-Vanesso poznaj swoją siostrzyczkę Lucy.- powiedziała ciotka.
-Cześć- powiedziała Vanessa.
Lucy nie odzywała się. Stała obok cioci i patrzyła tu na nią, tu na nowych znajomych.
-Jest nieśmiała. Lucy przywitaj się z siostrą.- powiedziała szorstko po czym popchała małą dziewczynkę w stronę siostry tak mocno, że ta upadła na ziemię i rozdrapała sobie rękę.
Rosalyn i Will podnieśli małą i schowali za sobą. Lucy była bliska płaczu.
-Odbiło ci?!- krzyknęła Vanessa do ciotki.- Dlaczego to zrobiłaś?
-Ta mała od dawna mnie denerwuje. Nigdy nie robiła tego co jej karzę. Była uparta tak samo jak twoja matka. Możesz ją sobie wziąć. Mi nie jest do niczego potrzebna.- prychnęła ciotka.
Lucy usłyszała to i rozpłakała się. Vanessa nic nie odpowiedziała na słowa ciotki. Zrozumiała, że ta nie jest do końca normalna. Wzięła 6-latkę na ręce, odwróciła się i powiedziała do grupy:
-Nie mamy tu już czego szukać. Wracajmy do domu.
-Idziemy.- powiedziała Winter.- Czeka nas długa droga. Ale moment...- po czym zwróciła się powrotem do ciotki Vanessy i powiedziała do niej- Będzie pani przynajmniej na tyle łaskawa i da nam trochę drobnych na podróż?
Ciotka bez słowa wyjęła z kieszeni kurtki portfel i dała Winter 300 zł
-Dziękuję.- powiedziała oschle Winter i pobiegła do grupy, która stała już przy aucie. Czekała ich długa droga do domu.
(To co przydarzyło się naszym bohaterom dotychczas to tylko początek. Prawdziwa przygoda miała się rozpocząć po powrocie do Cody)
Sobota. 9:00. Pod domem Rosalyn.
- Jak myślisz? Jak zareagują rodzice na 2 nowe osoby w domu?- zwróciła się Winter do młodszej siostry.
-To może my jednak wrócimy do lasu? Tam też mamy dobrze.- wtrąciła Vanessa.
-Nie. Najpierw spróbujemy tu a potem się pomyśli.- powiedziała Rosalyn.
Po czym zapukała do drzwi i czekała aż ktoś otworzy. Wszyscy byli bardzo zestresowani.
-Winter, Rosalyn córeczki! Gdzie byłyście tak długo?- spytała mama zaraz po otworzeniu drzwi.