Obowiązek odbycia służby wojskowej ciąży na każdym młodym mężczyźnie, który ukończył osiemnasty rok życia. Większość studentów uważa, że ich to nie dotyczy, gdyż krąży opinia, że „studentów nie biorą”. Studenci rzeczywiście nie muszą iść do wojska, pod warunkiem, że dostarczą do WKU odpowiedni dokument z uczelni. Jednak po ukończeniu studiów armia może się upomnieć o absolwenta i powołać go na 3 miesiące do wojska. Z pewnością taka perspektywa nie jest zbyt obiecująca dla świeżo upieczonego magistra inżyniera. Jest jednak wyjście z tej sytuacji. Można odbyć służbę wojskową w czasie studiów. Wystarczy zapisać się na zajęcia z przysposobienia obronnego na ni roku, zdać egzamin i zgłosić się do WKU w celu wybrania jednostki wojskowej. Egzamin jest bardzo łatwy i do niczego nas nie zobowiązuje.
Służba nie drużba
spać). Na zajęciach w pierwszych 2 tygodniach żołnierz uczy się podsta-
koniec przeszkolenia), kopanie saperką okopu, zakładanie stroju chemicznego
- GROM-owcy musieli korzystać w tym względzie z pomocy sojuszników, głównie Amerykanów, którzy „podrzucali” ich w miejsca roboty. Z kraju dotarty dla nich... nieopancerzone terenowe Toyoty. To zmuszało ich do wypożyczania pojazdów terenowych od Brytyjczyków i Amerykanów. Zasadniczym jednak mankamentem działalności naszych żołnierzy w Afganistanie było ich przypisanie konkretnie do jednej bazy. Oddziały specjalnie powinny być przerzucane po całym kraju, z miejsca na miejsce, w zależności gdzie aktualnie jest dla nich wyznaczone zadanie. Koledzy z innych armii dziwili się, że nasi głównie siedzą w bazie, zamiast intensywnie działać. Początkowo GROM chciał postępować zgodnie z procedurami: informować Sztab Generalny w Polsce i pytać o zgodę w planowanych działaniach, która jednak jeśli przychodziła, to zwykle za późno. Dlatego też z czasem nauczono się stosować „skróconą ścieżkę decyzyjną” i uzgadniano tylko ze dowództwem kontyngentu, wykorzystując dobre kontakty z dowódcami sit specjalnych sojuszników
- ci szczególnie w US Army mają dużą siłę przebicia. Gdy tylko dokonano tej „korekty", komandosi zajęli się likwidowaniem bądź przechwytywaniem wrogich konwi lub osób. Polacy zajmowali się także operacjami psychologicznymi polegającymi głównie na rozdawaniu upominków w postaci słodyczy czy też medykamentów. Po wypadku jednego z oficerów GROM-u, który wszedł na minę i tylko cudem zachował obie nogi, Sztab Generalny polecił tej formacji pozostanie w pobliżu bazy. Sprowadziło się to do tego, że zajmowała się ona głównie ochroną saperów i obozu. Widać nasza armia przez długi okres nie brania udziału w wojnie odzwyczaiła się od świadomości, że giną na niej ludzie. Takie zmiany były też bardzo niemile widziane w oczach sojuszników. W międzyczasie konwojowali ważne osoby, także Aleksandra Kwaśniewskiego, gdy jako prezydent przyleciał do Afganistanu. Swoją drogą - jak przyznają komandosi - akcje konwojowania należą do najtrudniejszych, ponieważ trzeba czekać na ruch przeciwnika, do którego należy wybranie miejsca i czasu ataku. Po odbyciu trzech półrocznych tur misyjnych w kwietniu 2004 roku GROM opuścił Afganistan, a jego miejsce zajęła inna jednostka specjalna -1. pułk z Lublińca. Komandosi wyjeżdżali pewnie z lekkim poczuciem zmarnowanego czasu, gdyż zadania jakie tam wykonywali, odstawały od poziomu ich wyszkolenia... Ale tymczasem zbliżał się kolejny konflikt - wojna w Iraku.
Cdn... w następnym „Studentniku". Uwagi proszę kierować na adres seba-sca@wp.pl. ■
Ja postanowiłem pójść do wojska. Pojechałem więc do WKU i wybrałem
Cmbm &S£ria Wojsk Łączności
dl mi los, gdyż jak się okazało olenie wojskowe trwa 6 tygodni, dokładnie tyle co praktyki. Specjalność jednostki była zgodna z moim kierunkiem, więc w wojsku odbyłem również praktyki.
A teraz coś o samym wojsku. Pierwszy dzień jest oczywiście zwariowany i wszystkim nasuwa się pytanie: „Co ja tu robię?”. Wszystko jest nowe i „pierwsze”. Najpierw wywiad środowiskowy, strzyżenie prawie do łysa i mycie. Później dostaje się mundur i inne ciekawe gadżety wojskowe. Zapoznanie ze wszystkimi: chłopakami z pokoju, ze swoją grupą oraz z dowódcą. Później siedzi się jak na szpilkach, bo nie wiadomo kiedy cię zawołają. Drugi dzień jest bardziej normalny: pobódka o 530 (cóż to za pora?! - przyp. red.), 5 minut na mycie, następnie nauka musztry czyli maszerowanie, zwroty, baczność, spocznij, na prawo patrz, itd. Później śniadanko. Na szczęście jedzenia było pod dostatkiem i było smaczne. Jedyny minus to bardzo ograniczony czas spożywania. Następnie zajęcia od 8 do 14”. Po zajęciach obiadek i znowu musztra, kolacja, sprzątanie (porządek musi być!) i cisza nocna (cisza musi być, ale niekoniecznie trzeba
4.5 kg, a na głowie stalowy hełm (ok.
1.5 kg). Bardzo przyjemny jest dzień przysięgi. Wtedy przyjeżdża do żołnierza rodzina, znajomi i, co najważniejsze, dziewczyna. Wtedy jedzie się też pierwszy raz na przepustkę do domu. Jest to cudowny moment ponieważ przez 2 tygodnie służby bardzo się tęskni za normalnym światem i za bliskimi. Po przysiędze znacznie zmienia się plan dnia, ponieważ nie ma już całodniowej nauki musztry i żołnierz czuje się znacznie swobodniej, tzn. nie musi wszędzie chodzić z dowódcą, ma więcej czasu wolnego i może w końcu ubrać krótki rękaw. Ma się też wtedy więcej obowiązków. Trzeba odbywać dyżury, znać dobrze regulamin i wiedzieć jak się zachować w stosunku do starszego stopniem. Jednym słowem jest się bardziej odpowiedzialnym za swoje czyny. Jest też więcej zajęć teoretycznych, a co za tym idzie więcej trzeba umieć (robią kartkówki). Wynikami w nauce nie ma się co przejmować, bo i tak decydujący jest egzamin końcowy na kaprala. Najważniejsze jest, aby zaliczyć wszystkie przedmioty. Jedyną trudność można mieć z wychowaniem fizycznym, bo tego można naprawdę nie zaliczyć (warto jest przed wojskiem poćwiczyć bieganie i podciąganie na drążku).
Jest jeszcze wiele ciekawych czynności, których można zaznać tylko w wojsku. Są mniej lub bardziej przyjemne. Wszystkie wspomina się z refleksją. W wojsku rodzą się nowe znajomości i być może nawet przyjaźnie. Można się poczuć pod opieką ojczyzny, ponieważ wojsko zapewnia wszystkie niezbędne artykuły do życia, spanie