łem profesora Minczewskiego, aby zajął się także pracą doktorską Stanisława Ki-ciaka. Staszek “siedział w środowisku niewodnym ”, napisał i obronił swoją pracę. U Profesora Kapitańczyka był jeszcze jeden asystent, nazywał się Przekwasiński, ale przedwcześnie zmarł w wieku niepełnych 38 lat. W roku 1953 pracę w Katedrze podjął mgr Zygmunt Prymiński, który wykonał pracę doktorską u doc. Zagórskiego w IBJ w Warszawie.
Jak już wcześniej wspomniałem, nauka zaczęła się u nas od prac zleconych, od analiz. Następną osobą, która weszła w skład zespołu, był Zenon Łukaszewski. Miał wtedy 23 lata. Było to już 36 lat temu, włączył się w działalność polarograficzną u boku Miedzińskiego, ale nie pod jego kierownictwem i poszedł już swoją własną drogą. Trzeba jeszcze raz podkreślić, że cała chemia analityczna w Politechnice powstała na bazie prac zleconych dla przemysłu, tego dotąd nigdzie nie napisano.
- Kolejnym etapem w rozwoju naukowym Pana Profesora była habilitacja.
Habilitację zrobiłem w Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Tu ważny był dorobek naukowy, a ja przystępując do doktoratu miałem już 13 publikacji. Dzięki dorobkowi naukowemu pomiędzy doktoratem a habilitacją minęły zaledwie cztery lata. Doktorem zostałem późno, w wieku 35 lat, ale przecież maturę zdawałem dopiero w wieku 22 lat. Wojna zabrała mi kilka lat życia. Potem nadgoniłem czas, habilitację zrobiłem w wieku 38 lat, a profesorem nadzwyczajnym zostałem w wieku 45 lat.
- A jak wyglądały wtedy zajęcia dydaktyczne?
Odrębną sprawą były zajęcia dydaktyczne. Kapitańczyk miał wykłady, a szczególnie, gdy został prorektorem, bardzo często wyznaczał mnie do zastąpienia Go na wykładzie. Jak mi powiedział o tym pięć minut przed trzygodzinnym wykładem, że mam mówić o smarach, o rany, jak ja się wtedy przestraszyłem! O smarach powiedziałem w pięć minut, potem mówiłem o ropie naftowej (w ogóle 10 minut), a wcześniej wyłożyłem studentom krótki kurs chemii organicznej. Ale takie zdarzenia, czasem stresy, pozytywnie wdrażały mnie w pracę. Gdy Profesor miał zawał serca w 1956 roku, wtedy przez cały rok prowadziłem wykłady na Wydziale Budowy Maszyn. Głównie mieliśmy jednak ćwiczenia, ale nie laboratoryjne, tylko tablicowe. Laboratoryjnych zajęć nie byłoby gdzie prowadzić, cały Zakład Chemii mieliśmy na Wildzie w końcowej części korytarza na pierwszym piętrze, tam gdzie w późniejszym okresie pracował profesor Broniarz. Dopiero w 1958 roku otrzymaliśmy dodatkowo część zawilgoconej piwnicy, w której pod podłogą było stale prawie pół metra wody. Warunki do pracy mieliśmy wręcz okropne.
Profesor Kapitańczyk robił notatki z różnych “paradnych ” odpowiedzi. To był istny humor z zeszytów! Przykładowo:
- Jak się otrzymuje cynę w przemyśle? Student nie wie. Przecież z cynamonu,
tłumaczy Profesor, podczas prażenia amon ucieka, a cyna zostaje.
-20-