Bohaterem cyklu „Okiem przybysza" w listopadzie jest Jerry Mukasa Kałwa z Demokratycznej Republiki Konga. Opowiedział on nam o swoim dalekim kraju oraz o tym, dlaczego lubi zimę i marzy, aby wejść na Giewont.
W Polsce znalazłem się za sprawą mojej siostry, która studiowała tu już wcześniej. Od początku szukałem uczelni poza granicami mojego kraju - byłem zdecydowany na Europę, ze względu na wysoki poziom kształcenia. Początkowo myślałem o Francji, ale ostatecznie mój wybór padł na Kraków, a konkretnie na Akademię Górniczo-Hutniczą. Chciałem studiować górnictwo, ponieważ pochodzę z regionu, gdzie jest dużo kopalń, ale mój tata stwierdził, że powinienem wybrać coś bardziej „nowoczesnego" - zdecydowałem się na telekomunikację. W Krakowie mieszkam z siostrami. Jedna z nich zaczęła teraz naukę na tym samym kierunku, co ja - jest na pierwszym roku. W przyszłości chciałbym pracować w firmie informatycznej. Na razie mam zamiar zostać w Polsce, ale nie wiem, na jak długo.
Co mi się podoba w waszym kraju? Przede wszystkim miła atmosfera i sympatyczni ludzie. Ciężko było mi się przyzwyczaić do zimy, ale na szczęście się udało. Nauczyłem się nawet jeździć na desce, dlatego nie mogę doczekać się wyjazdu do Zakopanego. Kolejnym sukcesem było dla mnie przyzwyczajenie się do polskich potraw - polubiłem nawet pierogi. Tęsknię czasem za domowym, „afrykańskim" jedzeniem. U nas obiad to nie przysłowiowe pierwsze, drugie i kompot, lecz o wiele więcej. Nie jadamy również zup. Kłopotem było dla mnie również przystosowanie się do mieszkania w bloku, bo u nas ludzie mają przeważnie własne domy. Na początku mojego pobytu w Polsce dużym problemem była bariera komunikacyjna. Praktycznie nie znalem języka - potrafiłem powiedzieć tylko „dzień dobry", bo tak mówiła do nas starsza siostra, gdy przyjeżdżała z Polski. Nauka polskiego była wielkim wyzwaniem. U mnie na roku jestem jedynym cudzoziemcem, ale obecnie ze wszystkimi mam bardzo dobry kontakt.
Te wakacje spędziłem w rodzinnych stronach, gdzie zawitałem po dwóch latach nieobecności. Moja podróż do Konga jest skomplikowana -żeby dostać się do ojczyzny muszę jechać do Katowic, a potem samolotem przez Frankfurt do RPA i dopiero do siebie. Za domem nie tęsknię, ponieważ często kontaktuję się z moimi rodzicami. Na wiosnę byli nawet w Krakowie. Poza tym trzy moje siostry są w Polsce, więc na brak kontaktu z rodziną nie mogę narzekać (w Kongo mam jeszcze jedną siostrę i brata).
Niektórzy ludzie myślą, że Kongo to biedny i zacofany kraj. ale tak nie jest. Niedawno mieliśmy kilkuletnią wojnę domową - na szczęście już wszystko jest w porządku. Jesteśmy krajem stosunkowo bogatym, głównie za sprawą surowców naturalnych. Stereotypy robią jednak swoje. Zabawne jest to, że czasem koledzy pytają mnie na przykład czy w moim kraju są domy, czy może mieszkamy w drzewach.
Moje zainteresowania? Przede wszystkim jest to sport. Gram w koszykówkę i piłkę nożną, ale również tańczę salsę. Bardzo lubię uczyć się języków obcych. Znam francuski, angielski, polski, niemiecki oraz narzecza, jakimi posługują się moi rodacy. Teraz zapisałem się na kurs hiszpańskiego. W czasie wolnym często wyjeżdżamy z przyjaciółmi, by zwiedzać Polskę - byłem już m in. w Zakopanem, Krynicy oraz na Mazurach. W najbliższej przyszłości chciałbym wybrać się do Wrocławia. Bardzo podoba mi się w waszych górach. Mam nadzieję, że kiedyś będę mógł wyjść na Giewont. Jest dla mnie niesamowite, że natura może stwoizyć takie coś tak pięknego, jak Śpiący Rycerz. W trakcie roku akademickiego lubię wychodzić na Rynek, czy na imprezy do akademika. Zdziwiło mnie tylko to, że polscy studenci piją stosunkowo dużo alkoholu. Ale co kraj, to obyczaj...
l\lotomały: Ewa Hołysz Agnieszka Kostelecka