>■■■ 367
ukazało się 5 wydań powieści, audiobook oraz «złota edycja» w opracowaniu Karola Radziszewskiego”1 2. Witkowski podkreśla z całą stanowczością, że: „nie ma języka, żeby
0 tym mówić, chyba, że «dupa», «chuj», «obciąga6>, «luj»”s. Czyżby więc cywilizacyjne zmiany w małym tylko stopniu wpłynęły na dawniej ocenzurowany język cielesności
1 seksualności?
Bohaterami są emeryci polskiego pedalstwa Lukrecja i Patrycja3, a tłem peerelowskie dworce, szalety, bary, tancbudy i zaśmiecone parki. To świat zakamuflowany i niechciany. Obszar odrzucony przez poprawność społeczną, a także przez książkowych poznańskich gejów. Kiedyś było inaczej: „Nie było tej nerwowości, załatania. Można było całe życie na jakim bądź etacie przeplotkować, przekawować i przepapieroskować” (L, 170). I dalej czytamy: „Ale za komuny to w ogóle się mówiło. Nic nie było, w sklepach, panie, pustki, to co pozostawało, jak nie zmyślać? To się obgadywało inne cioty nie przez złość, tylko tak sobie, żeby każdej dorobić jakąś śmieszną historyjkę” (L, 172).
Witkowski żongluje stereotypami. Pokazuje stare, brudne cioty, które wcale nie chcą być kobietami. „Początkowo w ogóle udawały kobiety, i mówiły, że od przodu nie mogą, bo mają akurat te trudne dni. Ale za to dam ci od tylu, albo lachę zrobię” (L, 49). W zakończeniu książki czytamy jednak: „— Ale jesteśmy babkami czy facetami? — Facetami, facetami. Biologicznie facetami. Ale możemy się bawić, że nie. W każdym razie jesteśmy ciotami z baroku, no wyobraź sobie. — No” (L, 283). Cioty włóczą się po dworcach, dają dupy, marzą, by mężczyzna nasikał im na twarz, a sensem ich życia jest luj. Luj — zasikany pijak w rowie, facet, któremu uciekł pociąg, oferma, która pomyliła drogi.
Przeraża fizjologiczny aspekt Lubiewa. Cielesność połączona z konformizmem i obskurantyzmem jest niemożliwa do zaakceptowania. A jednak godzimy się na nią wraz z kolejną przełożoną kartką. Witkowski jako autor Lubiewa przeraża i fascynuje jednocześnie. Gnębi czytelnika patologią, zakłamaniem i alienacją: „My chcemy nieznajomego, co nas sponiewiera, przejdzie jak tornado, zostawi mnie w takim stanie, że nawet nie będę miała siły wstać, zamknąć za nim drzwi, mokrą plamą na łóżku sponiewieraną będę” (L, 130).
Pisarz fascynuje lekkością pióra, ujęciem tematu, brakiem dystansu, który odczuwamy zawsze, gdy mówimy o inności, o „tych sprawach”, o „tych miejscach”, o skrajnościach, fobiach, a przede wszystkim o homoseksualistach. A więc konwencja,
http://www.ha.art.pl [stan z dnia 17.09.2009],
* M. Witkowski, Lukiem, Kraków 2005 , s. 25. Przy kolejnych cytatach podaję w tekście głównym
„Patrycja — grubawy zniszczony mężczyzna z wielką łysiną i bardzo ruchliwymi, krzaczastymi brwiami. Lukrecja — pięćdziesiąt lat, gładko ogolona twarz, cyniczny, także gruby. Zżarte grzybicą paznokcie" (M. Witkowski, op. cit., s. 9).