z ludem!* Otóż celem broszury było pozyskanie stronników hasłu: »dla ludu z ludem*!
Ilasło przeciwne, z którem walczę, ma za sobą szereg argumentów poważnych wprawdzie, lecz niepolitycznych. Streszczają się one w tezie, że jest rzeczą rozumnych, żeby rozumną wolę nierozumnym narzucali; trudno nierozumnych pytać o zdanie, boć odpowiedź i tak rozumnie wypaść nie może. Nic słuszniejszego — z racyonalistycznego stanowiska. Ale przypatrzmy się zastosowaniu tej tezy w praktyce. Czyż wobec garstki pJsrot aawTOt, do sprawowania rządów naprawdę przygotowanych, tylko wieśniak jest nierozumnym? a rzemieślnik, a kramarz, a urzędnik? czy o dużo lepiej od chłopa znają się na zawiłych zrównaniach politycznych rachunków? czy ogół właścicieli dóbr ziemskich składa się może ze znawców dróg dziejowego pochodu i ścieżek w chaosie potrzeb społecznych? czy może czteroleeie uniwersyteckiej wolności nieucze-nia się pasuje na mędrca świadomego zagadnień wieków, na uzdrowiciela ran wiekami zastarzałych — (co właśnie ma być polityki celem)? Nie! a więc, wobec osób do sprawowania rządów naprawdę dojrzałych — oni wszyscy nierozumni. Wszystkim więc rozum narzucić trzeba. Ale kto go ma narzucać; kto?
Są tu trzy wyjścia. Najkonsekwentniejszą odpowiedzią jest monarchia absolutna; dwa inne wyjścia wiodą albo do oligarchii urodzenia, albo do oligarchii egzaminów. Chińskie egzaminy mają właśnie to na celu, żeby rozumni kierowali krajem. Szlachetczyzna miała na celu zapewnienie kierownictwa zacniejszym. Niestety, złudzeniem jest teorya o zacności z urodzenia i o rozumie z egzaminu; a szkoda, że nie są one obie prawdziwe, bo natenczas uszczęśliwienie ludzkości byłoby rzeczą łatwą i polityka byłaby zapewne niepotrzebną. A jednak i różnice płynące z urodzenia zatrzeć się w zupełności nie dadzą, i egzaminy być muszą. Co zaś najciekawsze, że — jak w każdej bajce — podobnież w tej mylnej doktrynie jest jednak odrobina prawdy; caeteris paribus zacniejszym będzie len, kto lepsze odebrał domowe wychowanie, rozumniejszym ten, kto zdał egzamin. I tu dopiero trudność fatalna, żeby z tych mylnych danych, wycisnąć tę odrobinę i tak ją osadzić, żeby rosła; tak urządzić stosunki, żeby nie tracąc skutków dobrych, uniknąć złych. 'Nie udało się to dotychczas nikomu! Kto wynajdzie proste i łatwe kryteryum na cnotę i rozum w życiu publicznem, ten osadzi ludzkość całą na niewzruszonych podwalinach doczesnego szczęścia; ale takie odkrycie leży poza granicami ludzkiego rozumu i dlategoto zupełne szczęście i bezwzględna doskonałość urządzeń publicznych pozostaną zawsze marzeniem. Z tego też powodu polityczne doktryny będą zawsze utopijami. Oligarchia >dobrego urodzenia* jest najnieza-wodniejszą drogą do rewolucyi, a oligarchia egzaminów do zastoju cywilizacyi; wszelka zaś oligarchia wiedzie do zdemoralizowania społeczeństwa. Na monarchię absolutną któż się zgodzi? któż uwierzy, że ten monarcha naprawdę sam osobiście rządzi? to za naszych czasów niewykonalne ani nawet w Rosyi, gdzie car jest parawanem czynownictwa.
Niemożebnem jest konsekwentne przeprowadzenie tezy o dobroczynnem narzucaniu rozumnej woli. Zwolennicy jej nie spostrzegają się zazwyczaj, że powinniby przez konsekwencyę być zwolennikami despocyi a przynajmniej oligarchii, czyto europejskiej, czyto chińskiej ').
Może jednak zachodzić taki wypadek, że ktoś nie zgadzający się bynajmniej z temi formami rządu, mniema, że wyjątkowo, przygodnie, dziś w Galicyi, trzeba się jednak trzymać metody pracowania dla ludu bez ludu. W rezultacie mielibyśmy przedewszystkiem polityczną assymilacyę na wielką skalę z wszyst-kiemi jej fatalnemi następstwami, dawalibyśmy bowiem ludowi nie to, co jemu potrzebne, lecz to, co nam potrzebne u ludu. Usunięcie ludu od współdziałania w pracy nad ludem miałoby
‘) Do chińszczyzny wprawdzie nam jeszcze bardzo daleko, ale bądźcobądź o ileż bliżej dzisiaj, niż było na'początku wieku! Niema przecież roku, żebyśmy nie wymyślili jakiej nowej kalegoryi egzaminów; toteż miernota ma coraz więcej szans powodzenia.