Jednej z nocy BG budzą dziwne, na wpół zwierzęce odgłosy oraz mocne wibracje ścian dobiegające z pracowni generała. Gdy postacie dotrą na miejsce zastaną Kruka wypełzającego na czworaka i bełkoczącego coś niezrozumiale. Na ich widok wyszepce tylko "powóz, weźcie mnie szybko na Lipową ".Stan Kruka jest fatalny - słania się na nogach, bełkocze i traci co chwila przytomność. Po udanym teście medycyny lekarz może stwierdzić załamanie nerwowe. Kruk w dalszym ciągu będzie domagać się transportu. BG zapewne będą się spodziewać, że podany adres to prywatny gabinet jakiegoś lekarza. Postacie mogą przed przeniesieniem poszkodowanego próbować również przeszukać pokój przełożonego. Nie zastaną tam żadnych istot lub innych zagrożeń, jednak atmosfera przesycona jest dziwną, jakby energetyczną atmosferą (przebywanie tam dłużej niż kilka chwil, przykładowo przeszukując notatki, oznacza utratę 0/1 PP).
Podczas gorączkowej podróży, z Krukiem zaczyna być nieco lepiej. W dalszym ciągu trzęsą mu się ręce i mamrocze o istocie będącej bramą, mentalnym kontakcie i kosmicznej wiedzy. Podany przez Kruka adres znajduje się w podłej dzielnicy miasta.
Palarnia opium
Palarnia Opium „Wu” umiejscowiona jest w dość odległej od centrum i cieszącej się raczej złą sławą dzielnicy nad Wisłą. Została otwarta stosunkowo niedawno przez rodzinę Wu, przybyłą do Polski z Chin. Pan Wu senior słusznie wyczuł rynek, stąd jego palarnia posiada luksusowy wystrój i preferuje bogatszych klientów, którzy mogą liczyć na zniżki i specjalne traktowanie. Od wchodzących klientów pan Wu wymaga złożenia ofiary - w sieni znajduje się wielki, pozłacany posąg śmiejącego się Buddy, w usta, którego należy włożyć pieniążek o dowolnym nominale. Jak mówi - wszystko jest dla ludzi, ale lepiej się zabezpieczyć przed gniewem bogów. Bilon, jak również grubsze nominały, wpadają do środka posągu, tory jest częściowo pusty, a uzbierane kwoty gospodarz przeznacza na udobruchanie carskich urzędników, krzywo patrzących na jego działalność. Sądząc po dziennej ilości klientów i ich hojności („to takie egzotyczne i modne!”), budda przynosi palami spore kwoty. Wnętrze podzielone jest na pokoje, których ściany są pokryte tradycyjnymi chińskimi malowidłami przedstawiającymi smoki, żurawie czy feniksy, a także wojowników, mędrców i piękności na tle chińskich krajobrazów. Liczne buddyjskie ołtarzyki dostarczają duchowej otuchy. Płoną kadzidła, a klienci spocząć mogą na miękkich pufach i niskich leżankach. W każdym pokoju znajduje się sznurek, który prowadzi do umieszczonego na zapleczu pokoju obsługi. Tam połączony jest z dzwoneczkiem - ten prosty system umożliwia obsłudze dyskretne i szybkie zaspokajanie potrzeb klientów. Stałym bywalcom, zostawiającym duże kwoty, pan Wu oferuje odwiezienie do domu, jeśli zabawią zbyt długo. Usługa jest darmowa. Co ważne, pan Wu chroni swoich klientów -jak głosi plotka do palarni nie mają wstępu żandarmi , wojsko czy nawet ochrana. Niewidoczni na co dzień, zwaliści ochroniarze pojawiają się bezszelestnie, wylęgając spomiędzy kotar, jeśli do palami próbuje przyjść nieproszony gość. Z racji posiadania wpływowych klientów, carska administracja zwykle zostawia pana Wu w spokoju. Kruk w końcu układa się wygodnie na jednym z siedzisk. Pociągając delikatnie z długiej fajki gryzący dym