Jung, C. G. (1992). Życie symboliczne. .Brulion, 19A, 31-41. (tłum. M T).
Carl Gustav JUNG
ŻYCIE SYMBOLICZNE
31
Profesorowi Jungowi zadano po wykładzie dwa pytania:
1. Czy ma pan jakąś własny wi^ę tego, czym mogłobybyć przyszłe stadium ewolucji religii? Czyjest możliwe na przykład nowe objawienie, pod postaciąrtowego wcielenia Mistrza duchowego? Czy też raczej należy oczekiwać upowszechnienia się nowej interpretacji i nowego rozumienia ezoterycznego znaczenia chrześcijaństwa, ewentualnie z pomocą psychologii? Czy me chodziłoby w takim wypadku juz me o fenomen kolektywny, ale o okres, w którym każdy zupełnie indywidualnie definiowałby swój własny stosunek do religii wymiany w najbardziej odpowiadającym mu stylu?
2. Czym wytłumaczy pan fakt, że wierzący katolik rzadko pada ofiarą neurozy? Go mogłaby przedsięwziąć kościoły prote stanckie, by przeciwdziałać wyraźnym predyspozycjom swych wyznawców do zaburzęń neuroty:znych?
Nie mam takich ambicji jak autorzy zadanych mi pytań. Chciałbym rozpocząć od odpowiedzi na drugie z nich, dotyczące katolików. Problemowi przez nie poruszonemu nie poświęcono do tej pory uwagi, na którąz czysto technicznego punktu widzenia zasługuje.
Słyszeli państwo jak mówiłem, że katolicy są mniej zagrożeni przez neurozy niż wierni innych wyznań religijny: h. Istnieją, oczywiście także katolicy o skłonnościach neurotycznych, ale je st faktem, że wciągu czterdziestu lat mojej praktyki terapeutycznej nie miałem wśród pacjentów więcej niż sześciu katolików praktykujących. Liczę oczywiście tylko tych, którzy rzeczywiście byli katolikami, a nie tych, którzy tak się tylko definiowali nie praktykując. Podobne były do świadc zenia moic h kolegów. W Żury: hu je ste śmy otoczeni kantonami katolickimi; trochę mniej niż dwie trzecie Szwajcarów jest prote st antami, re szta to
32
katolicy Powinni śmy zatem mieć znaczną liczbę pacjentów tego wyznania, tymczasem pojawiało się ich bardzo mało.
Studenci teologii zadali nu pewnego dnia bardzo intere sujące pytanie: chcieli wiedzieć, czy moim zdaniem ludzie mający współcze śnie jakieś problemy psychiczne udają się po poradę do lekarza czy też raczej do pastora lub księdza. Powiedziałem im, że me jestem wstanie odpowiedzieć na to pytanie, ale że postaram się zebrać informacje. Rozesłałem do różnych osób szozegółowy kwestionariusz. Starałem się to robić nie ujawniając swego nazwiska, bo wiem już sam ten czynnik wystaicz^by do stworzenia uprzedzeń i otrzymałbym sfałszowane odpowiedzi. Przekąsiłem zatem kwestionariusz obcym ludziom. Oni go rozpowszechniali i wkrótce otrzymaliśmy setki bardzo interesujących odpowiedzi. Znalazłem w nich potwierdzenie tego, co już wiedziałem: bardzo wielu katolików - zdecydowana większość - twierdziło, ze poszliby raczej prredstawić swoje problemy psychiczne księdzu niż lekarzowi. Z kolei protestanci w