2020 No Life TU Metal
Death/thrash metal w wykonaniu tej amerykańskiej formacji nie poraża niczym szczególnym, słychać jednak, że zespół istnieje od kilku-nstu lat i jest to jego czwarty album. Wcześniejsze wydawali sami. poza okazjonalnymi edycjami na kasetach czy longplayach, teraz zyskali w końcu wsparcie wydawcy, promującej podziemny metal No Life Til Metal Records. Dzięki temu Madrost będzie pewnie miał szansę dotrzeć do większego grona zwolenników surowego, ekstremalnego zwykle łojenia o totalnie old-schoolowyin sznycie, mnie jednak do siebie nie przekonali. Pierwszy minus to sterylne, pozbawione mocy i brudu brzmienie. Kolejny totalna przewidywalność tego materiału niczym spod sztancy, a i sym-foniczno-oriestrowe wstawki też sprawiają wrażenie dodanych na siłę, może poza tymi w- utworze tytułowym. lx> tu faktycznie, bronią się i dodają całości rozmachu. Nie jest to więc zła płyta, ale co najwyżej poprawiła i na pewno mogłaby być znacznie lepsza. (2,5)
Wojciech Chamryk
2020 Defcnse
Maggoth to kapela z Pabianic, która powstała w 2002 roku. W roku 2012 wydali swój duży debiut "System Error". Niestety tak się ułożyło, że tego albumu nie słyszałem. Ponoć wtedy grali thrashowo. Teraz na "Maggoth" też jest thrash, jest to generalnie solidny muzyczny fundament tego zespołu, a do tego dochodzi crossover, tehcniczny thrash, groove, progresywny thrash. hardcore, death metal i wiele pomniejszych elementów'. W dodatku od początku jest wściekle, agresywnie i napastliwie. Całość natomiast podana jest w najszczerszym surowym i brudnym brzmieniu. Ponadto wokal cały czas drze ryja stając w dysonansie do samej muzyki. Dla mnie to taki miks VoiVod. Myopii oraz Ko-bonga na sterydach i na pełnym wkurwię. Intensywność muzyki na tym albumie już może odstraszyć, do tego dochodzą połamane i technicznie skonstruowane kompozycje, co będzie sporą przeszkodą dla przeciętnego słuchacza. Niemniej wtajemniczeni wysłuchają płyty z wypiekami i zaangażowaniem. Maggoth nie celowałby w mistrzostwa gdyby nie umiejętnie wprowadzał w swroja muzykę kontrastów, zbytnio nie do wyłapania w tej kondensacji hałasu i chaosu. Dlatego tak wyraźnie, a wręcz pięknie, wybrzmiewa klimatyczna instrumentalna kompozycja umieszczona na sam koniec krążka. "Maggoth" to płyta dla ambitnych adeptów hałasu z pewnym przesłaniem, uwielbiających agresję i wściekłość. Od czasu do czasu lubię dotknąć takiego szaleństwa, dlatego liczę, że na ich następny album nie będę czekał kolejnych ośmiu lat. (5)
W\m/
2020 Fionticra
Magnus Karlsson znany jest z rozlicznych projektów i zespołów: od kilkunastu lat gra w Primal Fear, ale wspierał też choćby Jor-na Lande, a niedawno wydał też płytę przygotowaną z byłą wokalistką Nightwish Anette Olzon. Ma też solowy projekt Magnus KarIsson's Free Fali. poruszający się w stylistyce neoklasycznego heavy/power metalu o symfonicznych konotacjach, a "We Are The Night" jest jego trzecim albumem. Karlsson od początku realizuje na tych płytach koncepcję supergrupy: sam komponuje i gra na wszystkim, poza perkusją, okazjonalnie też śpiewa, ale przede wszystkim zaprasza do udziału różnych wokalistów. Nie inaczej jest na "We Are The Night". Już na początek czadu w "Hołd Your Fire" daje świetny Dino Jelusić (Animal Drive, Trans-Siberian Orchestra), polskiej publiczności znany z ubiegłorocznego Memoriału Ronniego Jamesa Dio. a jego udział w "Uiuler The Black Star" też jest wart odnotowania. Chorwat nie jest jednak tak znany jak choćby Ronnie Romero (singlowy, rozpędzony "One By One"), Noora Louhimo (balladowy "Queen Of Fire") czy Tony Martin, były i wciąż dysponujący robiącym wrażenie głosem wokalista Black Sabbath. co potwierdza aż w dwóch utworach: dynamicznym "Tentpies And Towers” i patetycznym, zamykającym płytę "Far Front Over". Martin śpiewał już na poprzedniej płycie Karlssona, zaś na pierwszej można było usłyszeć choćby Mike’a Andersona, tu udzielającego się w symfonicznym "Ali The Way To The Stars". Dwa utwory trafiły się też Renanowi Zoncic (ten fajniejszy to "King-dom Falls"), sam lider również śpiewa, radząc sobie na tle tej, znakomitej przecież wokalnej obsady, całkiem nieźle (utwór tytułowy i "Don't Walk Away"). Wymiata też oczywiście na gitarze - czasem może za bardzo jak Malmsteen, ale i tak kupię tę płytę, bo jest najciekawsza z solowego dorobku lidera i bez dwóch zdań warta posiadania.
(5)
Wojciech Chamryk
2020 ViciSolum l*r<xlucticin*
Manticora to wyśmienity zespół progresywne pow'er metalowy, którego bardzo dawno nie słyszałem. Ostatnim przesłuchanym ich albumem była pierwsza lub druga część The Black Circus" także było to blisko trzynaście - czternaście lat temu. Od tamtego czasu Duńczycy wydali następujące albumy, "Safe" (2010), To Kill to Live to Kill" (2018), no i dopiero co wydany To Live to Kill to Live". Do nas dotarł właśnie ten ostatni. Jeżeli moja pamięć nie płata mi figli to, Manticorę kojarzę z ambitnym pow'er metalem, który swoje źródła ma w graniu pokroju BI ind Guardian. Helloween i Gamma Ray. Ten pierwszy z zespołów dla Duńczyków ma o tyle istotne znaczenie, gdyż wokalista Lars F. Larsen bardzo mocno jest zainspirowany gęstym, bogatym acz melodyjnym śpiewaniem w stylu Hansi Kur-scha. Takie podejście muzyczno-wokalne, pełne melodii oraz gęstych riffów może kojarzyć się z szwedzkim powermetalowcami, Persuader. Oczywiście muzycy Manticory dość znacznie odeszli od tych wzorców dodając do swojej muzyki wiele wyrafinowanego i w-irtuozerskiego progresywnego metalu, ze śladową ilością klawiszy, który najchętniej zestawiłbym z Amerykańskim, Symphony X. Nie bez przyczyny wymieniam te wszystkie skojarzenia, bowiem utają one swoje miejsce również w To Live to Kill to Live". Na tym krążku odnajdziemy też bardziej mocne, mroczne oraz współczesne granie w stylu, który przypomina mi ostatnie dokonania Commu-nic. Bywają też wtrącenia, których inspiracji można szukać w melodyjnym death metalu czy też black metalu (z growlent czy skrzekiem włącznie). Tych elementów raczej nie kojarzyłem do tej pory z Manticorą, ewentualnie ich nie pamiętam. Niemniej takim mega miszmaszem rozpoczyna się omawiany To Live to Kill to Live". "Katana - The Moths and the Dra-gonflies / Katana - Mud" to ponad cztemastominutowa potężna kompozycja, która w fantastyczny sposób łączy te wszystkie składowe. Po prostu muzycy bez krępacji wytoczyli na dzień dobry cały swój potężny arsenał aln- od razu zawładnąć słuchaczem. I to bardzo bezwzględnie a zarazem skutecznie. Istne magnum opus tej płyty. Pozostała część albumu to również mieszanka szalonej agresji i technicznej intrygi, nasycona szybkością i ekstrawagancją, która zderza się z równie szybkimi oraz gęstymi a zarazem melodyjnymi i wirluozerski-mi gitarowymi wariacjami oraz subtelniejszymi i klimatycznymi aranżacjami. Jakby nie było taka muzyka nic nie znaczy bez zmian tempa i innych kontrastów-. Nie bez znaczenia jest również bogata paleta doznań, z której co chwila muzycy- podrzucają coś w kompozycjach. Nadrzędną rolę na płycie spełnia wokalista, który swoim intensywnym acz melodyjnym śpiewem przebije się nawet przez najbardziej gęste i zawiłe struktury muzyczne, a te najbardziej melodyjne czy intymne przepięknie uwypukli. Poza tym to on w-łaśnie jest naszym przewodnikiem po niuansach całości albumu. Bogactwo muzyczne To Live to Kill to Live" zachwyca od pierwszej nutki do ostatniej, niema w nim ani chwili na nudę. Jego intensywność i nasycenie nie jest przeszkodą dla odbiorcy, bow-iem muzyka ciągle płynie i nie pozw-ala mu zaplątać się w tym całym gąszczu. Nawet takie jaskrawe antrakty jak utrzymany w- konwencji japońskiego folku "To Nanjittg" czy też dziwaczna muzyk;i na w-zór tej z pozytywki "Stalin Strikes” nie potrafią tego zepsuć. To Live to Kill to Li-ve" to muzyczna całość i tak tego się słucha, ale nie tylko ze względu na muzykę ale także ta treść. Lirycznie ten album nawiązuje do sa-inurajskiej sagi, której początki sięgają poprzedniej płyty To Kill to Live to Kill". aż żal. że do materiałów promocyjny cli nie dodano tekstów. Być może mógłbym błysnąć czymś ciekawym ale tak ze słuchu, koncept już teraz wypada całkiem nieźle. Oczywiście cały materiał brzmi wyśmienicie, bardzo wyraziście i soczyście, ewentualnie pozostaje pole dla fachow-ców lub mal-kontentów.To Live to Kill to Li-ve" zauroczyła mnie i myślę, że tak już zostanie. Ciekaw jestem czy będziecie mieli podobnie. (6)
\inAm/
190
RECENZJE