— Bibljoteka publiczna im. Hieronyma I.Opaci ńskiego w Lublinie. Uczony filolog i lingwista był jednym z najwybitniejszych na Ziemiach Polskich zbieraczy książek. Przychodziły one same do niego jako do uczonego i człowieka z rozgłośnein imieniem, ale więcej jeszcze on zabiega! o nie, skąpiąc sobie na wygody i przyjemności życia. Niesłychana, rzec można, energja i porządek w myślach przy zamiłowaniu wielkiem druku polskiego sprawiły, że człowiek niezamożny, z pracy tylko żyjący, zdołał w ciągu dwudziestu kilku lat zgromadzić zasób książkowy nie do uwierzenia liczny, bo dochodzący do kilkunastu tysięcy jednostek, w tej liczbie nawet inkunabułów, a nadto paręset rękopisów, wiele atlasów, rycin i przedmiotów muzealnych. Po jego nagłej śmierci (1900 r.) z warstwy inteligencji lubelskiej wydzieliło się w r. 1907 Towarzystwo Bibljoteki pod powyź. nazwaniem; d. 26 maja t. r. wybrało umyślną Komisję do nabycia cennych zbiorów, nabyło je za 5000 rb., umieściło w zabudowaniach podominikańskich i w d. 20 kw. 1908 r. oddało na użytek publiczny. Przy kupnie wyłączono ze zbiorów nabywanych 100 rękopisów oddanych Akademji do skatalogowania, jakoteż materjaly do własnych prac patrona Bibljoteki dzisiejszej. Delegacja z pp. Belczy-ka, D-rów Jaczewskiego i Jaworowskiego zabrała się po nabyciu do uporządkowania i spisania szczęśliwego nabytku i, nie poprzestając na inwentarzu i kartkach do katalogu alfabetycznego, postanowiła sporządzić odrazu katalog rzeczowy według systematu dziesiętnego. Ze sprawozdania, odczytanego na zgromadzeniu ogólnem Towarzystwa d. 28 lutego r. b., wdać, że już w końcu r. 1908 książki nowej bibljoteki były w zupełności skatalogowane w 85C0 numerów a 11775 jednostek bibljotecznych ze zbiorów Łopacińskiego; ponadto jeszcze katalog objął 1026 jednostek innego pochodzenia, przeważnie pozostałych po znakomitym obywatelu i rolniku z Lubelskiego, Tadeuszu Kowalskim; rodzina ofjarowała pozostałość Bibljotece, a p. Maksymilian Dobrski zajął się uporządkowaniem przedmiotowem i spisaniem daru. W pracy pilnej a nieustającej, pracy prowadzonej z ogniem, przewodniczyli obaj pomienieni lekarze Lublina, a niosło im pomoc sześć pań miejscowych i dwóch mężczyzn (nazwiska w sprawozdaniu), przy stałym kierunku wykonawczym p. Dobkowej, zajmującej stanowisko bibliotekarki. Bez takiego współdziałania z czystego tylko zamiłowania pracy i pewnej gorliwości dla dobra publicznego nie obędzie się dziś w Polsce żaden mwo-powstający księgozbiór. Każde takie przedsięwzięcie zaczyna się zwykle od biedy i w biedzie żyje całe lata. Mamy wprawdzie miliony, ale te odwracają się od celów narodowych, społecznych, a choćby tylko tak zwanych kulturalnych. Ciężkie też były początki
158