240 Część II
zasadza się u Bergsona nie na rozumieniu własnego bycia, gdyż to rozumienie jest wtórne, lecz na wolności. Bycie jest wolnością i w wolności Ja jest sobą. I to Ja jest w drodze, jest wezwane ku, by podążało ku najwyższym etycznym ideałom.
Wolność tworzenia to dla Bergsona triumf życia wobec martwoty materii, to siła wypływająca z głębi Ja, jej wyraz; siła, która jednocześnie to Ja wzmacnia, rozbudowuje, wzbogaca, dzięki czemu przekracza ono nieustannie samego siebie. W tym Ja należy szukać źródeł moralności otwartej, kierującej się wezwaniem, obcej temu, co przynosi moralność zamknięta, społeczna. Ta ostatnia bowiem powstaje jako fakt biologicznej adaptacji społeczeństwa. Aby zachować swe istnienie, społeczeństwo broni się przed nieprzewidywalnymi poczynaniami jednostek, podprządkowuje je własnym interesom, narzucając im prawa, normy moralności lub dogmaty religijne. „Krótko mówiąc, pisze Bergson, powinność, którą odnajdujemy w głębi naszej świadmości i która, jak wskazuje na to samo słowo, wiąże nas z innymi członkami społeczeństwa, jest więzią tego samego rodzaju, co więź łącząca mrówki jakiegoś mrowiska lub komórki jakiegoś organizmu”1.
Jest oczywiste, że na ogół jednostki tym rygorom społecznym podporządkowują się, że zatem to Ja, które się społecznie tworzy, nosi na sobie piętno owych norm, tak dalece silnych, że często zbrodniarz woli się przyznać do winy i poddać karze, aby tylko nie czuć swego odosobnienia, nie być przez społeczność na zawsze odrzuconym2. Ja gotowe jest szukać siebie w nawykach społecznych, tradycjach, normach i z nimi się utożsamiać. I tak, rezygnując ze swej wolności, chce odnaleźć siebie w tym, co nie jest jego, co jest narzucone, ale jednocześnie zaakceptowane i zaadoptowane, często za cenę wyrzeczenia się tego, co własne.
Bergson nieustannie przeciwstawia sobie to, co statyczne temu, co dynamiczne, zamknięcie - otwartości, przymus -wolności, presję - aspiracji, Ja powierzchniowe - Ja głębokiemu. Nie jest to przeciwstawienie odpowiadające nośnikom zła i dobra. Chodzi tu raczej o hierarchię wartości, o ukazanie, czym się różni to, co normalne, zwykłe, pospolite, nawet dobre i sprężyście zorganizowane na zasadach określonych jako moralne, od tego, co wzniosłe i rzeczywiście twórcze. Twórczość wymaga śmiałości. Trzeba zatem, aby demon Sokratesa nie opuszczał człowieka i wobec idei powszechnie przyjętych, tez, które wydają się oczywiste, budził w nim krytycyzm i opór oraz wrażliwość na głos płynący gdzieś z głębi, głos zazwyczaj oparty na emocji. Lecz ta emocja, dodaje Bergson, „choćby dlatego, że jest wyrażona przez nieskończoną liczbę idei, jest czymś więcej niż idea, jest nadintelektualna” m.
Narzuca się tu porównanie z obecnym u Heideggera przeciwstawieniem bycia sobą, to jest bycia właściwego, i bycia niewłaściwego, podległego bezosobowym Się {Mań). Jest interesujące i nie bez znaczenia, że u tych dwóch tak odmiennych w swych sposobach filozofowania autorów w innych słowach pojawiają się podobne motywy, w których pobrzmiewa niechęć do tej wizji Ja roztopionego w społeczeństwie3 4. Wszakże Się to zatracenie Dasein w światowości, której przewodzą gadanina, ciekawskość i dwuznaczność. W Się Dasein upada w przeciętność, przesłania własne możliwości, zyskuje natomiast pozór zrozumienia wszystkiego, a przez to samo przekonanie o pewności i stabilności własnego bycia. „Ulegające presji Dasein - pisze Cezary Wodziński - zatraca własną określoność i tożsamość, rozmywa się w odniesieniach do innych, którzy nie są jednak prawdziwymi innymi, ale zbiorem niezróżnicowanych, podobnych do siebie i niczym się nie wyróżniających numerycznych jednostek. Się stanowi miarę i podstawę wydawania wszelkich sądów i jako takie zdejmuje z Dasein odpowiedzialność za podejmowane rzekomo samodzielnie decyzje i działania. Wystarczy powołać się na wszechobecne Się, aby wszystko utraciło swą problematyczność i niepewność” 5.
Bergson w swych opisach Ja powierzchniowego do takich określeń się nie posuwa, natomiast używa podobnych, analizując niektóre aspekty społeczeństw zamkniętych. We wszystkich tych porównaniach należy jednak zachować ostrożność.
H. Bergson, Dwa źródła moralności i religii, przel. P. Kostylo, K. Skorutski, Kraków 1993, s. 87.
Tamże, s. 23-24.
!,:i H. Bergson, Oeuvres, op. cit., s. 88.
Por. S. Borzym, Heidegger a Bergson, „Aletheia”, op. cit., s. 303.
C. Wodziński, Heidegger a problem zła, Warszawa i 994, s. 264.