Moravius - Kmj^s Grave
207 Lcviaihan
Moravius to zespół z Moraw, który powstał w 2005 roku. Muzycznie osadowił się w europejskim melodyjnym speed/power metalu, gdzieś między Stratovarius. Ed-guy ora/. Rhapsody. Są jeszcze inne odnośniki, typu Helloween czy Gamma Ray ale muzycy od początku zdecydowanie bliżsi są współczesnemu power metalu, datowanemu na lata dwutysięczne. Pierwszą próbą zaistnienia formacji była EPka "Back Again" (2006), repertuar tego wydawnictwa został później wykorzystany na pełnym debiutanckim albumie "King's Grave", oprócz utworu "Dcstiny". Ogólnie odpowiedzialność za pierwszy album spoczywał na wokaliście Daliborze Halami-cku i gitarzyście Petrze Strauchu. który odpowiadał również za klawisze, programowanie perkusji, a także za aranżacje i ogólnie muzykę. Co niestety słychać, bo brzmienie całej sesji nie do końca jest dopracowane. Tak to jest, jak zespól to bardziej projekt. Niemniej w czasie nagrań udzielali się inni muzycy, chociażby koleżeństwo z byłej kapeli Dalibora - Salamndry -czyli keybordzistka Hanka Slach-tova i gitarzysta Kareł Repecky czy też spora gromadka wokalistek i wokalistów wspomagających. Na płycie przeważają szybkie i żwawe melodyjne kawałki choć w jej pierwszej części znalazły się kompozycje utrzymane w średnich tempach oraz jedna wolna. Te utwory wprawrdzie same w sobie są całkiem niezłe oraz posiadają swój klimat to, niestety nie robią najlepszego wrażenia. Ta impresja zmienia się na lepszą w momencie gdy zespół przyśpiesza. Te szybkie kawałki mają w sobie moc głów-nie dzięki wyeksponowaniu gitar, aczkolwiek utrzymane są w konwekcji melodyjnego power metalu, więc na thrashową potęgę nie ma co liczyć. Wśród nich są też momenty lżejsze i zwiewne. Sporo w nich też elementów, które można określić jako neoklasyczne. Poza tym wokaliście często towarzyszą chóry, w których na plan pierwszy przebijają się panie. Wszystko to nadaje pewnego posmaku słodyczy, choć w porównaniu z tym co działo i dzieje się na tej scenie to ekipa Moravius bardziej stara się w tym temacie utrzymać pewien status quo. Jest melodyjnie, czasami przebojowo. jednak Czesi nic zapominają z jakiego źródła bije ich muzyka. Najciekawszym kawałkiem wydaje się żwawy i mocno neoklasy-czny "On The Run', całkiem niezłe są też szybkie "Straycd Shcep" oraz ”King's Grave Part.3 - The DeaP, ten ostatni ze znakomitym klimatem. Jeszcze chwila o Daliborze Halamicku. Śpiewa on dobrze i poprawnie, niestety w jego barwie nie ma czegoś charakterystycznego, co by od razu zwracało uwagę na jego głos. Można to zestawić z Gedy Lee, którego głos nie ma co równać się z Robertem Plantem czy łanem Gillanem. Niemniej właśnie ta jego niedoskonałość stała się jedną z bardzo ważnych cech dokonań Rush. Być może tak będzie z głosem Dalibora. Ogólnie "King’s Grave" to niezły i solidny album ale dość daleko od najlepszych momentów swoich idoli typu Stratovarius, Edguy, jednak fani melodyjnego speed/power metalu nie powinni być nim rozczarowani. (3)
Moravius - Hope In Us
2016 ScU-Rclcawd
Debiutancki album Moravius nawet zdobywa pewną popularność w Czechach, niestety drogi Dalibora Halamicka i Petra Straucha rozchodzą się. Dalibor angażuje się do hardrockowego Grog, a Peter do prog-me talowego Sol ar System. Jednak w 2014 roku obaj panowie rozpoczynają rozmowy na temat reaktywacji zespołu, co zaowocowało ponownym ich zejściem się w 2015 roku. Zdawałoby się, że kapela nabiera wiatru w żagle, niestety Petr Strauch ostatecznie rezygnuje z kontyrnuowania kariery pod szyldem Moravius. Niemniej jx> tej współpracy zostaje materiał, który znalazł się na omawianym "Hope In Us". Co prawda Petr nagrał ponownie wszystko sam ale tym razem na tyle dobrze, że muzyka uzyskuje jasny heavy metalowy sznyt, choć też chętnie korzystał z neoklasycznego arsenału, za to nie starał się zmienić po-wermetalowej tożsamości formacji. Także na "Hope In Us" nic się nie zmienia, to ciągle melodyjny power metal, który stawia na wpadające w ucho motywy oraz na neoklasyczne elementy. Ciągle też muzycy korzystają z neutralnych dźwięków i klimatów a także chórów', w których prym wiodą kobiece głosy. Jakkolwiek jest to charakterystyczne dla Noravius nie oznacza, że to dla nich najlepsze rozwiązanie. Po raz pierwszy w większym wymiarze wykorzystano elementy orkiestracji. Pojawiły się one w najbardziej rozbudowanej kompozycji, w ponad trzynasto-minutow'ej "Reąuiem", która intryguje również różnorodnością i kontrastami. Niemniej znowu najjaśniejszym punktem płyty jest neo-klasyczny kawałek, "Brokcn Franie". Tak jak wspomniałem zdecydowanie lepiej jest z brzmieniem muzyki na tym krążku. Pod tym względem "Hope In Us" przebija debiut. Pozostaje kwestia braku cha-rakteru niektórych fragmentów w muzyce oraz wokalu Dalibora. Jednak jest to tak samo jak ze stylem, który uprawia Mora-vius czyli melodyjny powrer metal, bo albo go się kocha albo go się nienawidzi. (3,5)
Moravius - Wind From Silesian Land
2020 Ragtime
Na "Wind From Silesian Land"
pomysł na muzykę wciąż nie zmienia się. ciągle mamy do czynienia z szybkim melodyjnym power metalem zagranym po swojemu. W zespole nadal śpiewa Dalibor ale tym razem wspierają go gitarzyści Dockalik i Novak. kiedyś grali w Archon. Kolejnym wsparciem jest nowy basista Patrik Hmcir, a jedynie, jako sesyjny muzyk gra perkusista Dusan IGss. Ta stabilizacja w szeregach zespołu dała Czechom sporej wiary w siebie, co zaowocowało bardzo solidnymi kompozycjami. Jednak jak ktoś był mvażny to mógł spostrzec, że w składzie nie ma klawiszowca, co prawda keyboardy nie znikł)' ale na prawdę są absolutnym tłem i aranżacyjnym dodatkiem. Na plan pierwszy wychodzą gitar)’, nadając kapeli jeszcze wyraźniej heavv/po-wer metalowego charakteru z namacalnym akcentem neoklasy-cznym. Jedynie w bonusowym "Religion" klawisze stają w szranki z gitarami w neoklasycznej wojence. Nie ma też chórków z wyeksponowanymi żeńskimi głosami, poza jednym momentem (ale o tym później). Jak dla mnie formacja wreszcie osiąga swój charakter, który ma swoje miejsce na scenie melodyjnego power metalu ale tego bardziej klasowego. Fakt, ciągle Czechom daleko do najlepszych produkcji z tego stylu, ale ich pomysł na tę muzykę i jej solidne wykonanie, każe patrzeć na tę formacje zupełnie inaczej. Tak jak wspomniałem kompozycje na "Wind From Silesian Land" są zacne i łatwiej jest wskazać te słabsze momenty. a takim jest wolna i bardzo zachowawcza ballada "Never Again". No i tu na nowo w końcowej fazie kawałka pojawiają się w chórkach panie. A to, że postawienie przez Czechów na gitar)' wyszło im na dobre niech świadczy
J
kolejny bonusowy kawałek, którym jest koncertowa (gitarowa) wersja "Back Again". Ten album to kawał solidnego grania i bracia Czesi nie mają czego się wstydzić w^ród fanów i muzyków melodyjnego power metalu. (3,7)
WW
cisco, bo w roku następnym nie pozostało z niej nawet wspomnienie. Reaktywacja na początku tego wieku i bez płytowego dorobku, była raczej nieporozumieniem, ale zespół nie dał za wygraną, ponownie wznawiając działalność w roku 2013. Plus to ponowny akces Scotta, ale na tym kończy się lista obecnych atutów grupy. Ten smutny stan rzeczy bezlitośnie obnaża najnowsza EP "Volition" - trudno przecież traktować poważnie zespół. który przez siedem lat stw'0-rzył raptem cztery nowe utwoiy, w tym singlowy "The Baroness”, opublikowany już jakieś pięć lat temu. Gdyby jeszcze te nowe numer)' trzymał)' poziom, ale niestety, o klasie dawnych kompozycji nie ma mowy. Mamy za to ni to funk, ni groove metal w kiepściuchnym wydaniu ("Not For You"), tanden-tny hip-hop z autotune'm ("What Are We Corning To?") i istną kpinę z dawnego dorobku Mordred ('The Love Of Money"). Broni się za to, wspomniany już "The Baroness", ale i tak w najlepszych latach zespołu byłyby to co najwyżej utwór na stronę B singla. Włączę wrięc sobie "The Next Room", a o tym niewypale postaram się jak najszybciej zapomnieć... (1)
Wojciech Chamryk
Mosh-Pit Justice - The Fifth Of Doom
2020 Iron Shirld
Bułgarska scena thrashowa nie jest u nas zbyt znana, co nie znaczy, że brakuje tam solidnie łojących zespołów. Mosh-Pit Justice należy do tych młodszych, ale istniejąc od roku 2012 dorobił się już pięciu albumów. Najnowszy "The Fifth Of Doom" potwierdza, że chłopaki lubują się w oldschoolowym thra-shu z lat 80., za nic mając jakieś nowomodne jego odmiany. Jak to zwykle bywa, najlepsze dostajemy na początek: siarczysty "Designeil To Sujfcr" to mocny, dynamiczny numer z ostrym wokalem i chóralnym refrenem, solo też jest niczego sobie. Następny w kolejności "De-stincil To Row" też ma fajny patent w’ postaci majestatycznego zwolnienia, jednak już na wysokości trzeciego "Voices Beloiv" okazuje się, że szybsze utwór)' w wydaniu Mosh-Pit Justice są jednak bardzo sztampowe, żeby nie powiedzieć, tak jak w przypadku utw'oru tytułowego, nawret amatorskie. Również próba wykorzystania w tym numerze przez Peicha czystych wokali wypada niezbyt korzystnie, bo śpiewać chłopina za bardzo nie
RECENZJE