Na własnem gospodarstwie. 97
Potrzebny jest więc stały dozór i popędzanie w pracy. Dobrze, że do popędzania nie wolno już dziś używać bata. Rolę tego ostatniego odgrywa kartka do Administratora, lub, na prowincji, do Chefa do Posto, z którą wysyła się nieposłusznego, lub leniwego robotnika. Kończy się wszystko też batem, ale batem „urzędowym”, oficjalnym.
W głębi kolonji zdarza się, że za zbiorowe przewinienia dostaje w skórę król, (w Europie bywa najczęściej odwrotnie!). Lecz królowie godzą się na ten cierń w koronie, gdyż poza nim istnieje wiele, wiele róż. Nic nie robią, śpią po dwadzieścia godzin na do-bę, a jedzą tak, że każdy z nich mógłby z powodzeniem wystąpić w filmie w roli „Króla Obżartucha”. A dary? — Otrzymują je ciągle! Poddani przynoszą im kury, jajka, miód dzikich pszczół, skóry lamparcie, zęby krokodyla, a czasem nawet i suszone ryby. Gdy król po urzędowych batach wraca do domu, kładą go wierni poddani na ziemię i gołemi stopami przechodzą po jego dłoniach. Wskutek tego zabiegu, ból prędko wychodzi z ciała, król spożywa podwójną porcję smażonej żmii, kawał suszonej ryby bacal-hao, kładzie się spać i nazajutrz nie pamięta już o bolesnych stronach panownnia.
Wre praca na fabryce. Przebieraliśmy długo wśród czarnych robotników, aż dobraliśmy trzydziestu najsprytniejszych chyba i najmniej leniwych z całej
okolicy. To też osiągnęliśmy już poczwórną wydajność pracy w stosunku do pierwszych tygodni, po uruchomieniu fabryki. Gdzie trzeba, stosujemy pracę akordową, gdzie trzeba — nagrody i premje, czasami też,
choć już rzadko, białe kartki do „Administratora
Wśród murzynów Angoli. 7