Uwaga nadchodzi...
Dwudziestoletni bohater-narrator, Paweł Strączyński, przechadzał się po mnieście, spotkał pana Domana (przyjaciel ojca), który wygłaszał prorocze przepowiednie o tym, że świat ginie, za kilka miesięcy już go nie bedzie. Paweł nie chciał tego słuchać.
W domu odbywało się „herbaciane spotkanie" - zabrani rozmawiali o Nowym średniowieczu Bierdiajewa, funkcji społecznej sztuki, zadaniach korporacji, przyszłości Kościoła, porównywali faszyzm i socjalizm. Jedna z pań wyciągnęła z torebki kartkę z „Ilustrowanego Kuriera Codziennego" i zaczęła cytować pełen tajemniczych symboli i nieudolnych rymów poemat Przepowiednia z Tęgoborza. Towarzystwo zmieszało i zawstydziło się nieco - nikt nie brał na poważnie gróźb, które można było wyczytać z tego utworu (czy też tworu). Po chwili jednak wszyscy przystąpili do analizy tęgoborskiej wyroczni.
Wieczorem Paweł zadzwonił do kolegi, Leszka. Mieli razem iść do kina. Okazało się, że Leszek jest w wojsku, powołali go. Mobilizacja to była jedyna logiczna odpowiedź na niemieckie próby zastraszenia. Parę dni później Paweł siedział na dworcu z matką i siostrą, jechał do koszar. Pożegnanie było trochę zabawne i kłopotliwe, nie całkiem poważne.
Przyjechał do Bielska. Koszary nie miały nic wspólnego z przybytkiem rygoru i ładu. Paweł miał wrażenie, że znalazł się w obozie jakiejś koczującej bandy lub pospolitego ruszenia. Poszedł zameldować się do kancelarii dowództwa, okazało się, że przydzielono tam Leszka. Od kolegi Paweł dowiedział się o bałaganie organizacyjnym w wojsku - kartotek nie uporządkowano od czasu kampanii dwudziestego roku. W koszarach znajduje się sama rezerwa, ludzie bez przydziału, bez broni, niemal bez nadzoru. Krótko mówiąc, wszyscy mają nadzieję, że z chwilą wybuchu pierwszj bomby cały ten mętlik jakoś sam się rozwiąże. Leszek zaś w wolnych chwilach uzupełnia swoje wykształcenie Przygodami dobrego wojaka Szwejka.
Wreszcie przyjechał major J.. dowódca pułku Pawła. Od razu pouczył podopiecznych: Koń, o którego żołnierz nie dba, zawsze bedzie szkapą, a żołnierz, który nie dba o konia, zawsze będzie dupą. I nagle okazało się, że dla całej znudzonej załogi jest dośyć zajęć.
W pokoju bilardowym kasyna niemiłosiernie ryczało radio, zlewało się z podniesionymi głosami rezerwy w nieznośny hałas. Nagle zgiełkliwe obertasy przerwało nadawanie komunikatu obrany przeciwlotniczej Uwaga, uwaga, nadchodzi! Lar-nia trzydzieści siedem... Wszyscy zaniepokoili się bardzo, ale uśmiechami tuszowali chwilowe zakłopotanie. Wreszcie muzyka umilkła na dobre. Spiker odczytał orędzie Prezydenta Rzeczypospolitej do Narodu Polskiego: Obywatele, tej nocy wróg
odwieczny przekroczył nasze granice..., a po orędziu pierwszy komunikat wojeny.
Major kazał spalić całą ewidencję: nominacje, kartoteki, książki stanów ludzi, koni, sprzętu, raporty, spisy, wszystko...
l