190 Część II
wywołane przez nie, jedyne uczucie rozumne i jedyne, „jakie poznajemy całkowicie a priori i którego konieczność możemy zrozumieć”, nazywa Kant, o czym dobrze wiemy, szacunkiem1.
Jak konstatuje Heidegger, w tym uczuciu szacunku, które nie jest uczuciem jak inne, lecz uczuciem osobliwym, Kant dostrzegł autentyczny i rzeczywisty sposób odsłaniania się przed Ja jego sobości. To odsłanianie nie polega ani na konstatacji jakiegoś obserwowanego faktu we własnej egzystencji, ani na uświadomieniu sobie jakiejś specyficznej własności, lecz na zrozumieniu, że to Ja szanuję, szanuję prawo moralne i szanując, jestem sobą w swojej godności jako wolny i odpowiedzialny.
Na rzecz owej Heideggerowskiej interpretacji można przytoczyć mnóstwo Kantowskich wypowiedzi. Ileż razy Kant podkreślał, że nie w owym empirycznym Ja należy szukać podstawy jego tożsamości. „Wszystkie skłonności łącznie, pisał, które dają się tak łatwo ująć w jaki taki system i których zaspokajanie nazywa się wtedy własną szczęśliwością, stanowią egocentryzm (solipsismus, Selbstsucht)”, a ten egocentryzm, zwłaszcza w formie skrajnej „upodobania w sobie”, jest arogancją, zarozumiałością, a więc nie w nim należy szukać naszej sobości. Ja empiryczne nie stanowi tu żadnego źródła, przeciwnie, temu Ja stale grozi rozpad, rozsypanie się na poszczególne skłonności, określane zresztą jako patologiczne. Nigdy takie Ja nie może być uchwycone w tym, co dla niego istotne.
Dla Kanta idącego drogą tradycyjnego racjonalizmu to uczucie, które ma odsłaniać sobość, jest w gruncie rzeczy wiedzą o sobie. Sprzyjał zatem tej drodze, którą obrał idealizm niemiecki, i to Heidegger zarzuca Kantowi przypominając, że właśnie w takim samym duchu pisał później Hegel. Jest prawdą, że według Hegla: „Najważniejszym momentem dla natury ducha jest nie tylko stosunek tego, czym on jest sam w sobie, do tego, czym jest rzeczywiście, lecz to, jakim uświadamia sobie siebie samego (ais was er sich weiss); ta wiedza o sobie - ponieważ duch jest w istocie świadomością -jest podstawowym określeniem jego rzeczywistości” 2. Nie wiem jednak, czy właśnie z tego powodu należy krytykować Kanta. Trzeba by było wpierw dokładnie przeanalizować Heideggerowskie pojęcie rozumienia, które choć nie ma nic wspólnego z racjonalnością świadomości dawnych idealistów, jest jednak jakimś przedpojęciowym rodzajem wiedzy odsłaniającej bycie Dasein. W takim ujęciu samo bycie staje się intelligibilne. W tej chwili jednak nie ta sprawa nas interesuje. Ważne jest natomiast, o czym myślał Kant, gdy mówił o byciu sobą: czy chodziło mu o warunki konstytucji Ja w jego tożsamości, czy o uchwycenie sensu tej tożsamości, która, jak świadczą teksty, została zidentyfikowana z ideą samego człowieczeństwa?
Otóż niemal każda stronica Krytyki praktycznego rozumu, Antropologii czy innych dzieł Kanta mówi nam, że chodziło mu zarówno o jedno, jak i drugie, i że te dwie kwestie były dla niego nierozłączne. Należy zatem inaczej sformułować pytanie: czy warunkiem tego, bym był sobą, nie jest utożsamienie się mego Ja z tym, co stanowi o samej idei człowieczeństwa?
Na zadane pytanie Kant odpowiadał twierdząco. Przypomnijmy więc jeszcze raz, że Kant bardzo mocno podkreślał, iż człowiek, jego wola podlega „tylko własnemu a jednak powszechnemu prawodawstwu”. Osoba moralna ujmuje się w sobie, w tym prawie, w tej woli, które należą do niej, właśnie dlatego, że to prawo ma powszechną ważność. Człowiek jest sobą, gdy działa „na podstawie idei godności istoty rozumnej, która żadnemu innemu prawu nie jest posłuszna, tylko temu, które zarazem sama nadaje”3. Dla Kanta wola, szacunek, osoba są sprzężone nierozerwalnie z prawem powszechnym rozpoznawanym przez rozum. Szacunek, to szczególne uczucie, w którym mam możność uchwycenia istoty własnej sobości, jest następstwem rozumowego prawa i konieczności podporządkowania się jemu.
Na tych stwierdzeniach, jak wiemy, Kant nie poprzestaje. Zatrzymują się one bowiem na poziomie ontycznym, na
I, Kant, Krytyka praktycznego rozumu, przeł. J. Gałecki, Warszawa 1972, s. 122.
42 G. Hegel, Nauka logiki, t. 1, Warszawa 1967, s. 21.
I. Kant, Uzasadnienie metafizyki moralności, przeł. M. Wartenberg, Warszawa
1971. s. 70.