braci Daleszowskich. Przy każdej okazji poniżali oni Marcina, i oszukiwali go podczas gry. W nieporozumieniach z nimi Marcin mógł liczyć na Szwarca, nazwanego Bułą. Następnie dowiadujemy się o wizycie profesora na stancji. Gdy dowiedział się, że Marcin nie pochodzi z bogatej rodziny, jego sympatia do niego nie miała już takiego charakteru jak na początku.
Następnie autor opisuje jak wyglądały przerwy pomiędzy poszczególnymi lekcjami. Były one głośne i pełne bijatyk. Starsi uczniowie ( Grecy ), obrzucali młodszych ( Persów ) kasztanami. Jednak tego typu zachowanie nie było skierowane jedynie na uczniów. Nauczyciele także byli obrzucani ale przezwiskami. Dlatego też profesor Majewski prawie nie wychodził z budynku szkoły.
Na lekcji arytmetyki zadanie miał rozwiązać Gumowicz. Nie potrafił on tego zrobić, dlatego został nazwany przez Majewskiego ,, pachciarską kobyłą". Po otrzymaniu 2 chłopiec się rozpłakał. Marcinowi zrobiło się żal kolegi, z którego kiedyś się śmiał.
Zbliżały się Zielone Świątki. Pani Borowiczowa przyjechała do Klerykowa dwa dni przed tymi świętami, by zwolnić syna ze szkoły i zabrać go do domu. Po drodze do Gawronek Marcin, cieszył się widokami natury. Podczas drogi, fornal, Jędrek opowiadał historię ukradzionej klaczy, która po paru dniach sama wróciła do domu. Tymczasem Borowiczowa z synem zbliżali się do domu. Marcin widząc piękne kwiaty koło kapliczki, wyskoczył z pojazdu i zerwał je swojej matce.
W kolejnym rozdziale dowiadujemy się o słabych wynikach w nauce Marcina w pierwszej klasie. W tym samym czasie, latem zmarła jego matka, jednak chłopiec na początku bardzo się tym nie przejął, a nawet zmuszał się do płaczu na pogrzebie. Odczuł jej brak, dopiero po jakimś czasie, gdy nie miał się z kim dzielić swoimi problemami i radościami (jego ojciej był za bardzo zajęty prowadzeniem folwarka ).
Marcin nie mając nikogo bliskiego zawarł znajomość z ,, Wilczkiem ", który powtarzał pierwszą klasę, był urwisem i wagarowiczem, nie chodził także do kościoła. Pewnego razu namówił Marcina na ucieczkę z nabożeństwa. Jednak przemarznięty chłopiec wrócił z myślą dołączenia do chóru. Gdy wchodził do kościoła zobaczył modlącego się księdza Wargulskiego. Postanowił się cofnąć i schować. W kościele młodzież śpiewała modlitwy za cara. Nagle chór zaczął śpiewać po polsku a rozwścieczony inspektor dwukrotnie zabronił im tego robić. W obronie młodzieży wystąpił ksiądz Wargulski, który powiedział że tak już zawsze będą śpiewane pieśni w kościele. Ponadto wyrzucił inspektora za drzwi. Marcin cały czas obserwował tą sytuację, a gdy ksiądz go zobaczył nakazał mu milczenie o tym co widział i słyszał.
bez-nauki.pl - ściągi, opracowania, testy 3