klasyfikacyjne zazwyczaj nic dawały się zwięźle określać jednym wyrazem, omawianie ich zaś dłuższe stanowiło nielada utrudnienie w pomieszczeniu ich na zapiskach bibljograficznych i samych drukach. Ztąd konieczność posługiwania się symbolami, umówionemi dla każdej z rubryk znakami, już-to z liter alfabetów łacińskiego i greckiego, już-to z liczb rzymskich i arabskich, już-to z jednych i drugich, częstokroć w niesłychanie pstrym składzie złożonemi sygnaturami, istnemi hieroglifami, których wymówienie, a tcmbardziej zapamiętanie, do rzędu niepodobieństw zaliczać wypadało. I tu, na domiar złego, dowolność i rozmaitość w dobieraniu znaków przez każdego z twórców nowego systemu doprowadzały chaos i zamieszanie do szczytów, wobec których istotnie sama racja bytu katalogów rzeczowych stawała się wątpliwą, a przynajmniej możność wprowadzenia ich na najpełniej celowe i najgłębiej wyżłobione tory użyleczności międzynarodowej.
1 jeden jeszcze wzgląd obniżał zwykle wartość dokonywanych dotąd prób na omawianem polu. Twórcy nowych systemów, układając schematy swoje a priori, miast praktyczną stronę zadania mieć na oku: zastosowalność ich do bibljograficz-no-bibljotekonomicznego użytku, wysilali się na rozwiązanie svi jeneris kwadratury koła i budowali, każdy, rzekomo jedynie naturalnemu pokrewieństwu poszczególnych jej gałęzi odpowiadające drzewa genealogiczne wiedzy, tworząc systemy filozoficzne, przeładowane pierwiastkiem rozumowania, niepraktyczne, a nawet bodaj szkodliwe, do których mozolnie i zgoła „nienaturalnie" dociągać wypadało stronę techniczną zadania. Obstawanie przy zasadach rzekomo naukowej klasyfikacji wiedzy, kto wie, czy nie stanowiło właśnie tego błędnego koła, w którem rzecz cała kręciła się bez rezultatu wieki długie; po systemie bowiem „naturalnym", pojawiał się jeszcze „naturalniejszy", i ani cl ciał jeden drugiemu ustąpić.
A tymczasem wiedza rosła, świadectw tego drukowanych przybywało od sekundy do sekundy, wzmagał się chaos i rozstrzelenie w olbrzymich materjałach wszechlitcratury, któremu sporadycznie i „na ochotnika" pojawiające się, bez ogólnej idei przewodniej i wspólnego porozumienia tworzone, repertoary i re-pertoarki, zapobiedz nie miały możności.