Nr 15
WIEŚ POLSKA
Dnia 24 października 1937 r. odbyło się w Gostkowie powiatu Łęczyckiego odsłonięcie pomnika, wystawionego na szlaku, którym szły wiekopomne Legiony Józefa Piłsudskiego. Tu właśnie JI-gi ich batalion stoczył 29.10. 1914 r. bitwę z wojskiem rosyjskim, walcząc „o honor i wolność Ojczyzny**, jak głosi napis na głazie — pomniku.
Ciężka to była droga, którą wiódł oddziały Legionistów Wielki Wódz, Józef Piłsudski. Przez trudy, znoje, przez rany i morza krwi szli i Ci najlepsi synowie Matki - Ojczyzny, którzy n»e mogli i nie chcieli pogodzić się z Jej niewolą.
Opatrzność, która kieruje losami narodów, sprawiła, że te heroiczne poświęcenia, te zrywy i wysiłki nie były daremne. Z krwi bohaterów wyrosła Niepodległa Polska.
Toteż nic dziwnego, że potomność, pomna tych wielkich zasług, czci pamięć bohaterów, wieńcząc znaczniejsze ich czyny widomymi znakami hołdu, jakimi są pomniki, czy tablice pamiątkowe, czy też krzyże na mogiłach poległych za „Tę. co nie zginęła.**
A iak twarde i proste było ich żołnierskie ży cie. tak też i prosty wystawiono pomnik. Surowy, nieociosany głaz granitowy potężnych rozmiarów, wydobyty z tutejszych pól, rzucono na podstawę, na skrzyżowaniu dróg Łęczyca — Poddębice i Ozorków — Uniejów. Na głazie tym pod godłem Państwa, wyryty napis, który przypomina przechodniom o świętym obowiązku miłości Ojczyzny. Licznym przybyciem na uroczystość odsłonięcia zadokumentowała ludność okoliczna swoje głębokie uczucia wdzięczności dla zasług wielkiego Twórcy Niepodległości Polski. A kiedy, po zdjęciu zasłony, przedstawiciel Armii generał Neugebauer, przemówił w treściwych, żołnierskich słowach do zebranych, dziękując za dyplom honorowego obywatelstwa, który mu wręczono, to widziało się na twarzach wszystkich zebranych ten święty zapał i gotowość czynu tych, którzy rzucali się na dziesięciokroć liczniejszego przeciwnika i zwyciężali. A jak ongiś na zew nieodżałowanej' pamięci Wielkiego Wodza, tak i teraz na każde skinienie dzielnych i godnych Jego następców poszłyby te zebrane tłumy po nowe zwycięstwa, nie żałując krwi i życia w obronie ukochanej Polski.
— ..Wskazał nam Naczelny Wódz — mówił na zakończenie generał Neugebauer — drogę, którą iść mamy i postawił Polskę w rzędzie mo carstw. Toteż, spełniając święty Jego testament, musimy za wszelką cenę stanowisko to utrzymać i musimy być silni, gdyż tylko w ten sposób zyskamy szacunek i uznanie naszych sąsiadów.** Gromkie okrzyki na cześć Armii i Pana Generała były dowodem uznania i łącz* ności społeczeństwa z Armią, która jest widomym znakiem naszej potęgi i gwarancją bezpieczeństwa.
Kazimierz Wojtczak.
Mrożewice, pow. łęczycki woj. łódzkie.
Czytając „Wieś Poską“, zeuważylem. że wszystkie prawie powiaty w Państwie przystępują do wytężonej pracy społecznej, gospo darczej i oświatowej.
Tylko z piń-zowsklego cicho, jakby tutaj nc nie było do zrobienia. Niestety! — Wszędzie widać ogólne zaniedbanie i w samorządz.e. w gromadzie, w spółdzielczości czy w gospodarowaniu prywatnym.
Jedynie pewne śwatlejsre jednostki, rozumiejące znaczenie i ogrom prac, tworzą podstawy przyszłego rozwoju wsi. Z nimi stanąć win niśmy my, wszyscy chłopi pińczowscy! O.Z.N. powinien zebrać wszysk:ch działaczy wiejskich z coleeo Państwa, a wiec i z naszego oo-wiatu, w jedną całość i zaprzęgnąć ich do zbiorowej pracy dla dobra ducha i Lańftwa.
Józef K:elijan Jankowice, pow. Pńczów woj. kieleckie
Za przesłanie gazety „Wieś Polska** składam Redakcji serdeczne Bóg zapłać. Jako bojownik o Niepodległość, były legionista, odznaczony Krzyżem Niepodległości, cieszę się niezmiernie, iż zdrowe ziarno trafiło pod moją osadniczą strzechę z radosnym hasłem zjednoczenia.
Obóz Zjednoczenia Narodowego w naszej okolicy obecnie się organizuje. Będzie on musiał przebyć ciężka walkę z opozycja, gdyż ona jest na terenie Wielkopolski silna, rej wodzą endecy. Chłop tutejszy w niczym udziału nie bierze. zachowuje się biernie. Tyle razy już oszukany, więc teraz jest ostrożny. Jestem pewien, że O. Z. N. go pozyska, lecz to zależy kto będzie tę pracę prowadził i jak? Jeżeli O. Z. N. przyjdzie z czynami, z otwartą przyłbicą, napewno go zdobędzie. Tutaj nie haseł, ale czynów potrzeba. Plan pracy, jaki wysunął w Poznaniu generał Galica jest jasny i gdy będzie w czyn wprowadzony ręczę, że zdobędzie wszystkich chłopów.
Stanisław Sowa,
Chlewo, pow. Kępno, woj. poznańskie.
Gmina Szeroszew w pow. prużańskim dawno odczuwała brak domu ludowego, w którym mogłoby się skupiać i ogniskować życie oświatowe i kulturalne miejscowego społeczeństwa. Rozumiejąc znaczenie i wartość tak ej placówki. wójt gminy W. Terlikowski podjął s arama wybudowania domu ludowego w osadzie Sze-reszew. Inicjatywa W. Terlikowskiego została poparta przez ludność miejscową oraz przez starostę prużańskiego. Do budowy domu ludowego przystąpiono w maju br. a już w paździer niku ukończono go i oddano do użytku społccz nego.
Dom posiada salę główna na 2S0 osób. kabinę do wyświetlania filmów, scenę, pokój dla artystów oraz cererię. Ponadto zaprenunurowa-no najpoczytniejsze pisma — jednym słowem pomyślano o wszystkim, co mogłoby zapewnić rozwój i pomoc w działalności oświatowo-ku!-turalnej ludności miejscowej. Obecnie w lewym skrzydle domu mieści się tymczasowo Szkoła Powszechna, do której uczęszcza około 120 dzieci. Drzewo na budowę domu zaofiarowała bezpłatnie Dyrekcja Lasów Państwowych, robociznę dała ofiarnie miejscowa ludność, zaś Zarząd Gminy wyłożył na budowę około 9000 zł.
Budynek jest postawimy na beionowej pod-
[TADLUSZ TWARDOWSKI
Zapadł wczesny listopadowy wieczór.
Stolica rozbłysnęła oślepiającą łuną barwnych reklam ulicznych, zajarzyła się milionami lamp i reflektorów, utonęła w potokach elektrycznego światła. Z bram potężnych kamienic, z balkonów i okien przystrojonych wzorzystymi dywanami i kwieciem z framug wystaw, pośród miliardów różnokolorowych żarówek i kinkietów, rzucających wszystkie barwy tęczy, łopotały dumnie białoczerwone sztandary i srebrzyły się orły białe — godła wielkiego i twórczego, polskiego narodu.
Wielki to bowiem był dzień. Dzień zrzucenia kajdan niewoli! I wielkie święto. Święto Niepodległości.
11 listopada.
\ po rozedrganych mlecznym światłem ulicach, pędziło zawrotnym szalałym rytmem — życie wielkiego miasta. Setkami przepełnionych tramwajów tętniło po stalowych wężach szyn, huczało po lśniącym asfalcie tysiącami samochodów. A bezimienna szara fala ludzka, przelewała się bezustannie jak law, rozgorączkowana, bezładna, zgiełkliwa.
Wieczór w stolicy!...
Na Krakowskim Przedmieściu, Nowym Świccie, Marszałkowskiej wre życie pełną piersią. Tu bowiem jest największa ilość rozkoszy stołecznych. Kawiarnie kina, dancingi i bary. Bucha gwar, dźwięczy muzyka, tętnią żyły, wre gorąca krew. Atłasowa odświętna maska na szarej codziennej masce życia.
A tuż obok.
Mogiła Nieznanego Żołnierza tonie w majestatycznej ciszy. Opustoszał już olbrzymi plac Marszalka, przymrozek wypędził z o-grodu Saskiego nielicznych spacerowiczów. Tylko z granitowego cokołu, wódz polskiej kawalerii, śpiżowym wzrokiem patrzy w rozedrgane światłem miasto i miecz dzierży w prawicy zwycięski. I pod arkadami Mogiły, rozlega sic cichy, lecz sprężysty krak wartownika-żołnierza, stojącego na honorowym posterunku.
Spowita w wieńce i kwiecie Mogiła Nieznanego Bohatera — symbol poświęcenia i bezgranicznej miłości do Ojczyzny. Znicz, wiecznym ogniem ku chwale czynów wiekopomnych płonący, twarda dłoń na karabinie wsparta, śpiżowa postać wodza i cisza. To wszystko.
I legenda Czynu unosi się w powietrzu, przesyca go i żywym czuciem tchnie, ku pamięci wszystkim pokoleniom Odrodzonej Polski.
Wokoło zaś zgiełkliwe, huczące miasto. •
Wartownik kroczy miarowo, rytmicznie, tam i z powrotem, raz po raz. Z pod stalowego hełmu wyglądają ostre, twarde rysy, płomienne czarne oczy, czoło dumne, myślące, poważne. I serce. Pod zielonym podhalańskim płaszczem łomoce szare, czyste, chłopskie serce.
I duma, chłopska pierś mu rozpiera, że to on właśnie — Wawrzon Pietrzak, chłopski syn. dziś w Święto Niepodległości, w samym sercu Polski, w stolicy, przy Mogile Jej Nieznanego Obrońcy i Bohatera, na posterunku czuwa.
Właśnie on. a nikt inny.
Nie mógł sobie jednak zdać dokładnie sprawy dlaczego mu to sprawia taką wielką radość, czuł ją jednak jak podświadomie ogarniała go coraz bardziej, wnikała w zdrowy. chłopski rozsądek, w duszę, serce, we wszystko.
Wsłuchiwał się przez chwilę w szum płynący z gwarnych, ruchliwych ulic stolicy, ale wnet myślą się przeniósł het! w nadnidziańskie pola i łąki do wioski rodzinnej, pośród wierzb rosohatych, bielonymi ścianami chałup błyszczącej, w księżycowe noce.
Do tych pól czarnych, rodliwych, Chlebem bogatych, do polnych grusz samotnie pośród niwy, na grząbach stojących, i do wszystkiego co takie ciche, piękne i swojskie.