138
ANDRZEJ KALISZEWSKI
Po poetyckim ukazaniu bezmiaru francuskiej ofiarności dla Europy i świata, mierzonego przelaną krwią żołnierzy, autor nasz przechodzi do części dominującej, tj. publicystyczno-refleksyjnej. W tle stoi od początku
m _
słynny spór Żeromskiego z Piłsudskim (spotkanie w 1916 roku) na tle wytypowania głównego sojusznika dla Polski: Żeromski był zdecydowanie za Francją, Marszałek za Państwami Centralnymi. Teraz, po zakończeniu wojny, na odwiedzanych w lirycznej wizji cmentarzach żołnierskich pisarz składa w imieniu Polski hołd i wygłasza hymn wdzięczności dla Francji i jej poległych synów - jako zasłużonych zwycięzców, a przy tym gwarantów polskiej niepodległości na przyszłość. Francja ma też być inspiracją dla demokratycznych przemian i twórczej pracy w Polsce. Ogrom wdzięczności wyrażony zostaje - zgodnie z idiolektem liryzmu Żeromskiego - znów poprzez przemieszanie patosu, powtórzeń, tonów hymnicznych, przejmujących apostrof, swoistego językowego egzotyzmu:
W piersiach tych żyć będziesz wiecznie, o nieśmiertelna, przednia legio człowieczeństwa odrodzonego w duchu, nad którą rosną murawy i kwiaty, łzami matek polewane.
Przenigdy już nie rozraduje duszy ich nowa wiosna, ni wino ziemskie zapomnienia, ni wino niebiańskiej modlitwy.
Sława nową krynicą łez odnajduje w duszy [...] ciężkie powieki nad krynicą łez zapadłe [...] O, matki Francji, co przez krynice łez patrzycie na murawę wiosny.
„Nie pójdzie już Niemiec na zachód” - sumuje publicysta z przekonaniem, które niestety okazało się płonną nadzieją już za lat dwadzieścia...
Kolejny króciutki quasi-reportaż (mikroreportaż?) problemowy (publicystyczny) pt. „Towarzystwo Przyjaciół Pomorza” powstał w lipcu 1920 roku, podczas kolejnej przerwy we wspominanym już tu urlopie pisarza nad Bałtykiem. W lipcu wziął oto Żeromski udział w wiecu w Gdyni, który przekształcił się następnie w zebranie organizacyjne nowego Towarzystwa. Pisarz wygłosił podczas wiecu odczyt, następnie został wybrany przewodniczącym organizacji, a całe wydarzenie za dni parę przedstawił w małym reportażu24.
Część pierwsza tekstu ma wymiar zaledwie epizodu i szybko przechodzi w część refleksyjną. Obecność reportera jako świadka i uczestnika zarazem ukryta zostaje w dodatku za formą bezosobową lub liczbą mnogą:
Na wielkim wiecu w Gdyni, zorganizowanym w d. 8 lipca br. przez Polaków stale lub czasowo na Pomorzu przebywających, z ust uprawnionych przedstawicieli kaszubskiego ludu padały pod adresem polskich władz i urzędów oskarżenia o przekupstwo, bezmyślność rozporządzeń, o brutalną soklateskę wojskowości i biurokratyczny bezrząd. Słuchaliśmy tych inwektyw z zaciśniętymi zębami;
24 Ukazał się w Kurierze Warszawskim 1920, nr 202.