Fałszywy stopień


Autor: Lyra Silvertongue2
Tytuł orginału: Trick Stair
Polski tytuł: Fałszywy stopień
Oryginalną wersję opowiadania znajdziecie tutaj : http://www.fanfiction.net/s/1662773/1/
Tłumaczyła: Sonka
Korekta: Toroj
Pomoc językowa: Mithiana, Mrs_Snape, Clio Selene
Fałszywy stopień
I. 8. 57 do 9.02 rano
- Uch.
- Uff.
Bam... bam...
- Złaz. Ze. Mnie. Granger.
- Nie... Nie mogę.
- Wiem jak niesamowicie wyglądam, Granger, ale proszę, spróbuj się powstrzymać.
- Nie, ty głupi dupku. Mam na myśli, że tu nie ma na to miejsca.
- Więc... otwórz stopień.
- Próbowałam już! Nie rusza się!
- Spróbuj mocniej.
- Próbowałam! Hej... gdzie jest moja różdżka?
- A skąd ja mam wiedzieć?
- Wiesz chociaż gdzie jest twoja różdżka, Malfoy?
- Oczywiście, że tak, idiotko, jest dokładnie w mojej... hej... co do...
- Ała! Nie bij mnie, ty durniu!
- Gdzie się podziała moja różdżka? Coś ty z nią zrobiła, Granger?!
- Pomocy! Niech ktoś pomoże!
- Zamknij się, Granger.
- POMOCY! Utkwiłam tutaj z Malfoyem!
- Walenie w stopień nic nie pomoże.
- HALO! Niech mnie ktoś wyciągnie!
- Nie słyszałaś nigdy o zaklęciach wyciszających, Granger? Żaden dzwięk się stąd nie
wydostanie.
- ...Och...
- Hej, powiedziałaś  mnie . A co ze mną? Też chce się stąd wydostać!
- Jeśli o mnie chodzi to możesz tutaj zgnić, Malfoy.
- A ja słyszałem, że szczycisz się międzydomową solidarnością, Granger. Co się z tym stało?
- Będę solidarna  międzydomowo ze wszystkimi poza tobą.
- Taa, już widzę, jak jesteś milutka dla Snape a.
- Snape! O, nie! Straciliśmy Eliksiry!
- Grr, cholera! To była naprawdę ważna lekcja!
- Wiem! Mieliśmy się uczyć o Eliksirze Przeczyszczającym!
- A zamierzałem wrzucić łajnobombę do eliksiru Pottera! Nawet miałem specjalne pozwolenie!
- To jest podłe!
- Wiem.
- ....
- Zamierzam się zachowywać, jakbyśmy w ogóle nie mieli takiego samego zdania, Granger.
- Zamierzałeś podrzucić łajnobombę do eliksiru Harry`ego?
- Heh heh heh. Tak.
- Dlaczego?!
- Musisz pytać? Zresztą, nie mogę uwierzyć, że przegapię to przez ciebie!
- Sugerujesz, że to moja wina?!
- Tylko dlatego, że tak jest!
- Ty byłeś tym kto upadł, Malfoy! I ty byłeś tym kto pociągnął mnie za sobą!
- Nie moja wina, że nie byłaś wystarczająco stabilna, żebym mógł się ciebie przytrzymać!
- Straciłam równowagę, bo Crabbe mnie popchnął. Zgodnie z twoim rozkazem. A może
zapomniałeś o tym?
- A, tak. Chociaż to i tak nie była moja wina!
- Dobra! Kogo to obchodzi! I tak musimy się z stąd wydostać zanim lekc....
Drrrrrrrrrrrrń!
- Wspaniale. Snape się wścieknie.
- Może na ciebie.
- Jak zamierzamy się z stąd wydostać?
- Nie mam pojęcia. Ciekawe gdzie poszli Crabbe i Goyle...
- Och, gdybym tyko nie musiała wracać po  Składniki eliksirów Zachodniego Świata ! Nie
musiałabym wpadać na ciebie i nic by się nigdy nie wydarzyło! Och, to jest straszne!
- Owszem, jest.
- A tak poza tym  dlaczego byłeś na schodach?
- Ponieważ zwinąłem twoją książkę. I czekałem, aż po nią wrócisz.
- Co? Dlaczego?
Wzruszenie ramionami.
- A tak sobie, dla zabawy.
- Dla zabawy?!
- Nudziłem się.
- No, naprawdę...!
- Tak, naprawdę. Granger, wiesz jak łatwo cię sprowokować?
- Nie chcę tego słuchać, Malfoy.
- Jesteś taka łatwa do sprowokowania - wystarczy, że powiem  szlama i już się wściekasz.
- Dlatego, że jesteś takim draniem!
- A wiesz dlaczego jestem takim draniem?
- Ha! A więc zgadzasz się, że jesteś draniem?
- Tylko dla ciebie i twoich przyjaciół. Wiesz dlaczego?
- Ponieważ jesteś okropnym człowiekiem i to jedyny sposób zachowania jaki znasz?
- Nie, ponieważ...
- Zamknij się Malfoy.
- Dobra.
- Dobra.
- ...
- Możesz przestań oddychać mi na ramię?
- Więc gdzie mam oddychać?
- Nie wiem! Gdzieś poza moim ramieniem!
- ...
- Teraz próbujesz mnie wkurzyć, Malfoy.
- Dopiero teraz zrozumiałaś? A to jest takie proste!
- Tylko... przestań tak oddychać. I spróbuj pomyśleć o sposobach wyjścia stąd.
- Nic mi nie przychodzi na myśl, Granger.
- Może przyjdzie jeśli teraz pomyślisz.
- Granger?
Westchnienie.
- Co, Malfoy?
- A co, jeśli się stąd nie wydostaniemy?
- Nie rozumiesz?! To jest właśnie to, o czym musisz pomyśleć!
- W porządku, dobra.
- Dobra.
- Dobra.
- Okey.
- Okey...uch!
- Zamknij się i myśl, Malfoy.
- Nie, jeśli będziesz mnie biła!
- Przestanę cię bić, jak pomyślisz.
- Dobra, myślę.
- Okey.
- Dobra.
II. 9.02 do 9.05 rano
- ...
- Wymyśliłeś już coś?
- Nie, bo widzisz, to dlatego, że jestem zajęty myśleniem o sposobach dokuczania ci.
- Grr, wpakujesz się w kłopoty, Malfoy. Jestem już wystarczająco udręczona zamknięciem pod
tym głupim schodkiem z tobą i tym, że opuściłam lekcje.
- Wspaniale! Cała przyjemność, żadnych kłopotów! Chyba muszę sprzedać ten sekret innym
Ślizgonom: Wskazówki, jak dokuczać Granger autorstwa Dracona Malfoya. To będzie książka
bestseller. Sprzedam milion egzemplarzy.
- Nie będę będę kupować żadnej głupiej książk... ałć! Hej! Dlaczego mnie uszczypnąłeś?!
- Rozdział pierwszy: Szczypanie. Dobry sposób, by rozdrażnić Granger.
- Malfoy, jeśli mogę spytać, dlaczego lubisz mnie tak bardzo wkurzać?!
- Możesz nie pytać. Ale się nudzę, to ci powiem.
- Czuję się zaszczycona. (Ton sarkastyczny.)
- Jak uważasz.
- Zamierzasz mi powiedzieć, czy nie?
- Lubię tak bardzo cię wkurzać bo... jesteś taka zabawna jak się wkurzasz!
- Troszeczkę więcej wyjaśnień, jeśli można prosić.
- Otóż, widzisz, twoja twarz staje się czerwona, zaciskasz pięści, kolana ci sztywnieją i...
wyglądasz wtedy tak...
- Malfoy, dlaczego ze wszystkich ludzi musisz dokuczać mnie!? ... Nie, czekaj, nie odpowiadaj.
Niech zgadnę: bo moim przyjacielem jest Harry, tak?
- Więc... tak było.
- Co? A więc... co jest teraz?
- Nie powiem.
- Och, daj spokój, Malfoy. Zacząłeś, to teraz musisz mi powiedzieć.
- Nie muszę niczego robić, Granger. Nie pamiętasz z kim rozmawiasz?
- A, tak, prawda. Utrapiony Malfoy. Nie odpowiada nikomu, poza ludzmi, których się boi.
- Odpieprz się, Granger.
- Chyba zapomniałeś, że jesteśmy tutaj zatrzaśnięci, Malfoy.
- Czy musimy tak leżeć? To znaczy, wolałbym nie pozostawać w bliższym kontakcie z tobą tak
długo, Granger. Mogę się czymś zarazić.
- Och, to jest dojrzałe zachowanie?
- Wywyższamy się, co? Jak widzisz, nie ma miejsca na ruch.
Szelest, szelest.
- Nie, żadnego. Rany, tu jest jak w trumnie. Dzięki Bogu, żadne z nas nie ma klaustrofobii.
- Co to jest  klaunohobia ?
- Obawa przed małymi przestrzeniami.
- Aha... tak... uhm, tak, niezle.
- Tu jest strasznie niewygodnie.
- Dzięki, że to powiedziałaś, Granger, nie wpadłbym na to.
- Zamknij się, Malfoy.
- Nie, nie myśl, że to zrobię. Rozdział drugi: Nieustanne śpiewanie. Perło, perło, daj mi odpowiedz...
.
- O,nie! Nie zaczynaj, Malfoy!
- ... Oszalałem przez miłość do ciebie. Nie będzie...
- Proszę,proszę zamknij się, Malfoy!
- ...małżeństwa. Nie mogę. Sobie pozwolić. Na dobroooodzieeejstwa. Ale...
- Hej, Malfoy, czujesz? Czujesz, gdzie cię szczypię?
- ...siedząc na rowerze buduje... dla dwojga! Uuu.. o tak! Oto żeglujemy pośród zielonego listowia...
- O Boże, nie, wszystko tylko nie kolędy. Malfoy, wiesz, że moja ręka jest właśnie tam?
- Uh!  głośniej  Miłość i radość przyjdą do ciebie, i do twojego...
- Wiesz gdzie moja ręka może być, jeśli dalej będziesz śpiewał?
 pisk 
- ... Zrobiłabyś to?
- Zastanów się nad tym, Malfoy. Jak dobrze naprawdę mnie znasz?
- Pomyślmy, jesteś nadętą, głupią szlamowatą Gryfo... AU!
- Następnym razem to nie będzie twoja noga.
- Rozdział drugi: Wnioski. Nie próbuj śpiewać przy Granger, zanim nie zabezpieczysz ciała
stosownymi ochraniaczami.
9.06 do 9.13 rano
- Rozdział drugi: Wnioski. Nie próbuj śpiewać przy Granger, zanim nie zabezpieczysz ciała stosownymi
ochraniaczami.
- Prawda.
- Granger, mogę cię o coś spytać?
- O ile przyrzekniesz, że będziesz rozmawiał w cywilizowany sposób.
- Dobra, przyrzekam.
- I przysięgnij, że nie zaczniesz znowu śpiewać.
- To też. Znaczy się, przysięgam.
- ... Zbyt gładko poszło. Musi być jakiś kruczek.
- Dlaczego tutaj musi być jakiś kruczek, Granger? Chcę ci tylko zadać cholerne pytanie!
- Aha! Przyrzeknij, że nie będziesz mnie szczypał, bił ani nic innego.
- Tylko jeśli też przyrzekniesz.
- W porządku, zresztą, to nie ja uciekam się tutaj do przemocy.
- Teraz to jest rażące kłamstwo.
- O czym ty gadasz? Uważam się za bardzo spokojną osobę. Nie używam agresywnych
sposobów...
- Tak, tak, z wyjątkiem tej chwili, gdy przyłożyłaś mi na trzecim roku.
- To było wyjątkowo!
- Nie rób mi żadnych cholernych wyjątków! Do diabła, nadal czuję ten piekący ból!
- Po trzech latach?
- Mam delikatną skórę, okej?
- Posłuchaj, w normalnych okolicznościach nie mam zwyczaju napadać na nikogo. Fizycznie.
- W takim razie co to było za szczypanie przed chwilą?
- Hmm... To było...
- Bijesz mnie od czasu jak tu wpadliśmy! Prawdopodobnie już teraz jestem cały posiniaczony!
- Ale ty naprawdę sam się o to prosiłeś!
- Nie, nie prosiłem. Powiedz mi, Granger, czy choć raz odkąd tu jesteśmy powiedziałem  O,
bardzo proszę, Granger, uderz mnie?
- Wiesz co miałam na myśli, Malfoy.
- Hymm... czekaj sekundkę, to brzmiało dość dwuznacznie...
- Nigdy nie myślałam, że jesteś takim chamem, Malfoy.
Parsknięcie.
- Chamem? Spójrz lepiej na siebie, panno święta! Większość ludzi nazywa to...
- Myślałam, że przyrzekłeś rozmawiać grzecznie, Malfoy! A może to tylko moja wyobraznia?
- Obydwoje wiemy, jak dużą masz wyobraznię, Granger.
- Malfoy... (Ostrzegawczo.)
- W porządku, dobra. Nie będę zmuszał twojej spokojnej strony do ponownego użycia przemocą.
- Pomijając godny pożałowania błąd gramatyczny, jaki właśnie zrobiłeś, Malfoy, nieustannie
łamiesz nasze przyrzeczenie dotyczące grzecznej rozmowy.
- Mogę ci po prostu zadać to pytanie?
Westchnienie.
- Dobra, śmiało. Pytaj.
- Nie zamierzam pytać jeśli ty będziesz wszystko wytykała! Pytanie Malfoya jest bardzo cenne.
Wobec tego, że ty nawet nie zasługujesz na pytanie Malfoya, powinnaś...
- Nie zasługuję?! A co to niby miało znaczyć?!
- To oczywiste ponieważ jesteś szla...
- Nie kończ tego, Malfoy, albo złamię pakt o nieagresji.
- Powiedzmy, że to dlatego, że twoi rodzice byli mugolami.
- I dlatego to czyni ich gorszymi od twoich rodziców? Dlaczego to powinno czynić mnie gorszą
od ciebie?! Pochodzili z różnych... ścieżek życia, to wszystko! Nie ma żadnej różnicy w tym jak
jesteśmy zbudowani! Obydwoje jesteśmy ludzmi! Wszyscy ludzie są tacy sami...
- ... w środku. Śliczna, pełna zapału mowa, Granger.
- Grr... Nie skończyłam.
- Wiem. Mogę ci zadać teraz to pytanie? Zanim zaczniesz znowu tę tyradę?
- To jest to, co to jest dla ciebie? Tyrada? Staram się pomóc ci zrozumieć, że..
- Może ja nie chcę zrozumieć, Granger! Pomyślałaś o tym?!
- Nie chcesz ? Nie chcesz zrozumieć?
- W końcu załapała!
- Ale... dlaczego nie?
- I to ciebie uważają za najmądrzejszą czarownicę w szkole.
- Jestem nią, nieprawdaż, Malfoy? Ja, z pospolitym mugolskim pochodzeniem. Jestem uważana
za najmądrzejsza czarownicę w szkole. Czy to ci czegoś nie udowadnia, Malfoy? Moi rodzice nie
są zwierzętami, Malfoy, i ja też nie jestem zwierzęciem tylko dlatego, że nie słyszałam o magii,
zanim nie skończyłam jedenastu lat.
- ...
- Nie rozumiesz? Wszyscy jesteśmy ludzmi.
- ...
- Powiedz coś, Malfoy.
- ...
- Wywaliło ci bezpieczniki od nadmiaru nowości?
- ...
- Malfoy, powiedz coś w końcu! Albo... czy ja wiem, wydaj jakiś dzwięk. Skowyt - to nie powinno
być trudne dla ciebie, prawda? (Zatroskana.)
 Co to są bezpieczniki? (Zakłopotany.)
Westchnienie.
 Rany, Malfoy. Myślałam, że umarłeś. Gdybym cię zabiła, musiałabym drogo za to zapłacić.
- Co to są bezpieczniki?
- Hmm. Ciężko wyjaśnić. To mugolskie, prawdopodobnie nie chcesz o tym słyszeć.
- Masz rację, prawdopodobnie nie chcę.
- Malfoy...?
- Tak?
- Czy my rozmawiamy grzecznie?
- Hmm... tak. Tak, myślę, że tak.
- Jesteś tak samo zdziwiony jak ja?
- Zdecydowanie. Jeśli nie bardziej.
- To jakie było to pytanie, Malfoy?
- To znaczy się, mogę o to spytać? Nie zaczniesz mnie znowu traktować protekcjonalnie za moje
stare przekonania?
- Malfoy, nie traktowałam cię protekcjonalnie z powodu twoich przekonań, tylko...
- Granger, zamknij się.
- Ale ja cię tak nie traktowałam, ja ...
- Wiem co robiłaś. Zadam ci więc to pytanie.
- Okey, pytaj.
- Co to jest rower?
- Co?
- Rower. Wiesz, kiedy śpiewałem przedtem tę piosenkę...
- O to chciałeś spytać?
- Tak. Wiesz, nauczyłem się tej piosenki od mojej niani, kiedy byłem małym chłopcem i nigdy nie
myślałem o tym wcześniej...
- Po tym wszystkim? Haha! To jest to pytanie?
- Tak. Odpowiesz czy mam tutaj siedzieć cały ranek?
- I tak będziesz tutaj siedział cały ranek... Rower to prosty mugolski wehikuł, przeważnie
używany na krótkich dystansach do transportu. Poza pewnymi warunkami. Słyszałeś kiedyś o
Tour de France?
- Yy... nie.
- Tak myślałam. Pewnie nie masz telewizji, wiec prawdopodobnie nie masz...
- Co to jest telewisja?
- Heh, lepiej wróćmy do roweru.
- Tak. Jak wyglądają?
- Więc... mają dwa koła, siedzenie i kierownicę, której używasz do sterowania.
- Och! Myślę, że chyba kiedyś go widziałem! Ludzie prowadzą nim...
- ...jeżdżą nim...
- Nieważne. Ubierają się? W takie bardzo obcisłe, lśniące ciuchy?
- Hmm, niektórzy.
- To musiało być to w takim razie. Wyglądało na rodzaj zabawy. Jak latanie na miotle, z tym, że
jesteś przylepiony do ziemi.
- Nie chodzisz przypadkiem na Mugoloznawstwo, prawda, Malfoy?
- I mam skompromitować nazwisko Malfoy na zawsze? Nie, nie chodzę. Nie zamierzam chodzić
uczyć się o jakiś głupich...
- Grzeczna rozmowa. Malfoy?
- Jestem grzeczny. Mam po prostu wyrobioną opinię na temat...
- Fanatyczną opinię. Od teraz  grzeczna oznacza  proszę, zachowaj swój rasizm dla siebie . Poza
tym to ty zacząłeś mówić, że mugolskie rowery są zabawne.
- Niczego takiego nie powiedziałem!
- A właśnie, że powiedziałeś.
- Nie powiedziałem!
- Malfoy, haha, zrobiłeś to... hahaha... a właśnie, że zrobiłeś. Właśnie o tym mówiłeś...
- Co jest takie zabawne? Z czego tu się śmiać?
- Hahahahaha, nic, ja tylko... hympf... hmmf... hmmf... jesteś po prostu... ach!... burczy mi w
brzuchu.... i to łaskocze. Hehehehehehehehe...
- Och! Uh...
- Haha, dzięki, Malfoy...
- Nie ma za co, Granger... O czym to ja mówiłem?
- Coś o tym, jak miałeś złożyć śluby milczenia i zacząć żyć pobożnie.
- Tak, Granger. A hipogryfy wylatują mi z tyłka.
IV. 9.13 do 9.18 rano
- A hipogryfy wylatują mi z tyłka.
- Musisz kląć?
- Tak.
- Dobra, odtąd, Malfoy,  grzecznie znaczy  nie przeklinać , okej?
- Jak to jest, że nagle ty zaczęłaś ustalać wszystkie zasady, Granger?
- Bądz co bądz, przyrzekłeś mi.
- Nie zamierzam dotrzymać obietnicy, jeśli ciągle będziesz dodawać nowe paragrafy!
- A ja z kolei nie zamierzam wysłuchiwać twoich przekleństw i zniewag przez cały dzień!
- Cały dzień? Boże, mam nadzieję, że nie. Jednak to naprawdę nie oznacza, że to ty zostałaś
wyznaczona do ustalania zasad, Granger.
- A kto niby powinien je ustalać, Malfoy? Ty?
- Malfoyowie zostali stworzeni do dyktowania zasad. To leży w ich naturze.
- Dlaczego cały czas poruszasz kwestię swojej rodziny? To irytujące. Jesteśmy tutaj, spróbujmy 
choć raz w życiu  porozmawiać ze sobą uprzejmie...
- A ty znowu z tą  grzeczną rozmową . Trudno nie mówić o mojej rodzinie, jeśli cały czas
powtarzasz moje nazwisko. Prawdę mówiąc, to mnie rozprasza. Chciałbym żebyś, do cholery...
przestań to robić.
- Więc jak inaczej mam się do ciebie zwracać?
- Możesz spróbować po imieniu.
- Ale... Tylko Pansy tak robi.
- Błagam, nie wspominaj teraz o Parkinson. Wystarczająco mnie mdli od bliskiego kontaktu z
tobą.
- Ale wszyscy nazywają cię  Malfoy .
- I dlatego uważasz, że zawsze gadam o mojej rodzinie?
- To znaczy... to jedyny powód dla którego poruszasz kwestię swojego ojca.
- Jeden z powodów, Granger.
- Więc, jak powinnam się do ciebie zwracać, jeśli nie  Malfoy ?
- Wiesz, mam na imię Draco.
- Hympf, hympfmm. Hehehe... hehehe... Hehehe...
- Co? Przecież nie łaskoczę cię znowu, prawda?
- Nie. Hehe... hehe. Po prostu... to takie zabawne imię. Heheh... hehe... przepraszam. Naprawdę.
- Najpierw ten żałosny Weasley, a teraz ty. Nie widzę nic zdrożnego w moim imieniu. Jest
mocne, wyjątkowe, a nawet ośmielę się powiedzieć...
- Głupie?
- Wiesz,  Hermiona też nie zgarnia wszystkich nagród.
- Powiedziałeś... powiedziałeś moje imię.
- I...? (Skrępowany.)
- Nie miałam pojęcia, że w ogóle wiedziałeś jak mam na imię.
- Jestem prefektem, Granger. To mój obowiązek znać imiona...
- No tak, ale ... zawsze nazywałeś mnie, używając mojego nazwiska. Czułam się jakbym była w
wojsku, czy coś w tym rodzaju, a ty krzyczałeś, poniżając mnie i używając jedynie mojego
nazwiska.
- A kim ja niby jestem? Twoim sierżantem? Będziesz musiała robić pompki za to trzepnięcie w
trzeciej klasie.
Parsknięcie.
- Czy to był śmiech, Granger? Zabawne, myślałem, że przyjaciele Harry`ego Pottera nie śmieją się
ze Ślizgonów.
- Czyżbyś to teraz ty promował międzydomową solidarność? Tak, śmiałam się, jeśli już musisz
wiedzieć.
- A dlaczegoż to doskonała Hermiona Granger śmiała się ze złego Dracona Malfoya, jeśli wolno
mi spytać?
- Ponieważ pierwszy raz jak słyszałam jak żartujesz z kogoś i ten dowcip nie poniżał drugiej
osoby.
- Technicznie to miało poniżyć ciebie.
- Nie jestem taka nieczuła, dlatego nie będę się przez chwilę śmiała z siebie.
- A ja nie jestem taki nieczuły, i dlatego nie będę się przez chwilę śmiał z ciebie.
Westchnienie.
- Wygląda na to, że odbyliśmy cywilizowaną rozmowę.
- Otóż to. Zresztą, pieprzyć to. To było zbyt dziwne dla mnie. Znowu to robię, pieprzyć cię. Nie,
to musi być coś okropnego: idz się pieprz.
- Znowu jesteś na mnie wściekły.
- Zawsze jestem na ciebie wściekły.
- Nie byłeś minutę temu. Dlaczego znowu się na mnie złościsz?
- Stroiłaś sobie żarty z mojego imienia.
- Ach, teraz to dla ciebie takie ważne.
- Proszę! Jakbyś ty nigdy nie była przewrażliwiona na punkcie swojego imienia.
- Nie byłam.
- Albo co ty na to: nigdy nie byłaś wrażliwa na punkcie swoich metod nauki? Słyszałem plotki, że
nigdy nie opuszczasz biblioteki chyba, że idziesz na lekcje. Wybudowałaś sobie malutki szałas z
tyłu za regałami. I dostajesz zeza od zbyt długiego gapienia się w książki.
- Zamknij się, Malfoy.
- Widzisz? Małe rzeczy mogą być ważne dla kogoś.
- Ale to.. to jest to, co ja robię, jak sięzachowuję. Coś, co kontroluję. Nie możesz kontrolować
swojego imienia.
- Spróbujmy z drugiej strony: czy kiedykolwiek byłaś zirytowana, kiedy ludzie nazywali cię
 molem książkowym ?
- Oczywiście, że tak. Co to za głupie pytanie? To okropne mówić tak o kimś, sugerujesz, że ja
nigdy...
- Ale nie możesz kontrolować swojego przezwiska, Granger. Więc dlaczego nie dać sobie z tym
spokoju?
- ...
- Słuchaj, Granger, gdyby twoja matka nazywała cię swoim Smoczątkiem, mogłabyś być
troszeczkę przewrażliwiona na tym punkcie, no nie?
- Heheheh. Nadal cię tak nazywa?
- Tak. O, cholera! Teraz możesz mnie szantażować!
- Acha! Masz rację! Zastanówmy się do czego mogę cię zmuś... Ha! Masz stepować na stole
nauczycielskim w Wielkiej Sali!
- Co?! Nie możesz mi tego zrobić, Granger!
- Jasne, że mogę. W różowym stroju baletnicy. Z falbankami.  śmiech  Inaczej wszyscy usłyszą
o twoim uroczym smosio-posio...
- Co!?
- Nie, czekaj, czekaj! To jest dobre! Zamierzam ogłosić twoje sekretne zaręczyny z Crabbe`m i
Goyle`m! Ha! To bigamia i homoseksualizm! Będziesz skończony!  (więcej śmiechu)
- Nie! Nie możesz mi tego zrobić! Jestem Malfoyem! Mam honor! Mam szacunek! Mam...
- Nie, nie, czekaj! Co, jeśli...
- Planowałaś to od dawna, prawda Granger? Knułaś, podpuszczałaś, próbowałaś znalezć na
mnie jakiegoś haka! Otóż, nie zamierzam brać w tym udziału. Będę silny! Będę...
- Nie pozostaniesz zbyt silny jeśli się dowiedzą, jak twoja mama cię nazywa. Nie bądz śmieszny,
Malfoy, nie planowałam cię szantażować. Prawdę mówiąc, będę po prostu szczęśliwa, jeśli nie
spędzę reszty życia rozmawiając z tobą!
- Mam dokładnie to samo.
- Dobrze, więc doszliśmy do porozumienia.
- Doszliśmy.
9,19 do 9.25 rano
- Te twoje głupie, krzaczaste włosy włażą mi do ucha, Granger.
- Przepraszam! Moje włosy nie są krzaczaste!
- Owszem, są, i są w moim uchu.
- To przesuń głowę!
- Już próbowałem, Granger, ale nie ma ucieczki przed twoimi wstrętnymi włosami.
- Jakby twoje włosy nie były wstrętne...!
- Więc zgadzasz się z tym, że twoje włosy są wstrętne!
- Tak, dobra, dobra. Przyznaję się: są okropne. Próbowałam wszystkiego, ale nic nie jest w stanie
nad nimi zapanować.
- A co z...?
- Z czym?
- Na balu? Wyglądały... hymm.. w porządku. To znaczy lepiej niż zwykle.
- A, to. To zajęło całe godziny, zużyłam dużo nerwów i około litra  Ulizanny . Za dużo kłopotu,
żeby robić to codziennie, naprawdę.
- A... Mogę mieć rozwiązanie tego problemu.
- Zamierzasz mi dać radę, Malfoy? Och, to wspaniałomyślne.
- Co jest złego w radzie ode mnie?! Moje włosy za to mają tendencje do oklapywania. W
przeciwieństwie do twoich, które latają naokoło i trafiają wszystkich w twarz... i uszy też!
- Błagam. Twoje włosy w ogóle się nie ruszają. To nienaturalne. Wyglądają jakbyś je przykleił, czy
coś w tym guście. To jest absolutnie komiczne.
- A gdybym je poluznił, wyglądałoby to... no.. chcesz tę radę, czy nie?
Westchnienie.
- W porządku, niech będzie. Właściwie to zastanawiałam się jak to jest, że twoje włosy są tak
perfekcyjnie nieruchome.
 No niie, naprawdę, Granger? (Rozbawiony.)
- Tylko raz! To było wtedy, kiedy nudziłam się na lekcji i ...
- Ty, Granger? Nudząca się na lekcji? I myśląca o mnie? To może być kontr- szantaż dla...
- Dasz mi w końcu tę poradę, Malfoy?
- W porządku! Rany... Jest takie zaklęcie: Statorus. Rzucasz je, machając różdżką obok głowy jak
długo chcesz. Wygładza również.
- I skąd mam wiedzieć, że mówisz mi prawdę?
- Daję ci słowo Malfoya.
- I znowu skąd mam wiedzieć, że mówisz prawdę?
- Nie wiesz. Musisz mi zaufać.
- Małe szanse. ( Drwiąco).
- Granger, co ja ci takiego zrobiłem, że mi nie ufasz?
- Możemy zacząć od pierwszej klasy? Pierwszy raz cię spotkałam i byłeś...
- No tak, ale poza tymi wszystkimi bzdurami, Granger.
- Naprawdę niewiele jest sensu w tym, co robisz, Malfoy.
- Granger, myślałem, że ci powiedziałem, byś mówiła do mnie po imieniu?
- Nie wykonuję twoich, ani niczyich rozkazów, Malfoy.
- A co z drugim rokiem, kiedy cała rozanielona słuchałaś co bredzi ten głupi Lockhart...?
- To było co innego, Malofy. (Ostro.)
- W porządku. Co ty na to: poproszę[i] cię, żebyś mówiła mi po imieniu... Będziesz?
- Ahem...
- ... proszę? (Ton wymuszony.)
- Sama nie wiem. To będzie naprawdę dziwne. Byłeś moim wrogiem przez pięć lat, trudno tak po prostu...
- Nie byłem twoim wrogiem. Tylko Pottera i Weasleya.
- Więc... Ja... (Wzburzona.)
- No to może tak: [[i]oboje będziemy się zwracać do siebie po imieniu?
- To znaczy, że ty będziesz mnie nazywał Hermiona, a ja ciebie D... Draco?
- Tak.
- ...W jakim celu?
- W cholernym celu nie walczenia ze sobą. Działa mi to na nerwy.
- Oczywiście, to musiał być kompletnie samolubny powód.
- A skończyłoby się to poparciem dla tej całej międzydomowej solidarności, której tak bardzo
pragniesz. Zupełnie przypadkowo.
- ... A co z  brataniem się z wrogiem i takie tam?
- Chyba ci już mówiłem: nie byłem twoim wrogiem.
- Tak, to prawda. Byłeś tylko niesamowicie obrazliwym i okrutnym kolegą, który chciał narobić
kłopotów mnie i moim przyjaciołom. Oczywiście.
- Dokładnie.
- Dobrze... coś innego niż to... Naprawdę nie mogę wymyślić innych powodów, dla których nie
powinniśmy.
- Zatem zgoda... Hermiono.
- Okej... Draco.
- To jest dziwne.
- Wiem. Mówiłam to. Myślę, że potrzebujemy więcej praktyki.
- Pewnie... Jak myślisz, jak długo tutaj będziemy, zanim nas znajdą?
- Zależy. Harry i Ron prawdopodobnie już zauważyli, że zniknęłam. Ale jeszcze nie będą się
martwić. Pewnie myślą, że poszłam na jakieś zebranie prefektów albo coś takiego. Albo że
pobiegłam do biblioteki i zapomniałam, że mam lekcje.
- Robiłaś to wcześniej... Hermiono?
- Tylko raz albo dwa.. Draco (och, to jest naprawdę dziwne) ... i to było z dobrego powodu.
- Crabbe i Goyle widzieli nas jak wpadaliśmy tutaj... więc technicznie powinni teraz zgłaszać
naszą nieobecność.
- Myślisz, że nie zapomnieli o tym? To znaczy, biorąc pod uwagę, że nie zdążyli tego zapisać,
mogli mieć kłopot z zapamiętaniem...
Parsknięcie.
- Czy to był śmiech... Draco? Dlaczego doskonały Draco Malfoy miałby się śmiać przez głupią
mugolską Hermionę Granger?
- Ponieważ po raz pierwszy powiedziałaś prawdę o czymś, Gra... Hermiono.
- ... Nie będę sobie nawet zawracała głowy dyskusją na ten temat.
- ...
- ... Zaczynam się nudzić, Hermiona....
- Szybko zacząłeś.
- I skoro nie mamy żadnych magicznych gier, ani niczego takiego i skoro czarodzieje zazwyczaj
nie utykają w zamkniętej przestrzeni w ciemności, to nie mam pojęcia co możemy robić.
- I oczekujesz ode mnie, żebym coś z tym zrobiła, Panie Wyniosły-i-Przepotężny-Czarodzieju?
- Domyślam się, że mugole znajdują się w takich sytuacjach częściej niż czarodzieje.
- Jeszcze raz, Mal... Draco: moi rodzice są mugolami. Ja nie jestem mugolką. Jestem czarownicą.
- Tak, ale twoi rodzice mogli cię nauczyć takich rzeczy... prawda?
- Tak...
- I musieli cię nauczyć co mogłabyś robić, gdy się nudziłaś... prawda?
- Tak...
- A więc... jakieś propozycje?
----
VI. 9.25 do 9.31 rano
- A więc... jakieś propozycje?
- Chcesz powiedzieć, Malfoy...
- ... Draco...
- ... Draco, że w ogóle nie znasz żadnych gier towarzyskich?
- Dlaczego w to tak trudno uwierzyć, Gra... Hermiono?
- Nie wiem, myślałam, że wszyscy mają doświadczenia w rodzaju jakiejś nieznośnie długiej
podróży samochodem, albo takiej lub in... och!
- Tak, i tu cię mam.
- W porządku, zastanówmy się... Nie możemy grać w  Prawdę czy Zadanie , bo nie będziemy
mogli wykonywać zadań... I nie możemy zagrać w  Ja Szpieguję , ponieważ nie ma niczego do
szpiegowania.
- Co to  Ja szpieguję ?
- Mniejsza z tym. Hymm... zastanówmy się... Możemy zagrać w  Dwadzieścia Pytań , chociaż
niedobrze mi gdy tylko o tym pomyślę...
- Co to jest  Dwadzieścia Pytań ?
- Ktoś wymyśla przedmiot, zwierzę, roślinę albo minerał i możesz zdać dwadzieścia pytań, na
które on odpowiada tylko:  tak albo  nie , i starasz się odgadnąć co to jest.
- Nie, to brzmi komicznie głupio.
- Chociaż raz, Draco, idealnie się z kimś zgadzasz.
- Jakie inne gry jeszcze znasz?
- Jest jeszcze jedna i... myślę, że naprawdę nie powinniśmy w nią grać.
- Dlaczego nie? Czyżbyś sugerowała, że nie jestem wystarczająco dobry, by grać w mugolskiegry,
Gra... Hermiono?
- Nie, nie, tylko... to ćwiczenie zaufania.
- Ach, tak. Nie ma zaufania między nami. Co to za gra?
-  Prawda . To jak  Prawda czy Zadanie , tylko bez zadania. To coś w rodzaju zabawy w
 poznawanie siebie . Graliśmy w to na obozie cały czas.
- Jak w to grasz?
- Przeważnie jest więcej graczy, ale można grać też we dwójkę. Jedna osoba zadaje pytania, a inni
ludzie... lub osoba, to jest warunek... musi odpowiedzieć prawdziwie. I zanim zaczniesz grać,
wszyscy muszą przysiąc, że nie powiedzą nikomu czego dowiedzieli się podczas gry.
- Rozumiem... zagrajmy.
- Co?! Nie!
- Dlaczego nie?
- My... My przed chwilą rozmawialiśmy o szantażowaniu siebie nawzajem!
- Musimy tylko sobie zaufać, to wszystko.
- Nigdy ci nie zaufam, Malfoy.
- Ponownie daję ci słowo Malfoya.
- Nie!
Westchnienie.
 Granger...
- Nie! Absolutnie odmawiam! Nie gram w to i kropka.
- Nie każ mi błagać.
- Nie każę ci niczego, tylko nie każ mi grać w  Prawdę z tobą. Nie, nawet jeśli miałabym się
zanudzić tu na śmierć.
- Dobra... Znasz jakieś inne gry?
- Naprawdę nic... Kiedy jadę z rodziną samochodem, słucham płyt CD.
- Co to są płyty sidi? Czy to osoba? Słuchasz jak sidi mówi?
Śmiech.
 Nie. Płyty CD są... och, jak mam to wyjaśnić? Naprawdę nic nie wiesz o mugolskim świecie?
- A dlaczego powinienem wiedzieć cokolwiek o mugolskim świecie? Mój ojciec nie pozwalał mi
na kontakt z mugolami! To przecież straszne! Żyją jak barbarzyńcy albo coś w tym stylu! Mój
ojciec zawsze...
- Grzeczna rozmowa, Mal... grrr... Draco.
- A, tak. Przepraszam.
Zaparty dech.
 Czy ty mnie właśnie przeprosiłeś?
- Nie bądz zaskoczona. Cały czas dostosowuję się do tych twoich głupich zasad uprzejmej
rozmowy, nieprawdaż?
- Chyba...
- Więc.. Kim są płyty sidi i dlaczego słuchasz ich, długo jadąc w samochodzie.
- Płyty CD to sposób rejestrowania muzyki, więc możesz do nich wrócić pózniej.
- Mugolska muzyka.
- Tak.
- Nigdy nie myślałem, że mugole mają swoją własną muzykę. Czy ty i twoi rodzice śpiewacie
ludowe piosenki wokół ogniska?
- Grzeczna rozmowa!
- Nawet nie próbowałem ci ubliżać tym razem!
- Jasne.
- Nie próbowałem! Tak tylko powiedział mi ojciec!
- Mugole nie są tak prymitywni, Malfoy! Jak myślisz, dlaczego mamy samochody i płyty CD?
- Słuchaj, przepraszam. Nie chciałem być grubiański!
- Nie jestem pewna, czy ci wybaczę.
- To nie moja wina, że wierzę w to, co powiedział mi ojciec!
- Technicznie to jest twoja wina.
- On jest moim cholernym ojcem! Oczywiste, że będę wierzył w to, co mi mówi!
- Nieważne, Malfoy.
- W porządku... Myślę, że chyba nie zagramy w  Prawdę zbyt szybko.
Napięcie.
- Nie.
9.31 do 9.45 rano
Napięcie.
 Nie.
- ...
- ...
- ...
- ... Nienawidzę ciemności.
- Ja też.
- ...
- ...
VIII. 9.45 do 9.56 rano
Drryyyyyyyyyń!
- Straciliśmy Eliksiry.
- Nie bądz śmieszna, Granger, nie straciliśmy Eliksirów. Straciliśmy połowę Eliksirów.
- A, tak, prawda, zapomniałam. Dziś podwójne Eliksiry.
- Tak.
Bam, bam, bam, bam, tup tup tup tup tup, BUM, BUM, BUM, BUM, tat, tat, tat, bam, bam, bam...
- Trzeci rok Hufflepuffu idzie na Zielarstwo.
- A ty skąd to wiesz?
- Naprawdę, Granger... Jak często naprawdę widujesz mnie na Eliksirach?
- Ach, w porządku.  Obowiązki prefekta . Wszyscy w to wierzymy, Malfoy.
- Wiesz, mogłabyś pomyśleć, że przynajmniej jedna osoba mogła wpaść w końcu pod ten stopień.
- Zrozum, oni nie są tak wzruszająco zapominalscy, jak ty, Malfoy.
- Nie jestem wzruszająco zapominalski! Byłem tylko pochłonięty dokuczaniem ci! Poza tym ty też
wpadłaś!
- Już to przerabialiśmy. Pociągnąłeś mnie za sobą. Dlatego to nie jest moja wina.
- Hej, nie zmuszałem cię do połknięcia przynęty i powrotu na schody, Granger!
- Malfoy, wiedziałeś, że wróciłabym po tę książkę! Dlatego ją zwinąłeś!
- Możemy o tym więcej nie rozmawiać?
- Dlaczego nie? Wolałabym na ciebie krzyczeć, Malfoy.
- Jak wcześniej wspomniałaś, to pierwszy raz w naszym życiu, kiedy próbujemy rozmawiać ze
sobą w cywilizowany sposób. I myślałem, że już ci powiedziałem, żebyś nazywała mnie  Draco .
- To było, zanim określiłeś Mugoli jako brakujące ogniwo ewolucji.
- Przeprosiłem!
- Malfoy, jesteś inteligentny, prawda? Powinieneś wiedzieć, kiedy ludzie karmią cię propagandą.
- On jest moim ojcem.
- Ty naprawdę powinieneś wpaść kiedyś na Mugoloznawstwo.
- Dobra. Następnym razem jak nie będzie mnie na Eliksirach, to będziesz wiedziała, gdzie jestem.
- Nie... naprawdę, Malfoy?
- ... Draco. I owszem.
- Skąd ta zmiana?
- Staram się zdobyć twoje zaufanie, byśmy mogli grać w  Prawdę .
- Jesteś aż tak znudzony?
- Słuchaj, jeśli naprawdę nie chcesz grać w Prawdę, to jest coś innego, co możemy robić.
- Co?! Za kogo ty mnie bierzesz? Nie jestem jak... jak jedna z tych dziewczyn. Nie jestem jakaś... a
poza tym tu nie ma miejsca! Mogłeś o tym pomyśleć! Naprawdę! (Drwiąco.)
- O czym ty gadasz? Nigdy bym... och, ych, Granger!
- Hermiono.
- Nie mówiłem o... tym. Z tobą. (Wzdrygnięcie.)
- Więc... o czym mówiłeś?
- Wiesz, śpiewałem wcześniej... Hermiono.
- O, nie. Nie, nie. W żadnym wypadku!
- Daj spokój, dlaczego nie?
- Bo... bo nie. Dlatego. Nie.
- Zaśpiewaj coś ze swoich Sidi.
- Dziękuję uprzejmie, ale nie.
- Hermiona, nie usatysfakcjonowało cię, że zainteresowałem się mugolską muzyką? A teraz
posłuchajmy którejś.
- Dobra, dobra. Zaśpiewam ci coś, co mugole śpiewają o magii.
- Co? Myślałem, że mugole nie wiedzą nic o magii.
- Nie wierzą w jej istnienie, ale lubią o tym myśleć.
- Skąd znasz mugolskie piosenki o magii?
- Kieddy byłam mała, byłam zafascynowana tym pomysłem. Udawałam, że jestem potężną
czarownicą. Wtedy dostałam list z Hogwartu i... oto jestem.
- Więc zaśpiewaj mi jedną z tych piosenek.
- Naprawdę muszę?
- Tak, Hermiono, musisz.
- Okej, chyba nie mam nic lepszego do roboty.
- Racja, nie masz. A teraz śpiewaj.
- Wyruszamy by zobaczyć... .. Och, to naprawdę śmieszne. Zresztą, co to jest? Nie mogę uwierzyć,
że to robię. Malutki festiwal piosenek pod fałszywym stopniem z Draconem Malfoyem.
- Kogo to obchodzi? Po prostu śpiewaj!
- Muszę?  westchnienie  Och, dobra, w porządku. Wyruszamy by zobaczyć czarodzieja, cudownego
czarnoksiężnika z Oz. Wiemy, że jest czarodziejem...
- Mugole mają piosenki o czarodziejach?
- To takie zadziwiające?
- Tak!
- ... Jeśli będziesz mi przerywał to, nie będę śpiewała.
- Przepraszam, przepraszam. Kontynuuj.
( głęboki wdech)  W porządku. Wyruszyliśmy zobaczyć czarodzie...
- Już to słyszałem. Śpiewaj dalej.
- A co ja niby jestem, maszyna? W porządku, dobra... Wyruszamy, by zobaczyć czarodzieja,
cudownego czarnoksiężnika z Oz. Wiemy, że jest czarodziejem nad czarodziejami, jeśli gdziekolwiek
istnieją czarodzieje. Jeśli gdziekolwiek istnieją czarodzieje, on jest czarnoksiężnikiem ponieważ, ponieważ,
ponieważ, ponieważ, ponieważ, ponieważ, ponieważ! Ponieważ robi te cudowne rzeczy. Wyruszamy by
zobaczyć czarodzieja, cudownego czarnoksiężnika z Oz*.
- Aał. To jest naprawdę... głupie. Czy tam musi być tyle  ponieważ ?
- Takie są słowa piosenki, Draco.
- W porządku. Zaśpiewaj coś innego.
- Nie jestem szafą grającą! Wystarczy powiedzieć  proszę !
- Dobra... proszę.
- Musisz mieć to na myśli.
- Miałem!
- Nie brzmiało to w ten sposób.
(Sfrustrowany.)  Zaśpiewaj to po prostu, Hermiona! Pro... proszę!
- Tak lepiej. Hymmm... daj mi pomyśleć... Och, okej, to kolejna piosenka z filmu: Czemu mój
maluch nie cieszy się? Czemu tak płacze i jest mu zle? Jaką pociechę teraz mu dam? Moja miłość zniknęła,
opuściła moje maleństwo... **
- To nie ma nic wspólnego z magią.
- Będzie miało. Musisz być cierpliwy, Draco.
- Ale co z tym dzieckiem? To jakaś piosenka o miłości?
[śmiech]  Nie, to właściwie jest piosenka właśnie o dziecku.
- Ale jaki to, do cholery jasnej, jest rodzaj piosenki, Hermiono?
- Chcesz znać historie kryjącą się za tym? To z filmu, jak mówiłam.
- Co to jest film?
- Nie wiedziałeś o nich wcześniej?!
(Poirytowany.)  Nie, Hermiono, nie wiedziałem. I jeśli mi tego nie wyjaśnisz, nigdy się nie
dowiem.
- To jak... obrazy opowiadające historie. I mówią. Albo z drugiej strony, śpiewają.
- Mugole mają poruszające się obrazy? Myślałem, że wszystkie ich obrazki są nieruchome.
- Tylko filmy lub telewizja naprawdę się poruszają. To jest zbyt drogie i za ciężko to zrobić ze
wszystkimi obrazami.
- Dobra... To co to za historia za tą wariacką piosenką?
- To z filmu o tytule  Labirynt . Chcesz dłuższą czy krótszą wersję?
- Krótszą, jeśli można. Nie jestem aż taki cierpliwy.
- W porządku... mały brat kilkunastoletniej dziewczyny zostaje porwany przez Króla Goblinów.
- Tam są gobliny? Mugole wiedzą o goblinach?
- Nie prawdziwe gobliny. Dla nich są to mityczne stworzenia, które właściwie nie istnieją. A film,
o którym ci opowiadam, jest fantastyczny.
- Ach. Okej. W takim razie kontynuuj.
- Tak... więc zostaje porwany... widzisz, on jest maleńki i dlatego w piosence jest to maleństwo... i
ona podróżuje po labiryncie, by go odzyskać od Króla Goblinów. I kiedy ona podróżuje,
pokazują Króla Goblinów, śpiewającego swoim podwładnym o dziecku.
- Dziwne. Dobra, to zaśpiewaj resztę. Chcę zobaczyć co to ma wspólnego z magią.
- Okej... Moje maleństwo zniknęło, zostawiło je smutne. I nikt nie wie... Jakiego zaklęcia użyć tu mam?...**
- O! Tam jest magia!
- Dasz mi skończyć czy nie!? Jakiego zaklęcia użyć tu mam?... Muszelki ślimaków, ogonki szczeniaków,
gromy i burze, niech nie płacze dłużej... A maluch na to tak: Tańcz, tańcz, tańcz, magiczny taniec, Tańcz
tańcz, tańcz, magiczny taniec... Rzucił na mnie dziecinne zaklęcie. Tańcz, tańcz, tańcz magiczny taniec,
tańcz, tańcz. Rzucił na mnie to dziecinne zaklęcie!**
- Więc to nie ma właściwie nic wspólnego z magią.
- Nie, ale pomyślałam, że mogłabym ci pokazać, że mugole ogólnie wiedzą o magii.
- Rozumiem... Znasz jakieś inne piosenki?
- Hymmm, nic co mogłoby się wiązać z magią w wyrazny sposób.
- Ale niektóre z nich wspominają o niej, prawda, Hermiono?
- No tak... Ekhmm.. Dobra... Czy wierzysz w magię w sercu młodej dziewczyny, jak muzyka może w niej
wyzwolić w którymkolwiek momencie, i to jest magia, jeśli muzyka... uch... to wszystko o  magii w tej
piosence.
- Urwałaś w połowie! Jaka jest reszta?
- Naprawdę wolałabym tego nie mówić.
- Dlaczego? To znowu o zabijaniu dzieci?
- Draco, ta piosenka nie była o zabijaniu dzieci, tylko ...
- Wiem, Hermiono. W takim razie o krzywdzeniu dzieci. Jaka jest reszta?
(Westchnienie.)  I jest magia jeśli muzyka jest wyluzowana. Szczęśliwy?
- Słyszałem o  obluzowaniach . Mój tata mawiał czasami, że czuje się obluzowany... ale tylko
gdy dał się czymś zaskoczyć. Kontynuuj.
- Nie, nie chcę.
- Tylko troszeczkę więcej? Proszę? Choć raz jestem zainteresowany mugolskimi rzeczami.
- Choć raz? Byłeś tym zainteresowany cały czas!
- Tak, ale pierwszy raz. Szczerze mówiąc, to nie mogę uwierzyć, że tak nisko upadłem.
- Kiedy tylko zaczynamy rozmawiać ze sobą jak normalni ludzie, ty musisz przypomnieć, że ty to
ty.
- A co takiego złego jest we mnie, jeśli mogę wiedzieć?
- Jesteś fanatykiem!
- Czy moje zainteresowanie nie świadczy o tym, że chcę się zmienić?
(Z nadzieją.)  Chcesz się zmienić?
- Po prostu zaśpiewaj tę cholerną piosenkę!
- I jeśli muzyka jest luzacka, magia istnieje, czujesz się szczęśliwy jak w starym filmie...
- Film! Wiem co to jest!
- Tak, bardzo dobrze, Draco. Pamiętasz to, o czym ci mówiłam pięć minut temu. Jestem pod
wrażeniem.
- Dalej, dalej.
- A może tak dla odmiany ty teraz zaśpiewasz, co? Nie słyszałam żadnej prawdziwej
czarodziejskiej muzyki, naprawdę.
- Wiesz, nie ma powodów byś się wstydziła swojego głosu. W końcu nie brzmisz tak jak Pansy.
- Dlaczego? A jak brzmi Pansy?
(Wzruszenie ramionami.)  Nie chcesz wiedzieć. Prawdę mówiąc, w porównaniu z jej głosem
twój jest błogosławieństwem.
- Więc zaśpiewaj mi czarodziejską piosenkę. Jestem zaciekawiona.
- Uch... Daj mi pomyśleć o jakiejś... Okej, ta jest naprawdę stara: Wysokie statki, wysocy króle, trzy
razy trzy, cóż to przywiezli z zapadłych krain przez morskie mgły? Siedem gwiazdeczek, siedem kamieni,
drzewo, co bielą gałązek lśni.. ***
- To brzmi znajomo.
- Tak, o ile sobie przypominam, Tolkien napisał to w jednej ze swoich książek.
- Tolkien był czarodziejem?
- Tak. Zbudował swój fantastyczny świat po prostu na starych czarodziejskich piosenkach.
Aczkolwiek nie mają one nic wspólnego z tym co napisał.
- Czytałeś  Władcę Pierścieni ?
- A nie powinienem?
- Ja... nigdy bym się tego po tobie nie spodziewała. To znaczy ... ty nie czytasz.
- Ach tak, i wszystkie moje oceny tak po prostu cudownie się same wpisują?
- No... tak. Znaczy się twoja rodzina ma znajomości i takie tam. Myślałam...
- Za kogo ty mnie uważasz, Gra... Hermiono? Uczę się i pracuję tak samo ciężko jak ty.
- Jakimś cudem nie widziałam cię jeszcze nigdy w bibliotece.
- Nie siedzę w bibliotece. To miejsce po prostu roi się od Krukonów.
- A, tak, zapomniałam. Nie jesteś fanatyczny tylko względem mugolsko urodzonych, ale jesteś
też przeciwko pozostałym Domom.
- Nie nienawidzę Krukonów. Oni są po prostu irytująco mądrzy. Większość z nich ma również
tendencje do przechwalania się.
- To nieprawda! A co z... Luną Lovegood?
- Powiedziałem większość z nich. Poza tym Luna Lovegood nigdy nie wchodzi ze swego
odurzenia na tyle, by zauważyć, że inne Domy w ogóle istnieją.
- Hymm... Myślę, że nie.
- ...
- ...
* "Czarnoksiężnik z Oz" w reż. Kinga Vidora oraz Victora Fleminga, tekst tłumaczyła Clio Selene
**  Labirynt w reż. Jima Hensona, tekst tłumaczyła Toroj
***  Władca Pierścieni  Dwie wieże tłum. Maria Skibniewska
----
IX. 9.56 do 10.03 rano
- ...
- ...
- Her-mi-ooo-naaaaa...
- Nie.
- Skąd wiedziałaś, o co chciałem zapytać?
- Wiem i odpowiedz brzmi  nie , Draco.
- Ale dlaczego?
- Ponieważ nie chcę grać!
- Och... a myślałem, że to dlatego, że mi nie ufasz.
- Nie możesz po prostu wziąć  nie jako  nie ? Powiedziałam ci raz, Draco, i to jest ostatni raz:
nie.
- ... Nie powiedziałaś, że mi nie ufasz.
- ...
- Hermiona? Ufasz mi?
- Ciśśśś! Cicho! Myślę!
- ...
- Nie wiem, czy ci ufam. Prawdę mówiąc, jestem cholernie pewna, że ci nie ufam.
- Cholernie pewna?
- Prawie pewna.
- Prawie pewna?
- Zrozum, jestem o tym bardzo przekonana.
- Bardzo o tym...
- Przestań powtarzać każde moje słowo!
- Ale nie jesteś pewna, sama to mówisz.
- Nie.
- Wspaniale!
- Co?!
- Widzisz, Hermiona, jak długo jest cień wątpliwości, czy możesz mi ufać, wtedy mam szansę!
Zszedłem zwycięsko z pola bitwy raz jeszcze!
- Kiedy ty kiedykolwiek zszedłeś zwycięsko z pola bitwy?
- To takie powiedzenie.
- Hymm, odkąd pamiętam, to nigdy nie wygrałeś niczego, więc naprawdę...
- Zamknij się, Granger.
- Heh. Musi być coś innego, czym możemy zabić czas, poza grą w  Prawdę . Znaczy się, to nie
jest jedyna gra na świecie, prawda? Wiem! Wymyślmy jakąś grę!
Jęk.
- Co? Co w tym złego?
- `Witamy w przedszkolu! Dziś będziemy...`  sapnięcie  `... zmyślać gry. Czyż to nie będzie
zabawne, dzieci? Pózniej możemy pomalować farbami tekturowe obrazki jabłek dla naszych
nauczycieli!` `Och, proszę pani, proszę pani, czy możemy je pokazać naszym mamom?` `
Dlaczego nie? Tak, Bobby, możesz...`
- Nie ma słów, by cię opisać, Malfoy.
- Jasne, że są: zadziwiający, niesamowity, rozkoszny...
- Chamski, bezmózgi, beznadziejny.
- Posłuchaj Gra... Hermiono, prawdę mówiąc, to jest troszeczkę dziecinne: wymyślać naszą
własną grę.
- Według mnie cholernie dziecinne jest wykłócać się o taką śmieszną grę jak  Prawda .
- Hymm, ja z kolei uważam, że to dziecinne odmawiać zagrania.
- A ja myślę, że to dziecinne na siłę kontynuować ten wątek.
- Mogłabyś zaryzykować i okazać mi odrobinę zaufania, Granger!
- Nie chcę!
- Zrobiłabyś to dla każdego innego! Zrób to dla mnie!
- Dlaczego?! Dlaczego tak bardzo tego chcesz, Malfoy? Dlaczego to dla ciebie takie ważne?
- Bo chcę się dowiedzieć o tobie więcej!
- ...
- To takie straszne, Granger?
Ironiczne prychnięcie.
 Prawdopodobnie chcesz się więcej o mnie dowiedzieć, by móc potem opowiadań o mnie
swoim przyjaciołom.
- Nie chcę!
- ...
- Jak mam cię przekonać, że naprawdę, naprawdę nie chcę?
Złość.  Spróbuj.
- Kiedy mówiłaś o ... byciu czarownicą... to sprawiło, że chcę usłyszeć więcej o tobie.
- Żeby sobie ze mnie żartować?!
- NIE! Chciałem usłyszeć... o tobie więcej jako o osobie.
- Więc pod tym wszystkim skrywa się człowiek.
 Może już więcej nie chcę o tobie słyszeć. (Ton obronny.)
- ...
- ...
- Może zaryzykuję.
- Tylko nie dawaj mi żadnych for, Granger. (Napięcie.)
- Chcesz zacząć, czy ja mogę?
- Nie chcę więcej grać.
- Ja zacznę. O czym teraz myślisz?
- Nie chcę więcej grać.
- W porządku. Co ty na to, jak zaczniemy powoli?
- ...
- Dobra... Jaka jest twoja ulubiona książka?
(Nieufny.)  Moja ulubiona książka?
- Tak, twoja ulubiona książka.
- ... Nie mam żadnej.
(Szeroki uśmiech.)  To było kłamstwo. Ta gra nazywa się  Prawda , pamiętasz Draco?
- ...Dmiupszdne...
 Ee... Co to było?
- Ehkm... Och, Duma i uprzedzenie.
- Nie.
Kaszel.  No tak.
- Nie wierzę!
- Prawda, racja?
- Tak, ale... To znaczy, Draco Malfoy zaczytujący się najbardziej sławną i dobrze napisaną...
babską książką?! (Śmiech.)
- W porządku, Hermiona, jestem... jestem gotów dać sobie spokój z tą całą  Prawdą .
- Nie! Nie... Haha! To jest świetne!
- No tak. Teraz moja kolej.
- Dlaczego to nagle zabrzmiało złowieszczo?
- Hymm... O co powinienem spytać, o co powinienem spytać...? Oczywiście nie spytam cię o
twoją ulubioną książkę, bo nigdy nie wybierzesz z tych setek, które przeczytałaś...
- Powinnam wybrać! Lubię... uhmm...
- Heh. W porządku. Kogo chcesz pocałować?
- To zdecydowanie głupie pytanie, Draco.
- Tak. Prolog: lata nastoletnie.
- Nie odpowiem na to.
- Oj, daj spokój. Teraz musisz. Takie są zasady. Poza tym, powiedziałem ci o mojej sekretnym
uwielbieniu dla  Dumy i Uprzedzenia .
- Tak, zastanawiałam się nad tym, ponieważ, wiesz, byłam pod wrażeniem, bo Jane Austen była
mugolką i ...
- Nie wywiniesz się tak łatwo, Hermiona.
- Ale ja... O Boże, tak, tak, tak, dobra, w porządku  westchnienie  Erniego Macmillana.
(Rozbawiony.) - Nie, naprawdę?
- Tak, naprawdę.
- Czy to coś w rodzaju  pocałuj  mnie  jestem  twoja , rodzaj pragnienia, czy też  gorący  i 
spocony rodzaj...
- Wystarczy, dziękuję. I to bardziej coś w rodzaju pocałunku typu  zamknij  swoje  głupie 
pretensjonalne  usta , naprawdę.
- Nie wierzę w to.
- Słucham?
- Hermiona Granger! Z sekretnym pragnieniem pocałowania kogoś, by się zamknął!
- Przecież to doskonale naturalne, nieprawdaż? Jestem pewna, że wszyscy potajemnie mieli ...
- Nie ja.
- N...nie?
- Kiedykolwiek ja chce kogoś uciszyć, przeważnie marzę o przyniesieniu mu pecha.
- Ja... no... hem... no...
- A więc panna Granger ma ciemną stronę.
- Nie mam ciemnej strony, dziękuję bardzo. A poza tym, teraz moja kolej na zadanie pytania.
- Proszę bardzo.
- Hymm... daj mi pomyśleć o takim dobrym... Okej. Dlaczego lubisz mnie tak bardzo wkurzać?
- Ochhhhh, nie teraz, Gran.. Och, teraz to po prostu okrutne.
- Tylko pokazuję moją ciemną stronę.
- Myślałem, że nie masz żadnej.
- Odpowiedz na pytanie, Draco.
- Mogę je ominąć?
- Nie.
- Wyjaśnienia zajmą zbyt dużo czasu. Zadaj inne.
- Ja...
- Przyrzekam, że odpowiem pózniej.
- Trzymam cię za słowo.
- Okej. Ja...
- Nie. Daj mi słowo Malfoya.
10.03 do 10.06 rano
- Nie. Daj mi słowo Malfoya.
- W porządku. Więc jakie jest to nowe pytanie?
- Hymmm.... pomyślmy... dobra: Dlaczego trzymasz się z Pansy?
- Dlaczego? Co masz na myśli mówiąc  dlaczego ?
- No... ona jest okropna i ty oczywiście nie za bardzo ją lubisz. Więc dlaczego się z nią trzymasz?
- To skomplikowane.
- Nie pytałabym, gdybym nie chciała tego słyszeć.
- Wiesz, właśnie dajesz mi więcej powodów, żebym zadał ci jakieś okropne pytania na twój
temat, Hermiono.
- Odpowiedz, proszę.
- Nie rozumiem. Dlaczego pytasz o Parkinson? Dlaczego nie o Crabbe`a i Goyle`a?
- Co jest z tobą i twoim nazwiskiem?
- Ach... ach... ach! Tylko jedno pytanko dla zamiany, Hermiona.
- Musisz na to odpowiedzieć, Draco. Nadal czekam, wiesz.
- Dobra. Chcesz wiedzieć dlaczego trzymam się z Parkinson.
- Tak
- Mój tata mi kazał.
- To wszystko?
- Taak.
- Ale widziałam jak na nią patrzysz! Ty jej nie znosisz!
- Dlaczego moje spojrzenia na nią przykuły twoją uwagę?
- A dlaczego moje włosy podczas Balu przykuły twoją uwagę?
- Jedno nie ma nic wspólnego z drugim, Hermiono.
- ... Twoja kolej.
- Hehehheh... Racja. Teraz moja kolej.
- O, nie.
- Jeśli już jesteśmy przy temacie przyjaciół: Dlaczego trzymasz się z Potterem i Weasleyem?
- Są moimi najlepszymi przyjaciółmi... moja kolej!
- Nie! Żądam więcej wyjaśnień!
- Jakich więcej wyjaśnień potrzebujesz? Są moimi najlepszymi przyjaciółmi. Ufam im
bezwzględnie. Śmiejemy się razem, pomagamy sobie wzajemnie...
- ... ignorujecie się wzajemnie....
- Nie ignoruję Harry`ego i Rona!
- Miałem na myśli, że oni ignorują ciebie.
- Nie ignorują!
- Zaniedbywali cię, z tego co zauważyłem. Inaczej, dlaczego zniknęli i zostawili cię w zeszłym
miesiącu, by wpakować się w kłopoty?
- To wcale.... To nie tak jak myślisz! To były okoliczności łagodzące!
- Tak... Słyszałem, że ty i Weasley mieliście dużą, gorącą kłótnię po Balu w czwartej klasie. Coś
o ... nieczekaniu na ostatnią chwilę, by zaprosić cię na bal.
- To była tylko... zwykła sprzeczka. Ron i ja kłócimy się przez cały czas!
- Właśnie. Spytam raz jeszcze: dlaczego się z nimi trzymasz?
(Zimno.)  Przestań.
- Co?
- Pakować się w moje życie z butami, jak...
- Nie pakowałem się! Tylko obserwowałem to...
- To co?
- Byłem po prostu pod wrażeniem jak cię zaniedbali, to wszystko.
- No, wystarczy już tej twojej płytkiej psychologii. Moja kolej.
- Och, bzdury.
- Dlaczego nie znosisz Harry`ego i Rona?
- Co?
- Słyszałeś. Dlaczego tak bardzo ich nienawidzisz.
- Zrozum... Potter jest okropny, okej? Puszy się w kółko, złote dziecko, jak rany... Naprawdę, jest
zarozumiały.
- Nie, nie jest! On wcale nie chce być sławny, Draco! Po prostu jest sławny i nienawidzi tego.
- Z tego, co ja widziałem, to wcale nie wynika.
- A... a co z Ronem?
- Weasley jest przyjacielem Pottera. I jest zakochany w mugolach. I jest biedny.
- ... Nigdy tego nie zrozumiem.
( Spięty)  Prawdopodobnie nie.
- ...
- Moja kolej! Dlaczego obchodzi cię, że nienawidzę Pottera i Weasleya?
- Bo są moimi przyjaciółmi. Rażąco oczywiste, nieprawdaż?
- Jeśli tak twierdzisz...
- Teraz moja kolej. Dlaczego nazywasz mnie  szlamą ?
XI. 10.06 do 10.11 rano
 Dlaczego nazywasz mnie  szlamą ?
- Możesz zadać inne pytanie, Hermiono?
- Nie. Możesz prosić tylko raz o zmianę pytania.
- Czy to jest w zasadach?
- Teraz jest.
- Tak, ale... mam na myśli oficjalne zasady.
- Nie ma oficjalnych zasad, Malfoy. Nikt nie napisał zasad do  Prawdy .
(Zmartwiony.)  Czy naprawdę muszę na to odpowiadać?
- Tak, musisz.
- Tobyłanajgorszarzeczjakąmogłempomyślećo.... wtamtymczasie.
- Słucham, Malfoy?
- Zrozum, nie mogłem wymyślić lepszej obelgi, dobra!? Mój honor był najważniejszy! Więc ja...
walnąłem w ciebie wszystkim co miałem, tak to było.
- Ale znowu mnie tak nazwałeś, po tamtym pierwszym razie.
- ... No tak... teraz moja kolej. Jak udawałaś czarodziejkę, gdy byłaś mała?
- Starasz się nawiązać ze mną pokojowe stosunki, Draco?
- To nie jest tak, że lubię walczyć przez cały czas.
- Możesz mnie oszukać.
- Odpowiedz na pytanie. Albo użyj twojej szansy na zmianę.
- Nie, nie chcę jej marnować na coś takiego... przecież to jest niesamowicie żenujące... okej. No
więc, miałam stary czerwony szlafrok mojego taty z lat siedemdziesiątych  był dla mnie za duży
i pachniał mocno kadzidełkiem. I miałam koronę zrobioną z ...  (rumieńce)  haftowanych
serwetek, które pozszywałam razem i...
(Śmiech.)  Kontynuuj.
- ... I różdżkę zrobioną z gałązki, z paciorkiem przylepionym na końcu... chodziłam w kółko po
moim podwórku machając tą różdżką i krzycząc:  Leśne wróżki! Róbcie to co powiem! I ...
Śmiech.
- Byłam dzieckiem! Miałam tylko dziewięć lat!
- Dziewięć?!  (Więcej śmiechu.)
- A ty starasz się być totalnym banitą w szkole, ponieważ czytasz książki.
- Po prostu pomyślałem, że to słodkie, to wszystko...
- Och...
- Twoja kolej, Hermiona.
- Okej... Po której jesteś stronie? W wojnie?
- Musisz to znowu robić na poważnie, prawda?
- Zastanawiałam się nad tym odkąd stałeś się dla mnie miły... to znaczy, częściowo miły.
- I dlaczego się nad tym zastanawiałaś?
- Ponieważ.... właściwie to nie jesteś taki zły. Do rozmowy, wiesz.
- I pewnie myślisz  Och, może on jest zły i nie powinnam z nim w ogóle rozmawiać?
- Nie! Ja...
- Albo też  Może przejdzie na naszą stronę i będzie dobry, słodki i niewinny!
- Chciałam tylko...
- Biorę następną szansę ominięcia pytania, Granger!
- Nie, nie bierzesz.
- To zbyt osobiste!
- Nic nie jest zbyt osobiste! Gramy w  Prawdę . Możemy spytać o cokolwiek chcemy!
- Może nie powinniśmy więcej grać. Może to był zły pomysł.
- Dlaczego to dla ciebie takie straszne, że ktoś dowie się czegoś o sobie?!
- Bo nic nie pozostanie pomiędzy mną, a światem!
- Ale nie rozumiesz, to nie chodzi o świat! To tylko między tobą a... mną.
- ...
- ...
- ... Nie zamierzam być Śmierciożercą, jeśli o to ci chodzi.
- ...
- To właśnie myślałaś, prawda? Że zamierzam biegać i zabijać mugoli? To jest po prostu głupie,
Hermiona. Dlaczego inaczej ostrzegłbym cię przed Śmierciożercami na Finale Mistrzostw
Świata?
- T-ty próbowałeś mnie ostrzec?
- ...Oczywiście, że tak. Za takiego nieczułego drania mnie uważasz? Nie zamierzam pozwolić,
żeby ktoś umarł, jeśli mogę temu zapobiec...
- Jeśli próbowałeś mnie ostrzec to dlaczego... byłeś taki okrutny?
- Musiałem zachować twarz przed Potterem i Weasleyem, to chyba jasne? Inaczej opowiedzieliby
o tym wszystkim dokoła i nie miałbym jakiegokolwiek szacunku.
- Czy zamierzasz popierać... Voldemorta?
(Wzdrygnięcie.)
- Boisz się tak samo jak my wszyscy, prawda?
- Tak samo jak ty pozbawienia książek.
- I byłeś taki przestraszony w Zakazanym Lesie, w pierwszej klasie, z tego co pamiętam...
- Oczywiście, że się go boję! Spotkałem tego człowieka. A to w lesie  nie możesz mnie potępiać.
Miałem wtedy jedenaście lat i tam był Sama-Wiesz-Kto we własnej osobie i...
- Wiedziałeś, że to on?
- Jak mogłem nie wiedzieć?
- Czekaj, powiedziałeś, że go spotkałeś?!
- ...Miałem wtedy tylko pięć lat...
(Aagodnie.)  Opowiedz mi.
- ...Mój tata wyjął pamiętnik, ten stary, brudny pamiętnik i spytał, czy nie chciałbym poćwiczyć w
nim pisanie... Pomyślałem, że to jest trochę śmieszne, ale zgodziłem się i napisałem tam moje
imię... a pamiętnik odpowiedział:  Tom Riddle ... i wówczas napisał  Miło cię poznać , a mnie
dreszcz przebiegł po plecach.
- Wciąż to pamiętasz?
- Wątpi, bym o tym zapomniał. To było jak znalezienie się w pobliżu Dementora... wszystko we
mnie gdzieś uciekło, oprócz tej części, która się boi...
- Co się stało?
- Napisałem  Kim jesteś? i to odpisało... no... odpisało imię Sama  Wiesz  Kogo. Nie mogłem
wymyślić niczego, co mógłbym powiedzieć i napisałem po prostu  Pa . Potem oddałem
pamiętnik mojemu tacie i powiedziałem, że już nie potrzebuję więcej ćwiczyć. Był wtedy na mnie
naprawdę wściekły.
- Ukarał cię?
- Nie... był tylko w złym humorze... przez parę tygodni...
- Nie mogę uwierzyć, że spotkałeś Voldemorta. Nawet jeśli był to tylko pamiętnik.
- Dlaczego tak trudno w to uwierzyć?
- Nie wiem... Hej, jeśli wiedziałeś o pamiętniku Toma Riddle`a na drugim roku, to dlaczego nie
powiedziałeś nikomu o Komnacie Tajemnic?! Mogłeś powstrzymać wszystkie wydarzenia!
- Nie wiedziałem! Pamiętaj, że Tom Riddle nigdy nie powiedział mi o otworzeniu Komnaty
Tajemnic! Poza tym, nawet nie wiedziałem, że pamiętnik był w szkole, dopiero w wakacje, kiedy
to tata skarżył się na utratę domowego skrzata...
- Och...
- Przestaliśmy grać w  Prawdę .
- W porządku ,Draco. Zresztą to jest bardziej interesujące
10.11 do 10.17 rano
- Dobrze wiedzieć, że moje życie ma jakąś widowiskową wartość, Granger.
- To znaczy miałam na myśli, że... lepiej będzie więcej się o tobie dowiedzieć, niż spędzić cały mój
czas sprzeczając się z tobą.
- Więc w końcu przyznajesz, że się myliłaś.
- Heh?
- Na mój temat. Oczywiście nie jestem jakimś... no, tym wszystkim jak nazywałaś mnie przez
wszystkie te lata.
- O ile pamiętam, jedynym epitetem, jakim cię określałam przez te lata była  fretka .
- O, nie. Nie wspominaj znowu o tym tutaj.
(Uśmiech.)  Dlaczego, co w tym złego?
- To tylko najbardziej żenująca chwila w moim życiu, to wszystko.
- To nie może być najbardziej żenujący moment.
- To było poniżające!
- To nie było aż takie złe.
- Bycie zamienionym w fretkę, a potem podrzucanym na oczach twoich wrogów?! Nie
powiedziałabyś, że to co najmniej poniżające? Nie wspominając o okropnym bólu...
- Och, błagam, Draco...
- I rozbijanie się o podłogę raz za razem!
- Dziękuję, postoję.
- Chciałbym usłyszeć jak wyskakujesz z bardziej żenującą historią!
- Czy to wyzwanie?
- Tak, Hermiono, to wyzwanie.
- Ale nie gramy więcej w  Prawdę ...?
- Nie, Hermiona, nie gramy.
- A więc nie muszę odpowiadać na twoje wyzwanie.
- Tak, musisz. Albo cię uszczypnę.
- Gdzie?
- W pośladek.
- Nie zrobiłbyś tego!
- Zrobiłbym.
- Ale przysięgałeś, że nie uderzysz mnie, ani nie uszczypniesz ani nic w tym stylu, Draco!
- Taak, ale na co przysięgałem?
- Grrr, to takie... ślizgońskie.
- Mówisz to tak jakby to była jakaś obelga.
- A może to: podstępne.
(Zadowolony.)  Jestem podstępny. Dziękuję.
- Ale przysięgałeś!
- Nic gorszego, nic takiego jak  szlag i  cholera .
- Myślałam, że chcesz bym ci zaufała, Draco!
- ... Więc chcę. Hmm, dobra, żadnego szczypania, więc... ha!
- Och, to nie może być dobre.
- Odkryłem sposób jak zmusić cię do opowiedzenia historii bez szczypania, ale bazującej na
naszym przyrzeczeniu!
- Dobra robota.
- Nieprawdaż? Osobiście jestem z tego dumny. Znakomita robota, naprawdę. Wspaniała.
Fantastyczna. Przejdę do historii, założę się o to...
- Nie mówisz poważnie, Draco.
- Nie, nie mówię.  (Rechot.)  Ale to dobry plan, jeśli mogę to powiedzieć.
- Przekonajmy się ile jeszcze wytrzymasz bez przechwalania się.
- ... No, teraz gdy to powiedziałaś, ten pomysł nie jest nawet w połowie tak zabawny jak był,
Hermiono.
(Sarkastycznie.)  Przepraszam za ten kubeł zimnej wody na twą rozpaloną ambicję.
- Cokolwiek to miało znaczyć. Dobra, więc jest tak: zamierzam...
- Nie żebym się tutaj nudziła, Draco, ale zrób odrobinę dłuższą przerwę.
- ... zrobić ci malinkę!
(Sapnięcie.)  Że co?
- Słyszałaś.
- Nie. Nie możesz tego zrobić. Wszyscy będą wiedzieli, że byliśmy tutaj razem i jeśli wyjdę z
malinką... nie, to straszne. Nawet jak na ciebie. Prawdę mówiąc,gorsze dla ciebie. Wszyscy będą
wiedzieć, że to ty zrobiłeś mi malinkę... twoja reputacja będzie skończona. Nie wierzę żebyś
zrobił coś takiego!
- Uwierz. A teraz opowiedz mi twoją najbardziej żenująca historię, albo ponieś konsekwencje!
[Śmiech.]
- Mogłabym polubić to twoje  hahanie gdybyś nie dodawał tam na początku  muhaha .
- Po prostu opowiedz, Hermiona.
- Okej... Najbardziej żenująca historia? Hmm... więc, to było pewnego razu na Transmutacji. Nie
spałam zbyt wiele poprzedniej nocy, przygotowując się na Numerologię, więc nie miałam czasu
zajrzeć do podręcznika Transmutacji i...
- Okej, rozumiem dokąd to prowadzi...
(Poirytowana.)  Więc dokąd to prowadzi?
- Nie znasz odpowiedzi na pytanie. Racja? Zgadzam się? Zgadzam się.
- Nie jestem taka przewidywalna.
- Nie lubię ci tego mówić, ale jesteś. A to było wzruszające wytłumaczenie żenującej historii.
- Tak jak twoje!
- Ale twoja nie była nie była nawet poniżająca! Nikt się z ciebie nie śmiał, wspominał albo...
- Wybacz, ale nie dałeś mi skończyć! Śmiali się! I Ron cały czas to wspomina! Więc jest!
- Chcesz mi powiedzieć, że nigdy... wiesz... że nigdy twoja bielizna nie była wystawiona na
widok publiczny albo coś w tym rodzaju?
- Masz jakąś obsesję na temat mojej bielizny, czy co?
- Proszę. Nie pochlebiaj sobie. Mam obsesję na całądamską bieliznę. Może prócz bielizny Pansy. 
(Wzruszenie ramionami.)
- Nie, Draco. Nigdy nie wystawiałam mojej bielizny na widok publiczny. Prawdę mówiąc, ja...
- Mogę to naprawić.
- Co? Nie!
- Tylko żartowałem, Wyluzuj się, Hermiona.
- Och. Okej.
- Ale nie żartowałem z malinką. Daj mi to usłyszeć, kobieto! Żądam żenującej historii! Teraz!
- Ale ja...
(Podśpiewuje.)  Dalej, Hermiona.
- Ale ty...
- Malinka zacznie się na trzy... dwa...
- Dobra! W porządku. Masz swój sposób.
- Heheh... heheh. Będę miał.
- W porządku.... najbardziej żenująca historia...
- Nie musisz nawet o tym myśleć, prawda?
- Nie... Była taka książka, którą wypożyczyłam pewnego lata z biblioteki...
- Powinienem wiedzieć, że to będzie o książce.
- Cicho, Draco, nie skończyłam. Tak, wiec ta książka była o... czymś żenującym... i zostawiłam ją
w moim pokoju, i moja...
- Czekaj, czekaj, o czym była ta książka?
(Rumieni się.)  Jeśli już musisz wiedzieć to miała tytuł:  Najlepszy seks jaki kiedykolwiek miałam .
(Śmiech.)
- Zrozum, przyjaciele namówili mnie żebym to przeczytała.
(Ochrypły śmiech.)
- Nawet w tym nie uczestniczyłam!
(Dusi się ze śmiechu.)
- Chcesz bym skończyła, czy nie?
(Parsknięcie. Drwina.)  Nie, kontynuuj.
- Więc zostawiłam ją gdzieś w pokoju i moja mama weszła by pożyczyć inną książkę, którą
miałam, była o ...
- Daruj sobie i przejdz do rzeczy, proszę.
- Dobra, moja mama znalazła książkę i tej nocy kiedy wróciłam z filmu...
- O, znowu filmy! Kiedy skończyłaś oglądać ten... ten z... dzieckiem?
- Nie, tamten wyszedł całe lata temu. Byłam wtedy mała. W każdym bądz razie wróciłam do
domu, mama kazała mi usiąść obok siebie na moim łóżku i spytała czy ja... o Boże, muszę to
mówić?
(Dokucza.)  Malinka, malinka.
- Zapytała czy  czuję coś do mężczyzn i czy chcę o tym porozmawiać. I potem spytała czy
oglądałam kiedyś jakieś...  specjalne filmy .
- Co to za jedne?
- Porno.
- Co?
- Jak  Playwizard .
- Ach...  (Śmiech.)  To było niezle. Co jej powiedziałaś?
- Powiedziałam:  Nie, mamo, i wiem wszystko na ten temat, wiec nie musisz ze mną
przeprowadzać  rozmowy i już dowiedziałam się o tym na Wychowaniu Seksualnym w szkole.
- Co to jest Wychowanie Seksualne?
- To lekcja w mugolskiej szkole gdzie uczą cię o seksie.
- Uczą o seksie?! Muszę spytać taty. Najbardziej upokarzająca rozmowa w moim życiu... i
najbardziej chaotyczna też, jak teraz myślę. Dobrze, że mam ten adres do  Playwizard ...
- Ty co?
- Ja tego nie trzymałem!
XIII. 10.17 do 10.32 rano
- Ja tego nie trzymałem!
- To jest po prostu najbardziej niemoralna rzecz jakiej się po tobie spodziewałam, Malfoy, to
znaczy naprawdę...
- Nie trzymałem! Byłem tylko ciekawy! I to nie jest tak, że ktokolwiek kogo znam mógłby mieć...
- Mogłeś spytać nauczyciela!
- O, taak, jakby mój Opiekun Domu wie o tym wszystko!
- Mogłeś zajrzeć do książek!
-  Playwizard jest rodzajem książki!
- To świerszczyk, Draco! I jest brutalny, traktuje kobiety jakby były...
- Zrozum, ja nie tworze tego pisma, tylko zamawiam egzemplarz, to wszystko! To nie jest coś,
czego nie zrobiłby inny chłopak w moim wieku!
- Nie każdy nastolatek traktuje kobiety jak śmieci!
- Jak śmieci?! Tylko mi nie mów, że twój drogi Potter nigdy...
- Nigdy!
- A skąd wiesz?
- Nie zrobiłby tego! Nie jest jakimś...
- A ja jestem?!
- To tylko to, czego bym się po tobie spodziewała.
- Tak po prostu?
- Tak po prostu co?
- Tak po prostu... wyrzucisz to wszystko za okno?
- Co wszystko, Malfoy?
(Ochryple.) - ... mówiłem ci, żebyś nazywała mnie Draco.
- ...och, To wszystko.
- Tak, to wszystko, Granger, ale przypuszczam, że to było całkiem bezwartościowe, hę? I jak tylko
wydostaniesz się spod tego cholernego schodka, pobiegniesz do swojego bohaterskiego Pottera i
opowiesz mu jaki byłem piekielnie okropny!
- Zastraszyłeś mnie malinką.
(Śmiech.) - Tak, zastraszyłem, Granger... Założę się, że nawet powiesz mi dlaczego.
- Podobno miałeś mi mówić: Hermiona.
- ...
- ...Przepraszam. I nie zamierzam pobiec do Harry`ego po tym, jak się stąd wydostaniemy. Nie
wiem co zrobię jak się stąd wydostanę, ale... no, to nie jest tak, że jestem jakiegoś rodzaju ofiarą.
- To wzięło się znikąd, Hermiono.
- Zachowywałeś się tak, jakbym była jakąś małą córeczką mamusi, która zamierza uciec do jej
wielkiego, silnego przyjaciela tak szybko jak tylko ucieknie od...
- Dalej, powiedz to.
- ... wielkiego, złego, brzydkiego faceta.
- To właśnie o mnie myślisz, prawda?
- ...Nie jestem już tego taka pewna.
- Zrozum, straszyłem cię malinką przedtem ponieważ taki już jestem, dobra?
- Wiem.
- I nie miałem wcale na myśli... żeby znęcać się... nad tobą.
- To również wiedziałam.
- ...Więc między nami w porządku?
- ...Naprawdę musisz o to pytać, nieprawdaż?
- Co?
- Przepraszam, ja tylko... zmagam się z niedowierzaniem.
- Co? Na temat czego?
- Jestem tutaj, uwięziona pod schodkiem z Draconem Malfoyem, który pyta mnie czy między
nami jest okej.
- Więc jest?
- Nie rozumiesz tego, prawda? Odsuń się.
- Um... Hermiona...
(Poirytowana.)  Och, wiesz co ja... to przenośnia.
- Ach. Racja. Więc?
- Więc... ty.
- Tak?
- I ja.
- Tak.
- Zatrzaśnięci pod stopniem.
- Tak...?
- Nadal nie rozumiesz, Draco? Okej, spróbujmy inaczej: jak spędzaliśmy minione dwie godziny
lekcyjne?
- Sprzeczaliśmy się?
(Aaskawie.)  Bardzo dobrze. I... I możesz mi powiedzieć kim jesteś, Draco?
- Okej, skończysz z tą protekcjonalnością?
- Po prostu powiedz to, Draco.
(Westchnienie.)  Jestem Draco Malfoy, a ty jesteś Hermiona Granger. Dostanę dwadzieścia
punktów dla Slytherinu?
- Więcej, Draco. Ja jestem mugolską czarownicą, która inwestuje w swoją naukę, a ty jesteś
czystorkwisty syn Malfoya.
- Zabrzmiało jak wyzwisko.
- Ponieważ jest tym.
- I nie powiedziałbym, że  inwestujesz w swoje studia , raczej jesteś bardziej jak....
- Staram się wytłumaczyć, Draco...
- ...dystans...
- Tak, dystans, to nie ma żadnego sensu pytanie mnie czy między nami jest w porządku. Okej?
- Ale jest?
(Sfrustrowane westchnienie.)  Draco...
- Jesteśmy okej?
- Tak, jesteśmy.
- Okej, dobrze.
- Okej.
- ...
- ...
- ...
- ...
Dryyyyyyyyyyń!
- Transmutacja.
- Naprawdę? Masz to teraz?
(Westchnienie.)  Tak. To również mój ulubiony przedmiot. Och, chciałabym, żebyśmy nie byli tu
zamknięci!
- Tak. Mam Historię Magii, więc tym sposobem jestem raczej szczęśliwy, że tu utknęliśmy.
- Dlaczego? To jest prawie tak samo nudne.
- Więc przyznajesz, że Historia Magii jest nudna?
- Byłabym pierwotniakiem, gdybym tak nie uważała.
- Co to jest pierwot... nie, czekaj, zgadnę.
- ....
- Przecież to naprawdę jest tak samo nudne.
- Możemy coś porobić.
(Szeroki uśmiech.)  Możesz mi jeszcze zaśpiewać jakieś piosenki?
- Nie! Nie. Nie będziemy znowu tego robić.
- Możemy zaśpiewać razem.
- Po prostu zupełnie przestańmy śpiewać.
- Mam! Nie śpiewajmy piosenek.
- Brawo, Draco.
- To może znowu zagramy w  Prawdę ?
- ...Skąd wiesz, że znowu nie będziemy sobie skakać do gardeł?
- Po pierwsze to fizycznie niemożliwe w tej sytuacji, a po drugie sama powiedziałaś, że jesteśmy
okej. Więc jesteśmy okej.
- Dobra... Naprawdę nie widzę żadnego powodu dlaczego by nie...
- Zachowujesz się tak, jakby to było związane z jakimś wielkim ryzykiem.
- Tak, przypuszczam, że jest.
- Co? Cokolwiek to jest, nie może być równie ryzykowne jak Quiddich. Poza tym, nie jesteśmy
pięćdziesiąt stóp nad ziemią na jakimś odludziu...
- Załapałam, Draco.
- Więc jakie jest wielkie ryzyko?
- Tak jak powiedziałeś wcześniej. Nie mogę ryzykować, kiedy nie ma nic pomiędzy mną, a
światem.
- Tak, byłem bardzo elokwentny, nieprawdaż?
- Draco...
- Tak jak ty powiedziałeś wcześniej. Tutaj nie ma żadnego świata. Tylko ty i ja.
- Prawda. Myślę, że również byłam elokwentna.
- Tak, tak. Więc możemy zagrać?
- Tak, dobra. Czyja była kolej?
- Moja!
- Czekaj, twoja?
- A kogo to obchodzi, Hermiona? Ja zaczynam.
(Westchnienie.)  Och, w porządku. Pytaj.
XIV10.32 do 10.39 rano
- Jakie jest twoje całe imię?
- To wszystko? Hermiona Jane Granger.
- Twoja kolej.
- To samo.
- Och, nie pytaj, to zajmie wieki.
- Twoje imię jest takie długie? Myślałam, że tyko wampiry...
- Powiedzmy, że moja matka miała dużo czasu na myślenie o imionach.
- W porządku.... heheheh.... dobra. Jaka jest twoja biografia?
- Co? Nie! To oszustwo, Hermiona!
- Nie, nieprawda. To uczciwe pytanie. I musisz na nie odpowiedzieć. (Śmiech.)
- ... Dobra... Ahm. Urodziłem się w bardzo młodym wieku...
(Przewrócenie oczami.)
- ... mojej mamy i taty, Narcyzy i Lucjusza Malfoyów. Kiedy miałem pięć lat poszedłem do...
- Jakieś szczegóły proszę!
- Co? To są szczegóły.
- Na przykład powiedz, jak się urodziłeś.
- Mówiłem. W bardzo młodym wieku.
- ...
- Więc... kiedy mężczyzna i kobieta kochają się bardzo mocno...
(Ostrzegawczo.)  Draco...
- Zrozum, nie ma w tym nic interesującego. Mojej matce wody płodowe odeszły, akurat kiedy
miała drzemkę poobiednią. Zawołała mojego ojca, a on na nią nakrzyczał za to, że robi
problemy...
Śmiech.
- Co? Co w tym zabawnego?
- Mów dalej, mów dalej.
- Racja, więc wysłał sowę do medwiedzmy, ale z jakiegoś powodu sieć Fiuu była zepsuta, a nie
możesz się aportować w lub z Malfoy Manor...
- Nie mogła przybyć?
- Tak. Więc mój ojciec wysłał jej wiadomość  Co powinienem robić? a ona odpisała  Aap i
przysłała książkę o tym, jak się odbiera dzieci.
Śmiech.
- Co? Nie rozumiem.
- I co potem się stało?
- Oczywiście mój ojciec musiał odbierać mnie sam.
(Pisk.)  Och! Mogę to sobie wyobrazić!
- Nie widzę, co tutaj jest takie zabawne.
- Żarty nie są tak zabawne jeśli musisz je tłumaczyć. Kontynuuj. - (Parsknięcie.)
- Więc kiedy miałem pięć lat....
- Nie, daj spokój, musisz opowiedzieć mi jak się urodziłeś!
- Dlaczego? Nie ma tam nic więcej interesującego.
- Powiedziałeś tak o całej historii i zobacz jak to się skończyło!
- Nie sadzę, by to było interesujące.
- Dlaczego nie? Znaczy się, po prostu wyobraz sobie twojego tatę stojącego tam i wrzeszczącego
na twoją mamę...  (Śmiech.)
- Oczywiście ty nigdy nie spędziłaś weekendu z moim ojcem.  (Wzruszenie ramionami.)
- Przepraszam. Ale proszę, będziesz kontynuował?
- ...Dobra. Nic większego nie wydarzyło się po tym. Mój tata kazał przynieść domowemu
skrzatowi gorącej wody...
- Po co?
- Żeby nie musiał przynosić jej sam.
- Nie, miałam na myśli dlaczego kobiety przy porodzie zawsze potrzebują gorącej wody?
- ...Wiesz, sam nigdy nie byłem pewien. Ale ojciec był tym wszystkim bardzo zdegustowany.
Może to dlatego tak bardzo mnie nienawidzi.
- Twój tata cię nienawidzi?
- Granger, gdzieś ty się podziewała? Oczywiście, że mnie nienawidzi. W jakiś sposób jest mną
zniesmaczony.
- Jak mężczyzna może być zniesmaczony narodzinami własnego syna?
- Spotkałaś w ogóle kiedykolwiek mojego ojca, Granger?
- Zmieńmy temat. Powiedz mi więcej o twoim życiu.
- ...Mogę najpierw poczuć się bardziej komfortowo? Nogi mi drętwieją.
- Tylko nogi? Mnie całe ciało drętwieje... Jak sobie z tym poradzimy? Znaczy się tutaj nie ma za
dużo miejsca.
- Hymm... Co jeśli przewrócisz się na drugą stronę albo... przesuniesz troszeczkę?
- Dlaczego to muszę być ja?
- Bo ty jesteś na górze.
- Więc?
- I jesteś ciężka.
- Grrr... Dobra, Draco. Hymm... Tylko się przesunę...
(Pisk.)  Emmmm, Hermiona...? Przestań się ruszać. Natychmiast.
- Ale dlaczego...ochhh...
(Rumieniec.)  Lepiej nikomu nie mów.
- Eee... słuchaj, to naturalna biologiczna reakcja.
- Aatwo ci mówić.
(Rumieniec.)  Ekhm, miałam na myśli tarcie i to wszystko...
- Po prostu... zamknij się.
- ... to może przytrafić się każdemu, naprawdę. Mam na myśli...
- Moje nogi mogą hibernować. Już mi to nie przeszkadza. Więc w każdym razie, kiedy miałem
pięć lat, dostałem pierwszą miotłę...
Rumieniec.
- ... ja tylko... nie... będę mówił teraz o miotłach, mogę?
- Dobry pomysł.
- Więc gdy miałem jedenaście lat...
- Czekaj! Nie możesz ominąć tyle czasu z twojego życia!
- Dlaczego nie?
- Ponieważ masz dopiero szesnaście lat! To jakby całe twoje życie!
- Moje życie jest nudne.
- Pytałam o nie, nieprawdaż?
- Nie wiem, o czym ci opowiedzieć!
- Hymm.... może o czarodziejskiej szkole, do której chodziłeś?
- Powinienem się domyślić, że spytasz o szkołę.
(Zirytowana.)  Szkoła jest bardzo ważnym aspektem w naszym życiu, jakbyś wiedział, Draco, i
musimy....
- Nie chodziłem do szkoły przed Hogwartem.
- Och. Naprawdę?
- Miałem prywatnych nauczycieli.
- Och. I jacy oni byli?
- Niedobrzy. W końcu byli prywatnymi nauczycielami.
(Chichot.)  Draco...
- Byli w porządku. W sumie to było dziwne: miałem trzech prywatnych nauczycieli uczących
tylko mnie w dużym pustym domu... Mam na myśli, że nie myślałem, że to było dziwne wówczas,
ale teraz tak uważam.
- Czego cię uczyli?
- Bycia dobrym małym robotem Czarnego Pana.
(Ostrzegawczo.)  Draco...
- Nie, naprawdę.
- Więc poznasz propagandę kiedy ją zobaczysz.
- Ciągle nie jestem pewny co było propagandą, a co nią nie było... A ty jesteś pewna, że nie
karmiono cię propagandą?
---
XV. 10.39 do 10.46 rano
- ... A ty jesteś pewna, że nie karmiono cię propagandą?
- Co...? To absolutnie śmieszne!
(Rozsądnie.)  Nie, to nie jest takie śmieszne. Pomyśl o tym, Hermiono. Czy kiedykolwiek
patrzyłaś na tę sprawę z dwóch stron?
- Nie, kiedy ta druga strona dotyczy zabijania ludzi!
- No... okej, tak, Przyznaję, że tam są pewne uprzedzenia...
- Pewne?!
- ...ale są wystarczające podstawy...
- Podstawy do rządzenia światem!
- ... robisz jakieś przekonywujące wnioski.
Prychnięcie.
- W porządku, powiedzmy, że zgadzam się z tym.... Nie mówię, że to nie jest propaganda...
- W jaki sposób jestem karmiona propagandą, Draco?! Mówię, że Śmierciożercy torturują
niewinnych mugoli, i zobacz! Niewinni mugole są torturowani przy Śmierciożerców!
- Skąd wiesz, że mugole są niewinni?
- I oni... co?
- Co więcej, jak to uznać jako tortury, jeśli oni tego pózniej nie pamiętają?
(Zła.)  Ty.. ty...
- I naprawdę nie widzę co złego jest w Tym-Któreg-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać. Wiesz,
pomijając fakt, że planuje rządzić poprzez strach...
- To okropne, Malfoy!
- Draco. I nie zamierzam kontynuować tej dyskusji, jeśli będziesz mnie obrażała.
- Co?... ty... co?.. Dobra. W którym miejscu skończyłeś opowiadać o swoim życiu?
- Achhhh. Właśnie dochodziłem do momentu pójścia do Hogwartu.
- A, tak... czekaj sekundkę...
- Moja kolej!
- Nie, nie, poczekaj...
- Co to była za sprawa z tym całym Krumem?
- Hej, to niesprawiedliwe! Moja kolej jeszcze się nie skończyła!
- Skończyła teraz.
- Nie, nie skończyła!
- Och, bardzo inteligentny argument, powiedziany przez Hermionę Granger.
- Zrozum, musisz skończyć odpowiadać!
- Okej. Miałem prywatne lekcje, poszedłem do Hogwartu. Moja kolej!
(Westchnienie.)  Dobra, dobra, w porządku. Jakie było pytanie?
- Co to za sprawa z Krumem?
- Co masz na myśli, mówiąc  co to za sprawa z Krumem?
- Mam na myśli czy chodziłaś z nim, czy nadal z nim chodzisz...?
- Draco, co to za pytania na temat moich spraw sercowych?
- Jestem tyko ciekawy! I, hej, i co masz na myśli poprzez  Co to za pytania o twoje życie miłosne?
- Spytałeś mnie o bal w czwartej klasie, pytałeś o ...
- Możesz odpowiedzieć na pytanie, Hermiono?
- To nie ma dla mnie żadnego sensu, że tak o mnie dbasz, zanim...
- Zanim co?
- To nie dotyczy tego, co stało się wcześniej, prawda?
(Krzyk.)  Co?! Nie, nie , nie, myśląc, że ja... że ty... nie, nie. Nie.
- Więc dlaczego o to spytałeś, Draco?
- Czy jedną z zasad gry jest to, że otrzymujesz pytanie, które chcesz usłyszeć?
- Hymm, ja...
- Myślę, że nie. Więc kontynuuj.
(Wkurzona.)  Prawie polubiłam ten ton głosu.
- Och,  prawie ? Więc lubisz to trochę?
- To zabrzmiało tak jakbyś myślał, że jesteś królem, a ja jestem twoją... twoją służącą albo kimś w
tym rodzaju.
- Hermiono, i ty i ja wiemy, że w tej chwili po prostu omijasz pytanie, więc jeśli byś mogła tylko...
- Przepraszam bardzo, nie omijam pytania, tylko dyskutuję nad tonem twojego głosu, który był
raczej...
(Ostrzegawczo.)  Hermiona...
- Obydwoje z Wiktorem wiedzieliśmy, że to było beznadziejne.
- Mhmm...hmm?
- Więc zdecydowaliśmy się... spędzić ze sobą jedną specjalną noc i pisać do siebie, kiedy on
wyjechał...
- Jedna specjalna noc?
- Hmm.
(Rozbawiony.)  Och, Hermiono. On nie... wiesz... zrobił to?
(Zażenowana.)  Tylko się całowaliśmy.
- Bardziej jak macanie. I nadal do niego piszesz?
- Tak. Trochę. Kiedy pamiętam.
- Odpisuje?
- No... umm...
- Więc nie wymieniłaś z nim pierścionków zaręczynowych ani nic takiego?
- Dlaczego o to wszystko pytasz?
- Bez powodu. Wymieniłaś?
- Nie.
- Ha, pewnie twoja  jedna specjalna noc nie była w końcu dla niego taka specjalna.
(Drwiąco.)  Tym bardziej nie była specjalna dla mnie.
- Co, całowanie nie trzymało twojego standardu?
- Co? Nie, nie... Noc skończyła się po balu, gdy Ron zdecydował, że byłoby właściwe rozpętać
kłótnię na temat tego, z kim zamierzam tańczyć.
Parsknięcie.
- Był po prostu zły, bo nie byłam wolna by pójść na bal z nim na ostatnią chwilę. (Westchnienie.)
(Obojętnie.)  Nie, podejrzewam, że był zły ponieważ byłaś najładniejszą dziewczyną na balu i
nie byłaś z nim.
- ...Byłam najładniejszą dziewczyną na balu?
- Oczywiście.
- Ale... myślałam, że...
(Rumieni się.)  Ehm, mówię tylko, że dobrze sprzątasz, Granger.
- Dziękuję.
- Tylko stwierdzam fakt, to wszystko, jeśli rozumiesz co mam na myśli, a mam na myśli...
- Moja kolej, prawda?
- Tak, ach, tak, twoja.
- Dlaczego jesteś mną tak zainteresowany?
- Co? Ja, no, to... to śmieszne. Niedorzeczne. Kompletnie absurdalne.
- Pogódz się z tym, Draco
- Nie ma z czym się godzić. Ach. To, co chcę powiedzieć jest...
- Draco.
- Znaczy się, dlaczego miałbym być tobą zainteresowany? To zabawne.  (Nerwowy śmiech.)
- Draco?
- Tak?
- Nie unikniesz tego pytania. Jeśli nie odpowiesz teraz, odpowiesz pózniej. Ponieważ, szczerze
mówiąc, od czasu jak zapytałeś o moje dzieciństwo, to pytanie mnie zastanawiało, więc... tak.
Usłyszmy to.
- Usłyszmy co?
- Grr...
- W porządku, ale... musisz przysiąc, że to nigdy nie opuście tego poko... tego schodka.
- Okej, Draco, przyrzekam.
- Nie, nie... musisz przysiądz.
(Przewrócenie oczami.)  W porządku. Dobra. Przysięgam.
- Nie, na coś.
(Rozdrażniona.)  Draco...
- Hermiona...
- Dobra. Na co mam przysiąc?
- Hymm... W co wierzysz?
- W  Historię Hogwartu .
- Hermiono, to jest poważne!
- Co, to, że się mną interesujesz ?
- To podważa całą moją reputację!
- Och, to bardzo miło, jestem szkodliwa dla twojej reputacji, i nawet nic nie zrobiłam...
- Nie tylko dla reputacji, ale dla całego mojego... mojego życia!
(Zła.)  Zrujnowałam całe twoje życie, prawda?!
- Nie, jesteś tylko przeciwna wszystkiemu!
- To pewnie moja wina!
- Nie... nie wiem. Może jest! Weszłaś nagle w czarodziejski świat w twoim perfekcyjnym małym
mundurku i perfekcyjnymi stopniami i...!
- Nie wyciągaj moich ocen jako argumentu przeciwko mnie!
- I... i jesteś taka złośliwa, przeciwko wszystkim zasadom, które nie są logiczne, i taka pełna
dumy, i...
- Złośliwa jestem? Pokażę ci złośliwość właśnie w...
- I musisz cholernie zmuszać mnie do PODZIWANIA ciebie, i ...! I...
- ...co?...
- Nigdy nie przysięgłaś. Ty nigdy...
- ...Na mój honor, Malfoy...
10.46 do 10.54. rano
- ....
- Więc... ty mnie podziwiasz... jako ...
- Jako osobę... heh, więc to było bardzo dobre, że przysięgałaś na swój honor, odkąd to ja...
- ...Kiedy zacząłeś... ?
- Zacząłem cię szanować? Heh, w momencie jak mnie uderzyłaś na trzecim roku.
- Dlaczego?
- Możemy zejść z tego tematu?
- Nie, proszę, Draco?... To jest...
(Westchnienie.)  Byłaś pierwszą osobą, która mi się postawiła.
- To nieprawda, Harry i Ro....
- Nie, nie, mam na myśli tak poważnie. Jak aktualnie chęć zamknięcia mnie.
- Dużo ludzi próbowało cię zamknąć i...
- Taak, ale nie zaszli tak daleko jak ty. Zaskoczyłaś mnie, Hermiono.
- Więc? Dużo ludzi zaskakuje dużo ludzi... to wcale nie znaczy, że są oni godni jakiegoś...
podziwu.
- Mówisz to, jakbyś się tego wstydziła.
- Nieprawda! Ja tylko... próbuję to wyrazić.
- Niby jak? Tak trudno ci jest skupić myśli wokół tego. Że mógłbym prawdopodobnie...
- Szczerze to tak, Draco. Odkąd tylko pamiętam, zawsze stałeś po przeciwnej stronie wszystkiego
w co wierzę...
- To nie jest całkiem prawdą, ponieważ ja...
- Tak, w porządku, prawie wszystko w co wierzę. Bądz cierpliwy, proszę. I wyzywałeś mnie
prawie każdego dnia przez sześć lat...
- ...pięć i pół...
- ...pięć i pół...
- ...nawet jak dwie trzecie, naprawdę...
- ...Zamknij się, Draco, pięć i dwie trzecie, i nagle okazuje się, że masz do mnie trochę szacunku?
Wybacz... Muszę przez kilka minut nad tym się zastanowić.
- Czy pomogłoby, gdybym ci powiedział dlaczego?
- Tak!
- Zobaczmy... Jesteś inteligentna, to raz.
- Dziękuję.
- Tylko stwierdzam fakt, Hermiono. Zdobywasz maksymalną ilość punktów we wszystkim.
- Tylko dużo się uczę, to wszystko.
- Taak, ale połowa szkoły też to robi i nie zdobywają nawet w przybliżeniu tak wysokich ocen jak
ty. Do tego jesteś odważna.
- Heh. Myślałam, że Ślizgoni nie lubią odważnych.
- Taak... ty jesteś odważna w mądry sposób, nie rzucając  się  we  wszystko odważnie  i  za -
wszelką - cenę.
- Och. Dziękuję.
- Racja. I bronisz tego, w co wierzysz. To więcej, niż mogę powiedzieć o sobie.
- Co? Ale ty też bronisz tego w co wierzysz.
- Niczego się nie nauczyłaś przez ten czas, Granger? To nie jest w to, w co wierzę.
- A w co wierzysz?
- Życie. Wolność. Zaszczyty. Sprawiedliwość. I w ciebie.
- Mnie?
- Jesteś jedną ze uniwersalnych stałych.
(Zakłopotana.)  Wow.
- Taak.
- Jak długo tutaj jesteśmy?
- Ile razy zadzwonił dzwonek?
- Hymm... Trzy?
- Więc chyba dwie i pół godziny?
- Draco?
- Tak, Hermiono?
- Twoja kolej na zadanie pytania.
- Czy to wszystko było takie złe?
- Co?
- Rozmowa ze mną. Ponieważ, ekhm, nie uważam by było złe rozmawianie z tobą, znaczy się
mówię, że to nie była tortura...
- Mogłeś mnie ogłupić kiedy tu wpadliśmy.
- Więc była?
- ...Wiesz, naprawdę nie była.
- Uff!
- Ale może być zle, jeśli zostaniemy tutaj dłużej.
- Dlaczego?
- Ponieważ zacznę tęsknić za lunchem, i będę bardzo głodna i będę musiała ciebie zjeść, a ty
naprawdę nie wyglądasz zbyt odżywczo. Trochę kościście, naprawdę.
(Śmiech.)  Miejmy nadzieję, że ratunek nadejdzie, zanim to nastąpi.
- Tak. Zresztą nie cierpię surowego mięsa.  (Śmiech.)
- Heh... heh... Twoja kolej.
- Dlaczego cały czas mnie wkurzasz?
- Och, nie, Hermiono, nie wspominaj o tym znowu.
- Obiecałeś, że powiesz o tym pózniej. Teraz jest pózniej. Mów, panie Malfoy!
(Westchnienie.)  To po prostu ze względu na wygląd.
- I...? Wiem, że jest coś więcej.
- I... twoja twarz staje się cała czerwona, zaciskasz pieści, i...
Śmiech.
- I wyglądasz wtedy tak zabawnie. Wybacz.
- W porządku. Myślę, że teraz rozumiem. Ale... czy będziesz to robił jak się stąd wydostaniemy?
- Nie wiem... może nie tak bardzo.
- Wow!
- Co?
- Godzinę temu byś mi nie przepuścił.
- Co?
- Dodatkowe pytanie w mojej kolejce. Zdumiewające.
- Tak, więc... nie myśl sobie, że następnym razem też przepuszczę! Nie pozwolę, by znowu mi
umknęło!  (Śmiech.)
- Zastanawiam się, co dzieje się na Transmutacji.
- Naprawdę nienawidzisz opuszczać lekcji, prawda?
- Nie lubię. Naprawdę, naprawdę nie lubię. I jeśli nic naprawdę złego nam się nie przytrafiło, nic
nas nie boli...
- Mów za siebie. Mnie strasznie nogi zdrętwiały.
- ...ale ja tylko... Nie wiem. To mnie irytuje.
- Mówiąc o Transmutacji, jak ci poszedł ostatni test? To było mordercze. Cha, cha... Ponieważ to
było o transmutacyjnych wronach, łapiesz?
- Tak. Ha. Ha, jakie zabawne. Miałam dziewięćdziesiąt osiem procent.
- Skandal! Zgroza! Mniej niż Wybitny?!
- Dwa procent odpadło mi na wymowie zaklęcia. Miałam z tym kłopoty przez cały czas.
- Mówiąc Acerehbus zamiast Acereebus?
- Skąd wiedziałeś?
- Miałem ten sam problem.
- To było trudne, nieprawdaż, Draco? To było po prostu takie anty-intuicyjne.
- Wiem! Zresztą działało na oba sposoby! Miałem ochotę powiedzieć McGonagall:  Zrozum, a
kogo obchodzi co jest napisane w książce, jeśli działa to działa.
- Właśnie.
- Czy teraz kolej?
- Ehm. Myślę, że twoja.
- Och, okej. Daj mi pomyśleć.
---
XVII. 10.54 do 11.06 rano
- Och, okej. Daj mi pomyśleć o jednym.
- Czy kiedykolwiek się nudziłaś?
- Draco! To moja kolej!
- Wiem. Przepraszam. Przepraszam.
- Zresztą co miałeś na myśli, pytając czy kiedykolwiek się nudziłam? Oczywiście, że się
nudziłam. Każdy się nudził.
- Miałem na myśli w twoim życiu tutaj.
- Och, nie mam czasu nudzić się w tym życiu.
- Oczywiście, że jest czas, zawsze jest czas! Możesz być zajęta robiąc coś i możesz się
równocześnie nudzić!
- Draco, jesteś w szkole. Jak możesz się tutaj nudzić? Szkoła powinna być wystarczającym
antidotum na nudę... A tak poza tym, po co o tym wspomniałeś?
- Tylko pytam. Wiesz. Hipotetycznie.
- Hipotetycznie?
- Mmm...hymm.
- Nie mówię hipotetycznie.
(Przerwa.)  Wiesz, co miałem na myśli, Hermiono.
- Nie, właśnie nie wiem. Mógłbyś być taki dobry i to wyjaśnić?
- Nie wiem... ekhm... po prostu wydajesz się taka zaangażowana w szkołę i we wszystko...
- Ty też jesteś zaangażowany!
- Tak, wiem...
- Pytasz dlatego, że jesteś znudzony swoim życiem?
- Nie.
- Więc dlaczego?
- Po prostu pomyślałem... nieważne. Jakie jest twoje następne pytanie?
- Co pomyślałeś? Czy pomyślałeś, że ta biedna, sztywna Hermiona jest taka zaangażowana w
sprawy szkoły, ponieważ jest znudzona wszystkim? Czy sugerujesz, że moje życie nie ma treści?
- Nie! Nie bierz wszystkiego w ten sposób, to było tylko pytanie!
- Więc co miałeś na myśli?
- Powiedziałem  nieważne i miałem na myśli  nieważne . Nieważne.
- Nie, chcę wiedzieć.
- Nieważne.
- Nie możesz mi po prostu powiedzieć, proszę? Znaczy się...
- Czy możemy wytrzymać pięć minut bez kłótni, Hermiona?! Czy w ogóle jesteśmy do tego
zdolni?
- ... Okej. Nie, dobra. W porządku.
- Zrozum, nie mówię, że powodujesz kłótnie albo coś, tylko...
(Płaczliwie.)  Więc co mówisz? Na brodę Merlina, Malfoy, tylko tak ci czasami wychodzi?
- Ja tym bardziej nie prowokuję kłótni. Możemy to zostawić? Myślę, że obydwoje zwariujemy, jak
posiedzimy tutaj dłużej.
- To dość prawdopodobne.  (Siąkanie nosem.)
- ...Nie płacz, dobrze? Mam na myśli, że nie staram się być nieczuły albo coś w tym stylu, ale
kapiesz na mnie, a ja nie mam chusteczki, żeby ci pożyczyć...
Aagodny śmiech.
- ...Twoja kolej. Zadasz mi pytanie czy nie?
- Nie mogę nic wymyślić.
- ...
- Naprawdę uważasz, że będziemy tutaj zamknięci na zawsze?
- To twoje pytanie?
- Nie, tylko się zastanawiam. Bo jak będziemy tutaj zamknięci na zawsze...
- Co?
- Przepraszam, mam bardzo makabryczne myśli.
- Makabryczne? Na przykład jakie? Nie zamierzam wyciągnąć noża i cię pociąć, ani nic z tych
rzeczy.
- Nie, znaczy się takie, jak... wiesz co staje się z ciałami po śmierci...
- Ekhm. Eee, nie, właściwie nie wiem.
- Wiesz, zauważyłam, że jesteś bardzo dobrze wyedukowany, ale są niektóre rzeczy w których
jesteś zupełnym ignorantem.
- ...
- Draco?
- ...Bardzo mocno staram się nie kontratakować, Hermiono.
Śmiech.
 Mam nadzieję, że nie zostaniemy tutaj na zawsze. Zostawmy ten temat.
- Nie zostaniemy tutaj na zawsze.
- Dlaczego jesteś taki pewny siebie?
- Wiem to, eee... po prostu każdego dnia, zaraz po lunchu jeden szczególny uczeń wpada do tego
schodka.
- Och...?
- Oczywiście tylko jego noga.
- Wiedziałeś to przez cały czas i mi nie powiedziałeś?
- Uh...
- Kto nim jest?
- Neville Longbottom.
- ... A masz na to dowód? Obserwujesz go w tym momencie każdego dnia?
- ...No, nie każdego dnia, mam inne rzeczy do roboty.
- Jak często?
- Każdego innego dnia.
- Więc, technicznie może unikać tego stopnia kiedy nie patrzysz.
- Szczerze w to wątpię.
- Dlaczego?
- Ponieważ za każdym razem, gdy go obserwuję, wpada.
- Może wpada dlatego, że ty go obserwujesz? Ponieważ oczekujesz, że wpadnie.
- Heh?
- To taka nowa rzecz, o której czytałam. Przeczucia. To nowa magiczna teoria. Oczywiście, nie
oczekuje zbyt dużo testów, odkąd to tak naprawdę jest w karcie z Wróżbiarstwem i tym
wszystkim.
- Hej! Wróżbiarstwo działa!
- Heh. Nie, nie działa.
- Tak, działa. Działa również...
- Nie, to...
- Owszem, działa.
- Mogę ci udowodnić, że nie działa.
- W porządku, usłyszmy to, Panno Ja  Wiem  Wszystko  O  Wróżbiarstwie.
- Dobra. Oto przykład: prawie za każdym razem na lekcji profesor Trelawney zapowiada,
poprzez używanie różnych technik wróżebnych, że Harry umrze. Czy Harry nie żyje? Nie.
Wniosek udowodniony.
- Czy Harry będzie żył wiecznie?
- Co? Nie.
- Właśnie. Wniosek udowodniony.
- Nie, ale... w porządku, oto następny przykład: na naszych pierwszych zajęciach profesor
Trelawney przepowiedziała Lavender Brown, że to czego ona się obawia, zdarzy się w kwietniu.
W kwietniu królik Lavender zdechł. Ale ona była zaskoczona, w szoku... nie mogła się tego
obawiać. Widzisz? Potem ludzie spędzają czas nad wydarzeniami i przyjmują, że zostało im to
przepowiedziane, ale tak naprawdę to kupa...
- Hermiono, czy kiedykolwiek ktoś zrobił prawdziwe proroctwo tylko dla ciebie?
- Co?
- Nie profesor Trelawney która jest starą oszustką, tylko prawdziwy wróżbita?
(Szeroki uśmiech.)
- Przez profesjonalistę?
- Ekhhm... więc... nie.
- Ja kiedyś miałem taką wróżbę.
- Ach, tak? I co w niej było zapowiedziane?
- Przepowiedziano, Hermiono, że siedemnastego grudnia tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego
siódmego roku mogę wpaść w zamknięta przestrzeń i być uwięziony tam z inną osobą.
- Co... kto... dla... ty... ja...?
- Nie, tyko żartuję, nigdy tak nie powiedział.
- Co... ty... hej!
Śmiech.
- Ha...ha...ha... Co powiedział?
- Mogę być wrzucony ze szkoły dwudziestego grudnia tego roku, więc pewnie przed tym
wyjdziemy. Cholera, prawdopodobnie wyrzucą mnie za to, że cię zabiję i zjem.  Westchnienie. 
I potem zostanę zesłany do Azkabanu.
- Draco! Co? Nie, to... to... to nie może być prawda, ty...
Śmiech.  Myślałem, że w to wszystko nie uwierzyłaś.
- Grr. Draco. Co to było naprawdę?
(Poważnie.)  Powiedział, że punkt zwrotny w moim życiu, jak tylko może dostrzec, będzie miał
miejsce w grudniu tego roku.
- Ha. Dobra, Draco, nie mów mi co powiedział. I tak pewnie bym w to nie uwierzyła.
- Nie, naprawdę.
- Nie, nieprawda.
- Tak powiedział.
- Nie, jesteś po prostu głupi, teraz...
- Byłaś tam? To właśnie powiedział ten facet!
- Logicznie, jeśli bym była tam, nie mówiłbyś mi tego teraz.
- Więc mi wierzysz?
- Nie.
- Nie? Zamierzasz mi powiedzieć, że nie uważasz, że to ma być punktem zwrotnym w moim
życiu? Myślisz, że co zrobię jak wydostanę się spod tego schodka?
- Nie wiem! Prawdopodobnie wrócisz do udawania kretyna, tak się zresztą zachowujesz teraz!
- Nie zachowuję się jak kretyn!
- Nawet nie przestałeś mnie okłamywać o tym co ci powiedzieli w przepowiedni!
- Nie okłamywałem....!  (Spokojniej.)  Hermiona, tylko ci dokuczałem.
- Tak, oczywiście, tylko mi dokuczałeś, tak jak zawsze poniżałeś i nie doceniałeś mnie i moich
przyjaciół, ty tylko dokuczałeś.
- Hermiono!
(Płaczliwie.)  Co?
- Ufałaś mi do teraz. Zamierzasz się poddać tak szybko?
(Pociąganie nosem.)  Nie.
- Racja. Więc dlaczego nagle jesteś taka przygnębiona tym wszystkim?  (Obejmuje ją w pasie.)
(Pociąga nosem.)  Odkąd stałeś się taki miły?
- Piorun mnie trzasnął. A teraz przestaniesz płakać?
(Kolejne pociągnięcie nosem.)  Może.
- Nie mogę zrozumieć, dlaczego jesteś taka uczuciowa.
- ..ha... to tylko... wspomniałeś o wyjściu stąd i ja tylko... Nie wiem. Nie, naprawdę nie wiem.
Masz pojęcie, jakie trudne dla mnie jest z tym się zgodzić? Nie wiem.
- W porządku. Może w przyszłym roku będą mieli jakiś  wrażliwy fakultet i będziesz mogła go
wziąć.
(Aagodnie.) - Dlaczego stałeś się taki miły?
XVIII. 11.06 do 11.17. rano
(Aagodnie.) - Dlaczego stałeś się taki miły?
- Praktyka.
- ...Praktyka?
- Praktyka.
(Śmiech.)  Och, daj spokój, Malfoy. Praktyka?
- Czy tutaj jest echo? Okropnie małe miejsce ma echo, tak, dziękuję bardzo, praktyka.
(Rozbawiona.)  I kto, jeśli mogę spytać, był tym na którym praktykowałeś?
- Więc, ja...
(Uśmiechnięta.)  Ponieważ na pewno nie łapię niczego z tej praktyki, a znam cię pięć i pół
roku...
- Tylko dlatego, że nie byłem, w porządku, tak, Hermiono, nie byłem zbyt miły dla ciebie, ale
mogę... mogę cię zapewnić, że praktykowałem bycie miłym dla kogoś.
- Tak?
- Tak! Jak.. umm...
(Szeroki uśmiech.)  Nie możesz nikogo wymyślić, prawda?
- ...Moja cholerna sowa, to jest ta osoba!
- Naprawdę?
- ...nie, rzucam w nią zaklęciem jeśli jestem wkurzony.
- Okej, więc kto?
- Eee.. moja ręka! Praktykowałem z ręką!
(Parsknięcie.)  Naprawdę? Tak jak ludzie ćwiczą całowanie na ręce i te rzeczy?
- ...dobra, nie ćwiczyłem.
- .. Czy kiedykolwiek ćwiczyłeś całowanie na twojej ręce?
- ...
- Draco?
- ... och, odwal się.
(Uśmieszek.)  Ćwiczyłeś, prawda?
- Odwal się,Granger.
- Nie ma potrzeby mówić do mnie tym tonem. Przyrzekam, że nikomu nie powiem jeśli to
robiłeś.
- To nie jest twój cholerny biznes!
- Co z tobą?
- Cholernie nic ze mną, więc tylko... zamknij swoją głupią buzię!
- Moja buzia nie jest głupia! Przestań być dziecinny!
- Powiem ci kto jest dziecinny! Chcesz dziecinności? Spójrz w lustro!
(Zła.)  Masz problem jakiś problem, Malfoy?!
- Ty jesteś moim problemem! Gdybyś mnie nie pociągnęła, nie byłbym zamknięty w tym głupim,
cholernym...  (Głuche uderzenie.)  OA!
(Cisza dzwoniąca w uszach.)  Chciałeś gestykulować, prawda?
- Och, zamknij się.
- ...
- ...
- Draco.
- Mhm.
- Kiedy przestaliśmy żartować?
- Odwal się, Granger.
- ...Och...
- ...
- ...Byłeś dla mnie miły, wiesz. W końcu to jedna osoba.
- ...
- I nie nazwałeś mnie sz.... sz, no wiesz, od wieków, teraz Draco, jeśli to jakieś pocieszenie.
- ... Myślisz o tym, kiedy się stąd wydostaniemy?
- ...Tak.
- .. Ja też... wybacz.
- W porządku.
- Nie, naprawdę nie jest. Uprzejma rozmowa, pamiętasz?
- Co?.. Ach. To brzmi jakby to było wieki temu....
- To było prawdopodobnie tylko godzinę temu.
- Albo więcej. Albo mniej.
- Co? Co masz ma myśli poprzez  mniej ?
- No... pomyśl o tym, Draco. Wszystko w tym zamku jest magiczne. Co jeśli jesteśmy w jakimś...
Nie wiem....
Dryyyyyyyyyyńńńńń!
- ...Och. Nieważne.
- Nie, co?
- Nic. To było głupie.
- Nie, powiedz mi. Powiesz?
- Nie, nieważne, to nie ma z tym nic wspólnego, naprawdę. To głupi pomysł.
- Naprawdę mi przykro, wiesz. Nadal możesz mi ufać. I w ogóle.
- Och, nie bądz śmieszny, oczywiście, że ci wybaczam. Obydwoje jesteśmy podenerwowani
zamknięciem tutaj na tak długo, to wszystko.
- Tak. Heh. Myślę, że jesteśmy.
Tup, tup, tup, tup, tup, bum, bum, BUM, BUM, BUM, BUM, bum, bum, bum, tup, tup, tup, tup,
BAM, BAM , bum, bum, tup, tup., tup, tup
- To będzie Neville, zawsze biegnie spózniony na Opiekę Nad Magicznymi Stworzeniami.
- Powiesz mi jaki był twój pomysł?
- Jaki pomysł?
(Szeroki uśmiech.)  Nie baw się ze mną w ciuciubabkę. Wiem, że wiesz i o tym mówię.
- Musisz na to naciskać?... Mówiłam ci, że to było głupie.
- Och, muszę, muszę.
(Westchnienie.)  W porządku, to było... no, w jakimś mugolskim filmie....
- Hej, pamiętam o tym!
- ...tak, więc w jakimś mugolskim filmie science fiction.
- Co to jest  ściana fikszon ?
- Och, nie, nie wiesz co to...?  westchnienie  Wiesz w ogóle co to jest technika?
- Em... czy  nie będzie złą odpowiedzią?
- Tak.
- Och. Niedobrze, to jedyna jaką mam.
- Hymm, więc, nauka jest częścią... wyrażania czegoś, ale w mugolski sposób. Mechanika i te
sprawy. Jak budować samochód.
- Samochód?
- Automobil.
- Och... Więc to jest jak Numerologia, tak jak stwarzamy zaklęcia?
- Bardziej fizyczne od tego, w większości spraw, jak myślę.
- Och, więc bardziej jak Eliksiry? Jakby gromadzenie czegoś?
- Tylko częściowo, tak.
- Racja. Więc co to jest nauka  fikszon ? Czekaj, nie... czy to jak stworzenie nauki?
- Tak.
- Och. W porządku. Tak... jak zbudować wyobrażony automobil?
- Może być. Ale w większość bazuje na bardziej abstrakcyjnych teoriach.
- Och. Więc jaki jest twój pomysł wyrażenia tego?
- Zaklęcia. Myślałam, że odwrócę twoją uwagę od tego.
(Wesoło.)  Nie, wybacz, nadal chcę usłyszeć twój głupi pomysł.
-  Głupi , dzięki.
- Ty byłaś tą, która określiła to słowem  głupie , pamiętasz?
- Hmmpf, cóż, w niektórych filmach science fiction są podróże w czasie.
- Coś jak Zmieniacz Czasu?
- Ahm, Tak, coś jak to. Myślałam, że może byliśmy zamknięci w jakimś wirze czasowym, gdzie
możemy zostać teraz zanim się stąd wydostaniemy... i to może być w tym samym czasie, gdy tu
wpadliśmy, rozumiesz?
- Więc jak to było głupie?
- Powiedziałam to wtedy, gdy zadzwonił dzwonek.
- Aha!
- Racja, właśnie.
- Świetny pomysł. Szkoda, że to się nie wydarzy. Czas płynie.
- Dobrze zdaję sobie z tego sprawę, Draco.
- Dlatego czas nigdy nie może stanąć. W końcu nie tylko dla dwóch osób.
- Nie.
- Musiałby stanąć dla całego świata. Dlatego twoja mała teoria jest niewiarygodna.
- Tak.
- Bo widzisz, jeśli czas zatrzyma się w jednym miejscu...
- Okej, Draco. Możesz przestać się napawać.
- Heh.
- I miałam to na myśli.
- Raz jeszcze: heh.
(Westchnienie.)  Zastanawiam się czy ktoś nas stąd wyciągnie.
- Dlaczego, Hermiono? Nie lubisz spędzać ze mną czasu?
do 11.25 rano
- Dlaczego, Hermiono? Nie lubisz spędzać ze mną czasu?
- Nie, nie o to chodzi. Po prostu przebywanie w jednej pozycji tak długo i... poza tym niedługo
będzie lunch, a ja nie chcę stracić Starożytnych Runów, mamy robić...
- AHA!
- Co? Co?
- Lubisz spędzać ze mną czas!
- Ekhm... tak... więc?
- Nic. Tylko udowadniam sobie coś.
- Co udowadniasz?
- Że mogę być dla kogoś wystarczająco miły, by ten ktoś chciał spędzać ze mną czas... wiesz,
ponieważ jestem sobą.
- Cały czas jesteś w tych miłych rzeczach? Ponieważ teraz udowodniłeś sobie, że jesteś całkowicie
zdolny do bycia miłym, ale przyznam, że wydajesz się niechętnie korzystać z tej umiejętności.
- Zrozum Hermiono, to jest tak: miałem długotrwały zakład ze sobą, że mogę nigdy nie znalezć
kogoś, kto polubi mnie za to, kim jestem.
- Jak długo ten zakład trwa?
- Och, od wieków. Od czasu zanim jeszcze poszedłem do Hogwartu.
- I chciałeś znalezć...?
- Kogoś, kto polubi mnie za to, kim jestem.
- I... kim jesteś...?
- Kimś z kim rozmawiałaś, powiedzmy... od dwóch i pół godziny, z kim zgodziłaś się spędzać
czas.
- Nie wnikam w to, ile błędów gramatycznych właśnie popełniłeś.
- Ale Hermiono, nie rozumiesz?
- Co powinnam zrozumieć? Szczerze, jestem raczej zakłopotana torem, na jaki przeszła nasza
rozmowa.
- Wiszę sobie pięćset galeonów!
- P... pięćset... Przepraszam, pięćset galeonów?!
- Och, okej, mogę sobie na to pozwolić. Poza tym, sam mogę sobie to dać, więc naprawdę,
wszystko co muszę zrobić to napisać do goblinów w Banku Gringotta, żeby przelali pięćset
galeonów z mojego konta na... cóż, na moje konto.
- Właściwie to ile ty masz pieniędzy, Draco?
- ...oczywiście, mogą pomyśleć, że to dziwne...
- Ponieważ teraz mam około...
- ...wiesz, przenosić galeony z tego samego miejsca do tego samego...
- ...czternaście, pięćdziesiąt siedem, mam...
- ...może powinienem założyć nowe konto, by przyjmować wygrane od siebie ...
- ...dwanaście galeonów, odkąd wydałam prawie wszystkie pieniądze, by kupić przyjaciołom...
- ... myślę, że teraz powinienem wydawać pieniądze na zachcianki, nie na to co potrzebuję...
- ...prezenty, które już kupiłam. Zastanawiam się czy potrzebuję prezentu dla ciebie? Czy
powiesz, że teraz jesteś moim przyjacielem? Naprawdę nie...
- ...Mogę sobie kupić jakiś nowy sprzęt do quidditcha albo... Och! Mogę dostać te szachy, o
których marzyłem...
- ...Draco? Co chciałbyś na Gwiazdkę?
- ... Hermiono, czy powiedziałabyś, że komplet solidnych złotych szachów jest niestosowny?
- Co?
- Co?
- Solidne złoto?
- Gwiazdka?
- Ty pierwszy.
- Tylko myślę o tym, na co mogę wydać pięćset galeonów, które wygrałem. Na siebie.
- Ehm, w tej sprawie mogę zdecydowanie powiedzieć, że komplet solidnych złotych szachów nie
jest stosowny dla nikogo, no może poza królową.
- Racja.
- Poza tym co byś zrobił z kompletem złotych szachów? Ja oglądałabym się za siebie co minutę
by się upewnić, że nikt ich nie ukradł.
- Okej. O co pytałaś?
- Ach, tak. Co chcesz na Gwiazdkę?
[Z nadzieją.]  Komplet solidnych złotych szachów?
- Czy ty w ogóle mnie słuchałeś?
- Wybacz. Usłyszałem tylko  mam .
- Mówiłam, że mam tylko dwanaście galeonów.
- Och... racja... to jest kłopotliwe...
- Draco?
- Tak?
- J... jak dużo masz galeonów dla ... siebie?
- Ekhm... ostatnio szacowana liczba... jedenaście milionów.
- Gagh!
- Jeśli nie liczyć majątku we Francji.
- Yyyy...
- Albo obligacji.
- Emm...
- Albo mojej kolekcji kart z czekoladowych żab. Szczerze, to jest warte tylko sześćset, jeśli nie
będziesz brała pod uwagę Specjalnej Edycji Pióra Limhur.
[Słabo.] - ...Myślę, że ucho mi właśnie odpadło.
- Ooch. Wybacz. Czy to bolało?
Przerwa. Śmiech.
- Czekaj. O co pytałaś?
- Hahahahaha... Gwiazdkę. Hahahahaah  (wdech, wdech)  Hahahahahahaha...
- Och, racja. Poniżej jedenastu galeonów.
- Hahahaahahha...!!
- Może rolka pergaminu? Ehm... Nowe pióro?
- HAHAHAHAHAHAHAAH!!
- Hermiona, ekhm, jak to powiedzieć? Ekhm, twój śmiech brzmi troszeczkę, heh... heh...
histerycznie.
- Ha... ha... ha...  (parsknięcie)  Heh... heh... heh... heh... iiiiii...
- Dobrze się czujesz?
- Mhmmm.
- Wszyscy święci... w porządku, i w ogóle...?
- Tak. Myślę, że tak.
- Świetnie. Wiem, co możesz mi dać na Święta.
- Co, Draco?
- Coś, co sama zrobiłaś.
- ...Wiesz, to może zadziałać.
- Dlaczego? O czym myślisz?
- Ach... ach... ach. Nie chcemy zepsuć niespodzianki, prawda?
- Właśnie, wiesz, słyszałem coś więcej niż  mam .
- To było znikąd... co słyszałeś?
- Że myślisz o mnie jako o przyjacielu.
- ...No cóż?
- Cóż co?
- Cóż, jak myślisz? Jesteśmy czy nie jesteśmy?
- Co?
- Przyjaciółmi, Draco.
- Och. To. Ekhm... Jak to ująć?
[Nerwowo.]  Co?
- ... Chcesz bym był twoim przyjacielem?
- Och. Heh. Tak. To znaczy: oczywiście! Przez moment myślałam, że chcesz powiedzieć co...
innego...
- Nie, nie chciałem cię odrzucać. Naprawdę, Hermiono.
- Zawsze była możliwość, że to była anomalia. Po tym, my tylko... wrócimy do nienawidzenia się
i... tego wszystkiego.
- Ale... Co się po tym z nami stanie?
- ...Nie wiem.
- Sama powiedziałaś, że to nie było złe... rozmowa ze mną i wszystko...
- ...Tak, powiedziałam... ale Draco, nie możemy tak po prostu siadać ze sobą przy posiłkach.
- Nie, to prawda.
- Myślę, że możemy spotykać się w bibliotece. Hej! Możemy się razem uczyć!
- Ufam, że najpierw się zajmiesz nauką.
- Ale jesteśmy najlepsi w klasie, Draco! Wyobraz sobie co możemy razem osiągnąć!
- ...W porządku, mogę uznać, że jesteśmy produktywni....
- Produktywni? Czy wiesz.... jesteśmy wystarczająco zaawansowani, by stworzyć naszą własną
magię!
- Cieszę się na ten pomysł...
- Och, to będzie wspaniałe, możemy dzielić się naszymi ulubionymi książkami!
- ...I w końcu mogę pobić cię w jakimś innej dziedzinie, poza Eliksirami.
- Tak, i ...! Och, nie.
- Co? Co?
- Draco. Bądzmy realistami.
- Cholera, musimy? Wolałem uczestniczyć w fakcie, że choć raz mogłem zrównać się z tobą w
ocenach...  (szeroki uśmiech)  Co za wspaniała myśl...
- Och, ale Draco... ale co twoi... twoi współdomownicy powiedzą? I... twój ojciec?
- #&%
- Tak, właśnie.
- ...Możemy trzymać to w tajemnicy... albo moglibyśmy zniesmaczeni rozgłaszać co się stało i
ludzie myśleliby, że spotykamy się ze sobą.
- A co z twoim ojcem?
[Machnięcie ręką.]  Och, jest w pudle, kogo to obchodzi?
- A twoja mama?
- Pfft...
- A... Ślizgoni?
- Ehm, Hermiono? Nie wiem czy kiedyś to wyznałem, ale... oni są okropni. Pomyśl o ludziach na
naszym roku: Crabbe, Goyle, ...Zabini i  wzruszenie ramionami  Parkinson.
Westchnienie.  Och, dobrze, miałam nadzieję, że to powiesz.
- Więc nie będziemy ukrywać?
- Ukrywać czego?
- Przyjazni?
- Tak, ale... Och, nie.
- Ugr, co znowu?
- Harry i Ron.
- Gnojki.
- Nie będą z tego zadowoleni...
- Powinienem wiedzieć, że Potter i Weasley będą tymi, którzy mi to spieprzą...
- Zanim...
- Zanim co?
- Zanim oni też cię nie poznają?
- Hermiona. Pomyśl przez chwilę. Jesteś w tym dobra. Ta dwójka jest do mnie uprzedzona, a ja
jestem uprzedzony do nich.
- Więc? Ja byłam do ciebie uprzedzona.
- A teraz?
- A teraz... przezwyciężam swoje uprzedzenia.
Z nadzieją.  Przeciwko ślizgońskiemu dzieciakowi?
- Przeciwko tobie.
- Och. Więc co sugerujesz? Że zamkniemy mnie, Pottera i Weasleya w jakiejś komórce lub czymś
w tym rodzaju na dwie i pół godziny?
- Nie, to byłoby zagrożeniem życia. Nie, będziemy musieli spróbować i zmusić ich, by zobaczyli,
że nie jesteś taki zły.
-  Nie taki zły , dziękuję bardzo, Hermiono.
- Ale jak?
- Nie wiem.
XX. 11.25 do 11.48 rano
- Hymm...
- Mam!
- Co? Co?
- Wezmiemy twojego kota, jak on się zwał... Płaskomordek...
- ...Krzywołap...
- Racja, Krzywonogi... więc wezmiemy go i wrzucimy do jeziora...
- Draco!
- Czekaj no, Hermiona, nie pozwalasz mi dojść do sedna...
- Hmpf...
- Więc wezmiemy Krzywozada*, wrzucimy do jeziora... ale zaczarowanego, więc się nie zrani...
zadowolona teraz?... i potem uzupełnimy to skomplikowanym i bardzo spektakularnym
ratunkiem w moim wykonaniu, wówczas bardzo imponująco wyjdę z kotem w ramionach...
- To nie się nie uda, Draco.
- Czekaj sekundkę, właśnie dochodzę do najlepszego momentu! Więc wyjdę z jeziora, wyglądając
bardzo przystojnie i seksownie w moich mokrych szatach, a w moich ramionach Śmieciożerca...**
- Krzywołap!
- Nie, nazywam się Draco. W bądz każdym razie, wtedy wygłoszę mowę do ciebie, głośno, by
słychać mnie było mimo moich krzyczących fanów...
- ... Nie wierzę w to...
- ... i powiem  Nigdy się nie martw, poczciwa panienko, twoje zwierzątko jest bezpieczne, kiedy
jestem w pobliżu .
- Ten ton do ciebie nie pasuje...
- I wówczas rozszlochasz się w moich ramionach....
Prychnięcie.
- ... ale nic nie szkodzi, ponieważ moje szaty będą już mokre ...
- Draco.
- I wtedy będziesz musiała wydać oświadczenie dla prasy o tym, jakim to jestem bohaterem...
- DRACO!
- A Potter i Weasley nie będą mieli wyboru i będą musieli mnie podziwiać, i zostaną moimi
dłużnikami na zawsze... Przepraszam, czy chcesz coś powiedzieć?
Śmiech.
- Heh... heh... heh...
- Haha, ekhm, haha, ale, nie, naprawdę. Jak zamierzamy ich powstrzymać przed
nienawidzeniem cię tak bardzo?
- Pomyślmy. Jak ty przestałaś mnie tak bardzo nie znosić?
- Nie rozmawialiśmy już o tym?... Nie wiem. To się po prostu... stało.
- Tsk. Możesz wymyślić coś lepszego..
- Masz rację, mogę. Emmm... Myślę, że ... musiałam cię poznać. Heh. W ten sam sposób, w jaki ty
musiałeś poznać mnie... Czy to brzmi głupio?
- Tak.
- Draco!
- Co? To prawda!
- Nie musiałeś tego mówić.  (pociągnięcie nosem)  Istnieje coś takiego jak takt.
- Czy pomoże, jeśli powiem, że nie mogłaś tego lepiej ująć?
Szorstko. - ... Tak.
- Chociaż to nadal głupie.
- Hej!
- Tylko jestem szczery. Uch... O czym rozmawialiśmy?
- Jak to zrobić, by Harry i Ron... w końcu cię szanowali.
- Ach, tak, moja dramatyczna akcja ratunkowa Płaskomordka.
Śmiech.  Nawet nie próbuj.
- ...
- No cóż, moglibyśmy...nie... hymmm...
- Mam!
- Och, nie...
- Nie, nie, tym razem to dobre. Więc rzucimy zaklęcie niepamięci na Pottera i Weasleya....ach! 
to sprawi, że zapomną, że mnie w ogóle spotkali.
- Merlinie....
- Wtedy ponownie mnie przedstawisz jako ... ekhm... twojego przyjaciela, i wówczas mógłbym
spróbować ich oczarować tak, jak próbowałem pięć i trzy lata temu. Ale moje umiejętności
znacznie się rozwinęły...
- Jasne, racja, okej, Draco.
- Są lepsze, mówię ci!
- Czekaj chwilkę. Mówisz mi, że próbowałeś zaprzyjaznić się z Harrym i Ronem wcześniej?
- Harry  tak. Ron - nie. Pierwszego dnia, kiedy spotkałem Pottera. Nawet nie wiedziałem, kim
on jest. Wtedy, by zaprzyjaznić się, wciąż używałem techniki  znieważ  coś  co  obaj 
widzimy .
Skwaszona.  I zadziałało?
- Nie.
- Dlaczego nie?
- Uczepiłem się Hagrida.
- Ochhh.
- Mówiłem ci, że teraz mam lepszy plan.
- Obawiam się, że ten plan również nie wypali, Draco. To wymaga więcej myślenia.
- ...
- Hymm... może by... nie...
- Mam!
- Nie znowu...
- No więc po prostu musimy wyjść razem do Hogsmade, nie, nawet lepiej, pójść do Madam
Puddifoot!... Potter i Weasley umrą z szoku, co rozwiąże nasz problem. Będą martwi i nie przejmą
się, czy jesteśmy przyjaciółmi, czy też nie! Ha!
- Draco? Nawet dla ciebie nie poszłabym do Madam Puddifoot.
- A czy w takim razie pójdziesz ze mną do Hogsmeade?
- C-co, jako... na randkę? Plotki nigdy by się nie skończyły, gdyby nas zobaczono!
- Więc będziemy niewidzialni!
- Dobra, powiedzmy, że będziemy niewidzialni. To wymaga porządnego Zaklęcia
Rozczarowywującego na nas dwoje.
-
- Nie, dziękuję, mam dość rozczarowań na jeden dzień.
- To ty to zaproponowałeś, praw...  drwiąco  Nie moglibyśmy iść, Draco.
- Co się stało z Międzydomową Solidarnością?!
- Trzeba to wprowadzać stopniowo!
Rozbawiony.  Niech cię szlag, kobieto! Do diabła z tobą i twoją racjonalnością!
- Tylko to ma SENS!
- Do cholery z twoim sensem!
Śmiech.
- Do cholery z POTTEREM, skoro już o tym mowa
- Hahahaha, Dra.. hahahaha....
- Niech cię szlag z Weasleyem! I z tym STOPNIEM!
- Hahahaha  nabiera powietrza  hahahahahahahaha....
- Niech cię szlag, ty....
- Niech CI szlag  śmiech.
Śmiech..  PRZEKLINASZ! Niech cię SZLAG!
- Hahahaha, nie, CIEBIE!
- Hehehe-hehehe, CIEBIE!
- CIEBIE! HAHAHA... Dlaczego ciągle KRZYCZYMY?
- Nie WIEM!
Śmiech.
- ZABAWNE, nieprawdaż?
- Hahaha, taaak, to... uffff!
- Co to jest UFFF? Heh-heh-heh...
- Dr...o...N...T...jst...tlk...
- Hemiona? Co?
- J...T-L-K...D-S-T...
- Czy wszystko w porządku? Strasznie się wiercisz.
Wdech, kaszel, kaszel.
 To dlatego...  kaszel  Dlatego, że... uhhh... dostałam kopniaka w żołądek!
- Tam jest stopa?!
Ochryple.  Agrrr! Tak! Myślę, że to stopa Neville`a!
- Więc łap go, głupia jesteś?!
- A myślisz, że co ja niby...- uuhh - robię? Kopie wszędzie! Ałć! Złap mnie w pasie!
- Okej! Hermiona?
- Co? Yhhh.... coś mu się klei do buta...
- Zobaczymy się po drugiej stronie!
Kaszel.  Ha! Taak, do zobaczenia!
- Nadal przyjaciele?
- Nadal przyjaciele. Trzymaj się mocno, wyciągają nas!
- Ale nie zdecydowaliśmy jak... łoooł!
- Aaaaach!
- Hermion....
Skrzypienie.
Długa przerwa.
AUUUP!
Przerwa.
Tup, tup, tup, tup, bum, tup, tup ... skrzypienie ... tup, tup, tup...
Dryyyyyyyyyyyyyyyyyyyńńńń!
Cisza.
Koniec
Epilog
Dwa i pół roku pózniej... no, może trzy, naprawdę...
- Ołć...
- ...aaaaagr!
Aup... bam...
- Au! Moja kostka, Au, au, au!
- Agrr, ty głupi, głupi... Priley!
- Au! Au! Au!
- Zamknij się!
- Au!
Nabieranie powietrza.  Oh, nie! Nie... schodek nie chce się otworzyć!  [Bam, bam...]  Pomocy!
POMOCY!
- Au. Mhmm... Au, au, au...
- Jeśli się nie przymkniesz, uszczypnę cię, ty draniu! Ach! Co za ból głowy!
Cicho.  Au, au, au...
- Chwileczkę... gdzie jest moja różdżka?! Wziąłeś ją, prawda, Priley, ty DRANIU!
- AAĆ! Hej, uszczypnęłaś mnie!
- Heheheheheh....
KONIEC
Wyjaśnienia do rodziału XX
* w oryginale Bandybutt   Bandy to rozpowszechniać, wymieniać poglądy/opinie, lub też po
prostu krzywy.  Butt zaś oznacza w kolba, beczkę, grubszy czegoś koniec lub też w anglo-
amerykańskim  pupę . Mając te znaczenia na uwadze przyjęłam wersję  Krzywozada
zaproponowaną przez Chiminkę na spółkę z Mrs. Snape
** w oryginale Gobbledygook  No cóż....  Gobbledy znaczy  zżerać coś ,  jeść , natomiast
 gook oznacza  obrzydlistwo .


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
CECHY FAŁSZYWYCH OBJAWIEŃ
Włałciwe zadanie na włałciwy stopień
Arcybiskup Życiński 33 stopień masonerii
test na I stopień
495 CHEMIA LEKÓW I STOPIEN
STOPIEŃ ZAGĘSZCZENIA GRUNTU (ćw 4)
Budziło Historia Dmitra Fałszywego
Struktura państwa stopień rozwoju państwa funkcje państwa
Falszywe kapary
Czwarty stopień The Fourth Kind 2009 [DVDRip XviD] [Lektor PL]

więcej podobnych podstron