wspomnieć, że mamy na "Reigni-ted" również klasyczną balladę "In The Dead Of Nighł", a i finałowy "To The Devil His Due" też miewa lżejsze fragmenty. Metalville reklamuje tę płytę hasłem "Fastcr, hearier <&. louder!" i faktycznie, to prawda, o czym donoszę z przyjemnością, stawiając: (5,5),
Wojciech Chamryk
2020 Dymg Victinu
Wydawałoby się, że po dwóch de mówkach Toronto skupią się na przygotowaniu długogrającego debiutu, ale Szwedzi ponad wszystko przedkładają podziemny etos, tak więc pierwszym regularnym wydawnictwem w ich dyskografii jest EP "Under Siege". Już sam fakt. że póki co jest dostępna wyłącznie w wersji cyfrowej oraz na winylu też o czymś świadczy, chociaż pewnie zespół nie odmówi sobie oraz fanom przyjemności posiadania tego materiału rówmież w edycji kasetowej. Analogowe nośniki pasują do surowego speed metalu wybornie, również okładka - zainspirowana słynnym zdjęciem z 1945 roku - w 12" formacie wygląda znacznie okazalej. Chłopaki nadal nie bawią się w półśrodki: nie są zwolennikami klasycznych ballad, nie złagodzili brzmienia, metal w ich wydaniu i wykonaniu jest ostry i dynamiczny. Najdłuższy utwór "Ride The Rails" trwa blisko cztery minuty, najkrótszy "Mud City Maże" niecałe półtorej, mamy tu więc esencję muzycznej agresji, numery krótkie, zwarte i pędzące do przodu niczym na płytach Warfare, Discharge, Destruction czy Motórhead. Szczególnie do gustu przypadły mi utwory "Fast And Filthy" i "Frostbite Bitch” inspirowane dokonaniami Lemmy'ego i spółki z najlepszych lat. ale dynamiczny "Fire In Sight" czy rozpędzający się od połowy "Lights Out At Bedlant" też są niczego sobie. W sumie szkoda, że nie dodali jeszcze dwóch-trzech utworów i "Under Siege” nie zyskał charakteru materiału długogrającego, ale i tak jest nader zacnie, więc: (4.5).
Wojciech Chamryk
Toxik Death - Sepulchral De-mons
2020 High Kollcr
Trudno określić Tóxik Death pra-cusiami, bo wydali przez 17 lat raptem dwa albumy, ale jak już biorą się do roboty to z taką werwą, że lecą przysłowiowe wióry. OK, teraz
mają usprawiedliwienie, bo przecież od czasu debiutanckiego "Speed Metal Heli" zmienili nie tylko sekcję, ale i w-okalistę, jednak te roszady w żadnym stopniu nie wpłynęły negatywnie na formę zespołu. Nic się więc nie zmieniło, wciąż łoją z furią surowy black/ thrash, zapatrzeni we wczesne dokonania Sodom. Slayera czy Se-pultury. Nowy wokalista Henning Haugland nie odstaje od kolegów' ani na jotę, a dzięki takim utworom jak tytułowy, szaleńczy "Malicious Assassin" czy mający w sobie więcej z death niż thrash metalu "Incantation Of Annihilation" można zapomnieć, że określenie regularność wydawnicza nie figuruje w ich słowniku. W sumie szkoda, że nie nagrywają częściej, ale poruszając się akurat w takiej stylistyce mogą sobie na to pozwolić, bo te dźwięki w żadnym razie nie dezaktualizują się po roku czy dwóch. (5)
Wojciech Chamryk
Tul kas - The Beginnfng Of The
2020 Noble Demon
Meksykańscy thrashers z Tulkas są na 100 % maniakami metalu: przez dobre 10 lat tkwili w podziemiu, chociaż zdarzały im się i większe koncerty, choćby na fes-tialu Wacken. Nie przekładały się jednak na jakiś kontrakt, aż do tego roku, kiedy zespołem zainteresowała się, niemiecka, a jakże, firma Noble Demon. Na najnowszej EP "The Beginning Of The End" Tulkas nie siłą się na jakieś daleko idące eksperymenty. Owszem, w utworze tytułowym nieoczekiwanie pojawia się klimatyczne zwolnienie i mające w sobie sporo z jazzu gitarowe solo, ale cała reszta to thrash w czystej formie, agresywmy i piekielnie dynamiczny. Do tego niejednoznaczny stylistycznie, bowiem zespół czerpie zarówno od amerykańskich, jak i europejskich gigantów siarczystego łojenia lat 80., co potwierdza choćby świetny opener "O.G.C. (Outsider God Ćreation)" czy momentami całkiem melodyjny "Extinction". Wokalista Javier Trapero nie oszczędza głosu ani płuc, wrzeszczy niczym ktoś obdzierany ze skór)', a ta histeryczna maniera spraw'dza się doskonale, dodając dodatkowego kopa i tak już przecież agresywnej muzyce. Na koniec grupa serwuje cover "Shortest Straw" - Metali iki według mnie nie przebili, ale powodów do wrstydu też nie mają. (4)
Wojciech Chamryk
lSmiduncnt 18
Przez lata grali jako Nuclear Terror, chociaż bez większych efektów, teraz zaczynają nowy rozdział, już jako Typhus. Pod nowym szyldem większych sukcesów również im nie wieszczę, bo to nic więcej ponad poprawmy thrash, inspirowany Megadeth czy Annihi-lator. O poziomie grup Mustai-ne’a czy Watersa nie ma tu rzecz jasna mowy, bo Grecy grają może nie siermiężnie, ale niczym nie zachwycają. Sztampowe kompozycje, standardowa rozwiązania aranża-cyjne, nijakie brzmienie - przeciętność daje tu o sobie znać w każdym aspekcie. Wyróżniłbym "Dya-tlov Pass” i "Pride Breaker". ale reszta zlała mi się w jedną magmę -dobrze, że to krótka płyta, bo co za dużo, to niezdrowo. (2)
Wojciech Chamryk
U.D.O/Das Musikkorps des Bundeswchrs - We are One zoio
2020 ATM
Co pomyśleliście sobie, jak dowiedzieliście się, że Udo nagrywa płytę z orkiestrą? Ze "ałe to już było", bo przecież w pewnym momencie każdy większy zespół chce nagrać płytę z orkiestrą? A może "ale przecież Accept jest już w wersji z orkiestrą, po co dublować". No dobrze, a kiedy dowiedzieliście się już, że Udo z orkiestrą nie będzie ze zwykłą orkiestrą, tylko wojskową, oraz że wcale nie będzie podbijał Accept dęciakami, tylko stworzy nowe kawałki? Ze toporność U.D.O. i chropowaty głos wokalisty świetnie wpiszą się w grubo ciosaną estetykę wojskowej orkiestr)'? Jeśli tak. to pudło. Ja też nie trafiłam. Udo po prostu zrobił szach-mat. Płyta "We are One" w ogóle nie jest tym, co większość z nas przewidywała. Pamiętacie dowcipne, swingujące kawałki U.D.O., takie jak "Devils Rendez-vous" albo "Cut nie Out"? To teraz macie tego więcej. Dużo więcej. Ałe nie tylko tego, bo Udo postanowił wyjść poza ramy i to bardzo daleko. Jako wzorzec postawił przed sobą oglądany przed kilku laty koncert z orkiestrą, na którym instrumenty dęte wygrywały największe klasyki popu - Abby i Jacksona. I to one były inspiracją do płyty, czy raczej wskoczyły jako ostatni klocek puzzli do wizji Udo. Wokalista od dłuższego czasu myślał nad płytą z orkiestrą, jednak w innym niż wszyscy stylu. Rytmiczną, swingującą, w której metal będzie przeplatał się chwytliwą melodią. Wszyscy, którzy kojarzą Udo z trwałością, czy nawet pe-wmym zjadaniem własnego ogona, mogą się zdumieć. Udo zrobił coś zupełnie innego, niż do tej por)' i słychać, że sprawiło mu to wielką frajdę. I choć na płycie można usłyszeć też popową wokalistkę oraz niemal raperską linię melodyczną, nie da się powiedzieć, że Udo oddał całość w niemetalowe ręce. Płyta była komponowana nie tylko przez instrumentalistów' orkiestry, ale przede wszystkim przez byłych dwóch muzyków'... Accept -Petera Baltesa i Stefana Kauf-manna. Mimo to płyta jest jedynie muśnięta czy też ledwie uderzona heavy metalem, a jej ogólny wydźwięk jest bardzo rozmaity. Czego tutaj nie ma! Jest szybki, prawie heavvmetaIowy numer "We Strike Back”. Są kawałki, które mi kojarzą się z solowym U.D.O. z okresu płyty "No Limits" - takie jak "Love and Sin" i "Mother Earth". Jest kawałek ze zwrotkami a la "Accept light" - tytułów)' "We are One". Nade wszystko jednak są utwory, których zazwyczaj nie połączylibyście z klasycznym, zasłużonym Udo. Swingową, przewijającą się dawniej w jego twórczości stronę, słychać w "Futurę is the Reason Why" i "Here we go Again”. Pozostałe utwór)' szaleją dwubiegunowo. O ile otwierający płytę "Pandemonium” to zupełnie spodziewany (w końcu płyta z wojskową orkiestrą) marszujący rock okraszony chórem, o tyle kawałki instrumentalne uciekają w finezję, z czego najbardziej, wzbogacony o dudy "Beyoiul Grafity", który można by wręcz nazwać folkowo-pro-gowym. Tak, dobrze przeczytaliście - folkowo-progowy Udo. Gdyby ta płyta wyszła w latach 80.. Udo zostałby zjedzony za zdradę majestatu metalu. Dziś myślimy o niej jako o kreatywnym skoku w lx>k. Mnie Udo naprawdę zaskoczył! (4,5)
Strati
RECENZJE