W Angoli. 35
na chwilę i rozmawiali z wartą pałacowy, popełniłem wielkie przestępstwo, przynajmniej z punktu widzenia wojskowych władz kolonjalnych: mocno uścisnąłem dłoń młodego chłopca. Zarumienił się, odwrócił po wojskowemu i ruszył zpowrotem do fortecy, pod opieką, uzbrojonych w karabiny żołnierzy. Na plecach aresztanckiego odzienia odczytałem numer. 113...
Szybko i pomyślnie załatwiłem swoje sprawy u gubernatora, który przyjął mnie nadzwyczaj uprzejmie, a nawet serdecznie. Mówił o wielkiej sympatji i podziwie, jakie żywią Portugalczycy dla Polaków i odrodzonej ich ojczyzny.
Po obejrzeniu miasta, które, nawiasem mówiąc, nie przedstawiało nic specjalnie ciekawego, udałem
* a o zmierzchu płynę-
się
zpowrotem na „Colonial
liśmy
r
trudno nazwać je
Małe osiedle Amboin
nawet miasteczkiem, leży w nadzwyczaj niezdrowej okolicy. Mówiono mi, że trudno jest namówić urzędnika, by na rok lub dwa przyjął stanowisko w Amboim.
— ludożerczym.
Wszyscy, w myśl dawnych tradycyj, mają spiłowane na ostro zęby i wyglądają przez to jeszcze bardziej
jest sporo „białych”, gleby i wielkiemi do-
Czarni mieszkańcy tego okręgu są narodem jeszcze bardzo dzikim, a doniedawna —
LV
dziko. W
chodami z pla fatalny klimat
mieszkają tam dość licznie.
Osiedle Amboim to wielkie murowane koszary, dworzec kolejki Amboim—Gabela, gmach urzędu celnego, szpital i 8—10 małych domków mieszkalnych,