zmieniła także wymagania dotyczące kandydatów do studiów pielęgniarskich. Dwuletnie szkoły policealne zamieniono na 2,5 letnie pomaturalne, a niebawem zacznie obowiązywać program trzyletni.
Autorzy nowej koncepcji kształcenia nie przewidywali zapewne, że wymaganie matmy, wydłużenie nauki i wątłe perspektywy finansowe odstraszają ewentualnych kandydatów do tego zawodu. Nie zadbano o jeszcze jeden istotny szczegół - płynność kształcenia. Absolwentkę studium pielęgniarskiego, której marzy się tytuł magistra, czekają czteroletnie studia pielęgniarskie, zamiast 2-3 letnich uzupełniających. W ogólnym rozrachunku droga do dyplomu pielęgniarskiego (6,5-7 lat) okazuje się dłuższa niż do lekarskiego (6 lat).
Jeszcze kilka lat temu Medyczne Studium Zawodowe co roku kończyło kilka klas absolwentów, w styczniu tego roku zaledwie 25 osób. Niemalże od razu zaproponowano im pracę w szpitalach, gdzie odbywali praktyki. W innych szkołach w Warszawie liczba chętnych nie pozwala nawet na utworzenie jednej klasy. Słuchacze pierwszego roku studium przy ul. Parkowej twierdzą, że wybrali ten zawód świadomie. Prawie połowa z nich wybiera się potem na studia pielęgniarskie. Satysfakcjonująca pensja, jakiej oczekują to 1500-2000 złotych. Podwyżka zaplanowana w budżecie na bieżący rok wynosi 94,20 złotych na etat kalkulacyjny (w przypadku pielęgniarki w praktyce oznacza to około 50-70 złotych), ma się więc nijak do tych oczekiwań.
W jednym z hoteli pielęgniarskich w Warszawie mieszka blisko 500 kobiet. Niektóre z dziećmi, ale bez mężów, bo zabrania tego regulamin. Warunki - jak na hotel pracowniczy -całkiem dobre, jedno- lub dwupokojowe mieszkania z kuchnią i łazienką. Zakwaterowanie kosztuje 140 złotych, ale stanowi to jedną trzecią pensji początkującej pielęgniarki.
Każde wyjście do kina, na dyskotekę, zakup kosmetyku czy książki rujnuje budżet. Dlatego bez wahania decydują się na zmianę miejsca pracy nawet dla 50-80 złotych. Ratują się biorąc prywatne dyżury, wtedy mogą zarobić 100-150 złotych więcej. Jednak taka dodatkowa praca trafia się nie częściej niż 2-3 razy
w miesiącu. Są dwa sposoby, aby związać koniec z końcem - dofinansowanie ze strony rodziny lub dodatkowa praca (w prywatnym gabinecie, jako opieka nad dzieckiem czy starszą osobą).
Prezes Naczelnej Izby Pielęgniarek i Położnych twierdzi, że wizerunku i popularności tego zawodu nie da się odbudować za pomocą obietnic. Musi za tym stać poprawa warunków pracy i godziwe wynagrodzenie. Zachwycona doświadczeniami ze stażu w Kanadzie - marzy aby zaprowadzić kanadyjski model w Polsce. Każdy pacjent ma tam swoją pielęgniarkę, której obowiązkiem jest na bieżąco informować o tym, dlaczego i jakie zabiegi przeprowadza, jakie leki podaje, odpowiadać na pytania i rozwiewać wszelkie wątpliwości chorego.
Samorząd pielęgniarek i położnych domaga się opracowania standardów pracy zgodnych z wymogami Unii Europejskiej, walczy o stworzenie w Polsce zakładów
pielęgnacyjno-opiekuńczych zwanych szpitalami pielęgniarskimi. Ośrodki takie otaczają opieką chorych po leczeniu szpitalnym, którzy jeszcze nie są w stanie samodzielnie funkcjonować, oraz osoby w wieku podeszłym, które nie wymagają hospitalizacji. Szpitale pielęgniarskie są o wiele tańsze od normalnych
i na Zachodzie cieszą się dużym powodzeniem.
Samorząd broni też interesów pielęgniarek przy zawieraniu kontraktów na świadczenia medyczne. Domaga się, aby traktowano je przy zawieraniu kontraktów na równi z lekarzami. Jakiś czas temu na ulice Gorzowa Wlkp. wyszło blisko tysiąc pielęgniarek protestujących przeciwko warunkom pracy, jakie im zaproponowano. W Gorzowie zawarto kontrakty