Z ŻYCIA BIBLIOTEK 113
lutego sporządzono raptularz, wpisując doń tylko pozycje książek faktycznie stojących w magazynie i pozostawiając niezapelnione numery dla braków. Raptularz ten będzie dla nas obecnie jeszcze przez czas dłuższy surogatem właściwego inwentarza druków nieperiodycznych.
Jednocześnie przystąpiliśmy do ostatniego etapu prac rekonstrukcyjnych — da alfabetycznego rozbijania kart, które poprzednio posłużyły nam do raptularza w celu zastąpienia wywiezionego i nieodzy-skanego katalogu -alfabetycznego. W—ppacy tej, która pociągnęła za sobą jednoczesne meliorowanie haseł rzeczowych i szeregowanie ich według obecnie obowiązujących zasad (nie pierwszy rzeczownik w mianowniku, a pierwszy wyraz) — udział wziął niemal cały personel Biblioteki Narodowej. Dzięki temu skomasowanemu wysiłkowi ułożono alfabetycznie ponad 200.000 kartek i utworzono z nich klamrowy katalog alfabetyczny w ciągu niespełna 6-ciu tygodni. Na 1 kwietnia 1946 r., w równy rok po rozpoczęciu prac nad porządkowaniem chao-' tycznie porozrzucanych druków, ukończona została najważniejsza czynność, pozwalająca trafić do każdej stojącej w magazynie książki.
Rzecz prosta, zdajemy sobie sprawę z wszystkich niedociągnięć, nieodzownych pomyłek i błędów roboty, wykonywanej w szybkim tempie, przez świeży, niewykwalifikowany personel; wiemy, że w ten sposób utworzony katalog daleki jest od ideału, kompletności i dokładności, że wymagać będzie stałej i systematycznej korektury, ale zdajemy sobie*również sprawę, że podstawowa rzecz została osiągnięta: zbiory Biblioteki Narodowej mogą być już .uprzystępnione nauce.
Jednocześnie z książkami prowadzono prace nad porządkowaniem druków periodycznych. Tutaj praca była jeszcze trudniejsza i cięższa. Magazyn czasopism był całkowicie przetrzebiony, trochę roczników stało w ma’gazynie druków nieperiodycznych, gazety, jako tako ustawione — w piwnicach, poszczególne tomy, a nawet luźne pojedyncze numery porozrzucane były po całym gmachu. Na korytarzach piętrzyły się góry pomieszanych z książkami roczników, zeszytów, numerów.
Prace porządkowe rozpoczęto od rozłożenia rozsypanych zeszytów i scalania ich według tytułów. Praca ta, ciężka sama w sobie, dokonywana w fatalnych warunkach lokalowych, ciemnych, brudnych korytarzach, utrudniona była nadto przez katastrofalny wprost brak miejsca, co nie pozwalało na swobodne segregowanie i rozkładanie materiału. Potem zaczęliśmy ustówiać czasopisma według formatów i sygnatur na półkach, które w trakcie tej roboty trzeba było dopasowywać lub na nowo montować. Okazało się przy tym, że sprawa nie jest taka. prosta, że .niektóre sygnatury powtarzają się na różnych tytułach, że inne znów posiadają duże luki, że duża część pism w ogóle sygnatur nie posiada. Ten dziwaczny stan rzeczy spowodowany ^ł dość zawiłą sytuacją, w jakiej znalazły się nasze czasopisma po okre-
Przegląd Biblioteczny, XIV, 1946 8 ,