Na strusiej fermie pan Kazimierz wiele zwierząt hodował, jednak jednego strusia - Huberta, szczególnie umiłował. Codziennie świeże pożywienie dla niego przynosił, zmieniał wodę, trawę na posłanie kosił. Przyjaźń ta jednak jednostronna była. gdyż dla nieczułego strusia niewiele znaczyła. Zawsze Kazimierzowi obojętnie się przyglądał, nie był wdzięczny, wciąż tylko więcej ziarna żądał. Gdy pan chciał przytulić się do niego, chował głowę w piach, nie mówiąc, dlaczego. Żal było patrzeć, jak Kazimierz się męczy, w końcu powiedział: .Niech mnie ktoś wyręczy". W takiej chwili wyszły na jaw strusie intencje, wstydził się przyznać do swych uczuć żarliwych, tęsknoty i zaprzyjaźnienia chęci prawdziwych. Również darzył Kazimierza przyjaźnią olbrzymią, wolał jednak nieśmiałość nadrabiać poważną miną.
W pustej klasie tablica pochlipując żaliła się zmechaconej gąbce i kruchej kredzie: .Michał dziś zrobił okrutne błędy, od których mnie bolą zęby. Zrobił błąd w.grochu" .bucie' nawet w „kałuży", a sprawdzian wcale nie był duży". Płacze tablica i pochlipuje. Ilości błędów nawet gąbka nie porachuje. A Michał zarobił dwóję i teraz w domu wzdycha i cicho popłakuje.
Miał w słoju homar cukru wiele, zgromadził go na swoje i sójki wesele. Z chałwy, cukru i orzechów miał być deser dla kolegów. Pszczółki, co mu pomagały, pójść na bal też chętnie chciały. A jaskółka i hiena, co homara dobrze znały, na weselu druha zachwycająco śpiewały. Piękne przyjęcie urządziła młoda para, rodzina chwaliła, że cudownie się bawi. Odtąd żyli długo i szczęśliwie, z przyjaciółmi będąc w najlepszej komitywie.
81