Pytanie brzmi: czy istotą tego awansu miało być proste pomnożenie wiedzy, czy też głębsze przeorientowanie adepta? Bo my, współcześni, również przyjmujemy tęgich Sokołów, nierzadko przekonanych, że studiują tylko dla formalności.
Pytamy więc dalej: doktorze Jordan, czy pochwala Pan naszą Propedeutykę, której zadaniem jest rozbić stereotypy, a wymuszając refleksję wywołać stan oświeconej niewiedzy? A może rzecz jest bardziej skomplikowana, bo pewne dyspozyqe i kompetencje powinny wyrastać na wcześniejszym, inne zaś na późniejszym zasiewie. Może tak właśnie wyrównują się kompetencje technologiczne i kompetencje twórcze, a razem składają się na mistrzowski warszat...
(Przykład 2.) Fundując studia wychowania fizycznego w ich względnej autonomii, Jordan działał z mandatu Śniadeckiego, który tę autonomię uzasadnił, odniósł ją jednak wyłącznie do teorii. Czyżby Jordan tę sprawę odwrócił, bo przecież wyodrębnił właśnie praktykę, natomiast teorię żywił z uniwersyteckiego talerza. Nie sposób więc pominąć pytania o granice tej autonomii. Co zyskujemy, a co tracimy, kiedy odrywamy się od wszechnicy, od pełnej palety nauk, których potencji inspiracyjnej nigdy z góry przewidzieć nie umiemy. To są siedliska niekiedy znakomitych sił, na miarę Szumana czy Kaulbersza. Pytanie to nabiera aktualności, ponieważ obserwujemy obecnie proces odwrotny, a mianowicie powrót naszych nauk i naszych studiów do uniwersytetów (myślę o Szczecinie, Łodzi itd.).
(Przykład 3.) Za filary studiów wychowania fizycznego przyjął Jordan pedagogikę i medycynę, a dokładniej — profilaktyczny jej konar — higienę. Dał temu wyraz w posadowieniu kursów, ich organizacji i programie. Jak to się stało, że te dwie nauki z rangi ordynatorów zeszły do szeregu7
Kwestia ta ma swoje drugie dno, na którym aż roi się od pytań, np. w stosunku do medycyny, dla której kultura fizyczna jest zarazem awangardą, jak i ariergardą. Awangarda to medycyna pozytywna, zwana dziś promocją zdrowia. Ariergarda to głównie rehabilitaqa. Czy z jednakową energią przykładamy się do tych biegunów medycyny, mając tak czytelną tradycję pionierów profilaktyki i owej promocji zdrowia, do której medycyna dopiero dziś dociera. A przecież z Jordanowego zastępu wywodził się Tomasz Janiszewski; jedyny dotąd minister zdrowia, który uformował swój resort w takiej gradacji spraw, że nie przezywano go ministerstwem chorób. Obecnie idee te z zachwytem importujemy.
Odnogą tej kwestii jest fenomen, który w analogii do paramedycyny wypadałoby określić mianem parakultury fizycznej, różne „akademie zdrowego ciała” itp. Ta analogia wydaje się trafna. Bo jeśli tzw. alternatywna medycyna zastąpić ma nieudolność medycyny akademickiej, ta
25