żywimy się w sposób uporządkowany i właściwy - wyjaśnia święty Bernard - tym łatwiej trawimy: „observamius est ergo sumendi modus et tempus, cibi quan-titas et ąualitas”22. Modus, tempus, qualitas.. .a trójkąt rozsądnej diety - według wielkiego cystersa - prowadzi od zdrowia do zbawienia. „Wino i najlepsza mąka, napoje zaprawione miodem i smaczne kąski sprzyjają ciału, ale nie duchowi, potrawy smażone tuczą ciało, ale nie duszę («frixuris non anima saginatur, sed earo»p. Wielu egipskich