Nowy numer „Pograniczy"
NAJNOWSZY numer szczecińskiego dwumiesięcznika kulturalnego „Pogranicza” jest jednym z najbardziej zaskakujących w historii pisma - po numerach tematycznych o klasykach takich jak Conrad czy Herbert doczekaliśmy się wydania niemal w całości poświęconego... zwierzętom.
Gdy jednak zastanowimy się nad tym dłużej, zaskoczenie okaże się nie tak znowu wielkie. W końcu „zwrot ku temu, co nieludzkie” od dawna nie jest już jedynie domeną fanatycznych ekologów - to jeden z najgoręcej dyskutowanych tematów we współczesnej humanistyce. Przełomowym momentem tej debaty było wydanie książki „Wyzwolenie zwierząt” Petera Singera. Główną jej tezę można streścić mniej więcej tak: wszystkie istoty, które są zdolne do odczuwania cierpienia, a więc także zwierzęta, zasługują na takie same prawa. Każdy człowiek, który sądzi inaczej, jest zacofanym „szowinistą gatunkowym”. Ekstrawagancka teza? Być może. Ale zmuszająca do postawienia fundamentalnych pytań, na które trzeba jakoś odpowiedzieć. Na przykład: Jak daleko może posunąć się proces emancypacji? Gdzie leży granica naszej empatii? Czym jest „człowieczeństwo”?
Teksty opublikowane w najnowszych „Pograniczach” pozwalają nam przyjrzeć się bliżej tym kwestiom. Na początek - (eko)poezj a. O różnym stopniu radykalności. Od fraszek Artura Daniela Liskowae-kiego, poprzez dość enigmatyczne wiersze Piotra Sobolczyka, po teksty poetów z Lubiany, którzy próbują niemożliwego: to znaczy stworzenia takiej poezji, która pozwoli czytelnikowi „wejść w skórę zwierzęcia”. Warto wspomnieć o interesujących biografiach słoweńskich twórców. Na przykład taki Jurę Detela był prawdziwym proekologicznym ekstremistą. Działał we Froncie Wyzwolenia Zwierząt. Przeciwstawiał się zabijaniu zwierząt i wszelkim rodzajom hodowli, by w końcu w ogóle odmówić przyjmowania pokarmów organicznych, co doprowadziło go do śmierci. W krótkim szkicu tę barwną postać przypomina Adam Wiedemann.
Oprócz poezji znajdziemy tu też minieseje. Agata Zawiszewska przypomina, jak o kwestii zwierząt pisano w dwudziestoleciu międzywojennym. Okazuje się, że w dużo bardziej nowoczesny sposób, niż mogłoby nam się to wydawać. Jednak refleksja nad tym, co przydarzyło się zwierzętom w polskiej kulturze, została przerwana przez wybuch II wojny światowej. I zostaje podejmowana na nowo dopiero od niedawna... Warto też zwrócić uwagę na teksty Katarzyny Łozowskiej (o Zofii Kossak-Szczuckiej), Ewy Szczepan (o kotach) i Zuzanny Grębeckiej (o metaforyce zwierzęcej w komunistycznej propagandzie).
Co poza tym? Kolejny fragment nowej powieści Leszka Szarugi. A także obszerny dział recenzji, gdzie szczególnie interesujące wydaje się omówienie książki „Po śniadaniu” Eustachego Rylskiego pióra Marcina Wilka. Wilk zwraca uwagę na charakterystyczny rys pisarstwa autora „Warunku” - otóż mimo że Rylskiemu daleko do starca, uparcie pisze on „jak klasyk”. Co to oznacza? To, że z jednej strony jego proza jest piękna w taki dość staroświecki sposób (i dlatego cieszy się szacunkiem u czytelników7 o konserwatywnym usposobieniu), z drugiej zaś - jest skrępowana własnym dostojeństwem. W efekcie - dodam od siebie - w' jego tekstach tkwi coś takiego, co każe je szanować, a jednocześnie nie pozwala ich lubić.
Oczywiście, nie mogło zabraknąć stałych działów. Są więc felietony Karapeta, Dariusza Bitnera oraz Roberta Ostaszewskiego. Ten ostatni znęca się nad pisarstwem młodego autora, Dawida Kornagi. Robi to nie bez wdzięku.
Alan SASINOWSKI