I
ROZPRAWY
ARTYKUŁY
Kraków 2006 R. XLIX, nr 1-2 (185-186)
JERZY MIKUŁOWSKI POMORSKI
Artykuł „Czy mieszkańcy ziem górskich chcą czytać prasę regionalną?” był moim naukowym debiutem, a to, że został opublikowany w pierwszym numerze Zeszytów Prasoznawczych skłania do wspomnień. Ograniczę je do tego wstępu.
Umieszczenie tekstu młodego niedoświadczonego badacza jako wizytówki Ośrodka i jego pisma musiało mieć charakter programowy. Sam tytuł artykułu zawierał pewne novum; do tej pory w PRL-u nikt nie interesował się tym, czego chce mieszkaniec, bo i tak - uważano - będzie czytać to, co mu damy. Pytanie o zainteresowanie odbiorcy wyrażało program Ośrodka, który miał różnić się od tych placówek ówczesnego monitoringu prasy, który wzmacniał funkcje kontrolne PZPR nad jej wydawnictwami. Ośrodek jako jednostka RSW „Prasa” należał do PZPR i miał jej służyć. Chciał jednak służyć inaczej, przez badanie, jak zwykli ludzie reagują na treści prasy. Odkrywał odbiorcę.
W tym czasie perspektywa poznawcza mediów czasu była prosta i można powiedzieć - płaska: partia miała media, wydawcy i redakcje były jej organami, a czytelnik przedmiotem działania. Triada władza - media -czytelnik zakładała, że cały system musi działać sprawnie, a jeżeli coś w nim zawodzi, to media. Badacze mieli pomóc władzy odkrywać błędy mediów.
Konstytuowanie się zasad Ośrodka następowało w duchu październikowej odnowy, kiedy to władza zaczęła się interesować, jak ludzie reagują na dotychczasowy komunikacyjny dyktat. Nie był to pierwszy taki wypadek. Już wcześniej, w roku 1956 na łamach Po prostu socjologowie Stanisław Manturzewski i Czesław Czapów opisali wstrząsająco zjawisko młodzieżowego chuligaństwa, za receptę na nie uznano powołanie ilustrowanego magazynu dla młodzieży. Pracownia socjologiczna Ośrodka miała być nośnikiem tego nowego ducha badań: diagnozować, ale nie oceniać. Nadal jednak pracownie analiz zawartości, występujące pod różnymi nazwami, narażone były na wymagania pełnienia politycznego monitoringu. Nieprzypadkowo na początek podjęto analizę treści dwu niepokornych pism tego czasu Przekroju i Tygodnika Powszechnego. Analizy nigdy niepublikowane, ale na szczęście wolne od politycznych ocen. Pamiętam spotkanie badaczy z redaktorami Tygodnika, wtedy ci ostatni dowiedzieli się, że zbyt mało