Wrzesinska Joanna Ten dzien


E-book jest prezentem od e-gazety Apeiron Magazine
Jestesmy darmowym magazynem rozpowszechnianym w formie newslettera.
Zajmujemy sie felietonami, esejami, kultura, literatura,
życiem w sieci, opowiadaniami, polityka.
Sprawdz jakie mamy jeszcze e-booki - http://www.apeironmag.tk
E-book jest wlasnoscia intelektualna Joanny Wrześniowskiej
Strona autorki: http://www.yoyo.art.pl
Ten dzieł
I to jest ten dzieł, kiedy dok"adnie wiadomo, Że cz"owiek jest tak zupe"nie sam. Bardziej sam
niŻ wszystkie wiersze Ęwiata. I bardziej sam niŻ wszyscy samobójcy. I bardziej sam niŻ sam.
PoĘpiech dooko"a, sztuczne uĘmiechy, sztuczne ozdoby, sztucznie nakrcana machina
kupna-sprzedaŻy. Podnios"e melodie i szeleszczące papierki narodowego banku polskiego.
Powolne wygrzebywanie si ze snu. Wytrząsanie resztek kolorowych i optymistycznych
obrazów, poca"unków, dotyków, ciep"a i bezpieczełstwa. Chowanie jego twarzy g"boko
w podĘwiadomoĘ, Żeby nie pojawi"a si znienacka w najmniej odpowiednim momencie
wywo"ując smutek i Żal, Że jeszcze nie razem, Że moŻe nigdy razem chociaŻ ona tak bardzo
by chcia"a. Mamo, chce pi. Mamo, chce siusiu. Mamo, chce jeĘ. Wic mama ubiera si
szybko i rozpoczyna codzienny rytua" obs"ugowy. UĘmiecha si bo przecieŻ ta ma"a istotka nie
jest niczemu winna, a juŻ napewno nie temu, Że jego ojciec okaza" si takim totalnym
frajerem. Mama uĘmiecha si bo wierzy, Że uĘmiech ma magiczną moc. Dziecko teŻ si
uĘmiecha. Santa Claus is coming to town. Last X-mas I gave you my heart. Mama wychodzi do
ubikacji i z ca"ych si" stara si zabi rozpacz, utopi "zy w muszli klozetowej. Dziecko nie
powinno widzie. Ale dziecko juŻ na tyle duŻe, by samemu otwiera drzwi i na tyle ma"e, by
nie s"ucha próĘb o niewchodzenie. Mamo, nie martw si. Wszystko bdzie dobrze. Nie
p"acz... Pewnie, Że bdzie dobrze. Nie p"acz juŻ. Troch mnie brzuch boli. Ale zaraz
przestanie. To ja ci dam specjalne lekarstwo - i wybiega do swojego pokoju i przynosi
niewidzialne lekarstwo tak silne jak ono samo. Mama uĘmiecha si, po"yka niewidzialne
lekarstwo. JuŻ dobrze, kochanie. Chodę, skołczymy Ęniadanie. Kot domaga si kolejnej porcji
whiskasa. Dostaje kitiketa, na whiskasa juŻ nie ma pienidzy. Na Ęniadanie owsianka z sus-
zonymi Ęliwkami, a dla dziecka ryŻ. Mamo, a moŻe kupilibyĘmy soczek. Nie mamy kasy na
soczek. Ale jest herbatka z dzikiej róŻy. Dziecko przez u"amek sekundy waha si ale widząc
uĘmiech na twarzy mamy teŻ si uĘmiecha. Ja uwielbiam herbatk. Mama znowu ma ochot
wybuchną ale ostatkiem si" powstrzymuje narastającą fal "ez.
Od wczoraj nikt juŻ nie dzwoni. Wszyscy umawiają si na po. Po trzech dniach. KaŻdy ma
rodzin, przyjació", swój w"asny Ęwiateczny mtlik. Tylko ona nie. Ona jest sama. I w taki dzieł
As y r i a n P u b l i s h i n g , Cop y r i g h t s b y J oa n n a Wr z e Ę n i ows k a , 2003 1
najbardziej chcia"aby dosta od Ęwitego miko"aja odwag i beztrosk. I brak odpowiedzialnoĘci
i bezmyĘlnoĘ. Bo bez tego nie moŻe wyskoczy z okna ani po"kną zbyt wielu pigu"ek na sen
ani zjeĘ za duŻo heroiny. Nie zostawi przecieŻ dziecka samego. ChociaŻ jej matka pewnie
zaj"aby si nim jak naleŻy. Ale to nie to samo. Ona zawsze tak bardzo chcia"a mie normalny
dom, normalną rodzin - nie taką jak w domu. Zawsze chcia"a mie dobrego mŻa, dwoje
dzieci albo wicej. Psa, kota, kanarka, Ęwink morską, poranny poĘpiech, przygotowywanie
drugiego Ęmiadania, sterty prania, dziecice skarby i tajemnice, zamieszanie, pakowanie
samochodu na wakacyjne wyjazdy, liczenie domowego budŻetu, szalełstwo gdy dzieciaki
z babcią nad morzem albo na obozach, laurki, wzruszenia na dzieł matki, odrabianie lekcji,
trudny czas dojrzewania, opowieĘci o pierwszych mi"oĘciach, sex z jednym mŻczyną do
kołca Życia, "aweczka w parku, ciep"o, radoĘ, zaufanie, porozumienie bez s"ów, wspólne
posi"ki, nocne gadanie . Takie zwyk"e Życie. Nie uda"o si. Łle wybra"a. Zaufa"a nie temu komu
powinna. Zosta" jej syn i mieszkanie w bloku. Nawet samochód jej zabra" i zapowiedzia", Że
jeszcze par innych rzeczy zabierze. Nie zdaje sobie sprawy, Że tak naprawd zabra" jej to co
najwaŻniejsze - mi"oĘ i ufnoĘ. Odda"a mu ca"ą siebie. Ca"e swoje serce poda"a na d"oni. A on
je zdepta" i oplu" i wyrzuci" na Ęmietnik. Zostawi" samą. Z krwawiącą dziurą w piersi. Pe"ną
podejrzeł wobec ludzi. aknącą ciep"a i bojącą si wszystkich i wszystkiego.
JuŻ dziesiąta. Cho, musimy iĘ do babci. Musimy jej pomóc. Zrobi jeszcze jakieĘ zakupy.
Przygotowa u babci jakąĘ choink, Żeby miko"aj mia" gdzie prezenty dla grzecznych dzieci
zotawi. Jedziemy autem? Nie s"onko, idziemy na piechot. Nie mamy juŻ auta, kochanie.
A dlaczego nie mamy juŻ auta? Bo tata zabra". Musia" pojecha nad morze. Ale odda nam nasze
auto? Nie odda, kochanie. Dlaczego? Jak wyt"umaczy dziecku, Że jego w"asny ojciec jest tak
skrajnym egoistą? Bo jemu jest bardziej potrzebne. Acha... Bardziej potrzebne, Żeby wozi
dupy na imprezy i jeędzi co tydzieł do zakopanego na desk. NiewaŻne. Nie musisz tego
teraz wiedzie. KiedyĘ sam si przekonasz. Sam zobaczycz kim jest twój ojciec i zrozumiesz
dlaczego nie mog"am juŻ z nim by. Zbyt d"ugie milczenie. Odpadająca listewka
w przedpokoju. JakiĘ klej trzeba kupi. Nie ma pienidzy. B"agam, nie odginaj tak tej deseczki
bo ją z"amiesz. Przepraszam. Dobre dziecko. Szaleje jak dziecko ale jednak dobre dziecko.
Dawaj buty. Ale nie rzucaj. Po co rzucasz? miech. W zasadzie nie ma si o co wĘcieka.
Co za róŻnica czy buty przyniesione czy rzucone. JuŻ nied"ugo sam zacznie je zak"ada.
Wychodzą. W ramach upadlania samej siebie zbiega z dzieckiem na rku i plecakiem pe"nym
prezentów z jedenastego pitra. Mróz szczypie w policzki i palce u stóp chociaŻ podwójne
we"niane skarpety. Szadę zamieni"a brudne miasto w bajkową krain. Ruszają w drog. Sama
przesz"aby ją w pitnaĘcie minut. MoŻe krócej. Z dzieckiem to co najmniej pó" godziny. Ale
dzielnie brną przez zim. Popatrz jak piknie. Ale piknie. Takie bia"e drzewa i krzaki. Piknie,
mamusiu. Tobie teŻ si podoba, mamo? Bardzo mi si podoba. UĘmiechają si do siebie. Jakby
byli jedynymi ludęmi na ca"ym Ęwiecie. Ma"y skacze po Ęniegowych kopczykach, a ona zagląda
przez okna do obcych mieszkał. Kolejna fala. Tsknota za zapachem pieczonego ciasta,
rodzinnymi awanturami, przygotowaniami do rodzinnych spdów. Opuszcza wzrok. ZauwaŻa
zamarznitą ka"uŻ. Chodę si poĘlizgamy. I wywalają si na ty"ki. I Ęmieją si jak szaleni. Tyle
im zosta"o. mia si z upadku. Bo jak d"ugo moŻna p"aka na ten temat. A telefon wciąŻ
milczy. MyĘla"a, Że on zadzwoni. Ale dlaczego mia"by dzwoni. Ma swoje Życie, swoje zajcia,
swoją rodzin. I chociaŻ zaczarowa" ją sobą, swoją delikatnoĘcią i si"ą, uĘmiechem i b"yskiem
w oku, inteligencją, poczuciem humoru i wraŻliwoĘcią to przecieŻ ona i tak nie ma do niego
prawa. Chcia"a mu pomóc ale nie pozwoli". MoŻe jest silniejszy od niej. A jeŻeli jest silniejszy
to ona tak bardzo go potrzebuje. Bo ona mu do niczego nie potrzebna. Ona i jej dziecko.
Pikne i mądre ale nie jego. Dlaczego nie mogą mie wspólnego dziecka? KiedyĘ? JakoĘ?
Górka. Tutaj po raz pierwszy zjeŻdŻa"a sama na sankach. I na deskorolce. I na rowerze. Tutaj
po raz pierwszy rozwali"a sobie g"ow, kolana i "okcie. Cho, zjedziemy z górki. Ale to jest
wysoko. Damy rad, zjedziemy na pupach, bd ci trzyma. zy nie pos"ucha"y. Pop"yn"y
parzące jak lawa. Nic nie istnia"o. Dzieciaki Ęlizgające si ko"o niej, wyrostki patrzące na nią jak
na wariatk. Tutaj spdzi"a najwspanialszy czas swojego Życia. DwadzieĘcia lat. Jeden zjazd.
Drugi. Trzeci. Spodnie zupe"nie mokre. Jak kiedyĘ. I wtedy mama kaza"a pi koniak z "yŻeczki,
jak lekarstwo, na rozgrzanie. I herbat z sokiem malinowym. Wic ma"y zaraz dostanie
to samo. Oprócz koniaku, za ma"y. O, widz blok babci. No to biegniemy. Ten sam blok cho
inne drzwi, inne skrzynki na listy, inne przyciski w windzie. I inne mieszkanie. Nie ma juŻ
jej pokoju. Jedyne miejsce w jakim czuje si dobrze to kuchnia. Ta si nie zmieni"a. Mama
po operacji nie za bardzo radzi sobie z materią cho juŻ na tyle silna by jak zawze autorytatywnie
As y r i a n P u b l i s h i n g , Cop y r i g h t s b y J oa n n a Wr z e Ę n i ows k a , 2003 3
wydawa dyspozycje. Obieca"a sobie, Że bdzie mi"a dla mamy, i Że nie da po sobie pozna jak
bardzo jej ęle. Wic znowu magiczny uĘmiech na twarzy, coĘ na kszta"t zapa"u w oczach. Tak,
zrobimy sobie wigili. A jak bdziesz chcia"a to przyjdę z ma"ym na sylwestra albo mi go
zostaw i idę do ludzi. Do ludzi. Do jakich ludzi? Jest tylko jedna osoba przed którą nie musi
udawa. Jej przyjació"ka. Ale ona wyjeŻdza. A jemu nie powie, Żeby poby razem w sylwestra.
Nie, nie, nie... Oj mamo, mamo, ŻebyĘ ty wiedzia"a... No dobra, to co trzeba jeszcze kupi?
Za swoje Życie mog"aby dosta oskara. adna aktorka nie umie gra tak jak ona. D"uga lista.
Ale nie zostawisz mnie tutaj? Nie syneczku, id tylko do sklepu, bdziesz móg" patrze przez
okno jak tam id. Kupi co trzeba i zaraz przyjd. A kupisz mi sezamki i soczek? Szybkie
spojrzenie na mam, potaknicie. Tak synku, kupi ci sezamki i soczek. Od babci. Mama si
Ęmieje. Ona teŻ si uĘmiecha. W windzie znowu fala. Co za czas, Że nie moŻe w"asnemu
dziecku kupi tego co ono chce? Co za czas, Że robi to jej matka? I jej teŻ kupuje kosmetyki,
farb do w"osów, ciuchy... A gdy ona mia"a kas... gdy ona mia"a kas jej mąŻ zabroni" jej
widywa si z mamą. Zakaza" wszelkich kontaktów. Ale mama jest mamą. Przyj"a
ją z otwartymi ramionami. ChociaŻ napewno cierpia"a przez ten czas. I cierpia"a gdy on nie
pozwoli" przyjecha do szpitala zaraz po urodzeniu si ma"ego. Wic babcia odwiedzi"a wnuka
dopiero drugiego dnia. Dlaczego nie umia"a mu si przeciwstawi? Dlaczego by" waŻniejszy od
jej mamy? Zwariowa"a. Na cztery lata zupe"nie zwariowa"a. Ale bdzie dobrze. Musi by
dobrze. Jeszcze bdzie kasa. I zabierze mam na barbados i do tajlandii. I bdzie jej kupowa
wspania"e prezenty. I zrobi wszystko, Żeby mia"a dobrą i spokojną staroĘ. eby nigdy jej
niczego nie zabrak"o. A przede wszystkim, Żeby wiedzia"a jak bardzo ją kocha. JuŻ teraz bdzie
o nią dba. Bo s"owa nie starczają. I "zy teŻ nie. Przeprasza"a. Z g"bi serca przeprasza"a. Mama
chyba zrozumia"a. Ma nadziej, Że zrozumia"a. A teraz tak jak ona chce, Żeby mia"a normalne
Życie. I jak dotąd tylko raz mog"a powiedzie, Że spotka"a mŻczyzn, z którym chcia"aby by.
Dobrego, uczciwego, silnego... Ale czy on myĘli, Że spotka" ją? Czy w ogóle o niej czasem
myĘli? Jedna kolacja. DwanaĘcie godzin przeprowadzkowego sajgonu. JakaĘ gadka na imprezie.
To ma"o, Żeby myĘle cokolwiek. Wic dlaczego ona myĘli? Bo nigdy nie wpad"aby na pomys",
Żeby zaczą z nim rozmawia. PrzecieŻ to jakiĘ oddzielny kosmos. Nikt z za"ogi. aden
popierdolony artysta o nieprzytomnym spojrzeniu. aden heroinista. A jednak zacz"a
As y r i a n P u b l i s h i n g , Cop y r i g h t s b y J oa n n a Wr z e Ę n i ows k a , 2003 4
rozmawia. Nie wie dlaczego. Nie ma pojcia. I nie pamita jaki pretekst wymyĘli"a. Co ją
do tego sk"oni"o? Ten chochlik w jego oczach? Po co? Po co? Po co? I po raz pierwszy od tylu
lat, specjalnie dla niego ugotowa"a miso. Po co? Nie chodzi"o o "óŻko. Takich od "óŻka by"o
dooko"a niej ca"e mnóstwo. A jednak od tamtej kolacji z nikim nie spa"a. Czeka"a na niego.
I pewnie bdzie czeka. Jak d"ugo? Czy on kiedykolwiek pomyĘli o niej tak jak ona myĘli o nim?
Ciep"o, spokojnie, bezpiecznie. Po raz pierwszy od bardzo dawna czu"a si przy nim jak
prawdziwa kobieta. Gra"a oczywiĘcie, zawsze gra przed obcymi ludęmi. ChociaŻ w po"owie
przeprowadzki juŻ gra przesta"a. Nie by"o sensu. I wtedy poczu"a si jak kobieta. Gdy dotkną"
jej ramion i wyrzuci" z nich ca"e napicie ostatnich dni. Gdy poczu"a jego zapach. Gdy staną" za
nią o pó"nocy, trzymali si za rce a ona mog"a si o niego oprze. Nie on o nią. Ona o niego.
I wiedzia"a, Że nie upadnie bo on jest z ty"u. Jak ska"a. BoŻe, co za paranoja... A teraz go nie
ma. I nie chce z nią rozmawia. I nie chcia", Żeby mu pomog"a. Nie jest mu do niczego
potrzebna. MoŻe powinna o nim zapomnie. Ale jak? Bo chociaŻ zrani" ją tym stanowczym nie
to jednak sprawi", Że zacz"a go bardziej szanowa. Jest tak ma"o silnych mŻczyn. KaŻdy jej
kolega z wielką przyjemnoĘcią odda"by si w jej lecznicze rce i pozwala" skaka dooko"a
siebie. Zna"a róŻne patenty wypdzające choroby, Żarcie, które rozgrzewa"o bardziej niŻ rum.
I przytula"a tak, Że wraca"o Życie. Ale on tego nie chcia". I jeszcze kilogram mandarynek
i pestki s"onecznika i puszk ananasa. Tak, to chyba wszystko. Dzikuj. Nie, prosz nie
pakowa do torebek, wrzuc do plecaka. Wszystarczy Ęmieci na Ęwiecie. UĘmiech. Wszyscy
reagowali tak samo na jej uĘmiech - uĘmiechem. Co ty tu robisz? Tak dawno ci nie by"o...
KoleŻanka z podstawówki chyba rzeczywiĘcie ucieszy"a si na jej widok. No jestem, wigilia
u mamy, Żeby ma"y mia" frajd. No i mieszkam niedaleko. Masz dziecko? Tak, syna, ma dwa
lata i szeĘ miesicy. Dok"adnie szeĘ bdzie jutro. Fajnie masz. No... To gdzie mieszkacie?
Ko"o hali, Żeby blisko do mamy ale nie za blisko. miech. A ja teŻ wróci"am do domu.
Porozpada"o si. Ale dobrze spotka kogoĘ komu si uda"o. Nie, to nie tak. Mi teŻ si poroz-
pada"o. Sama jestem. A... No... Papieros parzy w palce, siatki zaczynają ciąŻy. MoŻe przesta
pali. Ucieszy"by si. Niecierpi papierosów. No dobra, lec. Jeszcze nic nie gotowe. To chodę
si wymienimy telefonami. No dobra. Zadzwoni po Ęwitach i moŻe si jakoĘ spotkamy.
Znowu po Ęwitach. Super. UĘmiech. Nikt nie moŻe wiedzie co si dzieje w Ęrodku. Nikt.
As y r i a n P u b l i s h i n g , Cop y r i g h t s b y J oa n n a Wr z e Ę n i ows k a , 2003 5
I nic. PrzecieŻ jest silna. Twarda. OdwaŻna. Mocna. Pewna siebie. Nikt nie moŻe wiedzie co
si dzieje w Ęrodku. Do zobaczenia. Fajnie si by"o spotka. Fajnie. Tak, fajnie... I ca"y czas to
tak bardzo nic nie znaczy. Nastpna kolejka. Taki czas. Dobrze. Nie ma sprawy. Jak ma by
cyborgiem to nim bdzie. Weęmie si w garĘ. Znowu ostrzyŻe si na marines. Tylko po co
by"o farbowa wczoraj w"osy? MoŻe w"aĘnie po to. Po to, Żeby zobaczy bia"e skronie. Po to,
Żeby popatrze sobie w oczy. Po to, Żeby wczorajsze zarodki myĘli dziĘ w"aĘnie wybuch"y
i natchn"y ją do podniesienia g"owy. Zaraz po Ęwitach. Na marines. Króciutko. I niech
wszyscy widzą t siwizn, symbol oĘmiu lat permanentnego stresu, upodlenia, zatracenia
w"asnej jaęni. Nie zadzwoni juŻ do niego. Nie wyĘle Żadnego esemesa. Sama wywierci te
wszystkie dziury. Namówi brata, Żeby pojecha" z nią do duŻego sklepu i przywióz" brakujące
pó"ki, klej, farby. Sama wszystko zrobi. Po przeprowadzce obudzi"y si dawno zapomniane
bicepsy. JuŻ nie pozwoli im zasną. Nie potrzebuje niczyjej pomocy. Niczyjej. A jego najmniej.
Przyjació"ka na urodziny Życzy"a jej, Żeby nauczy"a si bra bo nie moŻna dawa ca"e Życie. Ale
przecieŻ nie moŻna teŻ tylko bra. On nie chce bra. Wic ona teŻ nie bdzie. Spierdalajcie
wszyscy. Dam sobie rad. Sto dwadzieĘcia osiem z"otych i trzydzieĘci dwa grosze. Ile groszy?
TrzydzieĘci dwa. Zaciska zby. Bez sensu. Jest silna. Nie chce ale jest. Nosi siaty, nosi dziecko,
nosi swój ból - najciŻszy ciŻar jaki kiedykolwiek pozna"a. Ból samotnoĘci. Ból niemocy. Bo
przecieŻ nie moŻe nic zrobi. Nic, Żeby z nim by. eby zasypia z nim i budzi si z nim. eby
go karmi i g"aska. Bo dając mi"oĘ wype"nia si mi"oĘcią. Taka swoista kadę galilejska. TeŻ
skojarzenie. No coŻ, w kołcu to boŻe narodzenie. Dlaczego zawsze jest tak, Że gdy to coĘ,
na czym tak bardzo zaleŻy, wydaje si by wyciągnicie rki a naprawd jest tak bardzo
niedostpne. Potrzebowa"a mŻczyzny z pasją, z w"asnymi zajciami, tak, Żeby ona teŻ mia"a
czas dla siebie. Zbyt wiele mia"a do zrobienia, Żeby znowu si komuĘ poĘwica, poĘwica
ca"ą siebie, ca"y swój czas, ca"ą swoją uwag. On nie potrzebowa" jej permanentnej uwagi. Ale
on przecieŻ w ogóle jej nie potrzebowa" wic po co to ca"e myĘlenie. Baby są g"upie.
Kombinują jak "yse konie pod górk. Baby... By"a jedną z nich, niestety. Dzieł dobry. O, dzieł
dobry. Jak ty wyros"aĘ. A jeszcze niedawno gania"aĘ po podwórku. No tak, czas szybko leci.
Oj leci, leci... starzejemy si. Bez przesady. I znowu magiczny uĘmiech. Dobrych Ęwiąt.
Dobrych Ęwiąt. Esemes. Nie, nie bdzie patrze. I tak nie od niego. On przecieŻ nie napisze.
As y r i a n P u b l i s h i n g , Cop y r i g h t s b y J oa n n a Wr z e Ę n i ows k a , 2003 6
Pewnie jakiĘ g"upawy grupowy esemes na Ęwita. Na przyk"ad  stosunkowo udanych Ęwiąt
albo inne  pezentów tyle co oĘci w rybie . Dosta"a takich esemsów kilkanaĘcie. Niby fajnie ale
przecieŻ nie o to chodzi. Pierdoli ich wszystkich. Pierdoli tych popaprałców, którzy
z niczym nie potrafią sobie da rady. Ani z w"asnym Życiem, ani z mi"oĘcią, ani z materią. Co
to za faceci, którzy nie umieją odpali auta z kabelków, przybi pó"ek, zreperowa Ęwiat"a,
kocha si przez ca"ą noc powoli, delikatnie, tak, Żeby poczu kaŻdą komórk cia"a. Nie
swojego cia"a. Tego drugiego. eby by jednym. Ona to umie, oni nie. Oni tylko mogą gada
o bogu albo niemoŻnoĘci kochania, bycia w związku, pauperyzacji myĘli i innych takich
gównach. A jak spotyka mŻczyzn, który jest prawdziwy i lubi te same filmy co ona, a jego
dotyk rozpala ją jak Żaden do tej pory, to on jej nie chce. Jebana sprawiedliwoĘ. Pierdoli. Da
sobie rad. Dlaczego nie. Raz na jakiĘ czas znieczuli si heroiną i przertrwa do czasu, kiedy syn
bdzie juŻ na tyle duŻy, Żeby nie musia"a zachowywa nieustającej trzeęwoĘci i przytomnoĘci.
I co si wtedy stanie... Pewnie nic si nie stanie bo zdąŻy si juŻ przyzwyczai. Tylko teraz tak
boli. Wic juŻ nie bdzie szuka. Bo juŻ nie chce, Żeby bola"o. Niech juŻ nigdy nie boli. I niech
nauczy si cieszy tym co ma. Niech w kołcu wypracuje jakąĘ sta"ą. Bo przecieŻ ma"y taki
cudowny. Wychowa go na dobrego mŻczyzn. Takiego, z jakim chcia"aby by. Niech umie
dawa i bra. Nie tak jak on. Niech bdzie silny i pewny siebie. Ale tak naprawd. Nie tak jak
ona. B"ąd. Nie trzeba by"o o nim gada. Ma"y us"ysza" i on urós" w jego wyobraęni do roli
jakiegoĘ mskiego boga. MoŻe zapomni. Jeszcze jest ma"y. Zapomni. I ona teŻ postara si
zapomnie. I nigdy juŻ nie pójdzie do punktu. Do piexy i tak nie chodzi. Nie pójdzie, Żeby go
nie spotka. Bo wtedy mog"aby juŻ tylko umrze. A tego narazie nie wolno jej zrobi. Bdzie
si zabija powoli, na tyle powoli, Żeby ma"y zdąŻy" nauczy si by sam. Nauczy go nie
cierpie tak ona cierpi. Nie wpaja mu, Że rodzina najwaŻniejsza. Bzdura. Rodzina
najwaŻniejsza. Tak jest i juŻ. Wic bdzie cierpie. A moŻe spotka kobiet, która go pokocha
i bdą szczĘliwi przez ca"e Życie. Takim zwyk"ym, ma"ym, codziennym szczĘciem
rozĘwietlanym przez wschodzące s"ołce i koloryzowanym przez szmaragdowe Żuki na leĘniej
druŻce.
Zabierz go gdzieĘ, Żebym mog"a ten plecak rozpakowa. Ale prezenty to przecieŻ nie teraz.
No nie teraz ale.. oj mamo... no dobra. Póęniej. Dzieł wczeĘniej pakowa"a swoje prezenty.
As y r i a n P u b l i s h i n g , Cop y r i g h t s b y J oa n n a Wr z e Ę n i ows k a , 2003 7
Nie mia"a pienidzy na normalny papier wic kupi"a krepin. Jak za dawnych czasów, kiedy
papieru Ęwiątecznego nie by"o. Z przeraŻeniem zauwaŻy"a, Że kupi"a ma"emu nie to co chcia"a.
Mia" by namiot z ikei a na rysunku paczki by" tunel. Za"ama"a si. Do tego stopnia, Że
otworzy"a butelk wina, którą trzyma"a na te trzy dni bo wiedzia"a, Że bdzie jej bardzo
potrzebna. Ale otworzy"a dzieł wczeĘniej i wypi"a po"ow prawie jednym duszkiem "kając jak
wariatka. Nic jej si nie udaje. Nic. Nawet prezentu dziecku nie umia"a kupi. Dla mamy kafel,
który zrobi"a dawno temu. Nie mia"a pomys"u co jej kupi. Brat da" jej kolejny z"oty "ałcuszek
do kolekcji. A ona ma dla niej rcznie malowany kafel. Pikny ale mia"a poczucie, Że nie
wystarczający. Nie mog"a na to nic poradzi. Ca"e szczĘcie, Że brat wyjecha". Po Ęwitach
pojedzie do miasta i kupi mu struny do gitary elektrycznej. Nie potrzebuje ich ale teŻ nie mia"a
pomys"u co mu da. Po raz pierwszy w Życiu. Nigdy wczeĘniej jej si to nie zdarzy"o. Gdyby
mia"a pieniądze poszuka"aby jakiejĘ muzyki i napewno znalaz"aby coĘ, co by mu odpowiadalo.
Ale nie wiedzia"a teŻ jakie p"yty brat juŻ ma a jakich nie. Nienawidzi"a siebie. Zaniedba"a
najwaŻniejszych na Ęwiecie ludzi. Czu"a si stara, niepotrzebna, zbdna, zmczona i bez sensu.
Nie by"a nawet w stanie dotrze do "óŻka, Żeby po"oŻy si spa. Siedzia"a bez sensu na
pod"odze, pi"a wino, pali"a papierosy i p"aka"a. A czas mija". Na rkach pojawi"a si znowu
wysypka - znak, Że za duŻo nerwów. Czym si teraz denerwowa"a? Stanem konta? Tym, Że
by"a tak potwornie sama? Tym, Że si tak idiotycznie zakocha"a, Że nie umia"a sobie z tym da
rady? Nie umia"a tego zabi tylko pogrąŻa"a si coraz bardziej, zasypia"a z myĘlą o nim, Ęni"a
o nim i budzi"a si myĘląc o nim? Tym, Że mia"a poczucie iŻ zawodzi najbliŻszych bo nie ma dla
nich sterty prezentów? Dla ma"ego mia"a. Dla przyjació"ki mia"a mie. Dla niego nie mia"a.
To znaczy mia"a ale nie wiedzia"a czy moŻe mu go da. Nie zna"a go na tyle. Napisa"a dla niego
opowiadanie, zbiór myĘli - nie wiedzia"a jak to nazwa. Nie skołczy"a jeszcze bo mia"o by
o wigili. Od rana do wieczora. Pisa"a to co czu"a i tak jak czu"a. Pisa"a o tym co si dooko"a niej
dzia"o. I co si w niej dzia"o. Nigdy nie umia"a mówi wic pisa"a. Z najskrytszych zakamarków
duszy. Ale z drugiej strony i tak nie bdzie mia"a okazji mu tego da. Wic czym si tak
denerwowa"a? A moŻe chcia"a, Żeby wiedzia". To bez sensu. Wys"a"a mu esemesa, Że
przeprasza za wpierdalanie sie w cudze Życie. Napisa"a, Że jej na nim zaleŻy. TeŻ bez sensu.
Nie powinna by"a. Znowu si wpierdoli"a. A mia"a tego juŻ nigdy wicej nie robi. D"ugo
As y r i a n P u b l i s h i n g , Cop y r i g h t s b y J oa n n a Wr z e Ę n i ows k a , 2003 8
jeszcze bdziesz te warzywa kroi? Jeszcze chwila, przecieŻ nie jestem robotem kuchennym.
Jeszcze trzeba stó" rozstawi. Mamo, nie przesadzaj, jesteĘmy we dwie, ma"y i tak nie bdzie
tego wszystkiego jad", daj spokój. Ustawimy tak jak jest, nie bdziemy robi Żadnych
przemeblował. I tak dla niego najwaŻniejsze są prezenty. Masz racj. A moŻe znaleę mu jakąĘ
ksiąŻk? Wierszy nie czyta. A wiersze najpikniej pokazują co si czuje. W"asnych wierszy na
jego temat nie mog"a mu da. Za bardzo osobiste. Co za myĘli. PrzecieŻ juŻ go nigdy wicej
nie spotka. Spotka. Chcia"a go spotka. Bardzo chcia"a go spotka. GdzieĘ w Ęrodku, chociaŻ
nie wierzyla w boga, modli"a si, Żeby zadzwoni", zapyta" kiedy przyjĘ te dziury wierci.
Modli"a si o jego mądroĘ, o to, Żeby mial straszną gorączk i nie przestraszy" si tych jej
wszystkich esemsów. Modli"a si o to, Że jednak si pojawi, choby po to, Żeby ją zerŻną
a jej uda si go zatrzyma. Tak bardzo pragn"a, Żeby z nią zamieszka". Nie zna"a go ale czu"a,
Że jest taki jaki chcia"a, Żeby by" jej mŻczyna. Tymczasem postanowi"a Ży tak jakby nic si nie
sta"o, jakby nigdy go nie spotka"a. Postanowi"a dawa sobie rad i juŻ nikogo o nic nie prosi.
Nigdy. Nigdy. Nigdy. Sorry przyjació"ko. Twoje Życzenie si nie spe"ni. Nie umiem bra nie
dając. A gdy ci, na których mi zaleŻy nie chcą bra ja teŻ bra nie bd. Wybacz...
Arek idzie. Arek? Pracownik imperium antychrysta. Nie mów tak. No ale bill gates to
antychryst. CzeĘ. Przynios"em wam polary. Super. Z logiem korporacji. ZajebiĘcie. I jak
chcesz to ci wyciągn ten office 2001 na maca. Jaki masz system? os9.6. Dobra. Dziki wielkie.
I mam coĘ jeszcze. Ma"y zagląda do torby. Jego twarz rozpromienia si. Susi... Sushi...
Dwuipóllatek, który uwielbia sushi. Paranoja. Zasiadają wic wszyscy nad plastikowymi
pude"kami i zajadają si tym japołskim przysmakiem. Kolejna fala. JuŻ od roku nie sta jej na
sushi. A kocha je jeszcze bardziej niŻ ma"y. KiedyĘ raz w miesiącu robi"a sobie Ęwito brzucha
i przejada"a ponad dwie bałki w postaci ryŻu z surową rybą, sosem sojowym i wasabi. Od
stycznia by"a na sushi tylko dwa razy. Raz zaprosi" ją w lutym ex na swoje urodziny. Zgodzi"a
si. Jeszcze wtedy nie by"a pewna czy napewno nie chce z nim by. Po raz drugi posz"a
z matką po sprawie rozwodowej. Gdy oficjalnie by"a juŻ wolną kobietą. Trzeci raz kupi"a sushi
mamie na urodziny. Nie bylo jej sta na taki prezent ale wierzy"a, Że jak juŻ zupe"nie nie ma
pienidzy to one si jednak zjawiają. I tak si sta"o. Dzieł póęniej zadzwonili, Żeby coĘ napisa"a.
P"acili od rki. Ja uwielbiam susi. Ma"y by" wniebowzity. Wszyscy z podziwem patrzyli jak
As y r i a n P u b l i s h i n g , Cop y r i g h t s b y J oa n n a Wr z e Ę n i ows k a , 2003 9
macza kolejne maki z ogórkiem w sosie sojowym ze zbyt duŻą iloĘcią wasabi i pogryza
wszystko marynowanym imbirem. Co za dzieciak. Jaka matka taki syn. I wiesz, on teraz
wygląda jakbyĘ zrobi"a go sobie sama. No wiesz, kto z kim przestaje takim si staje. Ale i tak
ma strasznie duŻo z ojca. Oby tylko psychiki po nim nie odziedziczy". Nie odziedziczy. Bdzie
mia" lepsze wzorce osobowe. A co, jesteĘ z kimĘ? Nie, skąd taki wniosek. No powiedz
Arkowi. Co mam powiedzie? No o tym twoim nowym znajomym. O boŻe... Fajny jest.
Dobry, ciep"y, klimatycznie dok"adnie taki sam jak ja. Dobrze si przy nim czuje. Ale nie moŻna
mówi hop zanim si nie przeskoczy. Ale zaleŻy ci na nim? Czy ja wiem, jakoĘ chyba tak.
Mówi"a, Że duŻy, wysportowany. A co robi? Stoi na bramce. To super. Ja, brat i on i pogonimy
Piotra. Arek, ty teŻ chcesz pogoni Piotra? A nie? To przecieŻ z"y duch twojej mamy.
Przestałcie. Nie mamo, on ma racj. No to przegonimy. A jakbyĘcie mieli ochot to u mnie
jest sylwester, zajrzyjcie. Ludzie, ja z nim nie jestem. Ja nawet nie wiem czy on nie ma jakiejĘ
narzeczonej, opanujcie si. Przyjdęcie, przyjdęcie. MoŻe by fajna impreza. Nie wiem,
zobacz. Znowu magiczny uĘmiech. Do zobaczenia. Zadzwoni i dam ci dok"adny adres i jak
tam do nas dojecha. Dziki ale naprawd nie wiem. Chcia"am spdzi ten czas z ma"ym.
Zobaczymy, zobaczymy. Pa. To ja id si umy, a ty posprzątaj i przygotuj stó". Postaw co
trzeba, weę te "adne sztuce. Dobrze mamo. Pada"a juŻ na twarz. Nastawi"a wod na pierogi
zrobione przez lokalną ukraink. Porozstawia"a wszystko jak trzeba. Powiesi"a lampki na
oknie, przystroi"a kilka ga"ązek sosny. Zupe"nie nie Ęwiątecznie to wszystko wygląda"o ale
w kołcu chodzi"o jedynie o prezenty dla ma"ego. Od dawna juŻ nie obchodzili Ęwiąt. Byli
buddystami. NajwaŻniejszy by" nowy rok. A jeszcze waŻniejszy ósmy grudnia - dzieł oĘwiece-
nia buddy. ChociaŻ po pobycie w japołskim klasztorze teŻ nie by"a przesadnie religijna. Dali
jej w koĘ. PowaŻnie. Nauczyli pokory i cieszenia si z rzeczy ma"ych. Szkoda, Że nie nauczyli
radzenia sobie z samą sobą, ze swoimi uczuciami, z poczuciem niesprawiedliwoĘci. Ale prze-
cieŻ miliony ludzi na Ęwiecie by"y w gorszej sytuacji od niej. Ona mia"a gdzie mieszka i co jeĘ.
I mia"a mam. ChociaŻ czasami doprowadza"a ją do furii to jednak by"a jej mama, która mia"a
si" sama wychowa ją i brata. No to co, zaczynamy wigili. Wszystkiego najlepszego. I Żeby
ci si w Życiu u"oŻy"o, ŻebyĘ mia"a wspania"ego mŻa i duŻo kasy i ŻebyĘ si juŻ tak nie
martwi"a. A tobie zdrowia i si"y i Żeby praca ci si uk"ada"a tak jak chcesz i jakiegoĘ faceta, co
As y r i a n P u b l i s h i n g , Cop y r i g h t s b y J oa n n a Wr z e Ę n i ows k a , 2003 10
si tobą zaopiekuje. Pierogi gotowe. Pycha. A w przysz"ym roku z nim, wigilia w bloku, totalne
przemeblowanie, jego mama, jej mama i brat i ma"y. Choinka, dwanaĘcie potraw. By"a straszną
tradycjonalistką. I tak bardzo chcia"a mie ca"ą rodzin w jednym miejscu w takich chwilach.
To ja wyjd, zadzwoni, si powie, Że miko"aj podrzuci" prezenty i pobieg" dalej. No dobra.
Hej, kto to idzie? Kto? Zapytaj babci. To chyba miko"aj. Miko"aj? No zobacz... oooo... jaka
torba. I prezenty, bo ja by"em grzeczny przecieŻ. No by"eĘ grzeczy, zaglądaj co tam jest. To dla
ciebie i to... jaki fajny ten miko"aj, tyle prezentów. A co to? Bob budowniczy. JasnoĘ.
Absolutna jasnoĘ roĘwietli"a twarz ma"ego. I jeszcze wiksza jasnoĘ na widok kaset
z muminkami i ksiąŻeczki z krecikiem. Reszta prezentów na jutro, Żeby znalaz" rano pod
choinką w domu. I jeszcze jeden wysyp, tym razem od buddy na nowy rok. Dlatego mi"o mie
dzieci. eby patrze jak si cieszą. No to mamy go z g"owy. A kiedy to zrobi"aĘ? Mama
przygląda"a si kaflowi. JakoĘ na wiosn. A ten symbol oznacza mi"oĘ. PomyĘla"am, Że taki
prezent bdzie najlepszy dla ciebie. WaŻny by" dla mnie. Bardzo waŻny. Chcieli go kupi ale
nie sprzeda"am. Jest twój. Pikny jest. Ciesz si, Że ci si podoba. Bardzo mi si podoba.
Trzeba go oprawi. I bardzo tu bdzie pasowa. No w"aĘnie. Przepraszam, Że tylko to ale...
Przestał. Wiesz jaką radoĘ mi sprawiają prezenty, które sama robisz. To si ciesz. Przymierz
ten polar. Oj mamo, przecieŻ przymierza"am w sklepie. No przymierz... w tym roku nie
dosta"a Żadnej niespodzianki a "ączna suma kosztu prezentów, które dosta"a od mamy by"a
o po"ow mniejsza niŻ koszt prezentu jaki mama kupi"a dla piotra. Mia"a Żal. Ale nie pokaza"a
tego. OczywiĘcie. JakŻe by mog"a pokaza, Że jest zazdrosna o tego frajera, Że jest jej przykro,
iŻ jej w"asna matka, tak samo jak ona, nie radzi sobie z uczuciami. Mia"a tylko nadziej, Że on
jednak z nią bdzie i dziki temu prze"amie rodzinny schemat. Rodzina. Normalna rodzina.
eby juŻ nie trzeba by"o udawa kogoĘ kim si nie jest. eby by sobą. Zwyk"ą sobą. Tak
bardzo po prostu. Co to za film? Znachor. O jezu... uwielbiam to. A mia"am zaraz wychodzi.
No nie wyjd. Musz to obejrze. Ma"y zafascynowany nowymi zabawkami. A w jej oczach
ciągle "zy. Przynajmniej mia"a pretekst. Kocha"a te filmy. i noce i dnie teŻ. UwaŻa"a, Że są to
najlepsze polskie filmy. Wzrusza"a si nieodmiennie od wielu lat cho obydwa zna"a na pami.
Chodę mamo, on juŻ ukrad" te narzdzia. JuŻ id, tylko ciasto pokroj. No chodę. No zobacz
jak oni grają. KaŻdy misieł twarzy pod kontrolą. adnej przypadkowoĘci. Teraz juŻ nie ma
As y r i a n P u b l i s h i n g , Cop y r i g h t s b y J oa n n a Wr z e Ę n i ows k a , 2003 11
takich aktorów. A to... no patrz, kultowa scena. Na chwil zapomia"a. Przez chwil by"a
szczĘliwa. No dobra, pozmywam, wyjd z psami i bdziemy znika. Ja nie wiem czy to jest
dobry pomysl, ŻebyĘcie szli w taki mróz. Mamo, nic nam si nie stanie. Jest minus szesnaĘcie
stopni. Mamo, weę si po"óŻ i odpocznij. Chcia" sobie kupi motor. Niedobrze. Ale jakby byli
razem to nie jeędzi" by tak, Żeby si zabi. Przemo teŻ mia" motor a odkąd byl z e swoją
mi"oĘcią jeędzi" spokojnie. Tylko dlaczego on mia"by by z nią. Dzwonek. A kto to? Miko"aj?
Nie sądz kochanie, miko"aj juŻ tu by". Ale niech jeszcze przyjdzie. Zobaczymy. Mamo, kto to
moŻe by o tej porze? Zabielscy. Co? No piotr i gosia. O ja pierdol. No co, przynajmniej
odwiozą ci do domu. Ja chc iĘ juŻ teraz. Nie chc si z tym frajerem spotyka. Nie prze-
sadzaj, on tyle dla ciebie robi. Nie dla mnie tylko dla siebie wykorzystując przy tym mnie.
JesteĘ niesprawiedliwa. Dobra, nie dyskutuj. Jest wigilia. Nienawidzi"a go. By" dok"adnie taki
jak jej ex. Tak samo pierdolnity i nieprzytomny. Egoistyczny, niewraŻliwy, nie myĘlący
o innych. I jeszcze podobny do jej ojca. O, jak milo ci spotka. Wypierdalaj. CzeĘ. UĘmiech.
Tym razem zdawkowy. Pakowanie plecaka. WyjĘcie z psami. Powrót. Na stole wino,
niedobre. Za s"odkie. I sery. Nie, nie tknie niczego od niego. Mam taki paradokument, moŻna
z tego zrobi fabu". Spotka"em si wczoraj... odpad"a. Da"a pi ma"emu. Mam to teraz
ogląda? Tak, nie mog zostawi tej kasety. Póęno juŻ. No w"ącz to wideo. A dlaczego ten chuj
nie moŻe tego zrobi? Zacisn"a zby. To tylko dwadzieĘcia minut. Na liczniku jest godzina.
Zaczli ogląda. Ma"y dosta" opytu. Pada" na twarz wic jak kaŻde dziecko szala" jak optany.
A on na niego podniós" g"os. Nikt nie bdzie krzycza" na jej dziecko. Nikt, kurwa ma. Nikt.
Nikt. Nikt. Matka zachwycona historią. Mamo, chodę. Ale gdzie syneczku? Tam.... ostenta-
cyjnie wysz"a z pokoju. Ma"y zaprowadzi" ja do biblioteki. Chodę mamuĘka, usiądziemy sobie.
I co bdziemy robi? Odpoczniemy. Niefajnie tam? Nie, tu jest lepiej. Ma"y tak dok"adnie czu"
kto jest dobry a kto nie. Wzruszy"a si. Przytuli"a go. Jedziemy do domu? Tak. Chcem spa.
Zaraz tu zasn. A chcem zasną w naszym domku. Dobrze kochanie. JuŻ jedziemy. Chodę,
za"oŻ ci buty. I zacz"a go ubiera. Gosia mia"a ich odwieę. Matka zosta"a z nim sama.
I dobrze jej tak. A mog"o by tak przyjemnie. Mam kas na spektakl. Super, bo ja juŻ bez pracy,
bez niczego, trzeba to ruszy. Spotka"am takiego faceta co da ponad po"ow. Ruszymy,
zrobimy to. ZajebiĘcie. To si z dzwonimy. Dziki za podwózk. Nie ma sprawy. Dla mnie jest.
As y r i a n P u b l i s h i n g , Cop y r i g h t s b y J oa n n a Wr z e Ę n i ows k a , 2003 12
No wiem. Nie przejmuj si, jeszcze spotkasz takiego faceta, z którym bdzie ci dobrze.
Pewnie. Winda. Ma"y zasną" szybciej niŻ pomyĘla". Jeszcze spotka takiego faceta... JuŻ spotka"a.
Tylko on jej nie chce. A moŻe chce. Tylko na to najlepsze trzeba poczeka. Otworzy"a wino,
zapali"a papierosa, odpali"a komputer. Musia"a skołczy to, co zacz"a dla niego pisa. Na
najlepsze trzeba poczeka. Nie leŻy w supermarkecie na pó"ce. Nie napisa"a do niego. On do
niej teŻ nie. Nie zadzwoni"a. On do niej teŻ nie. Na najlepsze trzeba poczeka. Jak d"ugo
moŻna czeka? Ale nie zrobi juŻ nic. To on jest mŻczyzną. To wszystko powinno by w jego
rkach. To on powinien o nią zabiega. I tak bdzie. A jeĘli nie? PrzecieŻ mia"a juŻ dawa
sobie rad sama. Niech wyzdrowieje. Niech bdzie sobą. Niech si dobrze czuje.
Zadzwoni, odezwie si. Te dziury w Ęcianach. NiewaŻne, Że zrobi je sama. A przynajmniej
wikszoĘ z nich. Jutro, pojutrze. PrzecieŻ i tak nie ma nic innego do roboty gdy ma"y nie
Ępi. Wic powiesi te wszystkie pó"ki. I co mu powie gdy on zadzwoni umówi si na
robienie dziur? eby si jeba"? PrzecieŻ to nieprawda. eby przyszed" na kolacj? Nie,
jednej pó"ki i tak sama nie zrobi. Nie ma wsporników, nie ma si"y ich przykrca. Wic niech
on kupi te wsporniki, przykrci je i t pó"k gdzieĘ powiesi. I niech jej opowie jak
zreperowa te deszczu"ki co odpadają i te kurki co cięko chodzą i woda nie p"ynie tak jak
powinna. Nie musi nic robi, niech jej tylko opowie. MoŻe zapyta czy nie wybra"by si z nią
do zakopanego. PodróŻe zbliŻają. ChociaŻ tak bardzo nie chce jej si tam jecha. Trzeba
wydepilowa nogi. I nie jeĘ. I wiczy. Chcia"a by pikna i silna. Dla niego. Dla siebie. Dla
lepszego Życia. Spokojnego, dobrego, domowego Życia. ycia, o którym zawsze marzy"a.
ycia, które musi si sta. Bo nie moŻna tak samej. I pi"a za lepszy czas, za kaŻdy dzieł co
w Życiu trwa... gwaliłski Ępiewa" w radiu kolor, a ona p"aka"a.  Wykorzystaj t chwil, moŻe
ci spotka w Ęrodku dnia, nie tra wiary w marzenia, tyle jest do stracenia. I jeszcze, tak
zupe"nie od czapy w t noc stare jak jej wspomnienia szalonego sexu:  don t you cry
tonight . No dobra, jak don t cry to don t cry. Przyjdzie. Bdą razem i bdą szczĘliwi.
Weęmie ją i to bdzie najlepsza decyzja jego Życia. Bo by"a dobra. I chcia"a, Żeby ca"y Ęwiat
by" dobry. Nie bez powodu jej ex wciąŻ chcia" z nią by twierdząc z uporem mu"a
pancernego, Że jest najfajniejszą kobietą jaką spotka". Ale nie dla niego juŻ ona. Ze
skurwielami si nie tałczy. Teraz tylko Dominik. Siedem liter. Siedem. Magiczna cyfra.
As y r i a n P u b l i s h i n g , Cop y r i g h t s b y J oa n n a Wr z e Ę n i ows k a , 2003 13
Siedem najwaŻniejszych liter tej nocy. KaŻdej nocy. I kaŻdego dnia. WaŻniejszych i bardziej
czarodziejskich niŻ gadające ludzkim g"osem zwierzaki. Amen.
25.12.2002, godz. 1.14.
epilog
25.12.2002, godz. 3.43  sms od dominik: sorry, ze tak pozno ale zycze Ci, zeby udalo sie
z tymi scenariuszami, zebys wyszla na prosta i zebysmy mogli sie czesciej spotykac . ycie jest
piekne.
01.01.2003, godz. 17.18  sms od dominik: masz racje, nie nadaje sie do zwiazku. zapomnij
o tym numerze telefonu. zapominij o mnie. sorry. . wiat sie skołczy". Telefon do dilera. Nie,
bez sensu. Jest ma"y przecieŻ. Opcja na przysz"oĘ - Ży spokojnie i z uĘmiechem. zy.
Z uĘmiechem, powiedzia"am. Wykasowa"a jego telefon. Patrzy"a przez okno. Godzin. Dwie.
Trzy. Jak móg" jej to zrobi? MoŻe tak lepiej. MoŻe dobrze, Że teraz powiedzia" o tym, Że
chleje od drugiego dnia Ęwiąt. Bo jakby zaczli by ze sobą i jakby to wylaz"o jakoĘ tak samo
z siebie... Jestem. JuŻ jestem. Znowu jestem. Nie mam si"y ale jestem. Po coĘ tu, kurwa,
jestem. Czerwona ziemia. Jutro bdzie nowy dzieł. Jutro.
As y r i a n P u b l i s h i n g , Cop y r i g h t s b y J oa n n a Wr z e Ę n i ows k a , 2003 14


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
fronda ten dzien wyznaczyla matka boska
Jaki był ten dzień Turbo
jaki byl ten dzien
Pamiętam ten dzień Niemen txt
TEN PIERWSZY DZIEN txt
Zajdel A Janusz Ten piekny dzień
janusz a zajdel ten piękny dzień
ten piekny dzien (2)
30 18 Wrzesień 2001 Trzy ataki w jeden dzień
Wypracowanie Ten Obcy Charakterystyka Pestki
Śnieżny Dzień Powieść o wierze, nadziei i miłości Billy Coffey ebook
Zarzadzanie codziennoscia Zaplanuj dzien skoncentruj sie i wyostrz swoj tworczy umysl

więcej podobnych podstron