870
ROZMOWY O KONFERENCJI „ZBAWIENIE DZISIAJ"
się ze strony młodych Kościołów. Ale moratorium nie jest pomyślane jako droga do izolacji nowych Kościołów, lecz jako warunek lepszej duszpasterskiej i ludzkiej współpracy — nawet jeśli w tym celu trzeba odejść, przestać przyjmować pomoc...
GERHARD LINN: Moratorium może być zrealizowane tylko i wyłącznie w ramach partnerskiej współpracy, jako wspólna decyzja, a nie jako jednostronny krok Kościołów zachodnich, europejskich czy amerykańskich. Na to położono wielki nacisk, a także na fakt, że nie wszędzie sprawa jest aktualna, są kraje, gdzie problem nie dojrzał i inne, na przykład Indonezja, gdzie Kościoły lokalne już odnalazły swoje oblicze i zagraniczni współpracownicy nie przesłaniają go...
ZNAK: Sama historia czasem ustala moratorium...
ELISABETH ADLER: Rozpoczyna się wtedy proces refleksji — czy w tych okolicznościach historycznych nie wyraża się wola Boża, czy nie jest to szansa dana przez Opatrzność, szansa krytycznych przemyśleń...
GERHARD LINN: Sam od dzieciństwa chciałem być misjonarzem — w szkole dokuczano mi, że muszę więcej jeść, bo inaczej nie będę dobrym kąskiem dla moich ukochanych ludożerców. Sądziłem, że w tych moich marzeniach wyraża się wola Boża. Już jako student teologii przygotowywałem się do wyjazdu do Tanzanii, zacząłem się uczyć swahili itd. Udział w konferencji w Bangkoku pozwolił mi do końca zrozumieć dlaczego wyjazd do Afryki nie był wolą Bożą: to odebrałoby mi możliwość pełnienia właściwych zadań. Nie tylko sama konferencja, lecz i podróż jaką po niej odbyłem, zwiedzając północną część Syjamu wywołała we mnie wrażenie, że misjonarze europejscy i amerykańscy tylko z rzadka i z wielkim trudem docierają do realnej problematyki lokalnej, stanowiącej o prawdziwym zakrzenieniu misji w rzeczywistości. Lokalny Kościół Ewangelicki — liczbowo bardzo slaby — ma poważne trudności we współpracy z misjonarzami, którzy nie są z nim zintegrowani. Rząd dopuszcza do działalności wszystkich zagranicznych misjonarzy, którzy sobie tego życzą — są to przeważnie ludzie nastawieni skrajnie konserwatywnie, tak od strony religijnej jak i politycznej, nie interesują się życiem społecznym — niepojęte było dla nich, że chciałem na przykład obejrzeć spółdzielnię rolniczą założoną przez grupę chrześcijan...