ne pytanie brzmi zatem: czy Bóg jest jedynie zjawiskiem psychicznym, czy też egzystuje niezależnie od psychiki człowieka? Pytanie to można też postawić w inny sposób: czy to, co wierzący określa mianem boskiego działania, wypływa jedynie z wnętrza samego wierzącego, czy też w działaniu tym uczestniczy byt znajdujący się ponad psychiką? Jung odpowiada, że wypływa ono z własnego wnętrza. W związku z tym zauważyłem, że nie jest to uprawniona wypowiedź psychologa, któremu w ogóle nie przystoi orzekać o tym, co istnieje poza sferą psychiczności, a co nie, i któremu nie przystoi określać, o ile istnieją działania nadchodzące spoza niej. Na to odpowiada Jung: moje sądy dotyczyły tylko nieświadomości! I dalej: „Mówię przecież wyraźnie, że wszystko, po prostu wszystko, (podkreślenie moje — M. B.) co mówi się o Bogu, jest wypowiedzią człowieka, to znaczy wypowiedzią uwarunkowaną przez psychikę”. Następnie znów w osobliwy sposób ogranicza Jung to twierdzenie: „wszystkie wypowiedzi na temat Boga przedewszystkim (podkreślenie moje — M. B.) pochodzą z duszy”.
Zestawmy najpierw pierwsze z tych zdań z przytoczonymi przeze mnie tezami Junga: skoro już raz został ustalony termin „nieświadomość”, byłoby absurdalną tautologią twierdzić dobitnie o jednej z mocy nieświadomości, iż jej działanie wypływa z własnego wnętrza, albo że moc ta nie egzystuje w oderwaniu od ludzkiego podmiotu, cóż innego oznaczałoby to bowiem, jeśli nie stwierdzenie, że ów obszar psychiczny określany mianem nieświadomości jest częścią psychiki? Teza ta zyskuje na znaczeniu dopiero wtedy, jeśli wraz z jej negacją rozciągnie się ją poza sferę władania nieświadomości i poza sferę psychiczności w ogóle. Jung przeczy jednak, jakoby owa teza miała taki sens. Powołuje się przy tym na to, że wszystkie wypowiedzi na temat Boga są „ wypowiedziami człowieka, to znaczy, że należą one do psychiki”. Zdanie to zasługuje na dokładniejsze omówienie.
Muszę przyznać, że nie widzę innej możliwości prowadzenia dyskusji, jak tylko przenieść ją na grunt tej przesłanki. (Na ogół nie dyskutuję na temat mej wiary, lecz dla korzyści ludzkiej rozmowy zachowuję pod tym względem narzuconą sobie ascezę. Gwoli pełnej jasności trzeba tu jednak wspomnieć, że moja wiara w objawienie — wiara, która nie wiąże się z żadną „ortodoksją” — nie prowadzi mnie do przyjęcia wniosku, iż gotowe twierdzenia na temat Boga zostały przekazane z nieba na ziemię, ale prowadzi mnie ona do wiary w to, że substancja ludzka roztapia się w nawiedzającym ją ogniu duchowym, dzięki czemu wyłania się z niej Słowo. Powstałe w ten sposób twierdzenie, które ze względu na formę i sens jest ludzkie, jest ludzkim ujęciem i należy do ludzkiego języka, świadczy jednak o tym, kto je spowodował, i o woli tego kogoś. Stajemy się dla siebie jawni —ale nie możemy tego stwierdzić, o ile nie przyjmiemy tego jako objawienia.) Nie tylko wypowiedzi na temat Boga, lecz wszystkie wypowiedzi w ogóle są „ludzkie”. Czy jednak tym samym stwierdza się coś pozytywnego bądź negatywnego na temat tego, czy zawierają one prawdę? Nie chodzi tu przecież o rozróżnienie między wypowiedziami uwarunkowanymi psychiką i nieuwarun-kowanymi, lecz o rozróżnienie między wypowiedziami uwarunkowanymi psychiką, którym odpowiada rzeczywistość pozapsy-chiczna, i wypowiedziami także uwarunkowanymi psychiką, którym jednak taka rzeczywistość nie odpowiada. Ale to nie wiedza psychologiczna jest uprawniona do przeprowadzenia takiego rozróżnienia; psycholog, który tego dokonuje, przekracza granice swej kompetencji i popada w pychę. Tym, na co jedynie wolno tu sobie pozwolić wiedzy psychologicznej, jest świadoma powściągliwość. Jung nie trzyma się jej, kiedy oświadcza, że Bóg nie może egzystować w oderwaniu od człowieka. Albowiem, raz jeszcze: albo jest to wypowiedź dotycząca określonego mianem Boga archetypu, i wtedy nie trzeba przecież pełnego emfazy zapewnienia, że archetyp ten jest czynnikiem psychicznym (czym jeszcze mógłby on być?); albo jest to wypowiedź o odpowiadającym w jakiś sposób temu czynnikowi psychicznemu, wykraczającym ponad psychikę bycie, a mianowicie twierdzenie, że taki byt nie istnieje. Wtedy jednak zamiast z nakazaną powściągliwością, mamy tu znów do czynienia z niedozwolonym przekroczeniem granic. A przecież chcemy wreszcie wydobyć się z tej pokrętnej dwuznaczności!