Kraje przemysłowe a producenci - konflikty.
W świecie kryzysu energetycznego i ostrej konkurencji o paliwa kraje eksportujące ropę (a także gaz i węgiel) będą sprzedawać swoje surowce po coraz wyższych cenach. Oznacza to ich coraz szybsze bogacenie się. Przy cenie ropy na poziomie 100 USD/baryłkę roczna wartość spalanej przez USA i UE ropy wynosi około tysiąca miliardów dolarów rocznie (z czego 80-90% trzeba będzie kupić za granicą). Z kolei sama Arabia Saudyjska codziennie zarabia na eksporcie setki milionów dolarów. Na lukratywne interesy mogą też liczyć Rosja, Iran, Wenezuela i inne kraje naftowe. To bezprecedensowy transfer kapitału z krajów Zachodu do krajów eksportujących ropę. Tak olbrzymi strumień pieniędzy spowoduje rozkwit tych krajów i wykupywanie przez nie majątku krajów importujących ropę, w których może zapanować kryzys gospodarczy.
Do tego może dojść szantaż energetyczny producentów, ich decyzje ekonomiczne "zarabiamy dość, po co wydobywać więcej?'1, "ceny rosną, poczekajmy aż wzrosną bardziej...", "zachowajmy naszą ropę na przyszłość". Wszystko to spowoduje dalszy wzrost napięć pomiędzy producentami, a krajami uzależnionymi od importu. Pierwsze sygnały już mamy: w 2006 roku publikowane na Zachodzie raporty zaczęły wykazywać, że Kuwejt ponad dwukrotnie zawyża swoje rezerwy ropy. Zaniepokoiło to Kuwejcki parlament na tyle, że odrzucił wniosek rządzącej rodziny królewskiej o dodatkowe fundusze na wzrost wydobycia ropy - odmowa została umotywowana potrzebą zachowania zasobów ropy na potrzeby kraju.
Olbrzymia część społeczeństw krajów wysokorozwiniętych wpadnie w nędzę i zostanie zmuszona do prowadzenia życia na zupełnie dla niej nieakceptowanym poziomie. Przyzwyczajeni do luksusu ludzie, którzy wierzyli, że przyszłość może być tylko bogatsza, lepsza, bardziej techniczna i wygodniejsza -stracą pracę, zbankrutują i znajdą się na bruku. Będą szukać winnych. I oczywiście ich znajdą, bo przecież za nic nie przyznają, że sami do tego swoją bezmyślnością i nadmiernym zużyciem zasobów doprowadzili.
Znajdzie się wielu polityków, którzy wskażą palcem na bajecznie bogatych eksporterów ropy i powiedzą - "to oni są winni". Nacjonalizm, rasizm, wzrost napięć międzynarodowych i pojawienie się nastrojów faszystowskich to naturalne ujście dla frustracji. A biorąc pod uwagę wciąż przygniatający potencjał militarny krajów Zachodu, szczególnie USA, pokusa, żeby zająć zasoby siłą, może być bardzo mocna. Niejedna wojna rozpoczęła się w wyniku walki o zasoby, niejedna demokracja w sytuacji kryzysu osunęła się w autorytaryzm lub nawet faszyzm.
Wiele wojen w historii miało charakter uderzenia prewencyjnego. Niejeden polityk doszedł do wniosku "Dzisiaj jesteśmy jeszcze względnie silni, ale z roku na rok nasza pozycja staje się coraz gorsza. Tak więc, im szybciej uderzymy, tym większe mamy szanse na osiągnięcie swoich celów." Japonia w II Wojnie Światowej, Niemcy przeciwko Rosji w 1 Wojnie Światowej, być może także USA przeciwko Irakowi? Podczas kryzysu 1973 roku prezydent USA Gerald Ford ostrzegał państwa Zatoki Perskiej, że "w historii różne kraje toczyły wojny o zasoby naturalne, jak woda czy żywność". Adresaci wiadomości rozumieli, że tej wojny o ropę świat arabski nie miał szans zwyciężyć. I znieśli embargo.
Stany Zjednoczone zajęły już bardzo mocną pozycję na Bliskim Wschodzie, gdzie znajduje się większość pozostałych zasobów ropy. Posiadają też najsilniejszą flotę wojenną świata będącą w stanie kontrolować światowe szlaki dostaw ropy.Czy mocarstwa - Stany Zjednoczone, Chiny, Rosja, Europa, Indie i kraje naftowe będą potrafiły się porozumieć, czy też może dojdzie do konfliktów o