prasowego w 1990 roku, kiedy to utrzymywała się dotychczasowa zależność prasy od władz partyjnych, ale rozwijał się samizdat, u wśród dziennikarzy modne były koncepcje prasy niezależnej od ośrodków władzy lub stanowiącej „czwartą władzę”.
2) Lata 1990-1992, tzw. „złoty wiek”, kiedy redakcje, przy zachętach (najczęściej popieranych przez siebie) władz, prywatyzują się. Prasa oraz media elektroniczne przyjmują zachodnie konwencje redagowania (oddzielanie informacji od komentarza, audycje „na żywo” itd.).
3) Okres do wyborów prezydenckich w 1996 roku, kiedy dokonało się właściwe formowanie medialnego systemu Rosji. Nastąpił wówczas rozwój mediów komercyjnych i prowincjonalnych oraz miało miejsce charakterystyczne ułożenie stosunków pomiędzy redakcjami znanych pism opiniotwórczych a władzą. Wojna prezydenta z parlamentem w 1993 roku wykazała, że w sukcesie politycznym poparcie mediów ma pierwszorzędne znaczenie. Władze państwowe zaczęły zatem starania o powtórne podporządkowanie ich sobie, wykorzystując zwłaszcza kłopoty ekonomiczne. Redakcje jednak — biorąc chętnie państwowe dotacje, starały się równocześnie utrzymać samodzielność, czego dobitnym przykładem było późniejsze powszechne potępienie w prasie pierwszej wojny w Czeczenii (1995). W utrzymaniu przez prasę niezależności od władz pomaga wielki rosyjski kapitał. Jest to też okres koncentracji kapitału w mediach — pojawienia się pierwszych „magnatów prasowych”.
4) W latach 1996-1998 media najpierw pokazują swoją potęgę. Są właściwym autorem wyborczego zwycięstwa Borysa Jelcyna, pozbawionego początkowo szans na reelekcję. Sukces (prowadzonej przy pomocy amerykańskich doradców) kampanii wyborczej prezydenta zachęca jednak paru (dosłownie) rosyjskich miliarderów do przejęcia kontroli nad mediami. W rezultacie tracą one niezależność finansową i merytoryczną, stają się areną starć kapitału i władzy. To okres z jednej strony gwałtownej mediatyzacji polityki — a z drugiej przejmowania (czy też udawania) przez media roli, jaką w społeczeństwie demokratycznym pełnią partie polityczne — w Rosji dzisiejszej wyjątkowo słabe. Trwają „prasowe wojny” a tzw. kompromat (tj. „materiały służące kompromitowaniu”) staje się w rosyjskiej
prasie samodzielnym rodzajem dziennikarskim obok informacji i publicystyki.
Ponadto Zasurski dwojako patrzy na opisane wyżej wydarzenia. Raz okiem żurnalisty — gdy z pewnym żalem wspomina, jak pełne początkowo liberalnej wiary w „niewidzialną rękę rynku” środowisko dziennikarzy — demokratycznych reformatorów szybko przekonało się, że potrafi ona też działać przeciwko niemu, że mimo dawnych marzeń o odgrywaniu roli „czwartej władzy” rychło przyszło mu stać się wykonawcą poleceń już nie władzy partyjno-państwowej, ale właścicieli prasowych koncernów, zainteresowanych uzyskaniem i utrzymaniem wpływów w polityce (politizirowannyj kapitał). Dokładnie omawia przy tym historię utraty samodzielności przez początkowo z niej słynne czasopismo: Nie-zawisimaja gazieta. Nie odmawia też sobie opisu wydarzeń sensacyjnych, takich jak „zamachy stanu” w redakcjach prowadzone z zaangażowaniem firm ochroniarskich, starcia między różnymi rodzajami państwowych sił bezpieczeństwa, afery finansowe, a nawet zabójstwa „na zlecenie” (w 1995 roku, próbując uporządkować rynek telewizyjnej reklamy, zginął znany publicysta — Władisław Li-stiew). Za krach nadziei wini też samych dziennikarzy, którzy — przywykłszy ongiś służyć interesom KPZR — dość łatwo pogodzili się z popadnięciem w zależność od następnego mecenasa.
Czytelnikowi polskiemu trafna wydaje się też konstatacja, że w innych krajach postkomunistycznych, gdzie władzę nad mediami przejął komercyjny kapitał zachodni (z Rosji wielkie zachodnie koncerny medialne szybko zostały wyrzucone przez kapitał rodzimy) zainteresowany głównie zyskiem, prasa mniej uczestniczy w politycznych awanturach. Zaiste, jeśli wizja rosyjskich mediów, którą przedstawia Iwan Zasurski, w pełni odpowiada rzeczywistości, to nasze afery wokół np. „Wakacji z agentem” są tylko drobnym i wyjątkowym przykładem tego, co tam niedawno było na porządku dziennym i występowało w znacznie większej skali.
Innym razem spogląda Zasurski okiem teoretyka, przyjmując założenie, że to procesy globalizacji (zwłaszcza w ekonomice) przesądziły o tym, co działo się w latach dziewięćdziesiątych w jego kraju, więc najpierw o upadku ZSRR, a później — II Republiki.