MOSKWA
wynik ogromnej zmiany, jakiej uległa wschodnia część świata wielko-roskiego w ciągu poprzednich dwu wieków, odskakując daleko nietylko od Słowiańszczyzny i zasadniczych cech słowiańskiej duszy, ale i od znamion tego fińsko-słowiańskiego pierwiastku, co był wspólnem podłożem i Moskwy i Nowogrodu. Potężny wpływ mongolski przeniknął Moskwę na wskroś, od XIII. w., odkąd poszła pod jarzmo olbrzybniego państwa Dżengischanidów. Wielcy chanowie tego państwa, podobnie jak i drugorzędni chanowie, naczelnicy rozmaitych jego części, nie zmierzali nigdy do zniszczenia zdobytych i ujarzmionych państw. Rodzinne dynastye pozostawały u ich steru, a zdobywcy nie mięszali się wiele w sprawy wewnętrzne podwład-
j
nych terytoryów, byle spełniano ściśle wszelkie obowiązki hoł-downików. Wszelkie najlżejsze podejrzenie, jakiegokolwiek oporu
i
sprowadzało — rzecz jasna — straszną repressyę, tak też i w dziejach Moskwy spotyka się kilku jęj Wielkich Książąt, co głową przypłacili byle jaki donos, który mógł podać w wątpliwość ich hołdowniczą wierność. Chan teroryzował w ten sposób swych moskiewskich wasali, by zwiększyć wysokość haraczu, który musieli płacić następcy Wielkich Książąt, ściętych w jego rezydencyi, albo też, by wymódz jednorazowo znaczne sumy prócz zwykłego haraczu. Kilku z tych nieszczęśliwych kniaziów, powołanych na ścięcie do rezydencyi chana, czci obecnie cerkiew rosyjska jako świętych.
Ale, dziwna rzecz, ten właśnie odcień ucisku wytworzył ową sprężynę, która dała państwu moskiewskiemu szczególniejszą siłę. Napróżno czczono świętą osobę Chana, całując z uszanowaniem kawał wosku, na którym znajdował się odcisk jego stopy (basma) — akt czci praktykowany pod okiem wysokich urzędników mongolskich, wysłanych przez Chana i w obecności zebranego ludu. Chan żądał tego upokorzenia,
L.
ale niem się nie zadowalniał bynajmniej. Trzeba było płacić i ciągle płacić. Chodziło tu o głowę wielko-książęcą, a że pełne wory złota i srebra jedynym były środkiem do odwrócenia Damoklesowego miecza, jasna rzecz zatem, że moskiewscy W. książęta nadewszystko nad tern czuwali, by do skarbu nie
ł
/