Czîowiek nie samym sobâ ûyje... Jest jakiô nieznany, niepoznany aspekt
(duch? istota? nadzorca?), który jest od nas wiëkszy, ma szersze spojrzenia
na to wszystko co jest naszâ rzeczywistoôciâ i potrafi (miejmy nadziejë)
kierowaÄ™ tym wszystkim.
Niebo i Ziemia - ûyjemy w obrëbie tej dwoistoôci. Jak sprawiÄ™, by to
rozdwojenie przestaîo byÄ™ rozdwojeniem? Jak sprawiÄ™, by czîowiek mógî staÄ™
sië ogniwem îâczâcym siîy wiëksze od nas z tymi, które sâ od nas zaleûne?
Jak zyskaÄ™ siîë, by zdawaÄ™ sobie sprawë z wîasnych ograniczeï, by móc z
pokorâ przyjmowaÄ™ to, czego nie jesteômy w stanie zmieniÄ™? Jak zyskaÄ™ siîë,
by zmieniaÄ™ to co zmieniaÄ™ moûemy?
ByÄ™ moûe modlitwa jest odpowiedziâ - nie modlitwa sîowami, ale modlitwa
ûyciem, pracâ, odpowiednimi relacjami z ludÅ›mi. Niech ta jedna z form
modlitwy, jakâ przedstawia nam Osho, bëdzie takim wîaônie dodaniem siî...
dla Ciebie, dla mnie, dla nich.
Wydawca
|Jezus rzekî do nich: |
|Jeûeli poôcicie |
|grzech poczniecie przeciwko sobie; |
|a jeôli modlicie sië |
|bëdziecie potëpieni; |
|gdy zaô jaîmuûnë dajecie |
|zîo zalëgnie sië w duszach waszych. |
|Kiedy udacie sië w odlegîe krainy |
|i wëdrujecie po okolicy, |
|i przyjmâ was tam, |
|jedzcie to, co przed wami postawiâ |
|i uzdrawiajcie chorych poôród nich. |
|Albowiem to, co wchodzi w usta wasze nie kala |
|was, |
|to zaô, co z ust waszych wychodzi, jest tym |
|wîaônie, co was kala. |
|ewangelia wg Tomasza |
Bardzo dziwne to sîowa, ale jakûe znaczâce. Wyglâdajâ dziwnie, poniewaû
czîowiek nie jest prawdziwy, ûyje faîszem, toteû wszystko, co robi równieû
jest faîszywe.
Jeûeli sië modlisz, czynisz to z niewîaôciwych pobudek; jeûeli poôcisz,
czynisz to z niewîaôciwych pobudek, albowiem ty nie jesteô taki jak trzeba.
A zatem nie chodzi o to, co naleûy zrobiÄ™, lecz jak osiâgnâÄ™ sîusznoôÄ™
swego bytu. Jeûeli istniejesz w sposób wîaôciwy, cokolwiek uczynisz niejako
automatycznie okaûe sië sîuszne, gdy jednak twoje istnienie nie jest takie
jak naleûy, nie jest zeôrodkowane, nie jest autentyczne, cokolwiek byô
zrobiî, bëdzie Å›le.
Ostatecznie wszystko zaleûy nie od tego, co sië robi, ale kim sië jest.
Jeôli za modlitwë weÅ›mie sië zîodziej, modlitwa ta bëdzie zîa, jakûe bowiem
miaîaby modlitwa narodziÄ™ sië w sercu czîowieka, który kaûdego oszukuje,
kradnie, kîamie, wyrzâdza krzywdë? W jaki sposób modlitwa ma pîynâÄ™ z serca
zîodzieja? To nie jest moûliwe. Modlitwa moûe cië przemieniÄ™, ale skâd ona
pochodzi? Jej Å›ródîo jest w tobie. Jeûeli jesteô chory, twoja modlitwa
takûe bëdzie chora.
Muîîa Nasruddin zgîosiî sië pewnego razu do pracy. W kwestionariuszu podaî
wiele kwalifikacji. Napisaî: "Byîem pierwszym spoôród studentów
uniwersytetu, oferowano mi stanowisko wiceprezesa banku, odmówiîem, gdyû
nie interesujâ mnie pieniâdze. Jestem uczciwym i szczerym czîowiekiem. Nie
jestem chciwy, wynagrodzenie nie ma dla mnie znaczenia; cokolwiek dostanë,
bëdzie dobre. A poza tym kocham pracowaÄ™ -65 godzin tygodniowo." Kiedy
kierownik dziaîu prowadzâcego nabór nowych pracowników przyjrzaî sië temu
podaniu, nie kryî swego zaskoczenia i stwierdziî: "Panie! Nie masz ûadnych
wad?"
Nasruddin odparî: "Tylko jednâ: kîamië!"
Tyle, ûe ta jedna wpîywa na caîâ resztë. Nie trzeba ûadnych innych, ta
jedna w zupeînoôci wystarczy. Nie ma w tobie zbyt wielu wad, jest tylko
jedna - z niej biorâ swój poczâtek wszystkie pozostaîe. Trzeba zawsze o
niej pamiëtaÄ™, gdyû bëdzie ci towarzyszyÄ™ niczym cieï; cokolwiek uczynisz,
nada temu swój wîasny smak.
Tak wiëc podstawowâ rzeczâ w religii jest nie to, co robiÄ™, lecz czym byÄ™.
"Bycie" oznacza najgîëbszy rdzeï istnienia, "robienie" to aktywnoôÄ™ niejako
na powierzchni. "Robienie" to zwiâzki z innymi, ze ôwiatem zewnëtrznym,
natomiast "bycie" sprowadziÄ™ moûna do ciebie, takiego jakim jesteô, nie
zwiâzanego z niczym, ciebie "wewnâtrz".
Moûna byÄ™ nie robiâc nic, lecz nie moûna byÄ™ nie bëdâc. Dziaîania to rzecz
drugorzëdna, zbëdna. Czîowiek moûe byÄ™ bezczynny, nie robiÄ™ nic, lecz nie
moûe obyÄ™ sië bez bycia - byt stanowi zatem samâ esencjë. Jezus, Krishna,
Budda, wszyscy mówiâ o byciu, za to ôwiâtynie, koôcioîy, meczety,
organizacje, sekty, tak zwani guru, nauczyciele i kapîani - rozprawiajâ o
robieniu. Jezus zapytany mówi o byciu i o tym jak je przemieniÄ™. Jeôli
zapytasz papieûa z Watykanu, usîyszysz w odpowiedzi co masz robiÄ™, bëdzie
on mówiî o moralnoôci. MoralnoôÄ™ jest nastawiona na dziaîanie, religia na
bycie.
Z istnienia tego rozdziaîu trzeba sobie zdawaÄ™ sprawë, bowiem wszystko inne
od niego zaleûy. IlekroÄ™ przychodzi na ôwiat ktoô taki jak Jezus, rozumiemy
go opacznie. Powodem jest to, ûe nie dostrzegamy tej róûnicy: on mówi o
byciu, a my sîuchamy go i interpretujemy tak, jakby mówiî o dziaîaniu.
Jeôli to rozumiesz, powyûsze sentencje okaûâ sië byÄ™ przejrzystymi i bardzo
poûytecznymi. Mogâ staÄ™ sië ôwiatîem na twej ôcieûce. W przeciwnym razie
wyglâdajâ dziwnie, sâ sprzeczne i sprawiajâ wraûenie anty-religijnych. Gdy
Jezus przemawiaî, kapîanom musiaîo sië wydawaÄ™, ûe te sîowa sâ
anty-religijne, dlatego teû zostaî ukrzyûowany. Uwaûano, ûe ten czîowiek
zamierza zniszczyÄ™ religië.
Przyjrzyjmy sië tym sîowom, na pierwszy rzut oka tak to wyglâda:
Jezus rzekî do nich:
Jeûeli poôcicie
grzech poczniecie przeciw sobie...
A my sîyszeliômy, ûe religia uczy postu; wielokrotnie powtarzano, ûe gdy
sië poôci, czîowiek sië oczyszcza. Caîa religia dûinistów opiera sië na
poôcie. Gdyby oni usîyszeli te sîowa Jezusa, stwierdziliby: "Ten czîowiek
jest niebezpieczny, Ûydzi dobrze zrobili, ûe go ukrzyûowali!"
Ûydzi takûe byli tym zaniepokojeni, tego rodzaju sformuîowania sâ
buntownicze, mogîy wstrzâsnâÄ™ caîâ ich moralnoôciâ. Kiedy mówisz do ludu:
"Jeûeli poôcicie poczniecie grzech przeciw sobie", poszczenie staje sië
grzechem! "...jeôli modlicie sië bëdziecie potëpieni." Czy sîyszaîeô
kiedykolwiek, ûe modlâc sië bëdziesz skazany na potëpienie? Czym wiëc jest
religia? Myôlimy, ûe religia to chodzenie do koôcioîa i modlenie sië do
Boga, a tymczasem Jezus mówi:
... jeôli modlicie sië
bëdziecie potëpieni;
gdy zaô jaîmuûnë dajecie
zîo zalëgnie sië w duszach waszych.
Przedziwne to sîowa, lecz jakûe przy tym gîëbokie. Jezus powiada, ûe taki,
jakim jesteô, niczego nie zdoîasz uczyniÄ™ wîaôciwie. Nacisk nie jest tutaj
poîoûony na poszczenie czy nie poszczenie; dawanie jaîmuûny czy nie dawanie
jaîmuûny; modlenie sië czy nie modlenie sië. Chodzi przede wszystkim o
rzecz nastëpujâcâ - cokolwiek zrobisz, taki jaki jesteô, wszystko potoczy
sië nie tak, jak naleûy.
Czy potrafisz sië modliÄ™? Moûesz skierowaÄ™ swe kroki ku ôwiâtyni, jest to
bardzo îatwe... ale nie potrafisz sië modliÄ™. Modlitwa wymaga czegoô
zupeînie innego - tego przymiotu nie posiadasz, moûesz wiëc tylko oszukiwaÄ™
samego siebie, ûe oto modlisz sië... IdÅ›, przyjrzyj sië ludziom modlâcym
sië w ôwiâtyni. Oni po prostu sië oszukujâ, nie majâ tej cechy, brak im
modlitewnego oddania. Jak wiëc ty miaîbyô sië modliÄ™? Jeôli jednak nie jest
ci obce to modlitewne oddanie, na cóû zda sië chodzenie do ôwiâtyni lub
koôcioîa?
Gdziekolwiek jesteô, tam jest i modlitwa: poruszasz sië, spacerujesz -jest
to modlitwâ! Jesz, kochasz - to takûe jest modlitwâ! Patrzysz, oddychasz -
oto twoja modlitwa! Zawsze bowiem obecna jest ta cecha modlitewnego
oddania, tak jak dzieje sië to z oddychaniem. Nie moûesz nawet na chwilë
znaleśę sië w stanie nie-modlitewnym. Ale wtedy nie ma potrzeby chodzenia
do koôcioîa, ôwiâtyni. Ôwiâtynie i koôcioîy sâ dla tych, którzy pragnâ
samych siebie oszukiwaÄ™, nie rozwinëli w sobie przymiotu zwanego modlitwâ,
a jednak pragnâ wierzyÄ™ w to, ûe sië modlâ.
Umieraî pewien grzesznik. Nigdy nie byî w ûadnej ôwiâtyni, nigdy nie modliî
sië, nigdy nie sîuchaî kapîanów, lecz w chwili ômierci przelâkî sië. Prosiî
o kapîana, niemal bîagaî... Gdy ten przyszedî, napotkaî tîum ludzi.
Otaczali umierajâcego, bo ów grzesznik byî czîowiekiem sukcesu, politykiem,
miaî wîadzë, pieniâdze. Zebraîo sië tam wielu ludzi.
Grzesznik poprosiî kapîana, by zbliûyî sië do niego, pragnâî bowiem
powiedzieÄ™ mu coô na osobnoôci. Kapîan pochyliî sië i grzesznik szepnâî mu
do ucha: "Wiem, ûe jestem grzesznikiem, nigdy nie chodziîem do koôcioîa,
ûaden ze mnie parafianin. W ogóle nie jestem religijny, nigdy sië nie
modliîem, wiem, ûe ôwiat mi tego nie wybaczy. Pomóû mi proszë, pociesz i
powiedz, ûe Bóg mi wybaczy! Ôwiat tego nie uczyni, tyle wiem, nic sië na to
nie poradzi, ale powiedz, ûe Bóg mi wybaczy!"
"No cóû... - odparî kapîan - moûe i wybaczy, albowiem nie wie o tobie tego,
co my wiemy. Moûe i wybaczy, bo nie zna cië tak dobrze jak my." Lecz jeôli
przyjâÄ™, ûe ôwiata sië nie oszuka, czy moûna oszukaÄ™ Boga? Jeûeli nie da
sië oszukaÄ™ zwyczajnych umysîów, czy moûna oszukaÄ™ Umysî Boski? To tylko
pocieszanie, tak dla faîszywego spokoju: "Moûe..." To "moûe" jest tutaj
caîkowitym nieporozumieniem; nie trzymaj sië kurczowo takiego "moûe"!
Modlitwa jest przymiotem, który naleûy przypisaÄ™ naszej istocie, a nie
osobowoôci. OsobowoôÄ™ sprowadza sië do tego, co robimy, dotyczy zwiâzków z
innymi. Istotâ, esencjâ, jest to, co moûna nam przypisaÄ™ - nie ma ona nic
wspólnego z dziaîaniami, jest darem od Boga. Modlitwa naleûy do tej wîaônie
kategorii - jest przymiotem, nie czymô, co sië robi.
Czym jest post? Jak moûna poôciÄ™? I dlaczego ludzie poszczâ? Sîowa Jezusa
siëgajâ bardzo gîëboko, gîëbiej niû którekolwiek z twierdzeï Ma-hawiry.
Jezus opisuje gîëbokâ prawdë psychologicznâ, gîoszâcâ, ûe umysî czësto
popada w kraïcowoôÄ™ - z wielkâ îatwoôciâ poôci ten, kto ma obsesjë na
punkcie jedzenia. Wyglâda to dziwnie... paradoksalne, ûe czîowiek, który
sië przejada, moûe bez problemu poôciÄ™, ûe czîowiek, który jest zbyt chciwy
na jedzenie, poôci bez trudu. Lecz tylko tego typu ludzie potrafiâ poôciÄ™ i
przychodzi im to z îatwoôciâ. Ktoô, kogo dieta zawsze byîa zrównowaûona,
zauwaûy, ûe poszczenie w jego przypadku nie jest moûliwe. Dlaczego? Aby na
to odpowiedzieÄ™, trzeba zgîëbiÄ™ fizjologiczne i psychologiczne tajniki
postu.
Siëgnijmy najpierw do fizjologii, gdyû jest to warstwa zewnëtrzna. Jeûeli
jesz za duûo, gromadzisz zbyt duûe zapasy, zbyt duûe pokîady tîuszczu. A
wówczas moûna bez trudu poôciÄ™, poniewaû tîuszcz to po prostu zbiornik,
magazyn. Kobietom post przychodzi îatwiej niû mëûczyznom, rzecz to znana.
Jeôli przyjrzysz sië ludziom poszczâcym, szczególnie dûinistom, zobaczysz,
ûe na jednego poszczâcego mëûczyznë przypada piëÄ™ poszczâcych kobiet, takie
sâ proporcje. Mâû nie bëdzie poôciÄ™, ale ûona tak. Dlaczego? Poniewaû ciaîo
kobiety gromadzi wiëcej tîuszczu, a post jest îatwiejszy, gdy pokîady
tîuszczu sâ duûe, poszczâc zjadasz bowiem swój tîuszcz. Z tego powodu
tracimy codziennie 0,5-1 kg wagi. Na co? Czîowiek zjada sam siebie, swoisty
to przykîad miësoûernoôci.
Kobietom nie sprawia to kîopotu, post przychodzi im z îatwoôciâ, gromadzâ
bowiem wiëcej tîuszczu niû mëûczyÅ›ni. Dlatego teû ich ciaîa sâ bardziej
zaokrâglone. Ludziom otyîym post nie sprawia ûadnych problemów, przechodzâ
od jednej diety do drugiej, zawsze szukajâ jakiejô nowej diety. Czîowiek...
zwyczajny, zdrowy czîowiek moûe zgromadziÄ™ tyle tîuszczu, ûe trzymiesiëczny
post nie zakoïczy sië jego ômierciâ; 90 dni - takie zapasy moûna
zgromadziÄ™. Ale jeôli jesteô szczupîy, oznacza to, ûe spoûywasz pokarm w
dobrych proporcjach, tyle, ile potrzeba na codziennâ aktywnoôÄ™ ciaîa, nie
nagromadziîeô zbyt wiele tîuszczu, nie moûesz poôciÄ™. Dlatego kult postu
spotykamy z reguîy wôród ludzi bogatych, nigdy pomiëdzy biednymi.
Zwróę uwagë: ilekroÄ™ biedak celebruje ôwiëto religijne, czyni to wydajâc
ucztë; bogacz celebruje ôwiâteczny dzieï poszczâc. Dûiniôci to najbogatsi
ludzie w Indiach, stâd teû ich post. Ale mahometanin, ubogi mahometanin lub
ubogi hinduista, gdy przychodzi religijne ôwiëto ucztuje, albowiem przez
caîy rok jest gîodny, jak wiëc miaîby ôwiëtowaÄ™ oddajâc sië jeszcze
wiëkszemu postowi? Poôciî przez caîy rok, wiëc ôwiëto religijne musi róûniÄ™
sië od dni zwyczajnych. Zatem jedyna róûnica jest taka: ubierze sië w nowe
szaty i wyda wspaniaîâ ucztë, bëdzie sië radowaÄ™ i dziëkowaÄ™ Bogu. Oto
religia czîowieka ubogiego.
Obecnie gwaîtownie rozwijajâ sië post i kult jakim sië go darzy w Ameryce.
Powodem jest to, ûe Ameryka staîa sië tak bogata, ludzie jedzâ tam tak
wiele... w koïcu musi pojawiÄ™ sië ten post. Wszystkie amerykaïskie kulty
zwiâzane z poszczeniem wyrastajâ jak grzyby po deszczu, moûe róûniâ sië
nazwami, lecz z punktu widzenia fizjologii poszczenie jest îatwe, gdy ciaîo
ma wiëcej tîuszczu niû jest to potrzebne.
Po drugie, psychologicznie rzecz biorâc, musi istnieÄ™ obsesja na punkcie
poûywienia. Twojâ obsesjâ jest jedzenie: musisz jeôÄ™ duûo, jeôÄ™ bez przerwy
i musisz jak najwiëcej myôleÄ™ o jedzeniu. Taki umysî pewnego dnia znuûy sië
jedzeniem i rozmyôlaniami o nim. Jeôli zanadto o czymô myôlisz, znudzi ci
sië to. Gdy otrzymujesz czegoô za wiele, jesteô tym znuûony. Wtedy czymô
atrakcyjnym staje sië przeciwieïstwo: jadîeô za duûo, teraz wiëc poôcisz.
Dziëki postowi znowu bëdziesz w stanie jeôÄ™ i to ze smakiem, wraca apetyt -
to jedyna droga.
Oto podstawowa reguîa umysîu: îatwo popada on w skrajnoôÄ™, porusza sië
miëdzy przeciwieïstwami, lecz nie zdoîa utrzymaÄ™ sië poôrodku. Równowaga
jest dla umysîu najtrudniejsza, skrajnoôci osiâga sië z îatwoôciâ. Jeôli
sië przejadasz, moûesz poôciÄ™, gdyû stanowi to drugâ skrajnoôÄ™, nie
pozostaniesz jednak poôrodku. Nie moûesz spoûywaÄ™ wîaôciwych pokarmów,
przejôÄ™ na przepisanâ dietë. Nie! Albo to, albo tamto - umysî zawsze
skîania sië ku skrajnoôciom. Przypomina to wahadîo zegara: odchyla sië w
prawo, nastëpnie w lewo i znów na prawo; gdy zatrzyma sië poôrodku, zegar
staje, nie ma mowy o dalszym tykaniu.
Jeûeli umysî zatrzyma sië w póî drogi, zahamowaniu ulega myôlenie, caîy
zegar staje. W skrajnoôci, wczeôniej czy póśniej przeciwieïstwo stanie sië
waûne, atrakcyjne; ku niemu musisz sië skierowaÄ™. Jezus doskonale to
rozumie. I powiada:
Jeûe/i poôcicie
grzech poczniecie przeciwko sobie...
Czym jest grzech? W terminologii Jezusa skrajnoôÄ™, popadanie w skrajnoôÄ™ to
grzech. Pozostawanie dokîadnie poôrodku to wzniesienie sië ponad grzech.
Dlaczego? Dlaczego grzechem jest popadanie w skrajnoôÄ™? Otóû skrajnoôÄ™ to
wybór, wybierasz jednâ poîowë, drugâ odrzucasz, zaô Prawda to caîoôÄ™.
Mówiâc: "Bëdë duûo jadî", wybraîeô poîowë. Stwierdzajâc: "W ogóle nie bëdë
jadî", znowu wybierasz poîowë, ale coô odrzucasz. Bycie poôrodku oznacza,
ûe nie ma wybierania - karmisz swe ciaîo wolny od tej czy innej obsesji.
Nie ma obsesji, nie jesteô neurotykiem. Ciaîo dostaje tyle ile potrzebuje,
a ciebie to nie obciâûa.
Ta równowaga to wzniesienie sië ponad grzech. Zatem ilekroÄ™ równowaga bywa
zakîócona, jesteô grzesznikiem. Jezus ma na myôli to, ûe grzesznikiem jest
ten, kto jest zanadto zwiâzany ze ôwiatem, ale gdy przeskoczy w drugâ
skrajnoôÄ™, wyrzeknie sië ôwiata, wystëpuje stanowczo przeciwko ôwiatu, teû
staje sië grzesznikiem. Kto akceptuje ôwiat, nie dokonujâc takich czy
innych wyborów, wykracza ponad niego.
Akceptacja jest transcendencjâ. Wybór oznacza, ûe pojawiasz sië ty, pojawia
sië ego, zaczynasz walczyÄ™.
IlekroÄ™ popadasz w skrajnoôÄ™, musisz podjâÄ™ walkë, stale walczyÄ™, gdyû w
tym stanie nie ma mowy o odprëûeniu. Tylko bëdâc poôrodku moûna sië
odprëûyÄ™. W stanie skrajnoôci zawsze mamy do czynienia z napiëciem, obawâ,
niepokojem. Tylko ten ôrodek, stan zrównowaûenia, pozbawiony jest trosk i
obaw, jesteô wówczas spokojny, nic cië nie niepokoi, nie ma bowiem
napiëcia. Napiëcie to stan skrajny. Krâûysz od jednej skrajnoôci do
drugiej, dlatego jesteô tak napiëty.
Albo uganiasz sië za kobietami i seks stale szumi ci w gîowie, albo
wystëpujesz przeciwko nim i wtedy seks... równieû szumi ci w gîowie. Jeûeli
istniejesz dla seksu, seks bëdzie jedynym, co wypeînia umysî, jak dym. Gdy
jesteô mu przeciwny, wrogi, seks takûe wypeîniaÄ™ bëdzie twój umysî,
pamiëtamy bowiem swoich przyjacióî, a jeszcze lepiej pamiëtamy swoich
wrogów.
Czasem zapominamy o przyjacioîach, lecz o wrogach nigdy, zawsze sâ z nami.
Jak miaîbyô zapomnieÄ™ o swym wrogu? Ludzie poruszajâcy sië w ôwiecie seksu
sâ wiëc caîkowicie pochîoniëci seksem. Zajrzyj do klasztorów, gdzie sâ
ludzie, którzy popadli w drugâ skrajnoôÄ™ - ciâgle nastawieni na seks, caîy
ich umysî przepeîniony jest seksem.
Jedz za duûo, wpadaj w obsesjë na punkcie jedzenia tak, jakby jedzenie byîo
celem twojego ûycia, a poûywienie wciâû drëczyÄ™ bëdzie twój umysî. PoôÄ™...
i wtedy teû bëdziesz myôlaî o poûywieniu. Jeôli coô bezustannie nëka umysî,
staje sië obciâûeniem. Kobieta nie stanowi problemu, mëûczyzna nie jest
problemem - to seks, wciâû angaûujâcy umysî, jest problemem. Jedzenie nie
jest problemem, jesz coô i tyle, ale ciâgîe myôlenie o jedzeniu staje sië
powaûnym problemem.
Jeôli umysî bez przerwy drâûy kilka kwestii, jego energia ulega
rozproszeniu; umysî jest otëpiaîy, znuûony, przeciâûony do tego stopnia, ûe
ûycie zdaje sië byÄ™ pozbawione sensu. Gdy umysî zostaje uwolniony od tego
ciëûaru, jest lekki, ôwieûy, mówimy wówczas o inteligencji. Czîowiek oglâda
ôwiat na nowo, dziëki ôwiadomoôci, która jest ôwieûa, uwolniona od ciëûaru.
Caîy wszechôwiat jest piëkny - to piëkno nazywamy Bogiem. Caîy wszechôwiat
jest ûywy - to tëtniâce ûycie nazywamy Bogiem. Caîy wszechôwiat jest
ekstatyczny, kaûdâ chwilë, kaûdâ czâstkë przepeînia szczëôliwoôÄ™ - to
szczëôcie i ekstazë nazywamy Bogiem.
Bóg nie jest osobâ, która gdzieô tam na ciebie czeka, Bóg jest objawieniem
w tym ôwiecie. Kiedy umysî jest cichy, spokojny, przejrzysty, odciâûony,
mîody, ôwieûy, dziewiczy... z dziewiczym umysîem dostrzegamy Boga wszëdzie.
Ale twój umysî jest martwy, uczyniîeô go takim dziëki okreôlonemu
procesowi, który polega na tym, ûe przechodzisz z jednej skrajnoôci w drugâ
i na odwrót, nigdy nie pozostajâc poôrodku.
Sîyszaîem o pijaku, który szedî ulicâ, ogromnâ, szerokâ. Zapytaî
przechodnia: "Gdzie jest druga strona tej ulicy?" Ulica szeroka, zapada
zmierzch, gasnâ ôwiatîa, a do tego on jest pijany. Nie widzi zbyt dobrze,
wiëc pyta:
"Gdzie jest druga strona?" Jakiô czîowiek ulitowaî sië nad nim i pomógî mu
przejôÄ™ na drugâ stronë.
Gdy tam dotarî, zagadnâî kolejnâ osobë: "Gdzie jest druga strona?" Tamten
przeprowadziî go. Gdy przeszli na drugâ stronë, pijak stwierdziî: "Chwila!
Co to za ludzie? Stanâîem tam, spytaîem gdzie jest druga strona, oni mnie
tu przyprowadzili, no to sië pytam znowu gdzie jest druga strona. A oni
mówiâ, ûe tam! I znowu mnie tam powleczecie... Co za ludzie tu mieszkajâ?
Ja sië pytam gdzie jest druga strona?"
Nie ma znaczenia gdzie jesteô, przeciwieïstwo staje sië "drugâ stronâ" i
staje sië atrakcyjne, ten dystans kusi. Nie wyobraûasz sobie nawet jak seks
pociâga czîowieka, który usiîuje pozostaÄ™ w celibacie - nie masz pojëcia!
Nie jesteô w stanie wyobraziÄ™ sobie jak jedzenie przyciâga czîowieka
poszczâcego. Nie zrozumiesz, bo sâ to przeûycia: jedno tylko stale krâûy
czîowiekowi po gîowie, jedzenie... seks... I tak aû po kres naszych dni.
Nawet w chwili ômierci, gdy pojawia sië skrajnoôÄ™, nie sposób uwolniÄ™ sië
od tej obsesji.
Jak moûna rozluÅ›niÄ™ sië, byÄ™ "na luzie"? Nie popadaj w skrajnoôci, oto
znaczenie sîów Jezusa - nie popadaj w skrajnoôci! Jezus doskonale wiedziaî,
ûe jesteô uzaleûniony od jedzenia, wiëc nie zaczynaj gîodówki, to nic nie
pomoûe.
Jeûeli poôcicie
grzech poczniecie przeciwko sobie;
a jeôli modlicie sië
bëdziecie potëpieni...
Czym jest modlitwa? Zwykle sâdzimy, ûe modlitwa to proszenie o coô,
domaganie sië czegoô, uskarûanie sië - ty masz pragnienia, a Bóg moûe pomóc
ci je speîniÄ™. Stajesz przed drzwiami Boga, by o coô prosiÄ™, stajesz tam
jako ûebrak. Dla ciebie modlitwa to ûebranie, ale modlitwa nie moûe byÄ™
ûebraniem; modlitwa moûe byÄ™ tylko podziëkowaniem, wdziëcznoôciâ. Jest to
coô zupeînie innego. Gdy idziesz, by ûebraÄ™, modlitwa nie jest celem, staje
sië ledwie ôrodkiem. Modlitwa nie jest waûna, albowiem modlisz sië, by coô
otrzymaÄ™ i to coô jest waûne, nie modlitwa. Czësto jest tak, ûe modlisz
sië, a pragnienia nie speîniajâ sië. Porzucasz wtedy modlitwë, mówisz:
"Bezuûyteczna!" A ona byîa dla ciebie tylko ôrodkiem!
Modlitwa nie moûe byÄ™ ôrodkiem do jakiegoô celu, podobnie jak miîoôÄ™.
MiîoôÄ™ to cel - kochasz, ale nie w imië czegoô innego; miîoôÄ™ sama w sobie
ma wewnëtrznâ wartoôÄ™ - po prostu kochasz! To ogromne szczëôcie! Nie ma nic
poza tym, ûadnego zamierzonego efektu, który dziëki temu osiâgasz. MiîoôÄ™
to nie ôrodek do jakiegoô celu, ale wîaônie ten cel! A przecieû modlitwa to
miîoôÄ™, wypîywa to z ciebie i radujesz sië tym, nie proszâc, nie ûebrzâc.
W gruncie rzeczy modlitwa w swym najgîëbszym rdzeniu jest tak piëkna,
czujesz sië tak szczëôliwy, czujesz sië ekstatycznie... po prostu idziesz i
skîadasz podziëkowania Niebiosom, Bogu, za to, ûe pozwala ci byÄ™, pozwala
oddychaÄ™, pozwala widzieÄ™ - cóû za paleta barw! On pozwala sîyszeÄ™, pozwala
byÄ™ ôwiadomym. Nie wypracowaîeô tego, to dar. Wchodzisz do ôwiâtyni z
gîëbokâ wdziëcznoôciâ, aby tylko zîoûyÄ™ podziëkowania: "Cokolwiek mi daîeô,
to nazbyt wiele. Nie jestem tego godzien!" Czy zasîugujesz na cokolwiek?
Czy moûesz udowodniÄ™, ûe w jakikolwiek sposób zasîuûyîeô sobie na coô?
Gdyby cië tutaj nie byîo, czy mógîbyô twierdziÄ™, ûe osâdzono cië
niesîusznie? Nie! Wszystko, co masz, to po prostu dar, dar Boskiej Miîoôci.
Nie zasîuûyîeô na to.
Bóg jest przepeîniony miîoôciâ. Gdy to zrozumiesz, rodzi sië w tobie nowa
jakoôÄ™: wdziëcznoôÄ™. Pragniesz ofiarowaÄ™ Mu podziëkowania, po prostu
czujesz wdziëcznoôÄ™. WdziëcznoôÄ™ jest modlitwâ, jak piëknie jest jâ czuÄ™,
nie moûna tego z niczym porównaÄ™... Modlitwa to szczyt szczëôcia, nie moûe
ona staÄ™ sië ôrodkiem prowadzâcym do jakiegoô celu.
Jezus powiada: a jeôli modlicie sië bëdziecie potëpieni... poniewaû twoja
modlitwa jest zîa. Jezus doskonale wie, ûe ilekroÄ™ idziesz do ôwiâtyni,
chcesz coô wyûebraÄ™, chcesz o coô prosiÄ™. Chodzi o ôrodek, a modlitwa
bëdâca tylko ôrodkiem to grzech.
Jaka jest twoja miîoôÄ™? Dziëki niej moûna zrozumieÄ™, co dzieje sië w chwili
modlitwy. Czy naprawdë kochasz danâ osobë? Kochasz, czy moûe jest to coô
innego? Wzajemne zaspokajanie potrzeb? A gdy juû kogoô kochasz, czy
naprawdë go kochasz? Otwierasz przed nim swe serce? Czy tylko
wykorzystujesz të drugâ osobë pod pîaszczykiem miîoôci?
W imië miîoôci wykorzystuje sië innych. Powód moûe byÄ™ seksualny, albo
jakiô inny, ale ten drugi czîowiek jest wykorzystywany. A gdy mówi: "DoôÄ™,
nie wykorzystuj mnie!", czy twoja miîoôÄ™ sië utrzyma, czy zniknie? Pytasz:
"O jakim wykorzystywaniu mówisz?" Jeûeli ktoô cië docenia, jeôli podobasz
sië piëknej kobiecie, twoje ego odczuwa speînienie. Piëkna kobieta patrzy w
ciebie jak w tëczë i po raz pierwszy czujesz, ûe jesteô mëûczyznâ. Lecz
jeôli ona cië nie dostrzega, nie podziwia, miîoôÄ™ znika. I na odwrót, gdy
piëkny, silny mëûczyzna podziwia cië jako piëknâ kobietë, gdy ciâgle
spotykasz sië z dowodami jego uznania, odczuwasz satysfakcjë, gdyû
zaspokojone zostaîo twoje ego.
Oto wzajemne wykorzystywanie - nazywasz to miîoôciâ. I jeôli z tego
powstaje piekîo, nie powinno cië to dziwiÄ™; to musi tworzyÄ™ piekîo, bo
miîoôÄ™ to tylko nazwa, pod niâ kryje sië coô innego. MiîoôÄ™ nigdy nie
tworzy piekîa, miîoôÄ™ to podstawowa z cech niebiaïskich. Jeûeli kochasz,
jesteô szczëôliwy i stan szczëôliwoôci dowodzi tego, ûe kochasz.
Spójrz jednak na kochanków, nie wyglâdajâ na szczëôliwych - tylko z
poczâtku, gdy planujâ, bezwiednie, nieôwiadomie zarzucajâc na siebie sieci,
ale ta poezja, romantyczne przeûycie, caîy ten nonsens sîuûy tylko
zîowieniu drugiego czîowieka. Gdy wpadnie w sieÄ™, znów sâ nieszczëôliwi,
czujâ sië tak, jakby znaleÅ›li, sië w niewoli. Ego kaûdego z nich staje sië
jarzmem, obie strony pragnâ wiëc opanowaÄ™ të drugâ i zawîadnâÄ™ niâ.
Taka miîoôÄ™ jest godna potëpienia. Jeôli twoja miîoôÄ™ jest zîa, modlitwa
teû nie bëdzie dobra, gdyû modlitwa oznacza miîoôÄ™ do Caîoôci. Skoro miîoôÄ™
do zwykîego czîowieka okazaîa sië fiaskiem, jak mogîoby ci sië powieôÄ™ w
miîoôci skierowanej ku temu, co Boskie?
MiîoôÄ™ to po prostu krok w kierunku modlitwy. Trzeba sië uczyÄ™: jeôli
potrafisz kochaÄ™ czîowieka, poznaîeô sekret. Tym samym kluczem otwiera sië
wrota Boskoôci, choÄ™ ta potëga jest miliony razy wiëksza. Przeogromny to
wymiar, ale klucz pozostaje ten sam. MiîoôÄ™ sama w sobie jest celem, nie ma
w niej miejsca na ego. Gdy jesteô wolny od ego, pojawia sië miîoôÄ™. Dajesz
wtedy, nie pytajâc, nie oczekujâc niczego w zamian. Po prostu dajesz, gdyû
dawanie jest czymô piëknym, dzielisz sië, bo dzielenie sië jest czymô
cudownym, nie ma tu transakcji. Gdy nie obowiâzujâ ûadne ukîady, nie ma
ego, czuje sië przepîyw miîoôci... nie jesteô "zamroûony", roztapiasz sië.
Trzeba w sobie rozwijaÄ™ të umiejëtnoôÄ™ roztapiania sië, gdyû tylko wtedy
moûna sië modliÄ™.
Jezus mówi do swych uczniów: ...jeôli modlicie sië... nacisk jest poîoûony
na wy, ...bëdziecie potëpieni. Doskonale zna swych uczniów.
...gdy zaô jaîmuûnë dajecie
zîo zalëgnie sië w duszach waszych.
Czy zauwaûyîeô, co dzieje sië w tobie, gdy dajesz coô ûebrakowi? Czy
wypîywa to z ûyczliwoôci, czy teû moûe jest pochodnâ ego? Jeôli znajdziesz
sië sam na ulicy i podejdzie ûebrak, mówisz: "Wynocha!", bo nikt tego nie
widzi, ego w ûaden sposób nie czuje sië uraûone. Ale ûebracy teû znajâ sië
na psychologii; nigdy cië nie poproszâ, gdy jesteô sam, ominâ cië z daleka,
to nie jest odpowiedni moment. A gdy idziesz z grupâ przyjacióî, zapolujâ
na ciebie.
Na targowisku, w obecnoôci wielu osób îapiâ cië za rëkë... wiedzâ, ûe jeôli
teraz powiesz "Nie!", ludzie pomyôlâ "Aû tak jesteô nieuprzejmy, taki
okrutny?" Dajesz wiëc coô, by uratowaÄ™ swoje ego. Nie dajesz ûebrakowi, nie
ma to nic wspólnego z ûyczliwoôciâ. Pamiëtaj jednak, ûe gdy dajesz, ûebrak
pójdzie dalej i opowie innym ûebrakom jak cië oszukaî, zrobiî z ciebie
durnia. Bëdzie sië ômiaî, bo on wie dlaczego dostaî coô od ciebie. Nie ma
tu mowy o ûyczliwoôci.
ÛyczliwoôÄ™ daje z innych powodów: wyczuwasz niedolë drugiego czîowieka,
wyczuwasz tak gîëboko, ûe îâczysz sië z nim. Nie tylko wczuwasz sië w të
niedolë, bierzesz na swoje barki odpowiedzialnoôÄ™ za to, ûe ktoô jest
nieszczëôliwy, bo caîoôÄ™ jest odpowiedzialna za czëôÄ™: "Sîuûë pomocâ
spoîeczeïstwu, które tworzy ûebraków. Wspieram spoîeczeïstwo, strukturë,
system wîadzy, które sâ przyczynâ wyzysku; ja jestem czëôciâ tej gry, a ten
ûebrak jest jej ofiarâ." Odczuwasz nie tylko ûyczliwoôÄ™, pojawia sië
odpowiedzialnoôÄ™, musisz coô z tym zrobiÄ™. I jeôli dajesz coô ûebrakowi,
nie chcesz, by byî ci wdziëczny. Raczej ty bëdziesz wdziëczny jemu, jeûeli
juû mówimy o tej ûyczliwoôci, gdyû wiesz, ûe to nic nie znaczy.
Spoîeczeïstwo trwa nadal, a ty duûo wysiîku wîoûyîeô w coô, co tworzy
ûebraków. Wiesz, ûe jesteô czëôciâ wpîywowych warstw, w otoczeniu których
ûyjâ ûebracy, bogaci ludzie nie mogâ istnieÄ™ bez ubogich. Wiesz, ûe masz
ambicjë bycia bogatym. Masz poczucie winy, czujesz, ûe to grzech, ale wtedy
dawanie jest czymô caîkowicie odmiennym. Gdybyô uznaî, ûe zrobiîeô coô
wielkiego dajâc ûebrakowi dwa zîote, Jezus powie: zîo zalëgnie sië w
duszach waszych..., gdyû nie wiesz co robisz.
Niech dar bëdzie owocem miîoôci, ûyczliwoôci. Ale wtedy nie daje sië
ûebrakom, to nie jest jaîmuûna - po prostu dzielisz sië z przyjacióîmi. Gdy
ûebrak staje sië przyjacielem, dzieje sië coô innego: nie stawiasz siebie
wyûej od niego, nie dokonujesz "czegoô wielkiego", ego nie odczuwa
speînienia. Przeciwnie, masz wraûenie: "Nic nie mogë uczyniÄ™, ofiarowanie
takiego drobiazgu to ûadna pomoc."
Zdarzyîo sië kiedyô, ûe Mistrz Zen mieszkaî w chacie na wzgórzu oddalonym
od miasta o wiele mil. Podczas peîni ksiëûyca zakradî sië tam zîodziej.
Mistrz bardzo sië tym zaniepokoiî, albowiem w chacie nie byîo nic, co moûna
ukraôÄ™, za wyjâtkiem koca, którym byî przykryty, cóû wiëc byîo robiÄ™?
Zmartwiî sië na tyle, ûe gdy usîyszaî kroki zîodzieja, powiesiî koc na
drzwiach i ukryî sië w kâcie pokoju.
Zîodziej rozejrzaî sië wokóî, lecz w ciemnoôciach nie mógî dojrzeÄ™ koca,
nie widziaî nic. Przygnëbiony i rozczarowany zamierzaî odejôÄ™. Nagle mistrz
krzyknâî: "Zaczekaj! WeÅ› ten koc! Jest mi ogromnie przykro, przebyîeô tak
dîugâ drogë, noc jest chîodna, a w tym domu nie ma nic. Nastëpnym razem
uprzedÅ› mnie proszë o swojej wizycie. Coô przygotujë. Jestem biednym
czîowiekiem, lecz postaram sië, abyô mógî coô ukraôÄ™. Ulituj sië nade mnâ,
bo bëdë sië czuî okropnie, weÅ› ten koc, nie odmawiaj!" Zîodziej nie bardzo
wiedziaî co sië dzieje. Byî zalëkniony, tamten wyglâdaî doôÄ™ podejrzanie,
nikt wczeôniej nie zachowywaî sië w taki sposób. Po prostu chwyciî koc i
uciekî.
Tej nocy mistrz napisaî wiersz. Siedzâc przy oknie, chîodna noc, peînia
ksiëûyca... napisaî takie oto sîowa: "Jakiû wspaniaîy Ksiëûyc! Chciaîbym go
podarowaÄ™ temu zîodziejowi!" I îzy popîynëîy mu z oczu, pîakaî, szlochaî na
myôl... "Biedaczysko, przyszedî z tak daleka!"
Zîodzieja zîapano. Miaî juû parë spraw na sumieniu, znaleziono przy nim
koc. Ten koc byî znany, wszyscy wiedzieli, ûe naleûaî do Mistrza. Mistrz
musiaî wiëc udaÄ™ sië do sâdu. Sëdzia zwróciî sië do niego: "Proszë
powiedzieÄ™, ûe ten koc naleûy do pana, to wystarczy. Ten czîowiek ukradî
koc z païskiego domu, wystarczy to potwierdziÄ™, to wszystko."
Mistrz odparî: "Aleû on go wcale nie ukradî, nie jest zîodziejem. Znam go
dobrze. Owszem, odwiedziî mnie kiedyô, lecz niczego nie ukradî, to byî dar
ode mnie, podarowaîem mu ten koc. I wciâû mam poczucie winy, ûe nie miaîem
nic innego do zaoferowania. Koc jest juû stary, niemal bez wartoôci, a ten
czîowiek jest taki dobry... przyjâî go. A ponadto jego serce peîne byîo
wdziëcznoôci do mnie."
Jezus powiada: ...gdy zaô jaîmuûnë dajecie zîo zalëgnie sië w duszach
waszych, poniewaû dajesz z niewîaôciwych pobudek. Moûna robiÄ™ dobre uczynki
ze zîych pobudek, ale nie o to chodzi, zupeînie nie o to.
Kiedy udacie sië w odlegîe krainy
i wëdrujecie po okolicy,
i przyjmâ was tam,
jedzcie to, co przed wami postawiâ
i uzdrawiajcie chorych poôród nich.
Dwie rzeczy mówi Jezus uczniom swoim. Pierwsza: "Cokolwiek wam dadzâ,
przyjmijcie, nie stawiajcie ûadnych warunków."
Buddyzm rozprzestrzenia sië gwaîtownie, prawie póî ôwiata to buddyôci, a
mnisi dûinów nie potrafiâ wyrwaÄ™ sië z Indii, moûna ich spotkaÄ™ tylko
tutaj, jest ich nie wiëcej niû 3 miliony. Budda i Mahawira byli tego samego
kalibru, dlaczego wiëc dûiniôci nie potrafiâ wyjôÄ™ ze swoim posîaniem na
zewnâtrz? Z powodu mnichów - ich mnich gdziekolwiek pójdzie, stawia
warunki: okreôlone poûywienie, w pewien szczególny sposób przyrzâdzone i w
niezwykle specyficzny sposób podane. Jak miaîby opuôciÄ™ swój kraj? Nawet w
Indiach moûe przebywaÄ™ tylko w miastach, które zamieszkujâ dûiniôci, bo od
nikogo innego nie przyjmie poûywienia. Efektem tego uzaleûnienia jest to,
ûe Mahawira staî sië bezuûyteczny dla ôwiata, ôwiat nie jest w stanie
skorzystaÄ™ z nauk tego wielkiego czîowieka.
Jezus mówi do uczniów: "...udacie sië w odlegîe krainy i wëdrujecie,
przyjmâ was tam, jedzcie to, co przed wami postawiâ, nie stawiajcie ûadnych
warunków, ûe na przykîad spoûywacie tylko niektóre potrawy."
Poruszanie sië w ôwiecie powinno byÄ™ pozbawione jakichkolwiek warunków.
Stawiajâc warunki, stajesz sië ciëûarem. Dlatego uczniowie Jezusa nigdy nie
stali sië ciëûarem: jedzâ to, co im sië poda, ubierajâ sië w to, co akurat
jest dostëpne, ûyjâ w kaûdych warunkach klimatycznych, poôród
najrozmaitszych ludzi, potrafiâ sië wmieszaÄ™ w kaûdâ spoîecznoôÄ™. Z tej
przyczyny chrzeôcijaïstwo rozprzestrzenia sië jak ogieï. Zjawisko to wiâûe
sië z postawâ uczniów - nie stawiajâ ûadnych warunków.
A po drugie, Jezus powiada, by robiÄ™ tylko to jedno: ...uzdrawiajcie
chorych poôród nich.
Nie mówi: "Nauczcie ich czym jest prawda." Nie! To na nic! Nie mówi:
"Niechaj siîa waszych argumentów sprawi, ûe uwierzâ w me przesîanie." To na
nic! "Po prostu uzdrawiajcie chorych! Albowiem, jeôli czîowiek jest chory,
jak miaîby zrozumieÄ™ prawdë? W jaki sposób zdoîa jâ pojâÄ™? Kiedy chora jest
jego dusza, jak otrzyma moje przesîanie? Uzdrawiajcie chorych! Uczyïcie ich
peînymi, to wszystko." Gdy czîowiek stanie sië peîny i zdrowy, zdoîa
zrozumieÄ™ prawdë, bëdzie mógî zrozumieÄ™ Jezusa.
"BâdÅ›cie sîugami, uzdrowicielami - po prostu pomagajcie ludziom osiâgnâÄ™
zdrowie." Z psychologicznego punktu widzenia kaûdy jest chory.
Fizjologicznie ludzie nie muszâ byÄ™ chorzy, lecz jeôli chodzi o umysî,
kaûdy jest chory, potrzeba wiëc gîëbokiego uzdrowienia umysîu. Jezus
powiada: "BâdÅ›cie terapeutami, idÅ›cie i uzdrawiajcie ich umysîy."
Spróbujcie zrozumieÄ™ jaki problem jest z umysîem: podzielony oznacza
chorobë, nie podzielony to zdrowie. Jeûeli w umyôle znajduje sië wiele
sprzecznych rzeczy, umysî choruje, przypomina tîum, szalony tîum. Lecz gdy
w umyôle jest tylko jedno, umysî zostaje uzdrowiony, bo dziëki tej jednej
rzeczy zachodzi proces krystalizacji. Dopóki umysîu nie sprowadzi sië do
jednoôci, choruje.
Sâ chwile, gdy i twój umysî staje sië jednym. Niekiedy pojawiajâ sië one
zupeînie nieoczekiwanie: wstajesz nad ranem, bardzo wczeônie, wszystko jest
takie ôwieûe... wschodzi sîoïce, caîa sceneria jest tak piëkna, ûe nagle...
jesteô skoncentrowany. Zapominasz o targowisku, na które miaîeô wyruszyÄ™,
zapominasz o biurze, do którego miaîeô jechaÄ™, zapominasz, ûe jesteô
hinduistâ, muzuîmaninem, chrzeôcijaninem, zapominasz, ûe jesteô ojcem,
matkâ, synem, zapominasz o tym ôwiecie. Sîoïce ôwieci piëknie, poranek jest
orzeÅ›wiajâcy, wnikasz w to, stajesz sië z tym jednoôciâ. Przez krótkâ
chwilë, gdy jesteô jednoôciâ, gdy umysî jest peîny i zdrowy, czujesz jak
wzbiera w tobie fala szczëôcia. Moûe przytrafiÄ™ sië ona przypadkiem, moûna
teû wywoîaÄ™ jâ ôwiadomie.
IlekroÄ™ umysî jest jeden, wyraûa sië przezeï wyûsza jakoôÄ™, a ta niûsza
natychmiast idzie na swoje miejsce. Jest dokîadnie tak, jak w szkole: gdy
pojawia sië dyrektor, nauczyciele dobrze pracujâ i uczniowie pilnie sië
uczâ, panuje porzâdek. Po wyjôciu dyrektora nauczyciel staje sië najwyûszym
autorytetem i nie ma juû takiego porzâdku, poniewaû nauczyciele pozwalajâ
sobie na zbytniâ poufaîoôÄ™. Zaczyna dziaîaÄ™ energia niûszego rzëdu -
nauczyciele idâ na kawë lub papierosa, wdajâ sië w plotki. Wciâû jednak w
obecnoôci nauczyciela uczniowie sâ zdyscyplinowani. Klasë ogarnia chaos
dopiero po wyjôciu nauczyciela; mamy tîum, oszalaîy tîum. Nauczyciel
wchodzi do klasy i nagle wszystko ulega zmianie, pojawiîa sië wyûsza siîa,
chaos znika.
Chaos pokazuje po prostu, ûe wyûsza siîa jest nieobecna. Gdy nie ma chaosu,
gdy panuje harmonia, widaÄ™ obecnoôÄ™ tej wyûszej siîy. Twój umysî jest w
stanie chaosu... potrzeba wyûszego punktu odniesienia, potrzeba
krystalizacji na wyûszym poziomie. Przypominasz ucznia, klasë, oszalaîâ
klasë, w której zabrakîo nauczyciela. IlekroÄ™ jesteô skoncentrowany,
natychmiast zaczynasz funkcjonowaÄ™ na wyûszym poziomie.
Jezus powiada: "Uzdrawiajcie!" Sîowo "uzdrawiaÄ™" (ang. heal) ma ten sam
rdzeï co "peîny" (ang. whole); sîowo "ôwiëty" (ang. holy) takûe pochodzi z
tego samego rdzenia. Uzdrów kogoô, a stanie sië peînym, a gdy staje sië
peînym, jest ôwiëty. Oto caîy proces. Umysî jest chory, poniewaû nie ma
centrum. Czy masz jakieô centrum w umyôle? Czy moûesz powiedzieÄ™ "to
centrum to ja"? Ono zmienia sië co chwila: rankiem jesteô rozgniewany,
jesteô gniewem; w poîudnie zaczynasz kochaÄ™ i myôlisz sobie "jestem
miîoôciâ"; a pod wieczór jesteô rozczarowany i przychodzi ci do gîowy
"jestem frustracjâ". Czy jest w tobie jakieô centrum? A moûe jesteô tylko
wirujâcym tîumem?
Nie ma jeszcze w tobie centrum, jeszcze... a czîowiek bez centrum jest
chory. Czîowiek zdrowy to ten, kto ma centrum. Jezus mówi: "Dajcie ludziom
centrum!" Niezaleûnie od chaosu wokóî ciebie, centrum jest wewnâtrz. Jesteô
zeôrodkowany 24 godziny na dobë, coô w tobie zachowuje ciâgîoôÄ™ - to
continuum staje sië twojâ JaÅ›niâ.
Spójrz na to w taki oto sposób: istniejâ trzy warstwy istnienia. Pierwsza
warstwa to przedmioty, ôwiat obiektywny. Otacza cië, informujâ o niej
zmysîy, oczy jâ dostrzegajâ, uszy sîyszâ, a rëce dotykajâ. Ôwiat obiektywny
to pierwsza warstwa istnienia i jeôli zatracisz sië w nim, znajdziesz
upodobanie w rzeczach najbardziej powierzchownych. Druga warstwa jest w
tobie, to warstwa umysîu: myôli, emocje, miîoôÄ™, gniew, uczucia. Pierwsza z
nich jest ogólnie dostëpna, to rzeczywistoôÄ™ obiektywna. Lecz nikt nie
zdoîa dostrzec, co tkwi wewnâtrz umysîu.
Gdy patrzysz na mnie, nie widzisz mnie, widzisz tylko moje ciaîo; gdy
patrzë na ciebie, nie widzë ciebie, widzë tylko twoje ciaîo. Druga osoba
moûe obserwowaÄ™ twoje zachowanie, jak postëpujesz, co robisz, jak
reagujesz. Moûe zauwaûyÄ™ gniew na twojej twarzy, zarumienienie, bijâce z
twego oblicza okrucieïstwo, gwaîtownoôÄ™ w oczach, ale nie zdoîa uchwyciÄ™
gniewu w twoim umyôle. Moûe zauwaûyÄ™ miîosny gest, który wykonuje twoje
ciaîo, ale nie zdoîa dostrzec samej miîoôci. A przecieû moûna jedynie
wykonywaÄ™ miîosny gest, ûadnej miîoôci moûe w tym nie byÄ™. Moûna oszukiwaÄ™
innych swoim zachowaniem... i tak postëpujesz...
Kaûdy moûe poznaÄ™ twoje ciaîo, ale nie dotyczy to umysîu. Obiektywny ôwiat
jest ogólnie dostëpny, taki wîaônie jest ôwiat nauki. Nauka powiada, ûe
jest to jedyna rzeczywistoôÄ™, poniewaû "Nie moûemy poznaÄ™ twoich myôli -
czy one istniejâ, czy nie, tego nikt nie wie. Tylko ty mówisz, ûe istniejâ,
ale nie sâ czymô ogólnie dostëpnym, obiektywnym, nie moûemy z nimi
eksperymentowaÄ™, nie potrafimy ich zobaczyÄ™. Informujesz nas o nich, ale
moûesz teû nas oszukiwaÄ™, albo sam zostaîeô oszukany, któû to wie?" Myôli
nie sâ przedmiotami, ale wiesz doskonale, ûe istniejâ. Nie tylko rzeczy
istniejâ, myôli takûe istniejâ. Jednak myôli sâ zbyt osobiste, prywatne,
nie sâ ogólnie dostëpne.
Pierwsza warstwa, warstwa zewnëtrzna, rzeczywistoôÄ™ powierzchowna,
stworzyîa naukë. Warstwa druga, myôli i uczucia, tworzy filozofië, tworzy
poezjë. Ale czy to jest wszystko? Materia i umysî? Jeôli to jest wszystko,
nigdy nie bëdziesz zeôrodkowany, gdyû umysî zawsze pîynie wartkim
strumieniem. Nie ma ûadnego centrum: wczoraj byîy tam jakieô myôli, dzisiaj
sâ inne, jutro bëdâ jeszcze inne, pîynâ jak rzeka, nie ma tu ûadnego
centrum.
W umyôle nie znajdziesz centrum: myôli sië zmieniajâ, zmianie ulegajâ
uczucia, wszystko pîynie. Zatem zawsze bëdziesz chory, skrëpowany, nigdy
peîny. Ale istnieje jeszcze jedna warstwa rzeczywistoôci, najgîëbsza.
Pierwsza warstwa to ôwiat obiektywny, ôwiat nauki; druga to ôwiat myôli,
filozofia i poezja, uczucia, idee. I jest ôwiat trzeci, ôwiat religii,
ôwiat, w którym obecny jest ôwiadek- ten, który przyglâda sië myôlom, ten,
który przyglâda sië wszystkiemu.
Ten ktoô jest jeden, nie jest dwoisty. Czy patrzysz na dom, czy teû
zamykasz oczy i oglâdasz obraz domu "wewnëtrznym okiem", oglâdajâcy,
obserwator pozostaje ten sam. Czy patrzy na gniew, czy na miîoôÄ™,
obserwator pozostaje ten sam. Czy jesteô smutny, czy wesoîy, niezaleûnie od
tego czy ûycie staîo sië poezjâ czy teû koszmarem - obserwator pozostaje
ten sam, ôwiadek pozostaje ten sam. Ów ôwiadek stanowi jedyne centrum i to
wîaônie jest ôwiat religii.
Gdy Jezus mówi: "IdÅ›cie i uzdrawiajcie ludzi", ma na myôli "IdÅ›cie i
nadajcie im centrum, uczyïcie z nich ôwiadków. Wówczas nie bëdâ sië
angaûowaÄ™ w ten ôwiat, ani nie pochîonâ ich myôli, zakorzeniâ sië we
wîasnym bycie." A gdy zapuszcza sië korzenie we wîasny byt, wszystko ulega
zmianie, zmienia sië jakoôciowo, wtedy moûna sië modliÄ™.
Nie bëdzie to modlitwa ze zîych pobudek, modlitwa stanie sië wyrazem
wdziëcznoôci. Bëdziesz sië modliî nie jak ûebrak, lecz jak cesarz, który
wszystkiego ma pod dostatkiem. Bëdziesz rozdawaî, ale nie dla zaspokojenia
ego, tylko ze wspóîczucia. Dajesz, poniewaû dawanie jest czymô przepiëknym
i czyni cië ogromnie szczëôliwym. I moûna teû poôciÄ™, aczkolwiek post nie
bëdzie spowodowany obsesjâ na punkcie jedzenia, ten post bëdzie zupeînie
inny.
Taki wîaônie jest post Mahawiry, jest caîkowicie odmienny. Zapomina sië
niekiedy o swym ciele do tego stopnia, ûe nie zauwaûasz obecnoôci gîodu; na
tyle odbiegîo sië od ciaîa, ûe nie jest ono w stanie poinformowaÄ™ cië o
tym, ûe jesteô gîodny. W sanskrycie sîowo okreôlajâce post jest bardzo
piëkne, brzmi ono upawas. Sîowo to w ûaden sposób nie wiâûe sië z
jedzeniem, nie ma nic wspólnego z postem, oznacza po prostu "ûycie bliûej
samego siebie", upawas - "ûycie bliûej samego siebie", "bycie bliûej samego
siebie". Przychodzi chwila, gdy jesteô tak zeôrodkowany, ûe zapomina sië o
ciele, tak jakby ciaîo nie istniaîo. Wówczas nie odczuwa sië gîodu i moûna
ômiaîo mówiÄ™ o poôcie, ale coô takiego po prostu zdarza sië, nie jest
efektem jakichô dziaîaï.
W stanie takiego zeôrodkowania moûna przebywaÄ™ przez wiele dni. Przytrafiîo
sië to Ramakrishnie, wchodziî w ekstazë i przez szeôÄ™, siedem dni
pozostawaî niemal martwy, ciaîo nie poruszaîo sië, zamieraîo w jednym
geôcie; jeôli staî, zastygaî w tej pozycji. Uczniowie musieli sië namëczyÄ™,
ûeby go poîoûyÄ™, na siîë dawali mu odrobinë wody, mleka, lecz wyglâdaîo na
to, ûe jest on nieobecny. Oto jest post - przestaje sië istnieÄ™ w ciele.
Bëdâc w ciele, nie jesteô juû w ciele. Lecz tego nie da sië zrobiÄ™. Jak
miaîbyô tego dokonaÄ™? Wszelkie dziaîania pochodzâ z ciaîa, aby zrobiÄ™
cokolwiek musisz posîuûyÄ™ sië ciaîem. Ten post nie moûe byÄ™
"przeprowadzony", gdyû oznacza on bez cielesnoôÄ™. Moûe sië zdarzyÄ™, zdarzyî
sië Mahawirze, Jezusowi, Mahometowi. Tobie teû moûe sië zdarzyÄ™.
Jezus powiada: IdÅ›cie pomiëdzy ludzi...
jedzcie to, co przed wami postawiâ
i uzdrawiajcie chorych poôród nich.
Albowiem to, co wchodzi w usta wasze
nie kala was,
to zaô, co z ust waszych wychodzi,
jest tym wîaônie, co was kala.
To bardzo znaczâce sîowa. Oznaczajâ: "Nie przejmujcie sië zbytnio, gdy
poûywienie jest nieczyste, albo jakiô shudra was dotknie, albo kobieta
majâca okres przejdzie obok i jej cieï na was pada." Nie jest waûne, co w
was wchodzi, waûne jest to, co wychodzi, gdyû to, co wydobywa sië na
zewnâtrz pokazuje twojâ jakoôÄ™; pokazuje w jaki sposób przemieniasz to, co
w ciebie wnika... i to jest waûne.
Lotos rodzi sië w bîocie, bîoto ulega przemianie i tak powstaje lotos.
Lotos nigdy nie mówi: "Nawet nie tknë tego bîota, jest brudne, obrzydliwe!"
Nie, to nie tak. Jeûeli jesteô lotosem, nie ma dla ciebie nic brudnego.
Jeôli masz takie moce jak lotos, jeôli nieobca jest ci wszechprzemieniajâca
moc, alchemiczna moc, moûesz tkwiÄ™ w bîocie i narodzi sië lotos. Gdy jednak
nie masz wîaôciwoôci lotosu, nawet ûyjâc otoczony zîotem wytwarzaÄ™ bëdziesz
jedynie bîoto. Rzecz nie w tym, co w ciebie wchodzi. Waûne jest to, ûe
bëdâc scentrowanym przemieniasz wszystko, co w ciebie wchodzi; nabiera ono
cech twojego bytu i wydostaje sië na zewnâtrz.
W ûyciu Buddy mamy przykîad otrucia, zupeînie przypadkowo doszîo do
zatrucia pokarmowego. Ubogi czîowiek czekaî wiele dni by zaprosiÄ™ Buddë do
swego domu. Pewnego dnia przyszedî bardzo wczeônie, o czwartej rano i
stanâî w pobliûu drzewa, przy którym Budda spaî, aby jako pierwszy mógî go
zaprosiÄ™ - i tak sië staîo. Budda otworzyî oczy i usîyszaî: "Przyjmij
proszë zaproszenie ode mnie! Oczekiwaîem cië wiele dni, przygotowywaîem sië
do tego tyle lat! Jestem biednym czîowiekiem, nie mogë sobie na wiele
pozwoliÄ™, lecz od dawna pragnë, byô przyszedî do mego domu spoûyÄ™ skromny
posiîek." "Przyjdë" - odparî Budda.
W tym momencie z pobliskiego grodu nadjechaî rydwanem król w otoczeniu
ministrów, z caîym orszakiem dworzan i zwróciî sië do Buddy z naboûnâ
czciâ: "PrzybâdÅ› Panie, zapraszam cië do mego paîacu!"
Budda rzekî: "Trudno bëdzie; moi uczniowie przyjdâ do twego paîacu, lecz ja
juû przyjâîem zaproszenie, ten czîowiek byî tutaj przed tobâ. Gdy
otworzyîem oczy, zaprosiî mnie do siebie jako pierwszy, toteû muszë pójôÄ™
razem z nim." Król próbowaî go przekonaÄ™, ûe to nie jest dobry pomysî: "Ten
czîowiek, czymûe on moûe cië poczëstowaÄ™? Jego dzieci gîodujâ, on sam nie
ma co jeôÄ™!"
Budda na to: "Niewaûne. Zaprosiî mnie i muszë iôÄ™." I poszedî.
A co uczyniî tamten czîowiek? W Biharze i innych ubogich rejonach Indii,
ludzie gromadzâ róûne rzeczy w porze deszczowej; zbierajâ wszystko, co
wyrasta z ziemi i na niej rozkwita. Pewna roôlina, kukarmutta (gatunek
grzyba z kapeluszem o duûej ôrednicy) pojawia sië w tym okresie i oni go
zbierajâ, suszâ i przechowujâ przez caîy rok. Jest to ich jedyne warzywo -
niekiedy jednak staje sië truciznâ.
Czîowiek ów zebraî kukarmuttë dla Buddy. Ususzyî i odpowiednio przyrzâdziî,
lecz gdy Budda zaczâî jeôÄ™, poûywienie okazaîo sië byÄ™ trujâce, bardzo
gorzkie. Byîo jedynym, co gospodarz mógî przygotowaÄ™, poczuîby sië zraniony
gdyby Budda stwierdziî: "To jest gorzkie, nie mogë tego jeôÄ™" - nic innego
nie mógî zaoferowaÄ™. Wiëc Budda jadî dalej, nie wspominajâc o goryczy i
truciÅ›nie. Gospodarz byî bardzo szczëôliwy. Budda wróciî do swych uczniów i
trucizna zaczëîa dziaîaÄ™. Przyszedî lekarz i powiedziaî: "To bardzo trudny
przypadek. Trucizna przedostaîa sië do ukîadu krwionoônego, nic nie moûna
zrobiÄ™, Budda musi umrzeÄ™!"
Na poczâtek Budda zwoîaî swoich uczniów i rzekî: "To nie jest zwykîy
czîowiek, to postaÄ™ wyjâtkowa. Albowiem pierwszy pokarm otrzymaîem od swej
matki, to zaô jest pokarm mój ostatni - ów biedak jest niczym moja matka!
Uszanujcie go, gdyû jest to coô niezwykle rzadko spotykanego! Budda pojawia
sië raz na parë tysiëcy lat i tylko dwoje ludzi ma takâ szansë: najpierw
matka pomaga buddzie przyjôÄ™ na ôwiat, a na koniec ktoô pomaga mu wejôÄ™ w
inny ôwiat. IdÅ›cie zatem i powiadomcie wszystkich, ûe tego czîowieka naleûy
czciÄ™ - jest wielki!"
Uczniowie byli mocno zakîopotani, poniewaû mieli szczerâ chëÄ™ zabiÄ™ tego
biedaka. Gdy odeszli, Ananda zwróciî sië do Buddy: "UszanowaÄ™ tego
czîowieka... to dla nas za wiele. To morderca, on cië zabiî! Wiëc nie mów
takich rzeczy. Dlaczego to robisz?"
Budda odparî: "Znam was, jesteôcie zdolni go zabiÄ™, dlatego to
powiedziaîem. IdÅ›cie i zîóûcie mu wyrazy szacunku. To wyjâtkowa sposobnoôÄ™,
która niezwykle rzadko przytrafia sië w dziejach ôwiata - podaÄ™ Buddzie
ostatni posiîek!"
Podano mu truciznë, a z niego wypîynëîa tylko miîoôÄ™. Oto caîa alchemia:
ten czîowiek odczuwa wspóîczucie do kogoô, kto wîaôciwie go zabiî. Jeôli
podamy Buddzie truciznë, w odpowiedzi dostajemy miîoôÄ™.
Jezus powiada: "Albowiem to, co wchodzi w usta wasze nie kala was, nawet
trucizna nie zdoîa was zbrukaÄ™, to zaô, co z ust waszych wychodzi, jest tym
wîaônie, co was kala." Pamiëtaj, wszystko przemieniasz: jeôli ktoô cië
zniewaûa, "karmi" cië swymi zniewagami, to cië nie pokala. Cóû wiëc z
ciebie wychodzi? Jak przeksztaîcasz të zniewagë? Czy wypîywa z ciebie
miîoôÄ™, czy moûe nienawiôÄ™?
Jezus mówi: "Pamiëtajmy co z nas wychodzi, nie zwracajmy szczególnej uwagi
na to, co wchodzi." I ty teû powinieneô o tym pamiëtaÄ™, inaczej caîe twoje
nastawienie do ûycia bëdzie bîëdne. Jeôli wciâû zastanawiasz sië nad tym,
co w ciebie wchodzi, nigdy nie rozwiniesz tej umiejëtnoôci, dziëki której
twoje istnienie moûe wszystko przemieniaÄ™. Wówczas pojawia sië to na
zewnâtrz: "czysty" pokarm, taki czy inny "rodzaj" poûywienia, nikt nie
powinien cië "dotykaÄ™", jesteô braminem, czystym duchem... Wszystko staje
sië wielkim nonsensem! Prawdziwe jest nie to, co w ciebie wchodzi, rzecz w
tym, by pamiëtaÄ™ o tym przemienianiu.
Pewnego razu Shankaracharya odwiedziî Benares i nad ranem udaî sië na
rytualnâ kâpiel w Gangesie, sâdzâc, zgodnie ze starym bramiïskim
rozumowaniem, ûe Ganges uczyni go czystym. Gdy wracaî po kâpieli dotknâî go
shudra, niedotykalny. Shankaracharya rozgniewaî sië: "Coô ty uczyniî!?
Muszë jeszcze raz sië wykâpaÄ™. Zbrukaîeô mnie!"
Shudra miaî rzec: "Wiëc twój Ganges jest bezwartoôciowy... skoro cië
oczyszcza i ôwieûy, pachnâcy, oczyszczony przybywasz, a gdy ja cië dotykam
jesteô skalany... Czyû nie jestem wiëkszy niû twój Ganges?"
Shudra ciâgnâî dalej: "I ty mówisz, ûe oddaîeô sië poznaniu? Sîyszaîem jak
mówiîeô, ûe w kaûdym z nas przebywa JednoôÄ™. Pozwól wiëc, ûe zadam ci
pytanie: Czy dotkniëcie mego ciaîa cië skalaîo? Jeôli tak, oznacza to, ûe
moje ciaîo moûe dotknâÄ™ twego ducha. A przecieû twierdzisz, ûe ciaîo to
iluzja, sen, jakûe wiëc sen miaîby dotknâÄ™ Rzeczywistoôci? I w jaki sposób
sen miaîby të RzeczywistoôÄ™ skalaÄ™? To, czego nie ma, jakûe miaîoby skalaÄ™
coô, co jest? A moûe powiesz, ûe nie moje ciaîo, lecz duch mój skaziî
ciebie, gdyû duch ducha dotknâÄ™ moûe, ale wtedy przestajesz byÄ™ brahmanem,
tym Jednym, o którym opowiadasz, prawda? Odpowiedz mi wiëc: Kto ciebie
skaziî?"
Powiadajâ, ûe Shankara pokîoniî sië nisko i rzekî: "Aû do tej pory jedynie
myôlaîem o Jednym, byîa to tylko filozofia. Wskazaîeô mi wîaôciwâ ôcieûkë,
nikt teraz nie moûe mnie skalaÄ™. Rozumiem, Jedno istnieje, tylko Jedno
istnieje, takie samo we mnie jak i w tobie." Póśniej Shankara uporczywie
próbowaî dowiedzieÄ™ sië kim byî ten czîowiek. Nigdy mu sië to nie udaîo i
nikt tego nie wie... Moûe to byî sam Bóg, samo Úródîo... ale Shankara ulegî
przemianie.
Co w ciebie wchodzi, nie kala, bowiem wszystko wnika w gîâb ciaîa. Nic nie
moûe wejôÄ™ w gîâb ciebie, twoja czystoôÄ™ jest absolutna. Jednak to, co z
ciebie wychodzi, nosi twoje cechy, zawiera aromat twojego bytu i to o czymô
ôwiadczy. Jeôli wychodzi z ciebie gniew, uwidacznia tym samym, ûe wewnâtrz
siebie jesteô chory; jeôli wychodzi nienawiôÄ™, znaczy, ûe wewnâtrz nie
jesteô peîny; a jeûeli emanujesz miîoôciâ i ôwiatîem, ôwiadczy to o tym, ûe
owa peînia zostaîa osiâgniëta.
Mam nadziejë, ûe zrozumiesz te dziwne sîowa. Îatwo o bîëdne rozumienie, a z
kimô takim jak Jezus zawsze moûe tak byÄ™, zrozumienie jest prawie
niemoûliwe, wyraûa on bowiem prawdë, a ta zawsze jest paradoksalna;
czîowiek nie jest gotów jej wysîuchaÄ™, nie jest scentrowany.
Rozumiemy wszystko poprzez umysî, a umysî to plâcze, miesza i interpretuje,
i wtedy te sîowa stajâ sië niebezpieczne. Tych sîów nie znajdziesz w
autoryzowanej wersji Biblii. Opuszczono je, bowiem sâ niebezpieczne! Moûna
je znaleśę, ale nie w wersji autoryzowanej, nie w Biblii, w którâ wierzâ
chrzeôcijanie. Kiedy Jezus zwracaî sië do ludzi, jego sîowa notowaîo takûe
wielu innych i te zapiski przetrwaîy. Znaleziono je przed paroma
dziesiâtkami lat w jaskini w Egipcie.
Wszystko, co tutaj omawiamy, pochodzi z odkrytego tam zwoju. Nie ma on nic
wspólnego z wersjâ "zatwierdzonâ" przez autorytety; takie autoryzowane
wersje zawsze sâ nieprawdziwe, nie moûe byÄ™ inaczej. Gdy tylko
zorganizujesz jakâô religië, duch umiera; coô raz zorganizowane staje sië
martwe. Nie moûna teû zapominaÄ™ o ûywotnych interesach... Jakûe miaîby
watykaïski papieû rzec: "Jeûeli poôcicie grzech poczniecie przeciwko
sobie"? Nikt nie bëdzie poôciÄ™. "Jeôli modlicie sië bëdziecie potëpieni"?
Ludzie przestanâ sië modliÄ™. "Gdy zaô jaîmuûnë dajecie zîo zalëgnie sië w
duszach waszych"? Koniec z datkami... Jak miaîaby przetrwaÄ™ tak potëûna
organizacja, jakâ jest Koôcióî?
Chrzeôcijanie szczycâ sië najwiëkszâ spoôród organizacji: samych
katolickich kapîanów jest 12 milionów - tysiâce koôcioîów na caîej Ziemi!
Najbogatszâ organizacjâ jest Koôcióî katolicki, nawet organizacje rzâdowe
nie sâ tak bogate, wîaôciwie kaûdy rzâd to bankrut. Tymczasem watykaïski
papieû jest czîowiekiem przebogatym, a za nim stoi najwiëksza organizacja
na ôwiecie, jedyne w swoim rodzaju païstwo miëdzynarodowe... nie za bardzo
widoczne, to znaczy bardzo niewidoczne, ale kryje sië za tym praca milionów
ludzi.
Jak to sië dzieje? Wszystko to zawdziëczamy darowiznom i gdyby
chrzeôcijanie usîyszeli Jezusa: "Nie dawaj, albowiem zîo zalëgnie sië w
duszy twojej...!" Koôcioîy sîuûyÄ™ majâ modlitwie, wiëc gdyby ludzie
dowiedzieli sië, ûe Jezus powiada: "Nie módl sië, albowiem jest to grzech",
kto by sië modliî? Jeôli zatem nie ma mowy o modlitwie, poszczeniu,
rytuaîach, darowiznach, po cóû kapîani? Jezus burzy fundamenty wszystkich
zorganizowanych religii, Jezus pozostaje, ale chrzeôcijaïstwa nie bëdzie.
Tych sîów Jezusa nie znajdziesz w autoryzowanych tekstach, trzeba byîo je
opuôciÄ™. Moûna je zresztâ zrozumieÄ™ opacznie, lecz jeôli czujesz to, o czym
tu mówië, zrozumiesz. Jezus nie wystëpuje przeciwko modlitwie ani przeciwko
poszczeniu czy dawaniu i dzieleniu sië - sprzeciwia sië faîszywemu obliczu
czîowieka.
To, co prawdziwe, musi objawiÄ™ sië w twoim istnieniu. Najpierw musisz sië
zmieniÄ™, ulec przemianie, dopiero potem, cokolwiek zrobisz, bëdzie dobre.
Ktoô zapytaî ôwiëtego Augustyna: "Co mam czyniÄ™? Nie jestem zbytnio
wyksztaîcony, powiedz mi wiëc, jeôli moûna... w paru sîowach."
Augustyn odparî: "Tylko tyle moûna powiedzieÄ™: kochaj! A wówczas wszystko,
co zrobisz bëdzie dobre."
Oczywiôcie, jeûeli kochasz, wszystko jest w porzâdku, lecz jeôli nie
kochasz, wszystko na nic.
MiîoôÄ™ oznacza zanik ego. MiîoôÄ™ oznacza scentrowanie. MiîoôÄ™ oznacza bycie
szczëôliwym. MiîoôÄ™ oznacza wdziëcznoôÄ™. Taki wîaônie jest sens ûycia: ûyj
istnieniem, nie swymi dziaîaniami. Albowiem dziaîania znajdujâ sië na
powierzchni, a byt tkwi gîëboko w nas.
Niechaj wszystko wypîywa z twojego bytu. Nie steruj swymi dziaîaniami i nie
kontroluj ich, przemieï swoje istnienie. Prawdziwe nie jest to, co robisz;
prawdziwe jest to, czym jesteô.
MEDYTACJA MODLITWY
Najlepiej jest praktykowaÄ™ të medytacjë wieczorem, w zaciemnionym pokoju, i
natychmiast potem poîoûyÄ™ sië spaÄ™. Moûna teû robiÄ™ to rano, ale potem
trzeba przeznaczyÄ™ piëtnaôcie minut na wypoczynek. Ten wypoczynek jest
konieczny, w przeciwnym razie bëdziesz sië czuî jak pijany, otëpiaîy.
To zîâczenie z energiâ jest modlitwâ. To cië zmienia. A gdy ty sië
zmieniasz, zmienia sië caîa egzystencja.
Wznieô obie rëce ku niebu, wnëtrzem dîoni zwrócone do góry, gîowë trzymaj
wyprostowanâ i po prostu odczuwaj pîynâcâ w sobie egzystencjë. Gdy energia
bëdzie spîywaÄ™ wzdîuû ramion, poczujesz delikatne drûenie -bâdÅ› jak liôÄ™ na
wietrze, drzyj. Pozwól na to, pomóû temu. Potem niech caîe ciaîo wibruje tâ
energiâ, i pozwól, by dziaîo sië wszystko to, co sië dzieje.
Odczujesz nastëpnie pîyniëcie do ziemi. Ziemia i niebo, na górze i na dole,
yin i yang, element mëski i ûeïski - unosisz sië, wtapiasz sië, caîkowicie
sië porzucasz. Nie ma cië. Stajesz sië jednoôciâ... stapiasz sië w jednoôÄ™.
Po dwóch, trzech minutach, albo gdy poczujesz sië caîkowicie napeîniony,
pochyl sië ku ziemi i pocaîuj jâ. Staï sië kanaîem, przez który boska
energia îâczy sië z energiâ ziemskâ.
Te dwa etapy naleûy powtórzyÄ™ jeszcze szeôÄ™ razy, aby kaûda czakra mogîa
zostaÄ™ odblokowana. Moûna robiÄ™ to wiëkszâ iloôÄ™ razy; jeôli zrobisz mniej,
moûesz poczuÄ™ sië niespokojny i nie bëdziesz mógî zasnâÄ™.
W tym stanie modlitwy wejdÅ› w sen. Po prostu zaônij, a ta energia bëdzie z
tobâ. Bëdziesz z niâ pîynâî, zasypiaî. Bardzo to pomoûe, poniewaû ta
energia otaczaÄ™ cië bëdzie przez caîâ noc i dalej bëdzie dziaîaîa. Rankiem
poczujesz sië ôwieûszy niû kiedykolwiek dotâd. Nowe elan, nowe ûycie
zacznie cië przenikaÄ™ i przez caîy dzieï bëdziesz czuî sië peîen nowej
energii: nowego tëtnienia, nowej pieôni w twoim sercu i nowego taïca w
twoim chodzie.
Modlitwa
Integracja energii pîynâcych z góry z energiami ûywioîu ziemi. Peîny
przepîyw oczyszcza wszystkie czakry, co prowadzi do poznania wîasnego
przeznaczenia i umiejëtnoôci odnajdywania sië we wîaôciwym czasie i
miejscu, (kaseta audio: 20,90 zî - ksiâûka 4,90 zî - komplet 24,90 zî)
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
Osho ModlitwaOsho Modlitwa Wprowadzenie do medytacjiMODLITWAPotrzebne mateiały do wykonania modlitewnikaModlitwa sercaOsho Budda drzemie w Zorbie10 Modlitwa wieków10 [dzień 3] Modlitwa uciekinieraOshoModlitwa o?atyfikację ks[1] JeŚpiewnik Wspólnotowy Grupa modlitewna Odnowy w Duchu Świętym Światło compressedPsalm 115 w 3 8 MODLITWY DO KRZYŻAPsalm 71 w 18 MODLITWA SENIORAwięcej podobnych podstron