Marzena Stawczyk:
Nazwisko Jerzy Owsiak kojarzone jest z Twoją działalnością w Fundacji. Czym zajmowałby się prezes Wielkiej Orkiestry, gdyby jej nie było?
Jerzy Owsiak:
— W życiu parałem się wieloma rzeczami i realizowałem siebie poprzez różnorodne zajęcia. Nigdy jednak nie było to do końca przemyślane i zaplanowane, raczej spontaniczne i przypadkowe. Generalnie, nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Gdyby nie było Wielkiej Orkiestry, może byłbym witrażystą. Przez długi czas prowadziłem własną pracownię i nawet dobrze mi to wychodziło. Jako absolwent liceum ekonomicznego mógłbym zajmować się biznesem, nigdy jednak mnie to szczególnie nie fascynowało. Przez pewien czas zajmowałem się także psychoterapią, pracowałem z ludźmi chorymi psychicznie w ośrodku „Synapsis”. Prowadziłem kilka programów radiowych i telewizyjnych. Ilość fachów i prac jest bardzo duża i nigdy nie była sprecyzowana. Jestem inny niż moi rodzice, którzy raz zdobyli jeden zawód i tym zajmowali się całe życie. To były inne czasy. Uważam, że wszystko jest w rękach opatrzności, jest zapisane gdzieś wyżej, dlatego głębiej nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Po prostu żyję i robię, co do mnie należy, jak tylko potrafię najlepiej. Gdybym nie robił tego, co robię, to pewnie robiłbym coś innego, i zadawano by mi podobne pytania.
Sztuka, ekonomia, psychologia, media... Jak
ma się do tego ogromne przedsięwzięcie, jakim
*
jest Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy? Jakie drogi przywiodły Cię do Fundacji?
— Swoisty fenomen Wielkiej Orkiestry ma chyba coś ze wszystkich dziedzin, jakimi zaj-
Fot. Archiwum Fundacji WOŚP
Jerzy Owsiak, prezes Zarządu Wielkiej Orkiestry
*
Świątecznej Pomocy, autor programu telewizyjnego Róbta co Chceta, założyciel Towarzystwa Przyjaciół Chińskich Ręczników. Z zawodu ekonomista, przez kilka lat witrażysta, w przeszłości terapeuta współpracujący m.in. z Jackiem Santorskim i Wojciechem Eichelbergerem. Przez czytelników tygodnika „Polityka" został wybrany osobistością telewizyjną XX wieku.
mowałem się wcześniej, może dlatego działamy tak prężnie, skutecznie i radośnie. Co przyprowadziło mnie do Fundacji? Ogólnie mówiąc — Wojsko Polskie. Brzmi to może dosyć dziwnie, ale jestem absolutnie wdzięczny polskiej armii, tej z czasów socjalizmu, bo dzięki różnym zbiegom okoliczności związanym z moją niechęcią do służby wojskowej