146
AGNIESZKA SZYMAŃSKA
Dónhoff, Sommer, Kaiser) pisali najczęściej o tym, że zjednoczenie zaszkodziłoby integracji europejskiej i wizerunkowi Niemiec, że nawet mowa o nim jest hamulcem reform wschodnioniemieckich oraz stanowi zagrożenie dla dalszego rozwoju sytuacji w NRD, że stanęłoby ono na przeszkodzie utrzymaniu dobrych stosunków sąsiedzkich, że zastąpione być powinno dążeniem do podjęcia jak najszerszej współpracy europejskiej (między Wschodem a Zachodem). Podkreślano, że nie jest ono możliwe z uwagi na odmienność ustrojowo—strukturową obu państw niemieckich oraz, że podział Niemiec jest uwarun- kowany historycznie krzywdami wyrządzonymi przez Niemcy w obu wojnach światowych. Pod koniec września Die Zeit (Sommer, Hofmann) ciągle jeszcze uważał, że w tzw. „kwestii niemieckiej” zmieniły się zaledwie emocje, nie fakty, że wizja zjednoczenia była wówczas iluzją. W połowie października do tego katalogu argumentów przeciw dodano kolejny — głoszący, że celem społeczeństwa wschodnioniemieckiego nie jest dążenie do jedności Niemiec, ale tylko do zmiany ustroju NRD.
Zwolennicy zjednoczenia (Bucerius, WeiB, Raddatz) odwoływali się do zobowiązań wobec „współbraci” w NRD, wynikających ze wspólnej historii oraz tradycji, a także (Helmut Schmidt) do pewnych aspektów polityki wewnętrznej, i, wreszcie, że jeżeli rzeczywiście słuszne jest wskazanie na przyczynę obecnej, „dualistycznej” egzystencji Niemiec, to należy zastanowić się także, czy uczciwe jest dalsze utrzymywanie sytuacji, w której za popełnione przez wszystkich winy konsekwencje ponosić przychodzi tylko mniejszej części narodu. Zrzeczenie się zjednoczenia w chwili obecnej byłoby dla nich zdradą wszystkich tych Niemców, którym przyszło urodzić się już w Niemieckiej Republice Demokratycznej.
W 1989 roku oczywiście nikt nie mógł przewidzieć dalszego rozwoju wypadków. Wydarzenia następowały zbyt szybko, a przy tym były rezultatem spontanicznej reakcji szerokich mas społeczeństwa. Zastanawia jednak, dlaczego nawet wówczas, gdy pragnienie większości obywateli wschodnich Niemiec stało się aż nazbyt wyraźne, czołowy publicysta Die Zeit — Theo Sommer — nadal twierdził, że obowiązkiem Niemiec jest rezygnacja z własnych dążeń narodowych, w ostatnim zaś w 1989 roku tekście na ten temat po raz kolejny jednoznacznie opowiedział się przeciw zjednoczeniu.
Równie niezrozumiała wydaje się argumentacja uciekająca się do pragnień intelektualnej opozycji wschodnioniemieckiej w budowaniu „nowego ustroju” NRD. Kilka razy przytaczane na łamach Die Zeit słowa rozgoryczenia z powodu niemożności urzeczywistnienia swych planów realizacji socjalizmu z ludzką twarzą nie mogą być traktowane serio. Tu może kolejny raz warto byłoby przytoczyć słowa Michaiła Gorbaczowa: „kto przychodzi za późno, tego karze życie” — to sama opozycja pozwoliła się przecież zaskoczyć historii. W chwili, gdy nadszedł jej czas, nie była wystarczająco silna i przygotowana do podjęcia tego wyzwania. Opozycja NRD nie dostrzegła w porę wiatru historii, a w polityce nie ma próżni. Przynajmniej tak najwyraźniej uważało 343 854 obywateli NRD, którzy w 1989 roku wyjechali na Zachód. Może, gdyby wówczas istniała w Niemieckiej Republice