Tam gdzie czas nadal mierzy
Gnomonika, czyli nauka o tworzeniu zegarów słonecznych, to od wieków najbardziej podstawowy element astronomii. Dawniej każdy uczony badający niebo i gw iazdy potrafił wykreślać słoneczne czasomierze na powierzchniach o dowolnej deklinacji i inklinacji w stosunku do głównych kierunków świata. Dziś w erze zegarów atomowych wydaje się, że nauka ta bezpow-rotnie odeszła do lamusa. Ale czy rzeczywiście? Postanowiliśmy przekonać się o tym we francuskich Alpach — miejscu pełnym małych, górskich wiosek, w których zegary słoneczne zobaczyć można na niemal co drugim domu.
Francja stanowi naturalny magnes dla miłośników zegarów słonecznych, gdyż spośród wszystkich krajów Europy to właśnie tam jest ich najwięcej. Co ciekawe, istotne zagęszczenie słoneczników występuje w departamencie Hau-tes Alpes, czyli w rejonie Alp Wysokich. Dość powiedzieć, że na terenie o powierzchni mniejszej od województwa opolskiego istnieje ponad 1500 zegarów słonecznych, czyli niemal dwa razy tyle,
Zegary słoneczne | |
w liczbach: | |
państwa Europy | |
(przybliżone dane z sierpnia 2011) | |
Francja |
— 31 000 |
Włochy |
— 12 000 |
Wielka Brytania |
— 11 000 |
Niemcy |
— 10 000 |
Austria |
— 3000 |
Czechy i Słowacja |
— 3000 |
Majorka |
— 900 |
Polska |
— 900 |
(dla porównania w |
całej Amery- |
ce Północnej jest ich ok. 1000) | |
polskie miasta (dane z sierpnia 2011) | |
Warszawa |
— 41 |
Kraków |
— 17 |
Poznań |
— 17 |
Wrocław |
— 14 |
Łódź |
— 13 |
Szczecin |
— 13 |
Jędrzejów |
— 12 |
Gdańsk |
— 10 |
Częstochowa |
— 9 |
Toruń |
— 9 |
co w całej Polsce. Ponadto właśnie tam odnotowuje się około 330 słonecznych dni w roku, co w porównaniu z naszymi 80 jest naprawdę imponujące. Bardzo prawdopodobne, że właśnie wysokie nasłonecznienie inspiruje okolicznych mieszkańców do umieszczania na swoich domach słonecznych czasomierzy. Ogromny wpływ na ten stan rzeczy miał też niewątpliwie wędrowny włoski mistrz gnomoniki, Giovanni Francesco Zarbula, który przez kilkadziesiąt lat XIX w. przemierzał na osiołku Alpy, oferując w każdej wiosce swoje usługi. Był on nic tylko wybitnym rzemieślnikiem, ale także doskonałym artystą, dzięki czemu zabytkowe słoneczniki tych stron mają tak wiele uroku.
Na przełomie lipca i sierpnia br. odbyliśmy naszą drugą już wyprawę w poszukiwaniu francuskich zegarów napędzanych słońcem. Rok wcześniej zwiedzaliśmy rejony niezwykle sympatycznego miasteczka Brianęon, gdzie odwiedziwszy wioski kilku okolicznych dolin, natrafiliśmy na ponad 120 słoneczników. W tym roku wyprawa skupiła się na Parku Queyras, który znajduje się kilkadziesiąt kilometrów na południe od Brianęon, u stóp Guillestrc — największego miasta tej części gór. W ciągu 12 dni udało nam się zwiedzić kilkanaście miejscowości o trudnych do wymówienia nazwach: Guillestrc, Chateau Queyras, Ville-Vieille, Saint-Veran, Molines-en-Queyras, Aiguilles, Abries, Arvieux, Ccillac, Saint-Crcpin, Eygliers, Mont-Dauphin i Niceę (przejazdem), a także wiele mniejszych miejscowości. Efektem było zdobycie 190 zegarów słonecznych, przy czym przez „zdobycie” rozumiemy odnalezienie i sfotografowanie — zazwyczaj ze wszystkich dostępnych stron.
Jednak niech nikt nie myśli, że wystarczy wsiąść do samochodu i zrobić właściwą minę, by Alpy legły u stóp radośnie machając ogonkiem. Zanim w ruch pójdzie migawka w aparacie fotograficznym, trzeba najpierw uzbroić się w mocne nerwy, by pokonać dziesiątki serpentyn i stromych podjazdów, wąskie zakręty nad 200-m przepaściami i ostre skały wiszące nad połową jezdni, ciemne tunele wykute w litej ska-
le, w których samochody mijają się na odległość lusterka i... dziesiątki rowerzystów utrudniających jazdę. Tak się składa, że te góry przyciągają miłośników silnych wrażeń przez cały rok — nie tylko narciarzy zimą, ale także latem zwolenników wszelkich sportów tak szosowych, powietrznych, jak i wodnych (tamtejsze rzeki to idealne miejsce do raftingu i spływów kajakiem wśród wielkich kamieni). Żeby dojechać w wybrane miejsce, czasem trzeba wspiąć się do wioski leżącej na wysokości 1800 m n.p.m. lub pokonać przełęcz, której kamienisty krajobraz co żywo przypomina nasz Księżyc (2800 m n.p.m., a niekiedy i więcej).
Po tych wszystkich przeżyciach zostaje już tylko rozkoszowanie się spokojnym życiem górskich wiosek i podziwianie malowniczych widoków. No i oczywiście zegarów słonecznych. A są wszędzie, niezależnie od stanu budynku — na kościele, na siedzibie mera i na rozpadających się domach — jednak zawsze na ścianie. Zegary inne niż wertykalne są w tej części Francji niezwykle rzadkie. I choć w większości powstały kilkaset lat temu, to nic ustępują dokładnością tym tworzonym dzisiaj. Słoneczniki widać też we wszystkich dostępnych publikacjach i materiałach promocyjnych regionu: są na pocztówkach, plakatach i turystycznych mapach, a w każdej najmniejszej nawet księgarni jest przynajmniej kilka książek na ich temat. Nie, gnomonika tam nic umarła — ona nadal żyje i, co więcej, prężnie się rozwija. Najciekawsze jest to, że cały czas powstają nowe zegary. Dzisiejsi artyści i rzemieślnicy w swoich pracowniach oferują wyliczenie i zrobienie słonecznika, i to w kilku różnych technikach. We Francji obecnie działa około 50 pracowni tworzących zegary słoneczne, a ich dzieła są zawsze bardzo kolorowe, atrakcyjnie wykonane i co najważ-niejsze, bezbłędnie pokazują czas prawdziwy, czyli czas Słońca.
Sama konstrukcja większości alpejskich zegarów jest bardzo prosta i tylko od ich twórców zależało, jak gęsta będzie siatka linii godzinowych. Często jednak na tarczach słoneczników widuje się kalendarze pokazujące, kiedy
206 Cruniu- POSTĘPY ASTRONOMII 5/2011