Trzecia - pani Aniela Cudaj, sprzątaczka. W latach 70. dbała o porządek w naszych pokojach, pamiętam jak pracowicie czyściła parkiet metalowymi wiórkami. Codziennie, koło dziesiątej wchodziła z dwoma czajnikami - w jednym był wrzątek, w drugim esencja herbaciana - od progu anonsując: harbatka. Rozlewała ją do podstawianych szklanek; herbata była służbowa, marki Ulung, więc nie z tych najlepszych, ale wtedy nam to nie przeszkadzało. Pani Aniela, miła i uczynna, wnosiła spokój i ciepło domu. Kojarzyła się z czasem relaksu, kiedy mogłyśmy oderwać się od pracy i swobodnie pogadać.
Dlaczego wspominam osoby, które nie wniosły w życie biblioteki jakiś rewolucyjnych idei, nie pełniły odpowiedzialnych funkcji, nie emanowały wybujałymi ambicjami. Myślę, że to właśnie osoby takie jak one pracowały na dobrą opinię o bibliotece i tworzyły atmosferę biblioteki, w której nie tylko ja dobrze się czułam, ale przede wszystkim czytelnicy.
* * *
Mirosława Waluś
„Tu zaszła zmiana w scenach mojego widzenia”
Kiedy we wrześniu 1977 roku, po ukończeniu studium bibliotekarskiego, rozpoczęłam pracę w Wojewódzkiej Bibliotece Publicznej nie przypuszczałam, że spędzę w czytelni ponad trzydzieści lat. Zmieniali się ludzie, otoczenie, przybywało książek, ja trwałam jak kamyk przy drodze, a obok przetaczała się historia mała i duża. Chociaż czas zatarł szczegóły, wiele wspomnień pozostało.
Budynek przy Piastowskiej 18 Wojewódzka Biblioteka Publiczna dzieliła z biblioteką pedagogiczną, zajmującą cały parter. Na pierwszym piętrze, obok gabinetu dyrektora i sekretariatu, mieściły się: czytelnia, działy informacji i zbiorów specjalnych. Drugą kondygnację zajmowały pozostałe działy: gromadzenia i opracowania, instrukcyjno-metodyczny, kadry, księgowość, administracja i gabinet wicedyrektora oraz mieszkanie służbowe. Wszyscy musieli się zmieścić na niewielkiej powierzchni. Magazyn czytelni wywędrował na strych, a wypożyczalnia rozlokowała się w niedawno wybudowanym pawilonie w podwórzu.
Ale wróćmy na moje włości - do czytelni. Duże dwuosobowe stoły, przy których mogło znaleźć miejsce około dwudziestu ośmiu czytelników. Przy drzwiach stał zwykły drewniany wieszak, zimową porą tak obwieszony płaszczami, kurtkami, czapkami i kapeluszami, że nie widać było czasopism leżących na regale, utrudniał też dostęp do katalogu. Katalog tradycyjny, kartkowy, niestety w tym czasie nie odzwierciedlał tego, co było na półkach. Na katalogu stała skromna dracena, która przez lata tak się rozrosła, że teraz zdobi wnętrze „pałacyku”. Powiew nowoczesności - kilka czytników do mikrofilmów zajmowało miejsce na stołach. Przeraźliwe skrzypienie szpul podczas przewijania taśmy filmowej
46