Studentnik
Byt mroźny poranek, kiedy pojawiłyśmy się na dworcu centralnym w Wilnie, gdzie czekała na nas nasza mentorka Sigita. Niestety zbyt duża ilość bagażu (jak to zwykle w przypadku kobiet bywa) uniemożliwiła nam kontakt wzrokowy, dlatego też poszukiwałyśmy się wzajemnie przez dosyć długą chwilę. Kiedy już nasze przerażenie sięgało zenitu, podeszła do nas mila blondynka - i tak oto doszło do przełamania barier polsko - litewskich. Z lekkim sercem, przewodnikiem u boku ruszyłyśmy na podbój Wilna, a właściwie na podbój uroczej pani administrator, która bez żadnych problemów zakwaterowała dwie, zagubione jeszcze wtedy studentki z Polski w pokoju numer pienkiasdesimt penki (55). Zagubieniu naszemu nie pomógł fakt, że jak się okazało mała Litwa potrafiła pomieścić w swoich granicach cały świat. Okazało się, że akademik zamieszkują ludzie z różnych zakątków świata.
Zaraz po przekroczeniu progów nowego domu. zostałyśmy przywitane serdecznym "Welcom" przez Eduardo z Brazylii i Jay'a z Korei.
Byli wśród nas także:
Ukraińcy, Słowacy.
Niemcy, Francuzi, Włosi.
Hiszpanie. Cypryjczycy.
Turcy. Argentyńczycy,
Amerykanie. długo można by jeszcze wymieniać. Jednak po niedługim czasie okazało się, że nasze obawy były bezpodstawne. Po pierwsze został rozwiązany problem dotyczący komunikacji. nie potrzebowałyśmy już litewskiego (o którym tak naprawdę nie miałyśmy' zielonego pojęcia), wystarczyła znajomość języka angielskiego. Po drugie - wszyscy okazali się bardzo przyjacielscy i otwarci, dlatego już po kilku dniach miałyśmy duże grono znajomych.
\icbanaliir tematy!
Przebywanie przez pół roku z ludźmi o zupełnie różnych kulturach i poglądach otwiera horyzonty myślowe na sprawy, które do tej pory były mniej ważne, a często nawet nieumyślnie, a co gorsza zdarza się.
że z premedytacją pomijane. To naprawdę zadziwiające, dla niektórych być może niepojęte, że młodzi ludzie mają odwagę siąść przy wspólnym stole i podejmować niejednokrotnie niebanalne tematy. I tak: Louise z Francji dała wiele interesujących wykładów na temat polityki i pasjonującej ją kwestii niewolnictwa. Emre z Turcji w ciekawy sposób przedstawił swą religię, a Jay z Korei rozwodził się na temat systemu edukacji w swmrn kraju. Nas osobiście najbardziej pochłonęła rozmowa z Viktorem z Ukrainy dotycząca różnicy pomiędzy' fate i destination. Podczas owych dyskusji, podejmowane byty niejednokrotnie tematy tabu: analizow'aliśmy te same problemy pojawiające się w różnych krajach i w obrębach różnych kultur. Oczywiście nie obyło się także bez burzliwych wymian zdań. Po każdej takiej rozmowie, każdy z nas Erasmusów stawał się coraz bardziej dojrzały, zarówno w sferze intelektualnej, jak i duchowej. Byliśmy bogatsi o nową wiedzę i bardziej wrażliwi pod kątem tolerancji. Bo chociaż pochodziliśmy z różnych części świata, zostaliśmy' wychowani w różnych kulturach, wyznawaliśmy różne religie. przyświecał nam jeden wspólny cel: chcieliśmy się kształcić i uczyć otwartości na to co inne.
Imprezy! (Ożyli to. co studenci kochają najhardziej!)
Jednak jak łatwo się domyślić życie w akademiku to nie tylko nauka i podejmowanie trudnych kwestii, to także wspólna zabawo i słynne imprezy, na których dobrze się bawiliśmy, a jednocześnie poprzez tę zabawę poznawaliśmy się. Na polish party Erasmusi kosztowali naszego tradycyjnego jedzenia i uczyli się polskich słów'. Podczas imprezy zorganizowanej przez Koreańczyków staraliśmy się opanować trudną sztukę posługiwania się pałeczkami, a cypryjski wieczór został zdominowany przez słowo "ef harHsto". czyli z greckiego “dziękuję". Każde takie spotkanie kończyło się wspólnym wypadem na miasto i szaleństwem do białego rana.
Edukacja! Ildukacja!
Oprócz tych przyjemnych chwil spędzanych w akademiku było równie wiele nie mniej przyjemnych spędzanych na uczelni. W czasie trwania pierwszego tygodnia nasi litew'scy koordynatorzy nie pozwolili nam odczuć trudów nauki. Był to tzw. "Organization week". w czasie którego zapoznaliśmy się z mapą miasta. zwiedziliśmy najciekawsze miejsca, wzięliśmy' udział w kilku imprezach organizacyjnych. zostaliśmy' zapoznani z tajnikami poruszania się po zawitych korytarzach litewskiej uczelni, mieliśmy okazję poznać dziekana Uniwersytetu Wileńskiego, niezwykle sympatycznego i rozumiejącego studentów' (niemalże bez słów) człowieka. Wszystko było zorganizowane na najwyższym poziomie. Dodatkowo perfekcyjna znajomość języka angielskiego przez naszych litewskich opiekunów' niewątpliwie ułatwiła nam studentom życie. Niejednokrotnie stwierdzaliśmy wspólnie, że tej organizacji i tak wysokiego stopnia kompetencji, niejeden mógłby Litwinom pozazdrościć.
Po upływie tygodnia organizacyjnego, kiedy zaczęło się prawdziwe studiowanie zostaliśmy' szczegółowo zapoznani z tamtejszym systemem nauczania i oceniania. Językiem wykładowym jest oczywiście litewski, ale część zajęć prowadzona jest także po rosyjsku, angielsku i po polsku. Jeśli chodzi o skalę ocen - jej rozpiętość sięga 10 stopni. Najniższą oceną wystarczającą do zaliczenia |est u Litwinów 5, którą otrzymuje student spełniający minimalne kryteria. Najlepszą oceną jest 10 i przysługuje ona uczniowi charakteryzującemu się doskonalą wydajnością pracy, wybitną wiedzą i nieprzeciętnymi umiejętnościami.