70
Julian Tuwim (1894-1953) Okulary {1938)
To rzadkie imię nosi pewien niezwykle roztargniony okularnik zapewne tylko dlatego, że żadne inne nie rymuje się tak dobrze ze słowem „okulary", podobnie jak nikt tak dobrze do kufrów nie pasuje, jak Onufry. Pan Hilary krzycy: „gdzie są moje okulary?", mając je na nosie.
Tuwim rymował genialnie, zabawnie i twórco, zwtaszca w limerykach. „Pragnąc kurcęcia, pewien burmistrz / przypuścił do kucharki szturm i strz/elił jej w brzuch ta / odrzekła kuchta: / «gdy kurcząt chcesz, to się do kur mizdrz»". Ta łatwość rymowania z jednej strony i, z drugiej, obowiązki rymarskie (słowo „rymarz" przecież poetę kiedyś oznaaało) były cęsto przedmiotem jego refleksji, także poetyckiej, także rymowanej, cego najbardziej charakterystycznym śladem jest wiersz o papieżu Urbanie, który tylko dla rymu nosił turban zamiast tiary.
Rym zdaje sprawę z pewnych szcególnych relacji między relacjami. Między relacjami zachodzącymi między wyrazami i relacjami zachodzącymi między rzeaami.
Jak wyrazy do siebie pasują, to i rzeczy powinny. A imiona mówią
nym przezywaniu rówieśników. Jako Jurek miałem wiele wspólnego z bardzo w tej funkcji skonwencjonalizowanymi ogórkiem i sznurkiem.
Pan Hilary wprowadza zamęt w swój świat za przyczyną niemożności odnalezienia swoich okularów. Znamy to. Klucze i okulary to rzeczy niezastąpione i łatwo się zapodziewające. Denerwuje wtedy wszystko, a najbardziej przypomnienie dawnych pouczeń, żeby wszystko trzymać na swoim miejscu. A okulary tym trudniejsze do znalezienia, że w ogóle trudno znaleźć cokolwiek bez okularów, jeśli się ich używa do oglądania świata.
Pan Hilary biega zatem i krzyczy, nie dziwiąc się wcale temu, że widzi, szukając, całkiem dobrze. Jeśli krótkowidz i ma okulary „do dali". Albo bardzo słabo, gdy, jako dalekowidz, nosi takie „do bliży". Przyznam, że słowo „bliża" (a może „bliż", jak „dal"?) nieco mnie śmieszy.
I ważne, że biega i krzyczy. Wpada w panikę. Histeryzuje. Śmieszny w tym jest i śmiejemy się z niego, tym bardziej że widzimy jego okulary. Ale kiedy nam samym się zdarza tak zachowywać, do śmiechu nam nie jest. Bieganie i krzyk są nam jakoś potrzebne w trudnych sytuacjach, choć wiemy, że nie pomogą.
Pan Hilary daje się wykorzystywać jako absurdalnie roztargniony i jako histerycznie ekspresyjny. Gdy ktoś biega i krzyczy, może nam się przypomnieć pan Hilary i będzie nam trochę weselej i spokojniej.
A najlepiej, gdy pan Hilary przypomni się nam, gdy się zachowujemy jak on, biegamy i krzyczymy. Pozwoli nam spojrzeć na siebie z pewnego dystansu.