2795179533

2795179533



Ruszył dalej i przechodząc ulicą Broca, zauważył oświetloną wystawę. Podszedł bliżej i przez oszklone drzwi zobaczył Tatę Saida, który jut zamknął sklep i szykował się do snu. Diabeł nieśmiało zastukał w szybę:

—    Przepraszam pana...

—    Za późno! — powiedział Tata Said.

—    Ale ja chciałbym...

—    Mówię przecież, że zamknięte!

—    Ale ja nie chcę pić, ja chcę być miły!

—    Za późno! Proszę przyjść jutro!

Diabełek był zrozpaczony. Zaczynał się zastanawiać, czy nie zrobiłby lepiej, gdyby wrócił do Piekła i stał się zły jak wszyscy, gdy nagle usłyszał kroki mężczyzny.

—    To moja ostatnia szansa — pomyślał.

Pobiegł w tamtą stronę trzepocząc skrzydłami i zatrzymał się na rogu bulwaru. Ku niemu szedł czarny cień. Wyglądał jak kobieta, ale maszerował niczym żołnierz, wielkimi krokami. W rzeczywistości był to ksiądz w sutannie, wracający od chorego. Diabeł podszedł bliżej.

*— Przepraszam pana...    \

—    Słucham?

Ksiądz spojrzał na niego, podskoczył i zaczął robić strasznie szybkie i śmieszne gesty kolo twarzy, mrucząc mnóstwo słów po łacinie, których diabeł nie rozumiał.

Ale ponieważ był grzeczny, zaczekał aż ksiądz skończy, i potem zaczął raz jeszcze:

—    Przepraszam pana. Jestem małym diabłem i chciałbym stać się miły. Co mam robić?

Ksiądz szeroko otworzył oczy.

—    Ty mnie pytasz, co masz robić?

—    Tak, żeby stać się miły. Co w moim wieku się robi. żeby być miłym?

—    Słuchać rodziców — powiedział ksiądz bez namysłu.

—    Ale ja nie mogę. proszę pana. Moi rodzice chcieliby, żebym był zły!

Teraz ksiądz zaczynał rozumieć.

—    Ach tak, prawda! — powiedział. — No proszę, co za historia! Pierwszy raz w życiu słyszę o czymś podobnym... Ale czy ty choć jesteś szczery?

—    Och tak, proszę pana!

—    Nie wiem, czy mogę ci wierzyć... Posłuchaj: tak czy owak sprawa jest zbyt poważna, żebym ją sam mógł rozstrzygnąć. Idż do papieża do Rzymu.

—    Pójdę, proszę pana. Dziękuję panu.

I diabełek odleciał.

Leciał całą noc 1 znalazł się w Rzymie dopiero nazajutrz, rano. Szczęśliwym trafem, przelatując nad Watykanem, ujrzał papieża zupełnie samego, pogrążonego w modlitwie w swym ogrodzie. Wylądował na ziemi obok niego.

—    Przepraszam panie Papieżu...

Papież odwrócił się i spojrzał na niego, rozgniewany.

—    Proszę stąd odejść — powiedział. — To nie ciebie wzywałem.

—    Wiem, panie Papieżu. Ale ja pana potrzebuję! Chciałbym być miły. Co mam robić?

Papież wyglądał na coraz bardziej rozgniewanego.

—    Ty? Miły? Coś takiego! Chcesz mnie kusić!

—    Zapewniam pana, że nie! — wykrzyknął diabełek. — Dlaczego pan mnie odtrąca nie wysłuchawszy? I co pan ryzykuje, dając mi radę?

—    A, to prawda — powiedział papież już łagodniej. — W końcu nic nie ryzykuję. No cóż, proszę usiąść i opowiedzieć mi swą historię. I proszę wystrzegać się kłamstwa!

Diabeł nie dał się prosić i opowiedział całe swe tycie, od początku. W miarę jak mówił, nieufność papieża topniała jak wosk. Przy końcu opowieści Ojciec Święty omal nie płakał.

—    Jakie to piękne! — szeptał wzruszonym głosem. — Prawie zbyt piękne, żeby mogło być prawdziwe! O ile wiem. rzeczywiście pierwszy raz zdarza się coś takiego. No cóż. w takim razie przypuszczam, że sam Bóg tego chce! Mój mały. mogę ci dać tylko jedną radę: zwróć się wprost do Niego. Ja jestem tylko człowiekiem i zajmuję się jedynie ludźmi.

—    Mam iść do Pana Boga?

—    To jest najlepsze, co możesz zrobić.

—    Ale jak?

—    No cóż, to proste. Masz skrzydła?

—    Tak.

—    W takim razie wzbij się w górę i poleć najwyżej jak tylko możesz, nie myśląc o niczym, i po prostu śpiewaj piosenkę, której cię nauczę. Jest to piosenka, która pozwala znaleźć Niebo.

I papież zaśpiewał półgłosem piosenkę, maleńką piosenkę, bardzo krótką i zupełnie prostą, ale bardzo, bardzo piękną. Nie proście mnie, żebym Wam ją powtórzył, ponieważ gdybym ją znal, nie byłoby mnie tutaj — byłbym w Niebie.

Gdy diabeł nauczył się jej na pamięć, podziękował papieżowi i odleciał. Wzbił się najwyżej jak tylko mógł, nie myśląc o niczym, lecz nie przestając powtarzać magicznej piosenki.

I rzeczywiście! Ledwo zaśpiewał ją trzy razy, znalazł się u wielkiej białej bramy, przed którą stał stary, brodaty mężczyzna w błękitnej todze, z głową ozdobioną aureolą i z pękiem kluczy. Był to święty Piotr.

—    Hej tam! Dokąd tak lecisz?

—    Chciałbym porozmawiać z Panem Bogiem.

—    Z Panem Bogiem! Tylko tyle! Z tymi rogami! i z tą parą skrzydeł! Nie, przecież ty się nawet sobie nie przyjrzałeś!

—    To papież z Rzymu mnie tu przysłał!

Tym razem święty Piotr był zakłopotany. Patrzył na diabła marszcząc brwi, później zaczął gderać:



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Scan0059 SHY^t B OY ruszyłem dalej, by wybrać dwa konie zapasowe i zapisać ich numery. Biorąc pod uw
UMOWA PRZECHOWANIA zawarta dnia w pomiędzy zwanym dalej Przechowawcą, a zwanym dalej
PRZYJĘCIE w DOMU LEWIEGO MATEUSZA 01 Przyjęcie w domu Lewiego - Mateusza ewnego dnia przechodząc
135 Recenzje nie dla określenia wielkiego zespołu miejskiego3. Dalej przechodzi do właściwych
grafika wyk0015 6. Oświetlenie pośrednie z kierunku wyznaczonego przez promień załamanyit=wx gdzie:
WYSTAWA PRAC zotoanuowa** PRZEZ PWłOWKOlEMRlJł KONKURSOWYCH .«"Ouw*a EKO-INSTRUMENT I “T
lastscan2 (5) 11.    Dokument zobowiązujący wystawcę lub wskazaną przez niego osobę
69890 Slajd63 (52) Faukcja 4FH (dla 15H). przechwytywania znaku (przerwania od) klawiatur.-. Funkcja
Weksel jest to sporządzany w przewidzianej prawem formie dokument zobowiązujący wystawce lub osobę p
Weksel jest dokumentem stanowiącym zobowiązanie do bezwarunkowego zapłacenia przez wystawcę lub osob
Dużym zainteresowaniem cieszyła się także wystawa prac wykonanych przez osoby dotknięte chorobą Alzh
WYSTAWA PRAC WYKONANYCH PRZEZ STUDENTÓW ARCHITEKTURY KRAJOBRAZU PROJEKTOWANIE KRAJOBRAZU MIASTA PROJ

więcej podobnych podstron